książki stanowią tak ważny element mojego (i Jankowego) życia, że niemal nie sposób było tego uniknąć
nie posiadam wykształcenia humanistycznego, ani szczególnych zdolności w zakresie posługiwania się słowem pisanym, ale wydaje mi się, że każda próba popularyzacji ciekawych tytułów i (przede wszystkim) samej idei czytania sobie, dzieciom i z dziećmi, szczególnie w dobie szeroko komentowanego zaniku czytelnictwa w naszym kraju, jest cenna
podobnie jak próby tworzenia i wydawania autorskich, ambitnych, niesztampowych książek,
o czym dalej
mam już pewną wprawę w "ocenianiu" i prezentowaniu beletrystycznej prozy, książeczek edukacyjnych, czy kolorowanek dla najmłodszych, daje się jednak zauważyć na blogu pewien niedobór wpisów na temat wierszy dla dzieci
wszystko dlatego, że poezja to jednak "wyższa szkoła jazdy"
nie podlega dyskusji (istotna) rola wierszy i wierszyków w rozwijaniu czytelniczej wrażliwości*
* bardzo przekonująco pisze o tym m.in. prof. Leszczyński w opracowaniu "Wielkie małe książki" - polecam! (TU)
trudno (mi) sobie też wyobrazić dzieciństwo bez radośnie absurdalnych poetyckich utworów Brzechwy, Tuwima, Fredry, Konopnickiej, Wawiłow, Gellner, Strzałkowskiej
(w przypadku J. ten zestaw minimum uzupełniają wspomniane niegdyś przeze mnie na blogu utwory Themersonów [stąd], "Wędrówka..." Terlikowskiej, czy pewna liryczna opowieść Piotra Sommera [ta])
jak jednak rzetelnie ocenić tak różnorodnych pod względem formy i środków przekazu utworów?
czym mierzyć ich wartość? jak porównać zabawną rymowaną historyjkę z wierszem skłaniającym do przemyśleń?
i czy w ogóle się da?!
dla mnie wiersz, i dotyczy to liryki kierowanej do odbiorcy w każdym wieku, jest tyle wart ile wzbudził emocji - na ile zaciekawił, poruszył, rozbawił, zapadł w pamięć
mam wrażenie, że z wyjątkiem tych pojedynczych, trafiających do wszystkich "kultowych" rymowanek i nielicznych wyjątkowo celnie uderzających w czułe struny ogólnoludzkiej wrażliwości, taka ocena jest krańcowo indywidualna, zależna od osobistych gustów, usposobienia, doświadczeń
dlatego ten wpis nie jest recenzją
powstał, by szerszej publiczności zwrócić uwagę na zbiorek "Mniej więcej grzeczne rymy" wydany samodzielnie przez panią Hannę Milewską, na prośbę jego autorki
przedstawiam Wam niniejszym tę książeczkę - interesującą choćby z tego względu, że odbiegającą od standardowego wizerunku wydawnictwa dla najmłodszych, zarówno graficznie, jak i tekstowo
specyficzna kreska może nie każdemu się spodoba, ale oryginalny sposób pokolorowania obrazków zdecydowanie przykuwa uwagę |
tej pointy J. zupełnie nie zrozumiał... |
jeden - ten o kocie - wydał mi się szczególnie trafny (choć, bądźmy szczerzy, nie bardzo daje się jednak porównać do "Kota w pustym mieszkaniu"),
niestety kilka innych wzbudziło mieszane uczucia - a to z powodu lekceważącego (w moim odbiorze) podejścia do godnej według mnie pochwały dziecięcej ciekawości świata (przypominającego nota bene niewybaczalne potraktowanie "ciekawskości" pewnego słoniątka przez Kiplinga), a to "zgrzytającego" miejscami rytmu i rymu, a to niechcianych, nieadekwatnych skojarzeń pojawiających się przy lekturze - na przykład całkiem zgrabnego i niosącego w sumie wartościowy przekaz na temat zdrowego żywienia wierszyka (imię jej 'czterdzieści cztery'?!)...
może to dlatego, że Białoszewski, przywołany w okładkowym opisie jako wzór poetyckiej ironii, nie należy do moich 'najnajonych' autorów?
czy w Twoim przypadku, Drogi Czytelniku, byłoby tak samo? nie ośmielę się prognozować
mogę jedynie zaproponować wizytę na stronie, gdzie znajdziesz więcej informacji o autorce, ilustratorce i zasadach dystrybucji książeczki - opowiescidladzieci.pl >>klik<<
oraz nasz egzemplarz do osobistej oceny:
przez najbliższe trzy dni czekam na zgłoszenia (w komentarzu, przez formularz kontaktowy lub via e-mail)
z krótkim uzasadnieniem chęci poznania "Mniej więcej grzecznych rymów" i kontaktowym adresem e-mail
spośród zainteresowanych w piątek poniedziałek 11.04.2016 o 24:00 wylosuję osobę, której prześlę książeczkę
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz