doroczne kajakowanie - Wda 07.2016

jeśli przyjemny kajakowy wyjazd weekendowy w doborowym towarzystwie powtarza się trzeci rok z rzędu to chyba można już mówić o nowej tradycji?

zatem w pewną pochmurną lipcową sobotę wybraliśmy się na tradycyjny spływ zorganizowany (tradycyjnie) przez niezastąpionego w tej roli Przemysława
tradycyjnie dziękujemy za zaproszenie do dołączenia do wesołej gromady i polecamy się na przyszłość :)

wszystkich, którzy uważają, że "w czasie deszczu dzieci się nudzą" zapraszamy na krótki fotoreportaż z wydarzenia i uspokajamy - nie tylko się nie rozpuściliśmy, ale nawet wcale tak bardzo nie przemokliśmy i przywieźliśmy do domu same dobre wspomnienia z wiosłowania na kolejnym odcinku Wdy i biwakowania w Młynkach

Czytaj dalej

wyprawka latem - z rabatem!

zbliżamy się do półmetka wakacji
łatwo się zorientować, bo oto w supermarketach powoli zaczęły pojawiać się kosze z zeszytami, farbkami akwarelowymi i blokami technicznymi, pod hasłem "Twoje dziecko będzie tego już niedługo potrzebować!"

od kiedy wkroczyliśmy w etap ustawicznego tworzenia i kątowania modułów płaskich (*moduł - element makiety kolejowej, który można łączyć z innymi tworząc większą całość; "kątowanie" - wg J.: takie dokładanie rzeczy, żeby pasowały do siebie) oraz przestrzennych papierowych modeli pociągów, Janek kartki, kredki i klej zużywa w tempie ekspresowym, okazuje się więc, że specjaliści od sklepowego marketingu mogą mieć rację...



nie znaczy to bynajmniej, że zamierzam zaraz-natychmiast pędzić na wielkie zakupy (ani kogokolwiek do takich zachęcać), ale zmobilizowałam się do przejrzenia naszych zasobów artykułów plastycznych i już wiem, że tego i owego zaczyna powoli brakować - pora uzupełnić zapasy!
tyle że zamiast "karmić molocha", robiąc zakupy w wielkim sklepie, może lepiej wstąpić do małej, osiedlowej księgarni, albo zrobić zakupy w niewielkim sklepiku internetowym?

mniej więcej pół roku temu, dzięki udziałowi w kreatywnym konkursie wielkanocnym, miałam okazję poznać to miejsce:


przekonałam się, że można znaleźć tam sporo ciekawych podpowiedzi na artystyczne zabawy z dziećmi i oryginalne artykuły przydatne do zabaw plastycznych

dziś, dzięki uprzejmości pani Ani odpowiedzialnej za ten pełen inspiracji sieciowy kramik, otrzymałam propozycję korzystnego upustu na zakupy dla siebie i naszych blogowych czytelników
mogę zaproponować również Wam rabat

- 10% na cały asortyment pepito.pl


po wpisaniu kodu rabatowego "mamajanka"

kod jest ważny do końca sierpnia i można z niego skorzystać wielokrotnie,

a najniższy koszt wysyłki to w tej chwili zaledwie 6 zł


my zamówimy na pewno wszystkie "znikające" u nas momentalnie materiały, takie jak druciki kreatywne, kreda, kolorowy papier...
zastanawiam się też nad kalendarzem magnetycznym dla mojego przedszkolaka - zawsze chciałam taki mieć na lodówce, ale ciągle nie mogę zabrać się za samodzielne wykonanie!
a może jednak papier magnetyczny i markery?


dacie znać, z jakich artykułów kreatywnych najczęściej korzystacie Wy i Wasze pociechy?

sprawdźcie od razu, czy Wam też czegoś na półce z "przydasiami" nie brakuje :)


Czytaj dalej

Quiz Gdzie raki zimują

prezentujemy dzisiaj coś dla młodych podróżników, którym w plecaku przygotowanym do wakacyjnych wyjazdów zostało trochę miejsca na gry
o uwagę prosimy szczególnie rodziców ciekawych świata starszych przedszkolaków i najmłodszych uczniów z zapałem szukających odpowiedzi na skomplikowane pytania - dzisiejsza propozycja da Wam szansę choć na chwilę zamienić się z dziećmi rolami i samemu zadać trudną zagadkę :)

zapraszam na recenzję gry "Quiz. Gdzie raki zimują?"


a tym samym kolejny wpis z cyklu:
głos ma (ponownie, bo wcześniej w ramach projektu prezentowała już Spadające małpki i Taboo) ciocia Giga

Gry Podróżne Granna - Quiz "Gdzie raki zimują?"


Instrukcja gry przewiduje czytanie przez kolejnych graczy jednego spośród 3 pytań z wybranej karty wraz z możliwymi odpowiedziami. Wyboru pytania dokonuje gracz, który ma odpowiedzieć. Poprawna odpowiedź to krok do przodu na planszy, błąd oznacza brak ruchu.


Wśród trzech pytań zawartych na pojedynczej karcie są zarówno prostsze, jak i trudniejsze. Podobnie możliwe odpowiedzi: niektóre są zabawne, inne intuicyjne, a jeszcze inne - oczywiste.



Myślę, że gra zainteresuje dzieci "ciekawe świata".
Aby grać zgodnie z instrukcją, trzeba umieć dobrze czytać. Literki są małe, a niektóre wyrazy skomplikowane, jak dla początkujących "czytelników". Natomiast świetnie można rozegrać tę grę z prowadzącym - czytającym,
Dzięki różnorodności pytań można poszerzyć swoją wiedzę, a dzięki często śmiesznym możliwym odpowiedziom - świetnie bawić.


dziękuję ekipie testującej za relację :)
mi osobiście gra spodobała się jako pomysł na urozmaicenie długiej podróży - karty można bez trudu spakować i wyjąć w samochodzie czy pociągu, by zająć dziecko zagadkami
nawet dla starszych przedszkolaków (wg producenta gra jest przeznaczona dla dzieci w wieku 6+) często wcale nie okazują się one banalne!
na kartach znajdziemy m.in. pytania o dokończenie przysłów/powiedzeń - dla maluchów to dobra okazja do poznania związków frazeologicznych, które nie są dla nich tak oczywiste jak dla dorosłych
w aucie oczywiście rezygnujemy z punktacji na planszy, z rozmowy z autorką powyższej opinii wynika jednak, że nie jest ona zbędnym dodatkiem - w warunkach "stacjonarnych" już samo przygotowanie i przestawianie pionków-raczków było dla najmłodszych wielką frajdą


za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Granna - partnerowi akcji projekt Grajmy!
Czytaj dalej

Kłopoty Kacperka, góreckiego skrzata

ktoś z Państwa kojarzy powyższy tytuł?
z jednej strony to dosyć prawdopodobne, bo książka, która go nosi została napisana już 90 lat temu,
z drugiej - nic pewnego, bo to pozycja niszowa, której pewnie nie zaszkodzi odrobina 'promocji medialnej'

oto jedna z cenniejszych pozycji w księgozbiorze Janka

"Kłopoty Kacperka góreckiego skrzata"


ze względu na osobiste powiązania z regionem i Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej w osobie cioci Bogusi
oraz wielki szacunek dla pracy pani Anny Fenby-Taylor - wnuczki pani Zofii, która bardzo dba o rzetelne przedstawianie wizerunku i informacji na temat babci w mediach, ograniczę się do polecenia Państwa uwadze tej pozycji
oraz cytatu:
"Najmłodszym czytelnikom, którzy pierwszy raz wezmą do ręki tę książeczkę, podpowiemy, że jest to jedna z najpiękniejszych baśni polskich zaczerpnięta z tradycji śląskiej. Poznajemy z niej Kacperka z twarzą dobrotliwą i rozumną, otoczoną rzadką, szpakowatą bródką, z lewym uchem znacznie większym i grubszym niż prawe, bo skrzat nosił w nim wielki czarodziejski kolczyk, tak zwane "maru", dzięki któremu mógł dokonywać przeróżnych rzeczy i czuwać (już 314 lat!) nad starym domostwem.
Kacperek wiele widział, przeżył wiele trudów i niespodzianek, ale czas płynął mu miło i spokojnie. Aż tu nagle! Dom zagrożony niebezpieczeństwem. "Maru" zginęło! Jak je odzyskać? W walce o czarodziejski kolczyk dobre duszki ścierają się ze złymi. Kto zwycięży?
Pełna humoru, poetycka baśń nie tylko bawi, ona także uczy: przyjaźni, wierności i obowiązkowości. Baśń napisana przez Zofię Kossak dla własnych dzieci, a potem przekazana licznym następnym pokoleniom ku ich wielkiej radości."
źródło opisu: Instytut Wydawniczy "Pax", 1996

od siebie dodam, że choć nie jest to prosta, wesoła bajka dla dzieci, lecz raczej wielowątkowa fabularna opowieść z przeplatającymi się elementami historii i fantastyki, naprawdę może podobać się dzieciom
szczególnie, że ślady wielu z "domowych duszków" z góreckiego dworu - jak na przykład ukrywające różne skarby między siedzeniem a oparciem kanapony, czy toczące wieczne, błyskawiczne boje w ogniu "iskierki" igi-igi na pewno będą w stanie odnaleźć w najbliższym otoczeniu!
zwrócą też zapewne uwagę na licznych zwierzęcych bohaterów zamieszkujących okolicę, którzy rzadko bywają niemymi towarzyszami i obserwatorami swoich ludzkich sąsiadów, a częściej współdziałają z dbającymi o ład w obejściu stworkami, 
a przy okazji będą miały okazje poznać kilka lokalnych legend i opowieści o okolicy - m.in. górze Klimczok, Rzebrzyczce (Zebrzydce), Brennicy...  

akcja momentami trzyma w napięciu, ale Janek (lat 5) bohatersko twierdzi, że "wcale się nie boi, tylko jest zaciekawiony"
w sekrecie powiem, że ma rację, bo ostatecznie zło musi zostać pokonane, a nad bezpiecznym snem najmłodszych zawsze czuwają dobre anioły

pierwszą książeczkę z osobistym wpisem J. dostał już kilka lat temu, ale do wieczornego czytania ze zrozumieniem musiał odrobinę dorosnąć... miło pomyśleć, że w międzyczasie pojawiło się nowe wydanie, a egzemplarz z równie zachęcającą do lektury dedykacją trafi niedługo na półeczkę kolejnych małych czytelników :)


tekst opowieści znalazłam również w wersji .pdf (klik), ale osobiście radzę wybrać jedno z nowych wydań "Kacperka..", w których nieco staroświecki język i "straszne" sceny łagodzą oryginalne, kolorowe ilustracje

- Bartłomieja Grudnia, z najnowszego wydania w grubej oprawie:

 lub, chyba nawet bardziej do mnie przemawiające, starsze - wg Joanny Ciombor:

a już najbardziej radzę wybrać się osobiście w odwiedziny do Kacperka!


zapraszamy do podążenia naszymi śladami w Beskid Śląski,
czyli tu:

- w okolice Dworu Kossaków:

gdzie obecnie mieści się

Centrum Kultury i Sztuki „Dwór Kossaków (2007 - 2012 - 2016)



oraz Schronisko KOSS - w budynkach dworskiej stajni i lodowni (2007- 2012 - 2016)
 



a gości wita szeroko uśmiechnięty podciepek Kacperek

zdecydowanie warto złożyć wizytę w Górkach Wielkich, gdzie czeka na Was wiele atrakcji (klik) oraz doskonała baza wypadowa w postaci bardzo przyjaznego Schroniska KOSS - to wprost idealne miejsce dla zapalnych turystów, czytelników (wielbicieli prozy Zofii Kossak-Szczuckiej-Szatkowskiej, ale nie tylko!) oraz artystów

gwarantujemy, że może się tam przydarzyć niejedna wspaniała przygoda :)




wpis powstał w ramach cyklu:



* tekst nie jest sponsorowany - wynika z potrzeby serca, sentymentu, samych pozytywnych doświadczeń i regularnie odświeżanych pięknych wspomnień z pobytów w Górkach; również Janek, po zeszłotygodniowych wakacjach z babcią w Beskidzie Śląskim (o których jeszcze napiszę) poleca KOSS :)
Czytaj dalej

Bitwa o Tortugę

budzi zainteresowanie graczy w niemal każdym wieku,
wymaga koncentracji, choć nie koniecznie wielkich umiejętności,
angażuje uwagę, ale rozgrywka przebiega tak sprawnie, że nie zdąży znudzić...
Janek, który potrafi planszówki oceniać naprawdę surowo, daje się na nią regularnie namówić, mimo że powoduje zarówno wybuchy radości, jak i łzy goryczy z powodu porażki
i muszę przyznać, że całkiem nieźle sobie radzi, choć absolutnie nie jest to typowa gra dla przedszkolaków!
osobiście już na wstępie polecam ją jako przyjemną i rozwijającą grę rodzinną, zapraszam jednak na szczegółową recenzję bardziej doświadczonego planszówkowicza

"kapitan Kamil" przedstawia grę

Bitwa o Tortugę


Czytaj dalej

dziecię przy makiecie

"ja już trochę mniej lubię pociągi..." twierdzi ostatnio moje dziecko, coraz częściej bawiąc się miniaturowymi tramwajami
"może wcale nie zostanę maszynistą?" zaczyna się wahać...
póki co nie przeszkadza mu to jednak zupełnie w spaniu z mini-autobusem szynowym pod poduszką, wypatrywaniu torów w czasie każdej podróży i zachwycaniu się lokomotywami wszelkich kształtów i rozmiarów
nie było też absolutnie żadnym argumentem przeciw wyprawie do Gdańska, gdzie tego lata gości

największa mobilna makieta kolejowa w Europie


pojechaliśmy, a jakże, ale czy było warto?

za cenę biletu do kina wchodzimy na sporą salę na Stadionie Energa, w której duzi chłopcy poustawiali swoje tory i bawią się kolejkami - nie ma ograniczeń czasowych, więc możemy godzinami chodzić wokół gablot i oglądać ruchome modele 
świetnie, ale co w tym ciekawego?
otóż okazuje się, że całkiem sporo - i to nie tylko dla pasjonatów

entuzjazm wykazywany przez długie godziny pobytu na wystawie Makieta City przez J. nie dziwi - oto znalazł się w wymarzonej krainie, gdzie ktoś scalił w jedno to co lubi najbardziej - koleje i miniaturową infrastrukturę 
momentalnie znalazł grupkę podobnych sobie młodych wielbicieli szybkich pociągów - w kilka minut znaleźli wspólny język i cel - pogoń za białym "intercity" - rodzice mogliby zniknąć i wcale by tego pewnie nie zauważył...
kuszące, ale zamiast się niepostrzeżenie ulotnić, sama postanowiłam pobłądzić trochę między witrynami
znudziło mi się dużo szybciej niż Jankowi (który nie stracił zainteresowania przez niemal trzy godziny - aż do samego zamknięcia!), ale muszę przyznać, że było na co patrzeć 

misternie skonstruowane trasy, pełne podziemnych przejazdów, skrzyżowań, mostów i dworców budzą podziw,
a radość dzieci, które w napięciu oczekiwały, skąd wynurzy się pociąg, który wjechał do jednego z licznych tuneli i ich niecierpliwe poganianie składów "odpoczywających" na stacji - mimowolny uśmiech





całość została wykonana niezwykle szczegółowo, drobiazgowo odwzorowano elementy krajobrazu, z dbałością o różnorodne ukształtowanie terenu i realistyczną florę
ciekawe budowle, rośliny, zwierzęta, figurki ludzi oddających się rozmaitym zajęciom, pojazdy na drogach - wszystko to precyzyjne wykonane i połączone w, może nie imponująco wielką, ale naprawdę sporych rozmiarów, całość
buszując z aparatem wzdłuż trasy można odnieść wrażenie, jakbyśmy kamerą z własnego miniaturowego drona oglądali polską prowincję - podglądali harcerzy na leśnej polanie, podziwiali wspinaczy na skałkach, zaglądali sąsiadom do warzywniaka
jest klimat!







 na ruch pociągów na głównej makiecie zwiedzający nie mają wpływu - i nic dziwnego, bo jest ich naprawdę sporo i płynność ruchu musi być precyzyjnie kontrolowana
(zdarzające się z rzadka zderzenia i wypadanie z torów stanowią też swego rodzaju atrakcję - "proszę pana, proszę pana! towarowy się wywrócił!" - ale ekipa twórców czuwa!)
w maszynistę można się za to pobawić na bocznej trasie,
albo budując dla odmiany drewniany tor na stolikach w kąciku dla maluchów (z tej atrakcji nasz duży synek też oczywiście skorzystał)

makietę dodatkowo możemy "ożywić" korzystając z kilku przycisków, dzięki którym "rozpalamy" ognisko, wprawiamy w ruch karuzelę, albo podświetlamy stację
choć i bez tego aż kipi ona dynamiką - nie liczyłam, ale mam wrażenie, że na szynach mijają się dziesiątki bajecznie różnorodnych składów, a na peronach oczekują na nie setki miniaturowych podróżnych
twórcom nie brakowało też poczucia humoru, więc nawet jeśli ktoś nie ma kompletnie sentymentu dla pociągów, może pobawić się w wyszukiwanie zabawnych nazw stacji, albo scenek rodzajowych

podsumowując - dziecko zachwycone, a rodzice wcale się nie wynudzili*
atrakcja na pochmurne popołudnie w Trójmieście - na Stadionie Energa jeszcze do  28.08. - jak znalazł!
Janek poleca :)




* przynajmniej przez pierwszą godzinę... ale że mają tam też automat z kawą i całkiem wygodne fotele, na kolejne wystarczy zabrać ciekawą książkę ;)

Czytaj dalej

plon Małego Ogrodnika

jak to mówią - kto sieje, ten zbiera!
niniejszym dzielimy się efektami naszej pracy "ogrodniczej" zapoczątkowanej wiosną (tu)
dziękujemy wszystkim, którzy trzymali kciuki za nasze parapetowe rabatki i (przede wszystkim!) babci, która je nie raz ukradkiem podlewała :)

wyrosły, zakwitły, przetrwały czerwcowe upały i nawałnice, od miesiąca cieszą oczy -
nasze kwiatki:






a tymczasem w dziadkowym ogródku zupełnie inne zbiory:



J. nazrywał jakieś pół miski porzeczek
i ruszył między grządki na degustację - informacja z pierwszej ręki: porzeczki, poziomki, agrest i morele oraz szczaw, sałata, szczypior i pietruszka wyrosły w tym roku bardzo smakowite!

a róże piękne...


teraz czekamy na cukinie, pomidory, jabłka, lilie i mieczyki


swoimi (i cudzymi) plonami chwalimy się z inspiracji grupy Młody Ogrodnik - zajrzyjcie, może i Was zachęci do owocnego grzebania w ziemi :)

Czytaj dalej