z kikulatkiem do Szwecji?
nie warto zaczynać tego pytania od czy?! - odpowiedź jest oczywista :)
żeby jednak uniknąć niepotrzebnych komplikacji (w rodzaju "daleko jeszcze?", "dalej nie idę!", albo - nie daj Boże - "ja chcę do domu!") trzeba przemyśleć dokąd? i jak?
u nas póki co dla powodzenia każdej podróży kluczowe są pojazdy - zarówno do przemieszczania się, jak podziwiania
Jan całe dnie może wędrować kuszony jedynie wizją przejazdu metrem raz na kilka godzin, albo wystawą, na której będzie makieta...
a nic tak nie dodaje małym nóżkom energii, jak widoczny z oddali błysk słońca na stali :D
mam nadzieję, że to kiedyś mu to minie i nauczy się cieszyć całodziennym deptaniem trawy i kamieni, pluskiem wody, szumem drzew...
na razie to ja ustępuję i, o dziwo, też cieszę się odkrywaniem uroków turystyki miejskiej
|
dobrze się składa, że wody, drzew, trawy i kamieni nie brak w Szwecji nawet w stolicy :) |
Sztokholm (podobnie jak dwa lata wcześniej o wiele mniejszy, ale równie zadbany i ciekawy
Goteborg) okazał się wyjątkowo przyjazny zarówno dla czterolatka - miłośnika pojazdów szynowych, jak matki, która nie cierpi tłumów
Czytaj dalej