zimne i ponure popołudnie listopadowe = prawie pewny bałagan w kuchni
tym razem wspólnym wysiłkiem, rozsypując sporo białego proszku (a nawet dwóch) na literę "S", uzyskaliśmy produkt całkowicie niejadalny, ale bardzo satysfakcjonujący
niniejszym dzielimy się pomysłami na wykorzystanie skrobi ziemniaczanej i/lub sody oczyszczonej do zabawy i chwalimy efektami
(z, hmm, prochu) powstały:
czyli ozdóbki wykrawane foremkami do ciasteczek z rozwałkowanych cienko mas plastycznych, podkładki (na przykład pod małe świeczki) wykrojone na kształt listków i podstawki pod kubki z odciśniętym wzorem szydełkowych serwetek
baza do tworzenia podobnych różności to:
[tj. np. w naszym przypadku szklanka, szklanka, dwie łyżki, dwie łyżki]
mieszamy na zimno i zużywamy sprawnie (bo szybko twardnieje), ewentualnie przechowujemy (krótko) szczelnie zawiniętą w woreczek foliowy
"mokra" masa jest śnieżnobiała, po wyschnięciu (ok. 12 godzin) staje się mleczna, półprzejrzysta
jest idealna do zabawy fakturą, najefektowniej wygląda oglądana pod światło
[tj. np. w naszym przypadku pół szklanki, 90 ml, 60g]
mieszamy i gotujemy do zgęstnienia, studzimy
lepimy na bieżąco - choć twardnieje wolniej niż masa wikolowa, większą ilość również lepiej zawinąć w folię
mokra jest lekko kremowa, przyjemnie gładka w dotyku, gęstością przypomina plastelinę, po całkowitym wyschnięciu (około doby) - biała, nieprzejrzysta
z bliska widać, jak drobniutkie kryształki sody delikatnie się mienią, prezentuje się ładniej niż masa solna
obie podczas suszenia stają się bardziej kruche, a w przypadku większych, grubszych figurek i szybkiego suszenia mogą pękać lub się lekko deformować, co nie przeszkodziło nam cieszyć się oryginalnym rezultatem
przy okazji wykorzystaliśmy inny pomysł na użycie sody i przygotowaliśmy także
Czytaj dalej
tym razem wspólnym wysiłkiem, rozsypując sporo białego proszku (a nawet dwóch) na literę "S", uzyskaliśmy produkt całkowicie niejadalny, ale bardzo satysfakcjonujący
niniejszym dzielimy się pomysłami na wykorzystanie skrobi ziemniaczanej i/lub sody oczyszczonej do zabawy i chwalimy efektami
(z, hmm, prochu) powstały:
czyli ozdóbki wykrawane foremkami do ciasteczek z rozwałkowanych cienko mas plastycznych, podkładki (na przykład pod małe świeczki) wykrojone na kształt listków i podstawki pod kubki z odciśniętym wzorem szydełkowych serwetek
baza do tworzenia podobnych różności to:
Masa "porcelanowa":
wikol i skrobia ziemniaczana 1:1 + olej i cytryna 1:1, 10:1[tj. np. w naszym przypadku szklanka, szklanka, dwie łyżki, dwie łyżki]
mieszamy na zimno i zużywamy sprawnie (bo szybko twardnieje), ewentualnie przechowujemy (krótko) szczelnie zawiniętą w woreczek foliowy
"mokra" masa jest śnieżnobiała, po wyschnięciu (ok. 12 godzin) staje się mleczna, półprzejrzysta
jest idealna do zabawy fakturą, najefektowniej wygląda oglądana pod światło
Masa nie-solna - ze skrobi i sody:
skrobia ziemniaczana, woda i soda[tj. np. w naszym przypadku pół szklanki, 90 ml, 60g]
mieszamy i gotujemy do zgęstnienia, studzimy
lepimy na bieżąco - choć twardnieje wolniej niż masa wikolowa, większą ilość również lepiej zawinąć w folię
mokra jest lekko kremowa, przyjemnie gładka w dotyku, gęstością przypomina plastelinę, po całkowitym wyschnięciu (około doby) - biała, nieprzejrzysta
z bliska widać, jak drobniutkie kryształki sody delikatnie się mienią, prezentuje się ładniej niż masa solna
obie podczas suszenia stają się bardziej kruche, a w przypadku większych, grubszych figurek i szybkiego suszenia mogą pękać lub się lekko deformować, co nie przeszkodziło nam cieszyć się oryginalnym rezultatem
przy okazji wykorzystaliśmy inny pomysł na użycie sody i przygotowaliśmy także
Preparowane liście
soda + woda, min. 1:100 i liście - podobno najlepiej zielone (?)
[tj. np. łyżka sody, litr wody - u nas 3 łyżki, kilka żółtych, jesiennych liści klonu]
gotujemy liście w wodzie z sodą około godziny, wyciągamy gdy zaczną się robić śliskie
miękką szczoteczką "wydrapujemy" ostrożnie miękki miąższ z mokrego liścia, powstały szkielet pozostawiamy do wysuszenia
preparowane liście podziwiamy, wykorzystujemy jako ozdobę i/lub punkt wyjścia do dyskusji nt. "unerwienia" roślin
sody i skrobi kupiłam więcej
mimo że zrobiliśmy z J. także doświadczenie soda+ocet (przypomnienie zabawy z wulkanem i pierwsze próby wyjaśnienia zagadki "bąbelków"), sporo jeszcze zostało
przydadzą się do czyszczenia (ta pierwsza) i pieczenia (obie) - szczególnie, ze najważniejsza imprezowa okazja w roku już niedługo...
następnym razem zaproszę na ciasto marchewkowe, chlebek bananowy i gofry... a może nawet zrobię zdjęcie błyszczącej blaszki lub piekarnika ;)
chyba że podpowiecie, jak jeszcze inaczej można je "zmarnować"?
* przepisy na masy pochodzą z zakamarków sieci - są dość elastyczne, występują też w wersji z gliceryną lub oliwką w miejsce oleju i innych proporcjach, obie masy można łączyć z farbami i innymi barwnikami; do zabawy z liśćmi zainspirował natomiast Wojciech Mikołuszko w "Tato, a dlaczego?" - przy okazji bardzo polecam lekturę!