wielkie małe książki

od ponad roku piszę tu między innymi o książkach - najczęściej tych dla dzieci
często z własnej inicjatywy, chcąc podzielić się jakimś wyjątkowym odkryciem, czasem z pewnego rodzaju poczucia obowiązku zwrócenia uwagi na jakąś ciekawą nowość wydawniczą, niezmiernie rzadko li tylko zobowiązana zależnością wydawca-recenzent
a już najrzadziej, o lekturach które wybieram dla siebie
dlaczego? odpowiem słowami profesora Grzegorza Leszczyńskiego - autora pięknej, mądrej i ciekawej pozycji "Wielkie małe książki. Lektury dzieci. I nie tylko.", o której chcę dzisiaj opowiedzieć
Nieczęsto chwalimy się, że przeczytaliśmy książkę, która jakoś nas poruszyła, pozwoliła coś zrozumieć lub przewartościować (...) Nawet jeśli chciałoby się o przeczytanej książce pogawędzić, to przecież nie jako o o przedmiocie pożądania, którym imponujemy sobie i innym, ale jako o obszarze naszych przeżyć, czyli w jakimś sensie o sobie, własnej intymności, emocjach, wątpliwościach, refleksjach, drodze do samorealizacji i samoaktualizacji"
publikując swoje opinie - szczególnie te szczere, w których mniej jest lukru i kolorowych zdjęć, a więcej serca i duszy, pozwalam na moment zajrzeć w sferę własnych intelektualnych przemyśleń i wrażeń estetycznych, ale też potrzeb, uczuć i marzeń
co nie zawsze jest łatwe
i często "dla niepoznaki" okryte płaszczykiem beztroski - trochę jak często głębokie w swojej wymowie baśnie i kołysanki, jak z pozoru służące jedynie rozrywce, absurdalne wierszyki klasyków poezji dziecięcej

tym razem też nie napiszę wiele o tym, jak poznając "Wielkie małe książki" wzruszałam się na wspomnienie śpiewanych synkowi kołysanek, uśmiechałam do siebie przypominając opowiadane przez rodziców "Androny", zamyślałam nad niektórymi cytatami z literatury dziecięcej, z ciekawością zagłębiałam w świat "po drugiej stronie" baśni, z lękiem spoglądałam w (jeszcze dość daleką, ale wszak nieuniknioną) przyszłość, w której na moje nastoletnie dziecko prócz morza dobrej, rozwijającej fantastyki, czekać będą także trudne poważne lektury obnażające ciemną stronę rzeczywistości
ale przyznam, że nie raz kiwałam nad tekstem głową - ze zrozumieniem, a chyba jeszcze częściej z wielkim uznaniem dla umiejętności odnalezienia sedna, ubierania w słowa nienazwanego i doceniania małych-wielkich zalet utworów i obrazów artystów (pióra i pędzla) tworzących dla dzieci

mam ją na półce już ponad miesiąc - raz przeczytałam w całości, a potem wielokrotnie wracałam do fragmentów, wynotowywałam tytuły, które zapragnęłam poznać, przeglądałam ilustracje... ale do napisania recenzji nie mogłam się zabrać
prawda jest taka, że z każdym dniem stawało się trudniejszym wiążące mnie z nią emocje, wrażenie jakie wywiera treść i ogólny przekaz opisać, a niemożliwym - całkowicie pominąć
bo, choć przede wszystkim zachęca do czytania, do obcowania z literaturą od najmłodszych lat, nie przypomina w niczym ulotki z wypunktowanymi odpowiedziami na pytanie "dlaczego warto czytać dzieciom?"
 

więcej o autorze i okolicznościach wydania książki znalazłam w tej rozmowie,
podobnie jak (pozornie) najprostszą z możliwych odpowiedź na na pytanie:
 "Co dziecko może znaleźć w książkach, czego nie może znaleźć w życiu?"
Radość czytania.
nie mogę się nie zgodzić!
bo książki nie są "zamiast", one codzienność wzbogacają, ubarwiają
to wartość sama w sobie
[czytanie] To nie jest ucieczka w ułudę, to wędrówka w głąb siebie i świata. 
dotyczy to nie tylko dzieci, ale przede wszystkim im właśnie mądrzy przewodnicy powinni wskazać pierwsze - sprawdzone, bezpieczne i piękne - szlaki

jeszcze nie tak dawno temu byłam przekonana, że najważniejsze to zachęcić do czytania w ogóle
żeby tylko ludzie sięgali po książki, dzieci chodziły do bibliotek, młodzi dyskutowali nie tylko o filmach, gospodynie domowe oderwały się na moment od telewizyjnych seriali - gdy zobaczą ten "inny świat", myślałam, choćby w kieszonkowym wydaniu, zapragną więcej, będą poszukiwać lepszych lektur!
teraz nie jestem już taka pewna... w prozie niskich lotów nie da się dostrzec magicznej głębi, na koślawych obrazkach - piękna fantastycznych światów, w głupawych rymowankach zachęty do analizy swoich nienazwanych potrzeb  
motto "Wielkich małych książek": "Człowiek, który nie czyta dobrych książek, w niczym nie jest lepszy od tego, który w ogóle nie umie czytać." (Twain), analiza przyczyn kryzysu czytelnictwa i zachęta do tworzenia silnych, niezachwianych fundamentów pod "wewnętrzną bibliotekę" młodego czytelnika stanowi dla mnie wielką mobilizację do tym uważniejszego doboru lektur podsuwanych początkującym poszukiwaczom idealnej "książki wewnętrznej"


doskonale mi się czyta profesora Leszczyńskiego
czy to ze względu na podobne spojrzenie autora na świat i literaturę dziecięcą, bliskie mi porównania przygód z książką do podróży i górskiej wspinaczki, docenianie cudu wyobraźni, "czucia", a nie tylko rozumienia treści?
dlatego, że analizuje, ciekawie cytuje, podpowiada i ostrzega przed tandetą, zagubieniem w natłoku słabych, nudnych, brzydkich publikacji?
bo zwraca uwagę na rolę ilustracji w publikacjach dla najmłodszych i przestrzega przed popularyzacją kiczu?
docenia rolę baśni i fantastykę, która "zawsze dotyka tajemnicy świata" i "zbliża do tajemnicy istnienia"?
umiejętnie dzieli się doświadczeniami i cennymi przemyśleniami?
najpewniej wszystko na raz...

a że przy tym tak doskonale rozumie po co czytać dzieciom (i sobie!) -
Po nic. Sztuka jest po nic, poezja jest po nic, po to, żeby była, żebyśmy mogli - my, dzieci, i my, dorośli - cieszyć się nią, zanurzać się w jej świat (...) Być w samym sercu sztuki, nie żeby się czegoś dowiedzieć, nie żeby coś nowego zobaczyć, ale żeby żyć pełnią bytu, trwać w żywiole piękna, w nieokiełznanym żywiole sztuki. To jest właśnie cel czytania - czysta niezmącona radość.
- "Wielkie małe książki. Lektury dzieci i nie tylko." ustawiam na półce na honorowym miejscu z mocnym postanowieniem licznych powrotów


bardzo polecam lekturę



książkę wybrałam z bogatej oferty wydawnictwa Media Rodzina - zapewne również dzięki niemu przyjemnie bierze się ją do ręki, łatwo wraca do wybranych fragmentów, odszukuje teksty źródłowe (czy tylko ja lubię tak starannie przygotowane spisy, indeksy, bibliografie?), przegląda znane i nieznane ilustracje... dziękuję! to piękny prezent dla każdego zakochanego w lekturze od dzieciństwa czytelnika

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz