rozpisałam się niedawno o legendach, które zachęcają maluchy do poznawania naszego pięknego kraju
dziś inne podejście - ale efekt ten sam
oto najnowszy przewodnik Janka po Polsce:
gorąco polecam go jako pomoc w planowaniu rodzinnych wakacji!
Strony
▼
idzie nowe
podczytuję sobie od czasu do czasu również blogi nastolatków (licealistów) i nie raz jestem zaskoczona jak poważne tematy poruszają i jak lekkie mają pióra
nie linkuję, bo jeszcze by się obrazili - zdaje się, że mają inny target niż mamuśki 30+ :P
z drugiej strony młodzi są teraz tacy nowocześni, a zmiany tak szybkie...
albo się starzeję, albo Toffler w "Szoku przyszłości" miał rację
albo i jedno, i drugie...
dla niego postęp, automatyzacja, informatyzacja to oczywistości
jak tu nadążyć, za pokoleniem, które nie zna świata bez WiFi?
* zabłąkana w roboczych notatka sprzed pół roku - publikuję, bo w kwestii galopującego postępu każdy dzień pogarsza tylko sprawę :)
nie linkuję, bo jeszcze by się obrazili - zdaje się, że mają inny target niż mamuśki 30+ :P
z drugiej strony młodzi są teraz tacy nowocześni, a zmiany tak szybkie...
albo się starzeję, albo Toffler w "Szoku przyszłości" miał rację
albo i jedno, i drugie...
J. o samochodach:
mamo! auta nowoczesne mają w środku automatyk i komputer i kamerę! nawet jak śpisz to dobrze ruszą
o automatyzacji przemysłu:
duże części daje się do długiej malowni, jak cała fabryka, gdzie jest dużo małych pędzelków, które się ruszają
o nowoczesnym budownictwie dróg i mostów:
automatycznie przekręcić i wstawić tam gdzie tory i przejazd gotowy
dla niego postęp, automatyzacja, informatyzacja to oczywistości
jak tu nadążyć, za pokoleniem, które nie zna świata bez WiFi?
* zabłąkana w roboczych notatka sprzed pół roku - publikuję, bo w kwestii galopującego postępu każdy dzień pogarsza tylko sprawę :)
a ja czytam i rysuję - konkurs
świętując pół roku "współpracy recenzenckiej" - w podziękowaniu wydawnictwom za otrzymane książki
i (przede wszystkim) Wam - czytelnikom - za przeglądanie i komentowanie wpisów na ich temat
ogłaszam nasz pierwszy konkurs!
i (przede wszystkim) Wam - czytelnikom - za przeglądanie i komentowanie wpisów na ich temat
ogłaszam nasz pierwszy konkurs!
Przygoda z książką 2.6 - ilustrator-amator
dawno, dawno temu - w poprzedniej edycji Przygód z książką - Matka Kwiatka pełną garścią sypnęła islandzkimi inspiracjami
w temacie "jak zachęcać dzieci do czytania" (o tak)
póki co Janka w kwestii książek kusić specjalnie nie trzeba, (czasem wręcz przeciwnie...),
ale wyczytany wówczas (jak tak teraz patrzę, to chyba między wierszami) pomysł na uwiecznianie wybranych fragmentów w postaci galerii rysunków (i/lub kolejnych wagoników pociągu, gdyby było trzeba) chodził za mną uparcie i domagał się realizacji
w rezultacie okazał się niezłym sposobem na namówienie nieco opornego artysty nie tyle do czytania, co - zwykle faktycznie wymagającego zachęty - rysowania
i tak w ciągu ostatnich miesięcy powstał niepowtarzalny zbiór "niespodziankowych" ("narysuję, ale nie patrz!") ilustracji do szczególnie lubianych tekstów
w temacie "jak zachęcać dzieci do czytania" (o tak)
póki co Janka w kwestii książek kusić specjalnie nie trzeba, (czasem wręcz przeciwnie...),
ale wyczytany wówczas (jak tak teraz patrzę, to chyba między wierszami) pomysł na uwiecznianie wybranych fragmentów w postaci galerii rysunków (i/lub kolejnych wagoników pociągu, gdyby było trzeba) chodził za mną uparcie i domagał się realizacji
w rezultacie okazał się niezłym sposobem na namówienie nieco opornego artysty nie tyle do czytania, co - zwykle faktycznie wymagającego zachęty - rysowania
i tak w ciągu ostatnich miesięcy powstał niepowtarzalny zbiór "niespodziankowych" ("narysuję, ale nie patrz!") ilustracji do szczególnie lubianych tekstów
cud miód
zaczęło się lato - najbardziej pracowity okres dla wszystkich żywych stworzeń
(no, może poza ludźmi, którzy akurat wtedy najczęściej korzystają z urlopów :P)
te słynące z zaradności działają już na pełnych obrotach od kilku miesięcy, dzięki czemu od jakiegoś czasu zajadamy się już świeżym tegorocznym miodem :)
(no, może poza ludźmi, którzy akurat wtedy najczęściej korzystają z urlopów :P)
te słynące z zaradności działają już na pełnych obrotach od kilku miesięcy, dzięki czemu od jakiegoś czasu zajadamy się już świeżym tegorocznym miodem :)
najbardziej oblegane przez dzieci stoisko na lokalnym festynie |
legendy polskie dla dzieci w obrazkach
od kiedy pierwszy raz zobaczyłam "[pory roku] ...na ulicy Czereśniowej" stałam się wielką fanką tej serii dużych, całokartonowych książek całkowicie (poza okładką) pozbawionych tekstu - od trzech lat z niesłabnącym zainteresowaniem wracamy do tych obrazkowych historii, które na długie godziny potrafią zająć nie tylko dzieci
śledzimy, opowiadamy, wyszukujemy, komentujemy, porównujemy, dopowiadamy...
z kolei gdy tylko wybieramy się w podróż staram się wcześniej zainteresować Janka celem wycieczki przez czytanie i opowiadanie mu o nim, pokazywanie na mapie, zapowiedź jakiejś atrakcji
często rolę ciekawostki pełnią lokalne legendy (patrz poprzedni wpis)
dziś przedstawiam wyjątkowy produkt typu 2 w 1 łączący to, co najlepsze w obu wyżej wymienionych - baśniowe opowieści dotyczące historii polski na sztywnych stronach i niemal bez słów
oto najnowsza "kartonówka" na półce mojego czterolatka:
legendy polskie w obrazkach dla dzieci
podróże z legendą - baśnie i podania polskie dla kilkulatków
dwa lata temu w ramach przygotowań do wyjazdu do Poznania wypożyczyłam "Podróże z legendą"
aż miło było patrzeć, jak w południe na Rynku rozbłysły mu oczy, gdy zauważył ruch na Ratuszu "koziołki! to te o których czytałaś!"
od tamtego czasu chętnie wracamy do legend w różnych opracowaniach
- a to przy okazji poznawania stolicy na zajęciach w przedszkolu, a to jakiejś wycieczki, wspominania wakacji pod Tatrami, czytania "Scen z życia smoków"...
duża część polskich miast ma wielowiekową historię i sporo legend do opowiedzenia - o założycielach, nazwie, ważnych wydarzeniach
myślę, że warto kontynuować tradycję przekazywania ich z pokolenia na pokolenie
nam nieodmiennie towarzyszą w wycieczkach krajoznawczych
już wtedy opowieści "trochę prawdziwe, a trochę nie" bardzo Janka zainteresowały
aż miło było patrzeć, jak w południe na Rynku rozbłysły mu oczy, gdy zauważył ruch na Ratuszu "koziołki! to te o których czytałaś!"
od tamtego czasu chętnie wracamy do legend w różnych opracowaniach
- a to przy okazji poznawania stolicy na zajęciach w przedszkolu, a to jakiejś wycieczki, wspominania wakacji pod Tatrami, czytania "Scen z życia smoków"...
duża część polskich miast ma wielowiekową historię i sporo legend do opowiedzenia - o założycielach, nazwie, ważnych wydarzeniach
myślę, że warto kontynuować tradycję przekazywania ich z pokolenia na pokolenie
nam nieodmiennie towarzyszą w wycieczkach krajoznawczych
nie siedzimy!
niesamowite jak kilka ciepłych dni potrafi wpłynąć na witalność, siły twórcze, mobilizację do działania i zmian
mam wreszcie miejsce w przedpokoju (dzięki, tato!) i upatrzoną szafkę, trochę luzu i regał we własnym kącie (wielkie dzięki dla obu panów!), a nawet trochę kwiatków i zieleni na balkonie (dzięki, mamo!),
ale to i tak niewiele w porównaniu z kreatywnością i pozytywną energią naszych maluchów:
mam wreszcie miejsce w przedpokoju (dzięki, tato!) i upatrzoną szafkę, trochę luzu i regał we własnym kącie (wielkie dzięki dla obu panów!), a nawet trochę kwiatków i zieleni na balkonie (dzięki, mamo!),
ale to i tak niewiele w porównaniu z kreatywnością i pozytywną energią naszych maluchów:
było sobie... jelito - Historia wewnętrzna
doskonale pamiętam swój ulubiony serial z dzieciństwa - ponadczasową opowieść o tym, co człowiekowi najbliższe:
teraz, ćwierć wieku później, podśpiewując szlagierowe "la vie, la vie", wraz z Mistrzem, Strażnikami i wesołymi krwinkami kolejne pokolenie przekonuje się, że nauka wcale musi być nudna :)
z ciekawością obserwuję fascynację naszych czterolatków ludzkim "życiem wewnętrznym" i podziwiam siłę medialnego przekazu (Justysia: "babciu, czy w tym jest cukier? to ja nie będę jadła" - po odcinku o próchnicy; Jan: "nie można kichać na kogoś, bo się zarazi wirusem!", "mamo, a wiesz, ze mamy w brzuchu dobre bakterie? nie powodują choroby, tylko robią witaminy")
i nawet dziś - po latach akademickiej edukacji w temacie - nie mogę się nadziwić, jak niektóre rozwiązania natury bywają dziecinnie proste w swej niebywałej złożoności
ale to nie o bajce miałam pisać!
otóż z zainteresowaniem podobnym jakie niegdyś budziło "Było sobie życie", słucham ostatnio pewnego audiobooka
Przygoda z książką 2.5 - wszędzie dobrze
wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej?
wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma?
a może po prostu - wszędzie (nam) dobrze!
Tappi na rozdrożu
Tappiego (przesympatycznego brodatego wikinga z okrągłym brzuchem, szerokim uśmiechem i sercem na dłoni - czy ktoś jeszcze o nim nie słyszał!?) uwielbiamy od pierwszego spotkania -
po prostu nie da się go nie lubić!
gdy okazało się, że w Szepczącym Lesie niespodziewanie zapadła złowroga cisza i trzeba mu pomóc w podejmowaniu trudnych decyzji i ratowaniu okolicy, nie wahaliśmy się ani chwili
najnowszą ulubioną czytanką Janka została książeczka "Tappi. O tym, jak na Szepczący Las padł czar"
po prostu nie da się go nie lubić!
gdy okazało się, że w Szepczącym Lesie niespodziewanie zapadła złowroga cisza i trzeba mu pomóc w podejmowaniu trudnych decyzji i ratowaniu okolicy, nie wahaliśmy się ani chwili
najnowszą ulubioną czytanką Janka została książeczka "Tappi. O tym, jak na Szepczący Las padł czar"
- jeśli chcecie się dowiedzieć jakie ma zalety - przeczytajcie pierwszą część recenzji
- jeśli bardziej ciekawi Was, czy dostrzegam w niej wady - zajrzyjcie do drugiej części :)
Tunnelbana i inne atrakcje - przedszkolak w Sztokhomie
z kikulatkiem do Szwecji?
Sztokholm (podobnie jak dwa lata wcześniej o wiele mniejszy, ale równie zadbany i ciekawy Goteborg) okazał się wyjątkowo przyjazny zarówno dla czterolatka - miłośnika pojazdów szynowych, jak matki, która nie cierpi tłumów
nie warto zaczynać tego pytania od czy?! - odpowiedź jest oczywista :)
żeby jednak uniknąć niepotrzebnych komplikacji (w rodzaju "daleko jeszcze?", "dalej nie idę!", albo - nie daj Boże - "ja chcę do domu!") trzeba przemyśleć dokąd? i jak?
u nas póki co dla powodzenia każdej podróży kluczowe są pojazdy - zarówno do przemieszczania się, jak podziwiania
Jan całe dnie może wędrować kuszony jedynie wizją przejazdu metrem raz na kilka godzin, albo wystawą, na której będzie makieta...
a nic tak nie dodaje małym nóżkom energii, jak widoczny z oddali błysk słońca na stali :D
mam nadzieję, że to kiedyś mu to minie i nauczy się cieszyć całodziennym deptaniem trawy i kamieni, pluskiem wody, szumem drzew...
na razie to ja ustępuję i, o dziwo, też cieszę się odkrywaniem uroków turystyki miejskiej
dobrze się składa, że wody, drzew, trawy i kamieni nie brak w Szwecji nawet w stolicy :) |
Sztokholm (podobnie jak dwa lata wcześniej o wiele mniejszy, ale równie zadbany i ciekawy Goteborg) okazał się wyjątkowo przyjazny zarówno dla czterolatka - miłośnika pojazdów szynowych, jak matki, która nie cierpi tłumów