na dzisiejszym spacerze mało znaleźliśmy śladów zimy
oj brakowało mi świeżego powietrza po zeszłotygodniowym maratonie! a i Janka do wędrówki wcale nie trzeba było zachęcać - a w chwili kryzysu - wystarczyło mu dać aparat albo kijek do ręki i otwierające się nowe możliwości przywracały zapał :)
niestety wróciliśmy dość szybko, bo za grubo go ubrałam i mocno się pocił pod grubą czapką...
żeby nie było tak całkiem wiosennie po powrocie zrobiliśmy sobie (wg "przepisu" z "Abecadła") pingwinki:
(J. sam zainteresował się instrukcją, przyniósł patyki i kazał mi wyciąć odpowiednie elementy
nasze narty są większe, "bo to tata pingwin" - tam była mama"... no i musieliśmy jeszcze zrobić synka - na razie jeździ z tatusiem :P)
a z kolei takie utrudniały nam dziś naukę biologii i geografii:
najświeższy nabytek - "Bajki o misiach z czterech stron świata" - czytamy z mapą pod ręką
w założeniu miały być pomocą w poznawaniu świata i jego różnorodności przy okazji codziennego czytania
jak zwykle - nie przeczytałam najpierw sama, tylko od razu Janowi i już przy drugim opowiadaniu ZONK - "Lekcja pływania", to opowieść o misiu zza Kręgu Polarnego - sympatyczna bajeczka o przyjaźni i przełamywaniu strachu, przekraczaniu swoich ograniczeń
w treści wszystko jak należy - ciekawa fabuła, a pod względem edukacyjnym - Eskimosi (no dobrze, może poprawniej politycznie byłoby Inuici) i igloo, miś polarny z przyjacielem - foczką, ale na ilustracjach (ładne, przyznaję..) pingwinki!
SKĄD?!
na szczęście J. jest jeszcze na etapie większego zaufania do mamy niż dowolnego pisarza czy ilustratora i łatwo przyjął wersję, że najpewniej te pingwiny wpadły tylko w odwiedziny - "wsiadły do łódki i popłynęły tu, tu, tu" pokazał na mapie trasę przez Atlantyk i sprawa załatwiona - potem wróciły sobie na Antarktydę (albo Madagaskar :P)
nie jestem przewrażliwiona, ale pająkom z sześcioma nogami i pingwinom w Arktyce mówię stanowcze nie!
a do "Bajek.." się jeszcze nie uprzedzam, jak przeczytamy więcej opowiadań może napiszę pełniejsze sprawozdanie z naszej z nimi przygody...
U Was chyba mniej śniegu niż u nas :) Tzn w samym mieście to już zapomnieli ludzie, że śnieg w ogóle był :) ale w okolicy, np u moich rodziców to jeszcze się utrzymują zaspy - nawet Wiki wczoraj chwilę na sankach po nich jeździła :) (w końcu dziecko dowiedziało się co to sanki)
OdpowiedzUsuńno tak - o sankach w tym tygodniu nie ma mowy :)
Usuńza to kilka poprzednich wykorzystaliśmy w tym temacie do oporu - była jazda niemal codziennie + kilka razy zjazdy z górek + odśnieżanie + aniołki/orzełki na śniegu, a nawet bałwan
ale jeszcze mi mało tej prawdziwej zimy...
Bardzo mnie zaintrygowała ta "Bajka o misiach". chyba spodobałaby się mojemu Stasiowi. Czekam na więcej informacji :)
OdpowiedzUsuń