czarowanie przez czytanie - legendy (toruńskie)

kolejny temat w ramach blogowej zabawy 'Czarowanie przez czytanie' to LEGENDY

czytamy, a jakże!
a że zarówno samą ideę baśniowego przekazywania historii i tłumaczenia lokalnych tradycji, jak wiele konkretnych utworów tego typu bardzo lubimy, co nieco już się w tym temacie na blogu pojawiło

w tym:
  • książkowo-audiobookowe to i owo, z uzasadnieniem, dlaczego warto 'podróżować z legendą' -  >>KLIK<<
  • "Legendy polskie dla dzieci w obrazkach" - >>KLIK<<, czyli kilka słów (i zdjęć) na temat znanych opowieści w oryginalnej formie książki obrazkowej
  • wpis recenzencki na temat ciekawych gier planszowych z serii "Legendy polskie" (co prawda na stronie Grajmy!, ale też mój ;) ) - >>KLIK<<
  • moja opinia na temat książki "Baśnie i legendy polskie", wpleciona w przydługi wpis pod znamiennym tytułem "Toruńskie impresje..." - >>KLIK<<
w związku z czym, dzisiaj będzie krótko ;)

tj.
A)
bardzo krótko o "naszych" legendach miejskich, które miały być tematem przewodnim 'dzisiejszego odcinka':
jesienią J. wziął udział w szkolnym spotkaniu z cyklu "Dzień Głośnego Czytania"
z relacji świadków wynika, że:
przeczytano trzy opowieści związane z historią Grudziądza (prawdopodobnie zbliżone w treści do tych >>KLIK<< ), Panie przygotowały dla uczniów łamigłówki, puzzle i zadania + "było wesoło i ciekawie"
i to niedysponowanej wówczas matce musi wystarczyć ;)

B)
trochę dłużej i bardziej kolorowo - raz jeszcze - o legendach toruńskich


ponownie bez mamy, za to w towarzystwie "półkolonijnej" grupy dzieci (z Justynką i Piotrem na czele oraz babcią i ciocią w roli opiekunek <3) J. raz jeszcze odwiedził Toruń, w ramach tegorocznych ferii zimowych

jedną z atrakcji typu 'must see' była (jak zwykle) fontanna - pomnik flisaka 
żabki zostały znowu (jak zawsze) pogłaskane, a opowieść na temat kulturalnego pozbycia się plagi płazów z miasta - przypomniana



kto nie zna, albo chciałby sobie przypomnieć treść podania, wersję audio znajdzie tutaj: >>KLIK<<
(podobnie jak historię dzwonu Tuba Dei i jeszcze dwie inne, linki do legend 2,3 i 4 niestety nie działają)


są jednak tacy, co twierdzą, że

"Legendy nie wystarczy usłyszeć, legendą trzeba przesiąknąć!"

dlatego następny krok to wizyta w Domu Legend Torunskich - 'w realu' w kamienicy przy Szerokiej 35, online tu: >>KLIK<<


"Dom Legend Toruńskich to miejsce niezwykłe, połączenie muzeum i teatru"

animatorzy przybliżają tu historie związane z Toruniem i angażują w ich odgrywanie publiczność
Jan, miło wspominający wcielenie się w postać Władysława Jagiełły, budowę krzywej wieży i wspólne rozszyfrowywanie genezy nazwy miasta, poleca!


być może na fali tego entuzjazmu uda się kiedyś zabawę w odgrywanie legend powtórzyć także w domu?

póki co, słucham tych toruńskich w wersji J., przy wspólnym kolorowaniu pełnej koślawych obrazków i częstochowskich rymów książeczki (patrz zdjęcia wyżej)
będzie piękna pamiątka kolejnej wyjątkowej wycieczki 
i jeszcze jednego "magicznego" spojrzenia na słowo pisane w ramach projektu:


i to koniec na dziś...
ale z pewnością nie podróży i zabaw z legendami, bo poznajemy wciąż nowe (odwiedzam wciąż czasem np. Bajkowy zakątek >>KLIK<<, gdzie stale przybywa inspiracji) i często dajemy się im oczarowywać i/lub prowadzić
spróbujcie i Wy! :)

Czytaj dalej

Smart Domino. Jesteś dobry w te klocki?

kategoria: śliczne gry logiczne
specjalność: łamanie głów
przyznane miejsce: na łatwo dostępnej półce - zawsze w zasięgu ręki

tak, właśnie zamierzam pozachwycać się kolejną w tym sezonie* grą bez fabuły i pionków,
doskonałą dla miłośników logiki, teorii prawdopodobieństwa, trudnych zadań i prostych rozwiązań
idealną dla mnie ;)

oto:

SMART DOMINO


na początek zachwyt natury estetycznej:


kolory, kształty, materiały - wszystko nienachalnie wyraziste, uporządkowane i przejrzyste
od momentu otwarcia pudełka zachęcające do zabawy :)


jak widać na zdjęciu powyżej, mowa o zabawie prostopadłościennymi, oklejonymi "klockami"

bryły owe są dość spore, ale lekkie - plastikowe, puste w środku
w sam raz do trzymania w dłoni pojedynczo i, co zaraz okaże się bardzo ważne, sprawnego obracania wokół dłuższej krawędzi
w pudełku znajdziemy ich 20 i bez trudu podzielimy na 4 identyczne zestawy sortując tak, by w każdym znalazło się pięć różnych (sprawę ułatwiają kropki na podstawach - pełen set to komplet od "jedynki" do "piątki")

o ile nie zamierzamy bawić się na zasadach podobnych do tradycyjnego domino (a też można!), w rozgrywce wykorzystamy tyle zestawów, ilu będzie graczy - od 1 (!) do 4 


następna porcja "wzruszeń" dotyczy kart
bardzo przemyślnie umieszczone zostały one w dobrze trzymającej je w ryzach wyprasce pudełka,
ich wielkość i kolorystyka sprzyjają czytelności,
a wyraźne oznaczenia na obrzeżach ułatwiają uporządkowanie według rosnącego stopnia trudności
super


a po co to wszystko i na co?
cel jest prosty: za pomocą pięciu swoich klocków ułożyć rozrysowany na karcie wzór

można grać samemu, traktując układankę po prostu jako wyzwanie intelektualne,
można w grupie 2, 3 lub 4 osób - główkując i dodatkowo współzawodnicząc pod presją czasu o punkty, przyznawane na koniec

na stole rozmieszczamy jeden (przetasowany) lub pięć (różniących się stopniem trudności) stosów kart-zadań
wszyscy jednocześnie, nie zdradzając upatrzonego celu, równolegle bawią się swoimi klockami, próbując odtworzyć układ z widocznej/jednej z widocznych kart/-y
staramy się działać szybko, by ktoś nie ubiegł nas i nie podjął karty ze wzorem nad którym akurat od kilku minut pracowaliśmy, a jednocześnie musimy bardzo uważać, by się nie pomylić
"STOP" zawołane, gdy nasz układ nie do końca odpowiada rysunkowi, bardzo drogo kosztuje... (tracimy wówczas możliwość poprawienia pomyłki, a w wersji "hard" dodatkowo, za karę, wcześniej zdobytą kartę)
gra kończy się, gdy wszystkie przewidziane na daną rozgrywkę karty zostaną zdobyte

za odtworzenie wzoru z karty, gracz, który dokona tego najszybciej, otrzymuje ją w nagrodę
w grze "szybkiej" każda karta to punkt, jeśli decydujmy się na "kompletne szaleństwo", na koniec gry każdy dostanie odpowiednio 1, 2 lub 3 punkty za karty z obramowaniem żółtym i zielonym, pomarańczowym lub czerwonym i niebieskim - im trudniejszy wzór, tym więcej

instrukcja klarownie wyłuszcza nakreślone powyżej zasady - słownie i graficznie**


już same w sobie prostopadłościaniki fascynują

dzieci chętnie bawią się nimi po prostu układając swoje konstrukcje, współzawodnicząc w budowie jak najwyższej wieży, grupując wg własnych pomysłów na kolorowe "kody"
podobają się zadania-wyzwania typu "kto ułoży najbardziej niebieski prostokąt", układanie węża-domino, jak najszybsze wyszukiwanie zadanej pary symboli

"matematycy" zabierają się do sprawy po swojemu:
dwadzieścia ścianek, po dwa miejsca każda i pięć kolorów/rodzajów symboli do rozmieszczenia
od razu sprawdzamy, że każda "kostka" ma jedną ściankę typu "mydło" (dwa takie same znaczki na jednej ze ścian) - czy pozostałe także będą różnić się od siebie?
ile (i które) par symboli się powtarza?
chwila wstępnej analizy przed rozgrywką może zdecydowanie ułatwić start!
a wzory?
te najłatwiejsze od razu pozwalają odpowiednio umieścić jeden z klocków
czy dla pozostałych czterech istnieje tylko jedno możliwe rozwiązanie?
a w trudniejszych przypadkach - czy jakieś położenie "bloczka" lub dwóch można od razu założyć/wykluczyć?

wszyscy z ciekawością badają, macają, obracają...


wydawca oznaczył grę jako odpowiednią od 6. roku życia
z pewnością wariant solo doskonale nadaje się do rozwijania uważności, koncentracji, spostrzegawczości i kompetencji matematycznych oraz zdolności manualnych dzieci w takim wieku
"nasi testerzy" w wieku 6-8 lat nie docenili jednak póki co "Smart domino" lege artis, przedkładając ponad (dłużącą im się i stresującą) grę zgodnie z zasadami, zabawy wbrew regułom

gracze w wieku średnim, choć większość nieźle napociła się nie tylko przy najtrudniejszych zadaniach, podchodzą do tematu bardziej ambicjonalnie 
nie poddają się, chociaż często rozgrywka przekracza zapowiadane na pudelku 25 minut

górnej granicy wieku nie ma
- co do tego nie mają wątpliwości także seniorzy z lokalnego Klubu Planszówkowego, którzy zgodnie stwierdzili, że to genialna łamigłówka  


przyznaję im rację, 
dlatego z przyjemnością dzielę się odkryciem w ramach 
dzięki uprzejmości foxgames.pl


* nie tak dawno zachwalałam też Axio oraz Ubongo-3D

** zabrakło mi doprecyzowania, czy w razie pomyłki tracę ostatnio zdobytą kartę, czy (wersja łagodniejsza) - wybraną spośród wcześniej uzyskanych
by móc w trakcie gry odpowiednio wyważyć ryzyko, dobrze się jakoś na wstępie umówić
a najlepiej oczywiście dwa razy sprawdzać, czy zamiast wzoru przypadkiem nie wyszło nam lustrzane odbicie ;)
Czytaj dalej

Niezwykłe przyjaźnie w świecie roślin i zwierząt

J. czyta już coraz dłuższe teksty - "pełnowartościowe", wielostronicowe książki bez obrazków
ale nie tylko!
zgodnie z maksymą, wg której obraz może być wart wiecej niż tysiąc słów, wracamy też czasem do pozycji oszczędnych w te ostatnie 
oto kolejna na naszej półce całokartonowa książka niemal bez tekstu,
a jednocześnie nie pierwsza (i z pewnością nie ostatnia!) z, jak zwykle pełnymi wyrazu i ciepłych barw, ilustracjami Emilii Dziubak:

NIEZWYKŁE PRZYJAŹNIE
W SWIECIE ROSLIN I ZWIERZĄT


na temat strony artystycznej tej pozycji nie będę się rozwodzić
kreska autorki, paleta kolorystyczna, umiejętność uchwycenia emocji [nawet w przypadku fasoli ;)] - jakie są, każdy widzi, już przy pierwszym spojrzeniu na okładkę
więcej może zobaczyć także na zdjęciach poniżej, ale prawdopodobnie nadal będzie mu mało...
jak to mówią: "cud, miód, orzeszki!"


a co z tematyką?
na pierwszych stronach poznajemy kota domowego, Homera, który urażony brakiem należytej atencji, porzuca pielesze i wyrusza "w świat" w poszukiwaniu bratniej duszy

w czasie owej wędrówki - zgodnie z tytułem - podgląda przykłady licznych "stosunków nieantagonistycznych"
chociaż nie tylko, odkrywa bowiem również brutalną prawdę na temat znaczenia związku frazeologicznego 'fałszywy przyjaciel'...
(ponieważ, jak podaje Wikipedia: "(...) często trudno ustalić dokładny bilans strat i zysków współżyjących organizmów. W klasycznej teorii symbiozy, zaproponowanej przez twórcę tego terminu Antona de Bary, zawiera się także pasożytnictwo." )


napotyka przykłady symbiozy obowiązkowej (mutualizm), nieobowiązkowej (protokoperacja), jednostronnej (komensalizm),
nadaje im swojsko brzmiące etykietki - w rodzaju 'przyjaciel na dobre i złe', 'przyjaciel z pracy', 'przyjaciel od święta' etc., i "rozmyśla", jak sam czułby się w takim, czy innym związku


czytelnik wędruje wraz z nim i uczy się tego i owego śledząc obrazki, których wymowę uzupełniają krotkie podpisy prezentowanych par i ich zależności
czyli całkiem sporo,
chociaż trochę szkoda, że - na przykład zamiast niewiele wnoszących komentarzy wybrednego kota - nie pokuszono się o przemycenie jeszcze większej dawki wiedzy
proponowałabym na przykład jakieś ciekawe wytłumaczenie związanych z tematem wyżej wymienionych (w nawiasach) "dziwnych słów", powiązane z nimi zabawy wyrazowe, krzyżówki, rozsypanki...?
do zamieszczonych ilustracji pasowałyby świetnie także:
mikoryza / przykład grzyb + drzewo/
endosymbioza / przykład bakterie + termity /
synoekia / przykład żuk + łoś /
('Wiki' podpowiada dodatkowo równie pięknie a tajemniczo brzmiące: adjutoryzmkleptoplastiaparabiozaparekia)



być może niektóre dzieci właśnie perypetie i rozterki pasiastego czworonoga (którego obecność na każdej stronie, w zgoła nie kocich - podziemnych czy podmorskich - lokalizacjach, mnie głównie irytuje) zachęcą do eksploracji złożoności relacji w naturze,
a dzięki "testowi psychologicznemu" zamieszczonemu na ostatnich stronach, dowiedzą się z chęcią więcej o sobie?


osobiście uważam jednak całą historię i owe dodatki za "doklejone" nieco na silę i dużo mniej fascynujące niż otaczająca nas rzeczywistość
z inspiracji "Niezwykłych przyjaźni..." podsunęłam zatem J. teksty z ćwiczeniami online, dzięki którym można jeszcze bliżej poznać tę ostatnią 
w temacie współpracy międzygatunkowej jako takiej - tu: >>KLIK<< 
i wielu innych, nie tylko przyrodniczych, kwestiach do wyboru - tutaj: >>KLIK<<

ale wracając jeszcze na chwilę do książki -
poznawszy zapowiedź wydawniczą (stanowiącej również tekst z tylnej okładki):


najbardziej chciałam dowiedzieć się, co też łączy sikorę i drozda
i już wiem!
ile bym więc powyżej nie kręciła nosem - było warto :)


ustawiczne pogłębianie wiedzy przyrodniczej polecamy w ramach

za egzemplarz "Niezwykłych przyjaźni..." dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia
Czytaj dalej

Dopasowani - komu pasuje ta gra?

dziś gra, której potencjał zdecydowanie się u nas marnuje

Dopasowani


podtytuł mówi, co trzeba koniecznie wziąć pod uwagę decydując się na dołączenie jej do swojej kolekcji:

Gra imprezowa, w której gra się parami

koniecznie...

cóż bowiem z tego, że budzi sympatię od pierwszego spojrzenia na doskonale uporządkowane wnętrze?
wszystkim podobają się drewniane pionki, kolorowe notesiki, czytelne karty
oklaski zbiera trwała plansza z "pacmanowym" torem punktacji
elementy nie walają się bezładnie w pudełku, ale też niczemu nie grozi utknięcie w dobrze wyprofilowanej wyprasce
  

cóż, że instrukcja jasna i estetyczna?
oglądający chwalą, że czytelna, sensownie "poprowadzona" od wstępu do końca na jednej stronie i uzupełniona o dodatkowe wyjaśnienia oraz zaawansowane warianty gry na przeciwnej
podstawowe zasady nieskomplikowane, wyjaśnienie wyczerpujące, wątpliwości rozwiane
głośno czytamy pytanie, pisemnie udzielamy swoich odpowiedzi (każdy na własnej kartce), sprawdzamy zgodność swoich skojarzeń z notatkami drugiej osoby w drużynie - nic prostszego!


cóż w końcu po tym, że karty nie rozczarowują?
potencjalni gracze doceniają fakt, że zamieszczono na nich naprawdę wiele, bo ponad 650 pytań
zagadnienia dotyczą różnych dziedzin życia, często zaskakują, każą głębiej się zastanowić
wyraźnie oznaczono karty przeznaczone do rozgrywek w gronie dorosłych (zawierające pytania typu "18+", dotykające także sfery seksu, ale nie wulgarne)
dzięki rozsądnemu "dawkowaniu" - zaledwie po kilka na grę! - pula wystarczy na wiele rozrywek


cóż po tym, kiedy brakuje chętnych do gry par?!
czy to z powodu niedostatków imprezowego nastroju, czy zbyt poważnego podejścia do kwestii zwycięstwa, czy obawy co do wyniku, jako miernika tytułowego dopasowania, kilka znajomych par ostatecznie gry nie chciało wypróbować :(
szkoda, bo grając "bez spiny" mogliby się przecież w ramach swoich związków lepiej poznać, znaleźć nowe tematy do przemyśleń i dyskusji!

testy nie przebiegały u nas zatem łatwo
chętnych graczy musi być co najmniej 4 (może być więcej, ale wtedy optymalna jest liczba podzielna przez 2
instrukcja podpowiada, że ewentualnie przy nieparzystej liczbie graczy (5,7 etc.), jeden z notesów mogą dzielić dwie osoby
my wypróbowaliśmy także wariant alternatywny własnego pomysłu, tj. granie we trójkę "każdy sobie" i porównywanie odpowiedzi "każdy z każdym" - tak też się da :)
trzymając się zasad, należy się podzielić na dwójki... i to jest chyba najtrudniejszy etap rozgrywki
na szczęście tu ograniczeń nie ma i pary mogą być dowolnie "skomponowane": rodzeństwo, matka z dzieckiem, przyjaciele z podwórka, koleżanki z pracy, panie kontra panowie - wszelkie układy dozwolone!

a kiedy już się zacznie, 9 rund mija naprawdę błyskawicznie!
pytanie, pisanie, odczytywanie...


przy odczytywaniu odpowiedzi choć zdarzają się [rzadziej niż myślicie!] momenty konsternacji i drobne rozczarowania brakiem domyślności partnera (TO, naprawdę!? mogłaś pomyśleć, że ja tak napiszę...), mają też miejsce [często] pozytywne zaskoczenia 
można z nowej perspektywy spojrzeć na starych znajomych (wow, tego się nie spodziewałam, szacun!), bywa też sporo śmiechu (taaak? nie żartuj! no cooo...)

mam nadzieję, że stopniowo przekonam do gry jeszcze wielu dotąd nieprzekonanych!
przestrzegając zatem przed traktowaniem punktacji zbyt serio, a odpowiedzi partnera jako punktu wyjścia do małżeńskich awantur, wytrwale zachęcam do zabawy w parach (oraz "trójkątach", a nawet "wielobokach") dowolnie mieszanych
również Was, w ramach
  
(dzięki egmont.pl)

Czytaj dalej

czarowanie przez czytanie - Muminki

"Muminki" to lektura, do której się dorasta
ale też taka, która rośnie wraz z czytelnikiem, a jeśli jej pozwolić, to gdzieś głęboko w nim

na początku można czytać te opowieści Tove Jansson dzieciom, jak większość baśni - ot, jako wesołe (lub mniej) historyjki o dziwnych stworkach, wyglądających czasem zza skandynawskich pieców
polubią, albo nie - kwestia gustu, niektórym będzie pewnie brakowało wartkiej akcji i spektakularnych efektów specjalnych, inne za szybko wyczują nie zawsze radosne tło, nie spodoba im się któreś z "dziwnych" stworzonek albo przestraszą się Buki...*

J. już kilka lat temu słuchał "Lata Muminków" do snu - słuchał, nie narzekał, ale i niewiele zapamiętał

trochę później, kiedy dziecko zaczyna czytać samodzielnie i dowolnie dobiera lektury, przychodzi czas na kolejny "test"
samo wtedy wkracza w ten świat pełen przeróżnych postaci, które, nawet jeśli czasem niewiele się im zdarza (jak pewnej Filifionce, przynajmniej do czasu prawdziwej katastrofy), przeżywają bardzo wiele
od niego samego zależy, czy uzna, że to teksty dla niego, czy odnajdzie siebie w którejś z postaci, kogo z licznych bohaterów polubi najbardziej...
a już zupełnie od nikogo, bo chyba jedynie od tej wrażliwości, która pomaga czytać miedzy wierszami, ile "drugiego dna" zobaczy i czy będzie chciał do Doliny powracać **

Wszystko trzeba odkryć samemu. I również przejść przez to zupełnie samemu. ***
Zima Muminków

Janek własne Muminki dostał na ósme urodziny
nie odłożył w kąt
czyta


nie wiem, co znajdzie
prawdziwa magia tych opowiadań kryje się według mnie w tym, że każdy dostrzega co innego
i za każdym razem, wracając do tych samych słów, może odkryć coś nowego:

piękne obrazki
(i nie mam tu na myśli jedynie tych tak dobrze zapadających w pamięć, czarno-białych ilustracji)

Opowiadania z Doliny Muminków

"życiowe" porady - uniwersalne
Dlaczego nie pozwolą mi nigdy zachować moich wspomnień o wędrówkach tylko dla siebie? Czy nie mogą zrozumieć, że gadaniem niszczą wszystko? Jeśli im opowiadam, to potem nic nie zostaje. Pamiętam tylko swoje własne opowiadanie, kiedy staram się przypomnieć sobie, jak było.
Opowiadania z Doliny Muminków

i niezmiennie trudne do zastosowania
Wszystko staje się trudne, kiedy chce się posiadać różne rzeczy, nosić je ze sobą i mieć je na własność. A ja tylko patrzę na nie, a odchodząc staram się zachować je w pamięci. I w ten sposób unikam noszenia walizek, bo to wcale nie należy do przyjemności. 
Kometa nad Doliną Muminków 

sceny odwiecznej walki serca i rozumu i/lub lekcje empatii
Włóczykij przystanął; zrobiło mu się trochę przykro. Tak, Muminek, który czekał na niego i okropnie tęsknił. Muminek, który siedział w domu i czekał, i podziwiał go, i zawsze mu mówił:
 "Naturalnie, musisz być wolny. Jasne, że musisz wyruszyć w drogę. Jasne, rozumiem - czasem musisz być sam."
Jednocześnie oczy Muminka robiły się chmurne z rozczarowania i bezradnej tęsknoty.
(...) Ojojoj. Tyle jest uczuć w tym Muminku. 
Opowiadania z Doliny Muminków

proste a ważne prawdy
Teraz chłodna jesień wkroczy do Doliny Muminków. Bo inaczej jakże mogłaby znowu przyjść wiosna?
W Dolinie Muminków

ciekawostki przyrodniczo-folklorystyczne
Każdemu przecież wiadomo, że jeżeli pierwszy motyl, którego zobaczy się na wiosnę, jest żółty, to lato będzie wesole. Jeśli jest biały, będzie to tylko spokojne lato. (O czarnych brązowych motylach najlepiej nawet nie wspominać, gdyż jest to zbyt smutne).****
W Dolinie Muminków

i, generalnie, wiele ciekawych pomysłów w warstwie fabularnej i językowej
Mi niewątpliwie nigdy nie widziała sanek, miała jednak zdecydowane przeczucie, iż pudełka z tektury mogą być wykorzystane na wiele rozsądnych sposobów.
Zima w Dolinie Muminków

---
książka zawsze może stanowić inspirację do zabawy

na stronie fińskiego (jakżeby inaczej) producenta gier znalazłam kiedyś całą serię "muminkowych planszówek"
(takich, jakby ktoś był ciekaw: >>KLIK<<  )
nie mogłam się zdecydować i w końcu zrezygnowałam z zakupu, ale sam pomysł wykorzystania motywu bardzo mi się spodobał
niedawno okazało się, że Muminki trafiły do jeszcze innej gry
i to, biorąc pod uwagę przedziwne, fantastyczne koleje ich książkowych losów, chyba najbardziej muminkowej z charakteru, bo "Kości opowieści"!


Story cubes to (wg wydawcy)
Prosta w założeniach i jednocześnie genialna gra, która dostarczy Wam masę radości (...)
Dziewięć ładnie wykonanych, sześciennych kostek, z których każda zawiera na ściankach odmienny zestaw ilustracji.

zasady zabawy są proste
Opowiedz historię w oparciu o dziewięć obrazów, które wypadły na kostkach

co ważne
Nie ma złych odpowiedzi, jedyne co cię ogranicza, to Twoja własna wyobraźnia. Obudź ją w sobie i daj się jej ponieść, a fantastyczne opowieści same zrodzą się w Twojej głowie!

jednym słowem - hit!
zabawa dla każdej grupy wiekowej
dla lubiących puszczać wodze fantazji gaduł - frajda, dla nieśmiałych milczków - przyjemna forma ćwiczenia, łagodnie przełamująca niechęć do publicznych wystąpień
dla każdego - szansa wzbogacenia słownictwa i rozbudzenia wyobraźni

wydano wiele wersji takich kosteczek
te z Muminkami na swoich ściankach mają ilustracje przedstawiające kilkunastu bohaterów książek, miejsca i przedmioty kojarzące się z Doliną, porami roku (jak poszczególne tomy), niektórymi wydarzeniami
do gry załączono listę tych piktogramów z podpisami, ale równie dobrze możemy je interpretować po swojemu


nam udało się dotąd między innymi:
wyruszyć na wyprawę przez ciemny zimowy las z Włóczykijem i Migotką, przenocować przy ognisku (brrr) i szczęśliwie dotrzeć do domku na plaży,
odnaleźć torebkę Mamusi Muminka na dalekiej wyspie, gdzie w wielkim słoiku po konfiturach ukrył ją Bobek (prawdopodobnie namówiony przez Paszczaka)
oraz
opalić Hatifnatów na ciemny brąz w blasku intensywnego słońca - próbowali uciec pod most, ale Mała Mi ich pilnowała, grożąc scyzorykiem, żeby w tym czasie Ryjek na ich łodzi mógł spokojnie wędkować...
a kto wie, co jeszcze przed nami!?

można - jak sugeruje instrukcja - wymyślać własne scenariusze,
można - jak bawimy się alternatywnie - poszukiwać w pamięci części/rozdziałów, w których wystąpiły "wyrzucone" postaci/przedmioty/wydarzenia

niektóre obrazki są co prawda mało charakterystyczne, albo mi nie kojarzą się bezpośrednio z Muminkami (gwóźdź, kotwica, patelnia?), ale wszystkie da się z nimi jakoś powiązać i tak, czy inaczej wpleść w zupełnie nowe opowieści z Doliny
a brakującą mi osobiście Kometę zawsze może udawać kosteczkowe słońce :)

jednym słowem - prosty, klimatyczny gadżet, w pudełeczku, które można zabrać wszędzie, zachęcający do super zabawy, którą polecamy przy okazji także w ramach

---
trochę przypadkiem zagościł też u nas ostatnio własny troll
J. twierdzi, że to "tylko jakiś ludzik, mamo, po prostu robiliśmy ze skarpety, tak, jak Pani pokazywała", ale dla mnie od pierwszego spojrzenia jest Wujkiem Muminka ;)
(bywa trochę gderliwy - narzeka na brak porządnego pieca u nas, ale potrafi ciepło uśmiechnąć się spod wąsa, doskonale słuchać i rozpraszać troski; zamieszkał wśród świerkowych gałązek i chyba nigdzie się na razie nie wybiera)


Muminki to przecież właśnie takie stworzenia złożone z "hipopotamich" pyszczków, ludzkich charakterów i bliżej nieokreślonego uroku,
postaci, które nie starzeją się od dziesiątków lat i "przemawiają" do kolejnych pokoleń

czy spodoba nam się ich nowe, uwspółcześnione oblicze w kolejnej wersji animowanego serialu, jeszcze nie wiadomo (zapowiedź tu: >>KLIK<<)
pewne, że do tekstów będziemy wracać, stale czerpiąc coś nowego z tego skarbczyka prostych mądrości i optymizmu,
pamiętając przede wszystkim, że tak tam, jak tu, z każdym wschodem słońca

Otwierały się nowe Niewiarygodne Możliwości, nastawał nowy dzień, w którym wszystko może się zdarzyć, jeśli tylko ktoś nie ma nic przeciwko temu.
Pamietniki Tatusia Muminka

polecamy lekturę
wraz z innymi uczestniczkami akcji:



* być może dla któregoś w tych powodów (choć prawdziwy mógł być zupełnie inny), "Muminki" nie były nigdy moja ulubioną dobranocką i nie pokazywałam nigdy animacji Janowi

** sama potrzebowałam dużo tego czasu sam na sam z książką i licznych przerw "między czytaniami", by się stopniowo przekonać, że to także moja bajka, ale wracam stale, do dziś

*** wszystkie cytaty pochodzą z dwu ksiąg pt. "Muminki", czyli ośmiu części cyklu T. Jansson lub jednego dodatkowego opowiadania
ponieważ J. odmówił "recenzowania" tych książek (jego prawo), a zbyt wielu zabaw tematycznych nie przeprowadziliśmy, ich ponowne odkrywanie i wyłuskiwanie stało się moją własną czaroczytaniową przyjemnością :)

**** powiązać po latach motyw z "Księgi jesiennych demonów" Grzędowicza z Muminkami - bezcenne :P 
Czytaj dalej

30 rails, "kolejowa" gra do wydruku

wszystko zaczęło się od turnieju w grę Winnica wyd. Granna, który miałam przyjemność współorganizować
albo jeszcze wcześniej, kiedy na Pyrkonie sama wzięłam udział w podobnym współzawodnictwie*

ta "notesikowa" gra tak przypadła mi do gustu połączeniem prostoty i niebagatelnego wyzwania dla szarych komórek, że długo i usilnie próbowałam przekonać do niej syna
J. (lat wówczas 8), jak najbardziej, spróbował, nawet dawał radę, ale fanem nigdy nie został
sami rozumiecie - co to za przyjemność zbierać winogrona? niby tworzy się ścieżki (to lubi!), ale przecież nawet nie drogi, a z pewnością nie szyny, no i żeby chociaż w akcję zaangażowane były jakiekolwiek pojazdy, o pociągach można chyba tylko pomarzyć...
na szczęście marzenia się czasem spełniają, a jeśli dobrze poszukać, w sieci wszystko się znajdzie! 
i tak gramy od jakiegoś czasu z Jankiem w prawie-jak-Winnica [choć, jak się zaraz okaże, właściwie zupełnie inne ;)] w 100% odpowiadające jego gustom i moim prologicznomyślenioworozwojowym ambicjom 30 Rails :)

Czytaj dalej