tuż przed Gwiazdką - pracowite elfy życzą pięknych Świąt!

wszystko gotowe na Wigilię?
u nas o poranku 24.12. zazwyczaj jeszcze nie...
ale male rączki dzielnie pracowały przez ostatnich kilka dni, więc jednego na pewno nie zabraknie - pięknych prezentów "od serca" dla wszystkich, którzy nie wierzą już w Mikołaja (albo byli trochę niegrzeczni) pod choinką   

Czytaj dalej

choinka 2015

już jest!

tak jak w zeszłym roku chłopcy już na kilka dni przed Wigilią wybrali i wtaszczyli spore drzewko (z donicą!) do naszego salonu
pół dnia + kilkanaście stęknięć przy przesuwaniu mebli oraz westchnień, jęków i ponagleń podczas porządkowania ozdób, rozplątywania lampek i wywożenia opadłego igliwia składem towarowym później, 
stanęła w pełnej krasie 


Czytaj dalej

prezent-ujemy kolorowanki

panująca od jakiegoś czasu moda na nieszablonowe kolorowanki dla dzieci i dorosłych trwa!
idąc z duchem czasu zaopatrzyłam się w dwie tego typu nowości od Naszej Księgarni, które podrzucę Mikołajowi do worka
prezentuję niniejszym "Samolotowy blok rysunkowy" i "Tajemny ogród dla wtajemniczonych"
Czytaj dalej

Gdynia na niepogodę - cz.2: Experyment

jest takie miejsce w Trójmieście, które od kilku lat przyciąga miłośników wiedzy i żądnych przygód małych eksperymentatorów
wiadomo, każdy lubi co innego, ale osobiście uważam, że nie ma lepszej lokalizacji, by schronić się przed kapryśną aurą podczas zwiedzania Gdyni

a właściwie, warto nawet przyjechać specjalnie po to, by odwiedzić

Centrum Nauki Experyment


co tu dużo mówić - jest to świetne miejsce dla wszystkich (nie tylko dzieci!), którzy lubią z bliska poznawać otaczający świat, docierać do sedna, zgłębiać przyczyny i rozpracowywać mechanizmy działania, chłonąć wiedzę przez doświadczenie

dla maluchów największym atutem wystawy jest fakt, że niemal wszystkiego można samemu dotknąć, starszakom pozwala
z nowej perspektywy spojrzeć na znane zjawiska, a dorosłych zachęca do zabawy


dla Janka najciekawsze okazały się wszelkie doświadczenia w obrębie galerii Hydroświat -  obserwacja fascynującego zachowania cieczy, strzelanie z wodnych pistoletów, korzystanie z pomp,  budowanie tam, otwieranie śluz...
w zasadzie pozostałe działy mogłyby nie istnieć, ale w końcu "zmusiliśmy" go do dalszej eksploracji Centrum, by uniknąć dokumentnego przemoczenia



w ciągu następnych godzin poznaliśmy z bliska "niewidoczne siły" - magnetyzm i elektryczność, pobawiliśmy się dźwiękiem, obserwowaliśmy złudzenia optyczne i własne podobizny 'przeniesione' na powierzchnię innej planety (za pomocą techniki blue box), sfotografowaliśmy się na kładce pod wulkanem, sprawdziliśmy, dlaczego fakirom całkiem wygodnie leży się na gęsto powbijanych gwoździach i jak kilkulatek może podnieść prawdziwy samochód



nawet nie zauważyłam, kiedy przestałam fotografować - zbyt zajęta tłumaczeniem dziecku modelu układu pokarmowego człowieka, udawaniem nietoperza, czy może rozpoznawaniem tropów leśnych zwierząt

doskonale się bawiliśmy, niepostrzeżenie ucząc czegoś nowego (a w przypadku J. również dziesiątki razy witając
z interaktywnym panem Kulką), zupełnie nieświadomi upływającego czasu
osobiście nie zauważyłam ani przesadnego tłoku, ani zepsutych eksponatów na które skarżą się w internecie malkontenci
dostrzegłam za to ogromną różnorodność zagadnień i metod przekazywania wiedzy oraz - przede wszystkim - ogromne zainteresowanie naszego przedszkolaka,
dlatego bez wahania polecam wszystkim taką wyprawę do świata nauki


dwa słowa na tematy organizacyjne:
✓ dojazd, nawet jeśli nie podróżuje się autem, jest absolutnie niekłopotliwy - trolejbusy zatrzymują się tuż przy budynku, a zaledwie kilka kroków dalej znajduje się stacja SKM
/w przypadku J. jak zwykle sam w sobie stanowił atrakcję - wszystkim przedszkolakom zapewne poleciłby w tym miejscu empiryczne zapoznanie się z szybko startującymi ekologicznymi pojazdami gdyńskiej komunikacji miejskiej i przynajmniej kilkuminutową obserwację mijających się pociągów z pobliskiego wiaduktu.../
✓ w pobliżu można coś przekąsić (jako że jechaliśmy tam bezpośrednio z Gdyńskiego Akwarium, wstąpiliśmy na niedrogi i dość smaczny obiad do restauracji Eureka), ale w obrębie samego Centrum jadłodajni nie ma
✓ na miejscu nie trzeba martwić się o kurtki i torby - zostawia się w dość pojemnych szafkach zamykanych na kluczyk, a w każdej chwili można do nich wrócić, podobnie jak skorzystać z toalety
✓ ceny biletów, które uprawniają do nieograniczonego zwiedzania w godzinach otwarcia Centrum (max. 9 godzin!) są porównywalne do tych kinowych; w jesienne niedzielne popołudnie kolejki nie było
✓ dodatkową  atrakcją (uwaga! kuszącą, ale niebezpieczną dla portfela!) jest sklepik znajdujący się w holu - pełen gadżetów, gier i książek edukacyjnych
/szkoda nam było czasu na przekonywanie J., że nie potrzebuje tych wszystkich modeli, puzzli, narzędzi i sprytnej plasteliny i świecących gwiazdek, więc przemknęliśmy bokiem - w pełni doceniłam to posunięcie, gdy sama znalazłam potem w sieci sciencestore.pl i przepadłam na kilka kwadransów :P/  

zainteresowanym polecam zajrzeć na stronę www Centrum >> TU, gdzie można znaleźć aktualne informacje o wystawach sezonowych i organizowanych warsztatach


nie wiem, czy to kwestia samej sali - wysokiej, przestronnej, z jedną całkowicie przeszkloną ścianą, dającą wrażenie niemal nieograniczonej przestrzeni i swobody, czy rzeczywiście "uczeń przerósł mistrza", ale tym razem podobało mi się nawet bardziej niż w pierwszym eksperymentatorium - Exploratorium, które odwiedziłam lata temu 
wirtualnie chętnie tam wracam, by podglądać galerie i pomysły na doświadczenia do przeprowadzenia w domu i nie ukrywam, że bardzo chętnie zobaczyłabym ekspozycje w nowej siedzibie... na kolejną wycieczkę do San Francisco się jednak póki co nie zanosi, tymczasem więc rekomendujemy z Jankiem wizytę w Gdyni Redłowie i poważnie zastanawiamy się nad powtórzeniem podobnej przygody w Toruniu albo Warszawie


Czytaj dalej

książka do przechowywania wspomnień

J. właśnie skończył 5 lat - już? dopiero? w każdym razie kilka pięknych kartek swojej historii już zapisał :D
co roku o tej porze siadam i próbuję podsumować czego nowego się nauczył, czym nas zaskoczył, jak się zmienił,
wybieram zdjęcia do wywołania
łatwo nie jest, ale dobrze wiem, jak ulotna jest pamięć, jaką radość któregoś wieczora sprawi nam powrót do tworzonych dziś albumów i jakie znaczenie mogą mieć one dla kształtowania u Janka poczucia własnej tożsamości, świadomości miejsca w rodzinie, silnych korzeni
a poza tym - choć dla mnie czasem odpowiadanie na niektóre pytania jest trudne, kolorowanie "Albumu przedszkolaka" to dla obojga wielka frajda :)

sama mam skrupulatnie uzupełnioną przez mamę taką książkę ze wspomnieniami z mojego dzieciństwa
zawsze podobały mi się też albumy z własnoręcznie wklejanymi i opisywanymi zdjęciami - jeden taki od kilku lat czeka na półce na oryginalną aranżację, ale tworzenie takich pamiątek wymaga czasu, pomysłu, ogromnego zaangażowania
z łezką w oku wspominam podobny album z domu mojej babci - ma na okładce bukiet bratków, wewnątrz piękne kredowe kartki i setki czarno-białych zdjęć, które kiedyś razem przeglądałyśmy z myślą o uporządkowaniu
każde wiązało się z jakąś historią - babcia zamyślała się, przywoływała imiona dawno utraconych znajomych, rodziny, próbowała przypomnieć sobie daty
to były piękne wieczory! niestety dość bezproduktywne - album do dziś pozostał pusty, zdjęcia leżą w kilku grubych kopertach
babcia już ich z nami nie opisze

już wiem, jak cenne są wspomnienia najbliższych, którzy tylko tu i teraz mogą się nimi z nami podzielić
nie tylko fakty i zdarzenia, ale też uczucia, które towarzyszyły im w tak odmiennych od dzisiejszych czasach popadną w zapomnienie, jeśli nie poświęcimy im uwagi dziś
a przecież właśnie dzięki wcześniejszym pokoleniom jesteśmy tu, gdzie jesteśmy - warto pamiętać, skąd się wywodzimy!
od dawna marzyła mi się kronika, którą (ostatnia już, niestety) prababcia Janka mogłaby - dla siebie, by powspominać "dobre czasy" i dla nas, na przyszłość - wypełnić
jako że czasem łatwiej podążać za podpowiedzią, odpowiadać na podsuwane w gotowych albumach pytania, segregować fotografie według klucza, zapisałam nawet znalezioną w sieci listę pytań, które warto zadać*
wyszło jak zwykle
   
z tym większa radością powitałam nowość na rynku wydawniczym - piękne, ponad stustronicowe albumy, pełne prostych, lecz jakże istotnych pytań, o codzienne życie, zapamiętane historie, najcenniejsze wspomnienia Babci i Dziadka


mam przed sobą pachnąca nowością "Opowiedz mi, Babciu" - podziwiam ładną, grubą oprawę, przerzucam twarde strony, doceniam wyraźna czcionkę i fakt, że przewidziano wygodne miejsce do pisania - wykropkowane, tylko na prawych, nieparzystych stronach - pozostawiając miejsce na wklejenie zdjęć lub spontanicznie dodawane komentarze
książka jest w zasadzie nieskomplikowanie skonstruowana - proste drzewo "genealogiczne" obejmujące dwa pokolenia wstecz, kilkadziesiąt pytań o rodziców, męża, dzieci, pasje, kilka cytatów, oszczędne ilustracje
wiem jednak, że jeśli tylko Najstarsza w Rodzinie zechce poświęcić swój czas i zasiądzie nad nią z nami, wypełni ją bezcenną zawartością

nasza księga "Opowiedz mi..." już niedługo trafi w odpowiednie ręce i - mam nadzieję - zapełni się historiami z przeszłości, stając się jedną z naszych najcenniejszych książek
myślę, że Mikołaj nie mógł wybrać lepiej!







wpis powstał w ramach projektu


we współpracy z moidziadkowie.pl


* niestety nie zanotowałam źródła, na pewno pochodzą z jakiegoś bloga, są też bardzo zbliżone do tych, które znajdują się w "Opowiedz mi, Babciu" - pozwalam sobie udostępnić >>KLIK, bo może komuś posłużą do stworzenia własnej książki - ja znalazłam formę, która mi bardziej odpowiada... kto wie, czy jednak nie posłużą jeszcze do stworzenia podobnych zeszytów dla czwórki Jankowych młodszych dziadków - wszak oni też mają już sporo do opowiedzenia!


Czytaj dalej

5 lat O tym, że..., czyli jak nie wieża, to pociąg

dwa lata temu, mniej więcej o tej porze,
by dać wyraz swemu czytelniczemu zaangażowaniu i zadać kłam statystyce,
pierwszy raz ustawiliśmy z Jankiem książkową wieżę, w ramach pięknego zrywu zainicjowanego przez Olgę z O tym, że...
Miasto książek 2013, które wówczas powstało, można podziwiać TU

rok później (odpowiednio większa) wieża stanęła ponownie
zajęła miejsce wśród dziesiątek innych (tu) i została moją choinką, pod którą wylądowały najpiękniejsze prezenty - książkowe inspiracje zgromadzone dzięki naszemu pierwszemu udziałowi w projekcie Przygody z książką (o, tu)

a w tym roku... Olga nie daje hasła do budowy wieży!
jakże to tak!?

tak sobie myślę, że i tak coś postawimy, bo szkoda byłoby takiej pięknej tradycji, 
ale tymczasem - na pocieszenie - pojawił się na wspomnianym blogu KONKURS z okazji jego jubileuszu
2.3 Konkurs polega na:
a) Przygotowaniu pracy konkursowej - zadanie polega na kreatywnym odtworzeniu okładki dowolne wybranej książki dla dzieci w jednej z trzech metod:
fotografia zainspirowana okładką wybranej książki (zaaranżowanie sytuacji z okładki i zatrzymanie jej w kadrze),
- skan/fotografia pracy plastycznej wykonanej samodzielnie przez dziecko (technika pracy dowolna),
- zdjęcie - sleeveface (zdjęcia przedstawiające osobę fotografowaną z zasłoniętą przez okładkę książki częścią ciała).

no to zrobiliśmy w salonie bałagan książkowy innego rodzaju :)

powyciągałam z półek książki, które wydawały się mieć odpowiedni potencjał i wyłuszczyłam zasady Janowi
problemu z wyborem tej jedynej nie było - "TA jest moja ulubiona!"
z wyborem techniki, też nie - kwadrans ciszy (+ mała pomoc w uzupełnianiu nazwiska autorki, bo nie bardzo chciało się zmieścić) i powstała:


ale właściwie po co się ograniczać - lokomotyw, torów i wagonów u nas przecież w bród! -
poustawiał, no i pstryk:


na tle galerii prac nadesłanych, jakoś mi te nasze fotki jednak blado wypadały... nie było rady, jak tylko ruszyć głową (+ kilkoma innymi częściami ciała, umeblowania i garderoby)


oraz powołać odpowiednie organa administracyjne (J., wdrapując się z książką na oparcie kanapy: "tu będzie moje biuro sprawdzaniowe poprawności - będę patrzył, czy wszystko jest tak samo")

wersje próbne wymagały licznych poprawek, zanim ta finalna została zatwierdzona!

znajdź (co najmniej) 3 różnice

aż w końcu mój kochany maszynista in spe raczył zająć miejsce honorowe
i oto jest - nasza "Maltanka" No3:


zgłoszenie wysłane :)

pora na apel do Was
nasi drodzy czytelnicy-książkomaniacy - do dzieła!
konkurs nadal trwa, piękne nagrody czekają,
a my gwarantujemy, że zabawa przy tworzeniu własnych "odpowiedzi" jest przednia

to co, widzimy się w tej galerii?

Czytaj dalej

Opowiem ci, mamo, co robią... i skąd się bierze miód


Janek dorasta i powoli kończy się nasza przygoda z całokartonowymi książkami z niewielką ilością tekstu
trochę szkoda, bo niektóre z nich są naprawdę ciekawe i przyjemnie się je nam obojgu ogląda

z okazji poszerzenia serii książeczek wydawanych pod hasłem Opowiem Ci, mamo... przedstawiam cztery z nich
Czytaj dalej

gry, zabawy, to i owo

napisałam w poprzednim wpisie, że bawimy się, działamy, rozwijamy kreatywnie...
a tu na blogu wcale tego nie widać!
tylko książki i książki :P

nadrabiam więc natychmiast i wrzucam fotki (w większości słabe, ale cóż, taka pora, taki aparat)
z serii

nasze zabawy DIY z dzieckiem 

z ostatniego miesiąca

1. rysunkowo-wycinankowy plan miasta


powstał pewnej deszczowej soboty, całkowicie według pomysłu i w 100% samodzielnie wykonany przez J. (w przededniu 5-tych urodzin) - chłopcy zaczęli przed południem, ale Janek przez cały dzień  nie stracił zapału i dorabiał drogi jeszcze nawet po moim powrocie z pracy
* na zdjęciu brak tramwajów, których nadal przybywa :)

2. Minionek recyklingowy


przyjechał z przedszkolnej wycieczki do Centrum Edukacji Ekologicznej w Zakurzewie przy Zakładzie Gospodarki Odpadami MWiO
"zrobiłem jak byliśmy w sortarni... sortowarni... tam gdzie widzieliśmy jak się segreguje śmieci"

3. gniotki DIY


zrobiliśmy je już dawno temu, ale zainteresowanie powraca falami
są w sumie cztery: z mąką, mąka ziemniaczaną, ziarnami lnu i grochem
mają różna fakturę i tworzą mniej lub bardzie stabilne kształty, każdy jest inny w dotyku, a ten ze skrobią w dodatku "skrzypi" przy ugniataniu 
J. naciska, rzuca, depcze, a na tym tradycyjnym - z mąką - "ustawia" różne miny
i ma frajdę 

4. łódeczki z łupinek


orzechy tej jesieni robią u nas furorę - tłuczemy oboje i zajadamy włoskie, laskowe i pistacje
a ze skorupek - wiadomo :)

5. klocki 


konstrukcyjny zestaw Baufix (taki - zbieram się, żeby więcej o nim napisać, bo doskonale się sprawdził - dzięki wujku M.!) od dłuższego czasu cieszy się powodzeniem - obecnie wchodzimy w etap "wolę bez instrukcji"
na zdjęciu - jedynym, które wyszło nieporuszone, bo potem latał ;) - helikopter  


LEGO - to samo - bez instrukcji jest ciekawiej (szczególnie w przypadku starszych zestawów, które się juz opatrzyły)
codziennie powstaje coś innego według autorskiego pomysłu J. - najczęściej pojazdy
póki co 1 fotka, ale na dysku mam wieeelką galerię - może się kiedyś pochwalimy

6. "proste" układanki


wydrukowałam kilka układanek podsuniętych przez Bubę - w tym tę podobną do naszych Samochodów wyd. Alexander (btw świetna zabawka za 2 zł - polecam! podobna tu)
pokolorowaliśmy i...
cóż, faktycznie - nie wszystko zawsze się udaje... ale chwile skupienia w ciszy - bezcenne :)
* jeśli też chcecie podjąć wyzwanie - linki do plików do wydruku na blogu Bajdocja

7. rysowanie


czy ja kiedyś nie pisałam, że J. nie bardzo lubi rysować? albo, co gorsza, że nie umie? odwołuję!
niemal codziennie powstają nowe "dzieła" - przede wszystkim portrety... lokomotyw i tramwajów :)
na zdjęciu inne podejście - eksperyment z użyciem nowego zestawu geometrycznego (na razie pomagam w obsłudze cyrkla, ale "samoobsługowe" ekierki i kątomierz też budzą wielkie zainteresowanie - szczególnie, że ten ostatni doskonale nadaje się do stworzenia szkicu garbusa) oraz kredek akwarelowych (właściwie sobie kupiłam, ale się dzielę!)
wróciły do łask również szablony - najnowszym wielkoformatowym obrazkiem pod roboczym tytułem "Pojazdy w mieście - szkic ołówkiem" zamierzam się pochwalić gdy tylko uda się zrobić lepiej doświetlone zdjęcie

8. a na deser...


niby wiem, że to nie specjalnie pedagogiczne (panie w przedszkolu się trochę skarżą, więc może lepiej nie róbcie tego w domu...), ale od czasu do czasu nadal pozwalamy sobie na zabawy jedzeniem

za to na własne urodziny J. dzielnie pomagał przygotowywać kopiec kreta (na zamówienie jubilata) i jeden z tortów
taką zabawę, mimo ogromu późniejszego sprzątania - polecamy :)



a poza tym oczywiście 
czytamy,
czytamy,
:)


jutro na blogu książeczki z serii Opowiem ci, mamo...

Czytaj dalej