matematyka to bułka z masłem?
powiedzmy, że jej zgłębianie bywa (albo może być) przyjemne porównywalnie z konsumpcją świeżego, dobrze nasmarowanego pieczywa
a jeśli chodzi o idiomatyczną "łatwość przyswajania"?
Liz Strachan, szkocka nauczycielka i popularyzatorka nauki, w książce pt. "Proste jak Pi" próbuje dowieść, że jak najbardziej - matematyka to bułka z masłem - jeśli tylko odpowiednio ją "ugryźć"
przede wszystkim stara się zatem - jak mi się wydaje - trafić do młodych czytelników za pośrednictwem przystępnego języka
zwraca się do nich bezpośrednio, w formie przypominającej pogadankę, w której podstawowe twierdzenia "przemycane" są pomiędzy anegdotami z życia znanych matematyków i osobistej praktyki nauczycielskiej oraz retorycznymi pytaniami mającymi stanowić zachętę do własnych prób i przemyśleń
gdzieniegdzie pojawiają się dowcipne (?) rysunki i "żarty matematyczne", których wartości nie ośmielę się ocenić (przede wszystkim dlatego, że cytując za autorką: " w dziejach matematyki nie było ani jednego żartu matematycznego, który wywiałby śmiech, a choćby uśmiech u normalnego człowieka" - zdaje się, że brakuje mi jeszcze odpowiednio "matematycznego" dystansu)
co jakiś czas trafiamy także (i to mi się już dużo bardziej podoba*) na "sztuczki matematyczne", czyli propozycje zabaw liczbami, które przykuwają uwagę, same proszą się o wypróbowanie na rodzinie i kolegach, niepostrzeżenie zachęcają do "pracy" obliczeniowej, a ostatecznie prowadzić mogą do wysnucia własnych ciekawych wniosków
odnoszę wrażenie, że panią Liz charakteryzuje przede wszystkim "zdrowe podejście" do nauki przedmiotu
świadoma postępu techniki nie pogardza kalkulatorami, przyjmując do wiadomości, że większość obliczeń w życiu codziennym wykonują za nas maszyny, sensownie tłumaczy jednak potrzebę znajomości podstaw (np. tabliczki mnożenia), umiejętności szacowania, rozumienia zależności
kok po kroku, od najprostszych działań po trójkąt Pascala, przekonująco nawiązując w tłumaczeniach i zadaniach tekstowych do życia codziennego, prowadzi nas przez kolejne "stopnie wtajemniczenia" zapewniając solidną powtórkę i/lub odkrywając nowe matematyczne horyzonty
znajdziemy tu nie tylko "prostą" arytmetykę, ale też trochę geometrii, algebry, podstawy rachunku prawdopodobieństwa - wszystko często w formie "łopatologicznej", ale gdzieniegdzie poparte wzorami i zapadającymi w pamięć przykładami
czy spełni swoje zadanie jako zachęta do mat-rozwoju dla nastolatka? przekonam się dopiero za kilka lat
póki co całkiem skutecznie zaciekawiła matkę wspomnianego, więc (z kilkoma dopiskami na marginesach i drobną korektą wypatrzonej liczbowej "literówki") z pewnością poczeka na jego opinię na półce z "mądrymi książkami"
tymczasem polecam uczniom wyższych klas szkoły podstawowej i wszystkich ponadpodstawowej oraz ich nauczycielom jako źródło inspiracji w temacie "jak inaczej spojrzeć na wielokąty foremne, liczby pierwsze i odsetki składane" w ramach projektu "Poszkol(n)e"
* przypomniały mi dwie strony starej "Małej encyklopedii przyrodniczej" z takimi mat-zagadkami, które odkryłam lata temu - fakt, że nadal je pamiętam z pewnością coś znaczy ;)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz