myślę, że to głównie dlatego, że nie bardzo umiem (ale być może jest odwrotnie i gdybym potrafiła, to sprawiałoby mi to większą przyjemność?)
w każdym razie - głównie dlatego, że jeść trzeba - nie zrażam się i co jakiś czas próbuję,
a w celu wykrzesania w sobie entuzjazmu co jakiś czas wertuję książki kucharskie - najchętniej te pięknie wydane, pełne kolorowych, zachęcających fotografii, dzięki którym udaje mi się skupić na celu, nie zniechęcając po drodze tak śmieszno-strasznie brzmiącymi określeniami, jak beszamel, krojenie w piórka, czy blanszowanie...
nie da się ukryć, że jednak najlepiej wychodzą potrawy, do których rękę przyłożą zdolni pomocnicy
znam przynajmniej dwóch takich doskonałych kucharzy - młodszy zawsze z wielkim entuzjazmem kompletuje składniki, wylicza, odmierza i miesza, a jego tata najlepiej doprawia i "dosmacza", nie stroniąc od ryzykownych połączeń
z chłopakami w kuchni zawsze jest wesoło, a i ja powoli przekonuję się do eksperymentowania - szczególnie od kiedy do tej dwójki dołączyła sympatyczna dziewczynka, która jak nikt inny potrafi zachęcić do tworzenia przysmaków, służąc radą i inspiracją
poznajcie i Wy Cecylkę Knedelek
i jej - nie wiedzieć czemu podpisaną nazwiskiem Joanny Krzyżanek ;) - książkę kucharską dla dzieci*
jest to bowiem książeczka (a raczej księga - ma w sumie 500 stron!) wyjątkowa - pełna nie tylko prostych i smacznych przepisów, ale także opowieści zachęcających do poznawania różnych smaków, wspólnego spędzania czasu (na przykład na dobrze zaprowiantowanych wycieczkach, albo podwieczorkach z przyjaciółmi) oraz smacznego i kreatywnego gotowania
myślę, że warto ją sobie "porcjować" i dać czas na wykorzystanie w praktyce,
ale w międzyczasie nie zawadzi zachwalać innym :)
kilkadziesiąt historii, pogrupowanych tu według kolorów - motywu przewodniego towarzyszącego Cecylce i jej gąsce danego dnia
i charakterystycznego dla przedstawianego dania - poprzedza masę oryginalnych, ale niezbyt skomplikowanych receptur
i według mnie stanowi prawdziwą czytelniczą ucztę!
każda z nich związana jest oczywiście (pośrednio) z jedzeniem, ale pełne są także mniej kulinarnych wesołych pomysłów, fantastycznych zabaw, bystrych obserwacji i ukradkiem przemycanej wiedzy, sąsiadów podrzucających swoje ulubione smakołyki, codziennych wielkich problemów i drobnych radości dzieciństwa
zdecydowanie rozbudzają nie tylko apetyt, ale także wyobraźnię
każdemu przepisowi towarzyszy wyszczególnienie składników z podaniem ilości w ogólnie zrozumiałych jednostkach miary (jak sztuki, kubki, szklanki i łyżki) i zwięzły opis, a czytelne, wyjaśnione na wstępie infografiki podpowiedzą nawet najmłodszemu kuchcikowi kolejność działań
i co najważniejsze, są one faktycznie możliwe do samodzielnego wykonania - nawet przeze mnie i/lub zaangażowanego przedszkolaka
z kolei wzrok nasycić można przepięknymi fotografiami smakołyków w oryginalnych aranżacjach:
sama pamiętam z dawnych czasów "Kuchnię pełną cudów" (wyciągnęłam - nadal czaruje!) i "Nastolatki gotują" (do niej też czasem wracam) i jestem przekonana, że warto w ten sposób podsycać naturalne zainteresowanie dzieci tym, co się dzieje w kuchni
Cecylka, Waleria i pozostali przemili mieszkańcy Knedelkowa zmotywowali mnie do przychylniejszego spojrzenia na kuchenne obowiązki, a zainteresowanie J. ich przygodami i podpowiedziami gwarantuje nam wiele twórczych i smakowitych wolnych popołudni :)
nie pozostaje mi nic innego jak tylko podziękować panu Malarzowi (a także z niewiadomych względów pominiętemu we wstępie Fotografowi), Apolinaremu (którego alter ego najpewniej pracuje w Wydawnictwie Jedność) oraz oczywiście Walerii, dzięki którym zapiski Cecylki w pięknej oprawie trafiają do małych i dużych ludzi na świecie
i serdecznie polecić wszystkim tę "książkę pachnącą ciasteczkami"
polecam również dziesiątki rozmaitych wpisów książkowych, które powstały w ramach (trzeciej już edycji!) projektu
podobnie jak w przypadku "Cecylki Knedelek..." nie mogę jednak zagwarantować, że łatwo będzie oderwać się od lektury i na przykład zrobić obiad ;)
* "Cecylka..." należy do Janka, który otrzymał ją w zamian za to nagranie z odpowiedzią na pytanie: "Czy warto przeczytać tę książkę?" w ramach Rodzinnych Wyzwań Wakacyjnych - staraliśmy się, ale było trudno, bo pierwsze co przychodziło na myśl, to entuzjastyczne: TAAAK! :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz