Janek, Basia i Franek

fanom doskonałej serii książeczek o dziewczynce w pasiastej bluzeczce i jej niezwykłej, choć całkiem zwyczajnej, rodzinie Basi przedstawiać nie trzeba
a tym bardziej nie ma sensu opowieści o jej perypetiach zachwalać :)
jasne, zdarza się, że komuś "z życia wzięte" opowiadania Zofii Staneckiej nie przypadną do gustu, ale śmiem twierdzić, że znajdzie się wówczas wśród zdecydowanej mniejszości
Janek należy zdecydowanie do grupy czytelników, którzy polubili ten świat do pierwszego spojrzenia

a było to spojrzenie na takie okładki:


pierwsza, ta mniej widoczna i bardziej sfatygowana, trafiła do nas już dość dawno temu, odkupiona od poprzedniej właścicielki (nota bene założycielki bardzo sympatycznej grupy Czytanie to wyzwanie na Fb)
od tamtej pory była wielokrotnie pożyczana, zabierana na przedszkolne czytanie i samodzielnie czytana przez J. - uważam, że decyzja o jej przygarnięciu to jedna z moich najlepszych kilkuzłotowych inwestycji książkowych ;)

o Basi pisałam już u nas wcześniej, ale powtórzę - opowiadania Zofii Staneckiej i ilustracje Marianny Oklejak o tej wesołej dziewczynce i jej bliskich to pozbawione ozdobników, bezpośrednie spojrzenie na życie zwyczajnej rodziny, a jednocześnie kwintesencja rodzinnego ciepła, wzajemnego zrozumienia i szacunku
być może rodzice czasem pozwalają tytułowej bohaterce na zbyt wiele, a nieograniczone zasoby cierpliwości jej mamy ujmują całości sporo wiarygodności, ale nie zmienia to faktu, że uważam większość historyjek za zabawne, sporo za ciekawe, a kilka nawet za cenne pod względem edukacyjnym

od niedawna mamy kolejną Wielką księgę
całkiem podobną do tej pierwszej...


na głównego bohatera wyrósł jednak najmłodszy w rodzinie - Franek, którego pluszowy krokodyl w tym tomie zgrabnie przejął rolę Miska Zdziśka
siłą rzeczy wydarzenia koncentrują się tym razem często na podłodze i pod stołem oraz wokół specyficznych potrzeb i pomysłów raczkującego malucha, ale Jankowi (który jest już wszak starszakiem), wydaje się to podobać nawet bardziej, niż czytanie o równolatkach
zaśmiewa się z głupiutkich pomysłów i radośnie powtarza "teksty" sepleniącego Frania, albo z pobłażliwą miną kiwa głową nad jego "przemyśleniami"

dzieje się w tej księdze sporo, że wspomnę tylko o podłogowej mieszance artykułów spożywczych, zajadaniu kiełbasy z podłogi (jak to pieski...), poklejonej klawiaturze komputera mamy, czy rozwierconej łyżką ścianie w kuchni - i nie są to na pewno najlepsze wzorce do naśladowania...
między wierszami da się jednak bez trudu wyczytać najważniejszy przekaz - więź łączącą wszystkich członków rodziny, widoczną we wspomnieniach dziadka, od lat udającego kota, gotowości wujka do pomocy w remoncie, drobnych gestach taty i mamy, wspólnym froncie tworzonym przez Basię i Franka


jedynie układ zgodny z porami roku, który bardzo podobał mi się w pierwszym zbiorze, tym razem nie został zachowany, w zamian otrzymujemy za to kilka "rozkładówek" z prostymi wyszukiwankami dla najmłodszych


Janek poleca obie na zimowe wieczory 


co ciekawe - chyba na równi z mitologią, która stała się u nas ostatnio ulubioną lekturą "na dobranoc", o której napiszę wieczorem ;)

jeszcze pomyślę, który wpis bardziej zasługuje na ostatnie w tym roku logo

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz