macierzyństwo non-fiction


Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego - Joanna Woźniczko-Czeczott

nie będę się rozwodzić nad treścią, bo książki są przede wszystkim do czytania, a nie opisywania
różne recenzje można znaleźć TU - na lubimyczytac.pl



książka jak dla mnie przyjemna,  pisana lekkim piórem, z odpowiednią dozą uszczypliwego humoru, warta przeczytania



nie jest to pozycja specjalnie odkrywcza - przynajmniej dla mnie - większość myśli całkiem podobnie pomyślałam i frustracji przetrawiłam w pierwszym roku życia Janka...
ale cóż - sama bym tak nie napisała (przede wszystkim, trzeba przyznać, napisać nie umiała - autorka ma świetny styl, liczne trafne spostrzeżenia, inteligentne komentarze, elokwentne, lakoniczne uwagi), a nawet jeśli naszła by mnie podobna chęć wyrzucenia z siebie "frustry", to (i tu znów zgadzam się z autorką) po czasie patrząc z perspektywy "większość tych zapisków wydaje się oczywista albo nieaktualna", więc wylądowałyby pewnie w śmietniku, a nie w książce wydane :P
z kolejnymi etapami rozwoju szkraba permanentne zmęczenie powoli przeszło do historii i większość frustracji uleciała, a już odpowiednie mechanizmy zakorzenione ewolucyjnie (a nie żadne tabu i "klanowa" zmowa milczenia) zadbały o to, żeby zbyt negatywnie tego wczesnego macierzyństwa nie wspominać i nie malować przerażającego obrazu przed oczyma tych, co jeszcze dzieci będą chcieli mieć i rodzić :)

ale czyta się dobrze
no i jest zakończenie!
nie cierpię braku zakończenia, nawet jeśli historia, tak jak tu, naprawdę wcale się nie kończy
książka musi mieć Koniec - i za świetne zakończenie - w dobrym momencie i naprawdę ładne - największe brawa dla autorki
a moja odpowiedź na końcowe zapytanie - trzy razy tak :)

1 komentarz :

  1. ta sama książka z innego (chociaz w sumie zblizonego) punktu widzenia - na siostrzanym http://emilandja.blogspot.com/2013/03/macierzynstwo-non-fiction.html

    OdpowiedzUsuń