POCIĄGI znowu w grze!

znam kilku rodziców, którzy o kolejowej pasji swoich dzieci mówią "pamiętam, że jak miał 3 lata, to szalał za kolejkami, ale dawno mu przeszło" - ciekawe kiedy (czy kiedykolwiek?) będę mogła to powiedzieć o Janku

póki co ryzyka nie ma
pojawia się wiele dodatkowych pasji i zainteresowań, ale "stara miłość" - wiadomo...
i stąd dziś - kolejny raz u nas -

POCIĄGI!

tym razem w postaci świetnej gry rodzinnej, która nawet naszego małego planszówkowego malkontenta przekonała do pełnej rozgrywki zgodnie z regułami i nie zebrała przy tym ani jednej negatywnej opinii od starszych graczy
ale po kolei (sic!)

po pierwsze  - co to dokładnie za gra?


 

chodzi o "Pociągi. Europa", grę planszową wydaną pod tą nazwą przez wydawnictwo Foxgames
według producenta przeznaczona jest dla 2-6 graczy, w wieku od 8 do 108 lat, a czas rozgrywki ma wynosić około 30 minut
nie wiem, czy znaczy to, że szło nam za dobrze, czy przeciwnie - tak słabo - w pół godziny się jednak nigdy nie uwinęliśmy...
za to całkiem przyjemnie grało mi się również z pięciolatkiem! (o czym dwa słowa kiedy indziej)
przetestowaliśmy zabawę w kilku konfiguracjach i zgadzam się, że mechanika działa zarówno przy minimalnej, jak i maksymalnej liczbie graczy, przy czym szybciej (i znacznie weselej) jest, gdy swoje tory buduje wielu zawodników

ale zaraz - jakie tory?

otóż w pudełku znajdujemy:


  • planszę stylizowaną na mapę Europy - miejscami niezbyt dokładną, ale ogólnie przyjemną dla oka, z zaznaczonymi potencjalnymi połączeniami między różnymi punktami  
  • komplet 35 kart w 5 różnych kolorach, ilustrujących miasta z różnych zakątków kontynentu, wyraźnie, barwnie oznaczone również na mapie-planszy 
  • 6 kompletów "pionków" dla poszczególnych graczy - w postaci lokomotywki, walca oraz trzech patyczków-torów, w 6 różnych kolorach
  • kilkadziesiąt czarnych, drewnianych patyczków, które służą w rozgrywce jako uniwersalne szyny, za pomocą których łączymy nasze miasta

jak to "nasze miasta"? i co to znaczy "łączymy"!?


celem gry jest rozbudowanie sieci kolejowej tak, by patyczki-tory połączyły pięć "różnokolorowych" miast, widocznych na otrzymanych na starcie pięciu kartach
tu utrudnienie - każdy gracz dąży do połączenia własnego (tajnego) zestawu 5 miast
i ułatwienie - można korzystać z wcześniej zbudowanych przez przeciwników tras
tory układamy według prostych zasad:
w pierwszej turze każdy ustawia swoją stację główną - kolorowy walec-znacznik - w dowolnie wybranym mieście lub na skrzyżowaniu,
następnie kolejno dokładamy patyczki-szyny tak, by stworzyły sieć kolejową
utrudnienie - każdy dokładany tor musi być połączony ze stacją główną danego zawodnika
i... utrudnienie - w każdej turze można dołożyć zaledwie dwa tory, albo nawet tylko jeden, jeśli chcemy zająć trasę oznaczoną na planszy podwójną linią  



po połączeniu przez jednego z graczy wszystkich jego miast podliczamy wynik - będą to karne "punkty niezadowolenia pasażerów" dla każdego z pozostałych budowniczych, po tyle, ilu odcinków zabrakło im do połączenia w kompletną sieć własnych miast
i... zaczynamy od nowa!

hej! jak to? od razu rewanż?

tak, i to obowiązkowy ;)
zgodnie z zasadami pojedyncza rozgrywka to zaledwie jedna runda
przy czym do końca nie wiadomo ile ich będzie, bo gra kończy się dopiero, gdy jeden z graczy uzbiera 12 punków karnych - zwycięzcą zostaje ten, kto ma ich w tym momencie najmniej
takie podejście wydaje mi się bardzo sensowne, zmniejsza bowiem wpływ losowych czynników na ostateczny wynik i daje statystycznie większą szansę na to, ze wygra najlepszy
choć trochę szczęścia jednak też trzeba mieć...
losowy (choć według mnie maksymalnie zoptymalizowany) jest bowiem rozrzut  miast, które otrzymujemy do połączenia, podobnie jak kwestia "sympatycznych sąsiadów" - nie każdemu trafi się tak, że przeciwnik akurat będzie układał swój tor po drodze do nas, ale niektórym - jak najbardziej!

i tu, jeszcze jedno utrudnienie/ułatwienie, powiedzmy - urozmaicenie:
można od razu (albo kolejnym razem) umówić się na grę z dodatkową zasadą, nieco zmniejszającą losowość i odrobinę zwiększającą negatywną interakcję, czyli możliwość korzystania z Objazdu
według reguł nazwanego tak dodatku, oprócz czarnych, "wspólnych" szyn, używamy także kilku (3) własnych, kolorowych - z fragmentu trasy "odciętego" takim barwnym torem, nie może skorzystać przeciwnik

i już? to tyle?

w zasadzie tyle
dla wytrawnych graczy, zapewne tylko tyle - nie znajdziemy tu bowiem okazji do snucia wielkich intryg i misternego planowania strategii, a czynnik losowy odgrywa znaczną rolę... nawet geek nie powinien jednak się do niej z góry uprzedzać
idealna za to będzie dla rodziny, chcącej w miły sposób spędzić popołudnie, albo grupy znajomych o różnym stopniu planszówkowego zaawansowania - z nawiązką wystarczy!
reguły tłumaczy się i pojmuje w mig (koleżanka-"humanistka" potwierdza, że są przyjazne nie-matematykom), a na zwycięstwo, teoretycznie, ma szansę każdy 
rozgrywka jest dynamiczna, wykonanie - bez zarzutu, zabawa - naprawdę niezła

Janek - wiadomo, polubił "Pociągi. Europa" już za sam temat,
ale, co ciekawe, również nikt z pozostałych "testerów" (w liczbie 10) nie miał negatywnych uwag!
no, może poza "ja zawsze dostaję najgorszy układ!", "oczywiście, znowu moje miasta na skrajnych końcach" itp. - co tylko dodawało rozgrywkom odrobiny emocji i sympatycznego kolorytu

tak to wyglądało w praktyce:

wersja podstawowa, sześciu graczy

w wersji z dodatkiem, pięciu graczy


c.d. tego tematu - pełen alternatywnych zastosowań, domowej edukacji i zupełnie nowych zasad - nastąpi,
niemniej już w wersji podstawowej zachęcam do wypróbowania "Pociągów" w gronie przyjaciół i rodziny
my się nie zawiedliśmy!


za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu

wpis w ramach akcji:

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz