Jeremi Przybora małoletnim i stuletnim - magiczny świat Disney'a (2)

ostatnio "odkryliśmy" potencjalnie ciekawe dla przedszkolaków pozycje książkowe - bogato ilustrowane zbiory krótkich opowieści o bohaterach, których animowane wcielenia znamy dzięki studiu Disney'a
były to historyjki typu "co jeszcze im się przydarzyło", rodzaj kontynuacji, specjalnie dla fanów, którym spotkań z ulubionymi gwiazdami nigdy za wiele
(więcej przeczytać i zobaczyć można >>TU<<)
dziś, pozostając w tym samym "rysunkowym universum" pokażemy coś podobnego, ale z trochę innej bajki
jak głosi tytuł - nie tylko dla małoletnich


Jeremi Przybora małoletnim i stuletnim za namową znajomego postanowił oto (dawno, dawno temu, czyli w przeciągu kilku lat ostatniego dziesięciolecia ubiegłego wieku) opowiedzieć na antenie radiowej disneyowskie bajki
przygotował w ten sposób i przedstawił słuchaczom kilkanaście opowieści na zasadzie streszczenia, w formie "opowiem, co widzę"
dziś możemy wziąć do ręki spory tom, księgę w twardej oprawie, w której owe słuchowiska zebrano i udekorowano stopklatkami z kinowych oryginałów z lat, bagatela, 1937-1998

z pewnością, niezależnie od wieku, skojarzycie przynajmniej niektóre tytuły


Przybora - klasa sama w sobie - dodaje im wyjątkowego "smaczku"

czego tu nie ma?
zabawa słowem, przewrotny humor, satyra, nawet drobne złośliwości
banał, przekaskrawienia i sztuczki typowe dla akcji w animacji nie uchodzą na sucho
dzieci mają bajkę, bajarz (zdaje się) frajdę, rodzice - zwolnienie z konieczności pojscia do kina ;)

tak jak bywają produkcje bardziej i mniej lubiane, tak tu zdarzają się teksty lepsze i gorsze
czy zawodzi "opowiadacz"- czy po prostu z filmowym "pierwowzorem" nic nie dało się zrobić? 
w przypadku "Księcia i żebraka" raczej nie odważę się sprawdzić, pozostając przy książkowym oryginale...
za to na przykład wierszowany "Bambi" - prawdziwy rarytas!*

Jeremi Przybora "relacjonuje" jak tylko on umie i w wielu przypadkach jest to najwyższych lotów robota komentatorska


mamy tu przekrój przez bodaj najlepszy czas animowanych disneyowskich produkcji pełnometrazowych, w którym swoje pięć minut i szanse wpisania się na stałe w podświadomość obecnego pokolenia rodziców dostała śpiewająca w lesie Aurora**, Robin Hood jako wiecznie uśmiechnięty lis-przechera, przepiękna Bella, której w siedzibie Bestii towarzyszyła nietypowa służba złożona z gadajacych sprzętów domowych
do tego rzut oka na wcześniejsze produkcje - Alicja czy Snieżka jeszcze nie wygładzone w Photoshopie
i wreszcie postaci "narodzone" tylko trochę później, gdy po baśniowej klasyce nadszedł czas odkrywania mitów i legend kultury pozaeuropejskiej, jak Herkules czy Mulan

słowa Mistrza uzupełnione o obraz, który (szczególnie w przypadku "kreślarzy z Hollywood" i młodych widzów, których od lat oczarowują) także wiele znaczy





podsumujmy zatem, co mogą znaleźć na tych ponad 400 kolorowych stronach pomiędzy sztywnymi okładkami:
- sentymentaliści - album ze wspomnieniami w ciekawej aranżacji,
- zdeklarowani fani - czy to "dzieł" studia Disneya, czy Pana Jeremiego - nowe spojrzenie na ich twórczość,
- dzieci - wciąż ciekawe, niestarzejące się bajeczki

pięknie wydana ciekawostka
dziękujemy, Egmont.pl

--
*ja wspominam swój pierwszy zapamiętany seans kinowy z początku lat '90, Jan zaśmiewa się i wzrusza zupełnie niezależnie, po prostu słuchając

** "Jak ze snu Twe usta i oczy Twoje znam. Jak we śnie tę samą masz postać, nawet uśmiech ten sam..." - audiowirus powraca! (dobrze, że nie słyszycie jak ja sobie podśpiewuję ;) )

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz