Sowa Mądra Głowa poleca


spory stosik tworzą na Jankowej półce z grami te wydane przez pewnego polskiego producenta, który mnogością swoich propozycji wprost zalewa rynek
chyba każdy zetknął się choć raz z produktami firmy Alexander (to bardzo prawdopodobne, bo łatwo na nie wpaść nawet w sklepach spożywczych), a wielu rodziców małych dzieci na pewno skusiła przystępna cena i przekonujący opis którejś z jej różnorodnych gier edukacyjnych
Janka, z wyjątkiem dwóch gier, które sama kupiłam, hojnie obdarowali krewni i znajomi, którym w tym miejscu jeszcze raz dziękuję :)

w ramach projektu Grajmy! przedstawiam nasze zbiory z serii Sowa Mądra Głowa (i nie tylko), z logo Alexander



25 gier  

spore pudełko skrywa akcesoria do 6 najbardziej podstawowych gier, które niemal wszyscy dobrze znamy z dzieciństwa
dzięki kreatywnemu podejściu do tworzenia instrukcji, liczba różnych możliwych do przeprowadzenia rozgrywek znacznie wzrasta:
zasady takich gier jak bierki i samotnik (zwany tu "trójkątem bermudzkim") są w instrukcji wyjaśnione jednokrotnie, ale już w chińczyka można według niej zagrać na trzy sposoby, pchełki - 4, a "zwykłe" kości domina wykorzystać aż na 7 sposobów (poza ulubionym zastosowaniem Janka, czyli do budowy garażu..), najwięcej możliwości daje zaś plansza do warcabów z kompletem białych i czarnych pionków - aż 13!*


mam mieszane uczucia co do tej pozycji
z jednej strony nie zachwyca jakością wykonania, a satysfakcja z grania w tandetne plastikowe domino, albo warcaby na kartonowej planszy nijak ma się do przyjemności ważenia w dłoni przyjemnie ciężkich kamiennych kości, czy stukania pionkami po drewnianej szachownicy dowolnej wersji kolekcjonerskiej,
z drugiej - w jednej paczce znajdujemy cały sentymentalny zestaw planszowego 'must know' dla początkujących
+ ming-mang, go-bang, dominosa i inne jego nieznane oblicza gratis!
Jan dołączył dzięki niej do licznego grona młodocianych fanów chińczyka, a Justysia polubiła bierki
mimo niedoskonałości jest u nas naprawdę często używana

* jak wydawca doszedł do tytułowej sumy 25 pozostaje jednak dla mnie tajemnicą


Wzory kolory memory


trafiła do nas ponad 3 lata temu i od tamtej pory jest moją niekwestionowaną faworytką w tym gronie
pisałam już o niej (skrótowo) kilka razy - na fali pierwszego zauroczenia, o zastosowaniach nie do końca zgodnych z instrukcją i kreatywnych zabawach TU i nieco później - doceniając jej walor wyciszający TU
nie straciła nic na swojej atrakcyjności, bo rzeczywiście - jak chwali ją producent - "jest bardzo emocjonująca, rozwija pamięć, uczy spostrzegawczości i koncentracji"
polega niby tylko na zapamiętywaniu i odtwarzaniu sekwencji przedstawionych na kartach, ale przysparza sporo frajdy, gdyż okazuje się to zaskakująco skomplikowane pod presją czasu i konkurencji


gra jest miła oku - elementy mają wyraźne kolory, a karty są przejrzyste, ale doceniam ją też innymi zmysłami, bo plastikowe figury są sympatycznie gładkie w dotyku i w zetknięciu ze sobą wydają przyjemny dźwięk
zdecydowanie polecam ją jako ciekawą alternatywę dla klasycznych odkrywanek typu MEMO, gdyż jest dużo bardziej dynamiczna, a w wersji nawlekanej dodatkowo wymaga nieco zręczności 



Opowiem ci mamo 2

koleżanka podarowała ją nam z komentarzem: "tyle tych gier macie, że wzięłam dwójkę na wypadek, gdybyście już mieli pierwszą" - nie mieliśmy :)
i dobrze, bo jedna całkowicie wystarczy


w opakowaniu znajduje się 20 tekturek przedstawiających 10 4-elementowych logicznych historyjek obrazkowych, które trzeba odpowiednio uporządkować
pomysł na odgadywanie przez dziecko prawidłowej kolejności zdarzeń jest na pewno cenny - gra uczy w ten sposób najmłodszych rozumienia zależności przyczynowo-skutkowych i przewidywania faktów, mogą też dzięki niej doskonalić umiejętność tworzenia opowieści, opisywania sytuacji, osób i uczuć
niemniej jeden zestaw wyczerpuje według mnie całkowicie tę ideę i po kilku-kilkunastu użyciach może spokojnie trafić do kolejnego użytkownika - a nawet wielu kolejnych, bo kartoniki z ilustracjami są bardzo sztywne i wytrzymałe (myślę, że nadaje się do gabinetu logopedycznego, psychologicznego, świetlicy czy przedszkola)
mimo dobrych chęci nie wpadłam na żaden ciekawy pomysł na alternatywne zastosowanie tych obrazków i chyba to mnie w tej "zabawce edukacyjnej" najbardziej rozczarowało...
spróbuję jeszcze raz czy dwa wykrzesać z siebie trochę zapału i pobawić się z J. w odgadywanie emocji i intencji przedstawionych postaci oraz stworzyć kilka epickich dalszych ciągów, ale nie przewiduję, żeby sprawiło mi to wiele przyjemności - prawdopodobnie mam do "Opowiem ci mamo" za mało humanistyczny umysł ;)

Jane lat 4 daje radę!

Pamięć-litery

należy do gier typu memo i już tylko z tego powodu ma już na starcie duże grono zwolenników, co przeciwników - ustalmy od razu, że nadaje się tylko dla sympatyków tego rodzaju rozrywki
czym różni się od klasycznych odkrywanek tego typu? przede wszystkim nie poszukujemy tu dwóch identycznych kartoników, lecz par - wersalik-litera mała drukowana, obie na tle w tym samym kolorze
w ten sposób dziecko u progu nauki szkolnej może w bezbolesny sposób przyswoić dwojaki zapis poszczególnych głosek
grę uatrakcyjnić mają dodatkowo plansza, pionki i kostka - moim zdaniem wprowadzają one tylko trochę więcej zamętu, ale Jankowi faktycznie się spodobały
co tu dużo mówić - jest to typowa gra edukacyjna, trudno więc żeby wzbudziła mój przesadny entuzjazm, ale jeśli weźmie się pod uwagę potrzeby młodego gracza (szczególnie takiego, który miewa kłopoty z pisaniem d i b albo S i Z) może okazać się całkiem przydatna


a że kolorowego alfabetu można poza tym używać na wiele innych sposobów, c. d. być może nastąpi...


Przeczytam ci mamo

to z kolei propozycja dla dzieci uczących się składać wyrazy
w pudełku znajduje się po kilkanaście obrazków-puzzli 3-, 4- i 5-elementowych przedstawiających prosty rysunek i jego podzielony na poszczególne litery podpis
zasada jest prosta - dziecko wyszukuje paseczki tworzące komplet, układa obrazek i odczytuje słowo
gra polega na współzawodniczeniu w układaniu puzzli na czas


nie do końca jestem przekonana do takiej metody nauki czytania (J. na szczęście już moje dylematy nie dotyczą, bo nauczył się praktycznie sam), ale uważam że zestaw ten może nieco ułatwić naukę pisania - notując każdy wyraz wszak literujemy
dlatego sama już dawno temu znalazłam szablon do przygotowania takiej zabawki w domu, który można sobie wydrukować i podkleić na lekarskie szpatułki (może nadal znajdziecie go na bielemorele.pl - polecam!)

miałam jedną wątpliwość - jak długo można się bawić układaniem tych samych elementów bez znudzenia!?
okazało się, że dla moich chłopaków to nie problem - kto powiedział, że można układać tylko słowa, które istnieją? a może by tak składać dziwaczne stwory o niestworzonych nazwach? a potem opowiadać o nich wierszyki i śpiewać piosenki!
ich przekora i kreatywność wydobyła z tej zabawki głęboko ukryty potencjał - myślę że z takim nastawieniem nie raz dadzą się namówić, żeby do niej wrócić :)


Gra-układanka


najbardziej niepozorna wśród opisywanych dzisiaj ma jednocześnie zdecydowanie najlepszy współczynnik atrakcyjności do ceny
wprost niewiarygodne jak zwykłe dziewięć kartoników z kolorowymi samochodzikami (ewentualnie pajacykami, misiami lub motocyklami) potrafi zafascynować i dać zajęcie na długie kwadranse
cel jest prosty - ułożyć puzzle, ale z wykonaniem bywa różnie

co najciekawsze, fakt, że raz się udało, wcale nie znaczy, że następnym razem znowu nam wyjdzie (pamięć ludzka bywa bardzo zawodna...), a nawet jeśli - podobno istnieje jeszcze drugie rozwiązanie!
ale nie ma co się zrażać, jeśli układanka nijak nie chce przyjąć pożądanego kształtu (oj, bywają takie dni!) - ostatecznie układanie tak, żeby żaden element nie był złożony prawidłowo (którego wielkim fanem jest J.) też ma swój urok :)



last but not least - jest w tej kolekcji także coś dla ciała!

Wygibajtus


to oczywiście nic innego jak popularny na całym świecie Twister w wersji polskiej
zasad na pewno tłumaczyć chyba nikomu szczegółowo nie trzeba*
*gdyby jednak... : obrotowa wskazówka kolejno wyznacza kończyny, które zawodnicy powinni umieścić na polach o wskazanym kolorze na dużej płachcie rozłożonej na podłodze - żeby osiągnąć ten cel rozciągamy się, wyginamy, przepychamy i zwykle sporo śmiejemy

zaryzykowałabym stwierdzenie, że dzieciom gra się przyjemnie w różnych konfiguracjach i grupach wiekowych, ale najweselej, jeśli uda im się wciągnąć do zabawy rodziców
przydaje się znajomość podstawowych kolorów i rozróżnianie stron ciała oraz wzrost powyżej metra, ale nawet najmłodsze dzieci mogą mieć z niewielką pomocą dorosłych sporo frajdy przy takich wygibasach
Janek grywa z niesłabnącym zapałem od ładnych kilku lat, a ceratka z kolorowymi dziesięciokątami nadal spełnia swoje zadanie, mimo że już po kilku użyciach przestała być gładka i estetyczna
 
tak było 2 lata temu >> KLIK


podsumowując:

nie mam nic do zarzucenia jakości wyżej wymienionych gier - są sensownie zapakowane (w dość wytrzymałe, estetyczne kartonowe pudełka, z wypraskami z tworzywa sztucznego), nie straszą grafiką i w większości nie kurzą nam się na półce
dwóch moich ulubionych i dwóch najczęściej wybieranych przez Janka (czyli ponad 50% wyżej opisanych) używamy regularnie od kilku lat - nie zniszczyły się specjalnie i zupełnie się nie nudzą, co tylko potwierdza, że ciekawe gry dla maluchów nie koniecznie muszą kosztować majątek i budzić entuzjazm najwyżej przez kilka wieczorów

zdecydowanie nie poleciłabym nikomu "w ciemno" każdego produktu wydawnictwa Alexander (zdarzają się niestety wśród ich gier i zabawek również takie, które wręcz bym odradzała), ale myślę że logo "Sowa Mądra Głowa poleca" spokojnie można traktować jako zachętę do bliższego zapoznania się z danym tytułem


spodobała Wam się któraś z tych pozycji?
no to


P.S.
mamy jeszcze jedno pudełeczko z logo Alexander! Patyczki :) w zasadzie nie koniecznie muszą służyć do grania, ale czemu by nie?  mogą udawać bierki/mikado, albo przydać się do uzupełnienia strat i/lub urozmaicenia gry w Spadające małpki... albo jeszcze jakiejś innej zabawy - może Wy coś podpowiecie? wszelkie pomysły mile widziane!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz