klocki, stecki, autostrady

na przekór rzeczywistości, w której większość czasu spędzamy w i wokół piaskownicy - kilka zabłąkanych zdjęć z minionych miesięcy



na zdjęciach wyżej klocki piankowe - prezent na pierwsze urodziny (od Wisienek), który przetrwał (nie bez śladów) gryzienie i liczne kąpiele i nadal służy tworzeniu przez Janka dluuugich składów towarowych, a tatę zainspirował do zbudowania minizoo (zdj.1)
[z rozpoznaniem zielonego wielbłąda miałam trochę problemów, ale słoń i skorpion wyszły mu całkiem nieźle :) ]

niżej nowy nabytek pozwalający ćwiczyć wyobraźnię - STECKI - plastikowe klocuszki do budowania dziwnych konstrukcji
sama dość niejasno pamiętam takie z dzieciństwa (może miał ktoś ze znajomych?) i mam ambiwalentne uczucia - we wspomnieniach majaczą mi z jednej strony fascynacja ogromem możliwości, z drugiej mętnie wspominam rozczarowanie faktem, że nie byłam w stanie połączyć ich tak jak to sobie umyśliłam... rozprawiłam się z przeszłością podczas serii zabaw z Jankiem - nadal nie łączą się w zaplanowane regularne kształty, ale teraz mam inną strategię - najpierw buduję, a potem zastanawiam się co wyszło :P
Janek zachwycony, że rodzice uczestniczą aktywnie w zabawie od początku nie dziwił się koślawym konstrukcjom i nie krył zachwytu nad pojazdami, do których dowolnie można przyłaczać i odmontowywać przyczepy, anteny, zderzaki...
spodobał mu się też "aparat", z którego może korzystać do woli
co do twórczości własnej - to jeszcze przed nami, bo J. elementy łączy mało wprawnie i często niestabilnie, ale ulepszanie naszych konstrukcji idzie mu świetnie, a gotowe "nowoczesne" pojazdy w jego opinii nie ustępują resorakom, więc są intensywnie eksploatowane  



co do resoraków, których liczba w Janka zbiorach stale i nieopanowanie rośnie - są jednak niezastąpione jeśli chodzi o zjazdy po plastikowej szynie!
(zdjęcia niestety brak, aż mi dziwnie, ale nadal  jestem bez aparatu) 
 J. przywiózł taką "zabawkę" w piątek od dziadka i od tej pory (trzeci dzień) biega z nią między pokojami (ciągnie za sobą chyba całe dwa metry), przekłada pod różnymi kątami, do do góry nogami, testuje większe i mniejsze samochodziki...
ostatnio narzekałam na jego brak kreatywności (nie chce już tyle rysować, trzeba go mocno namawiać na nowe zabawy) - jednak w temacie zabaw autkami i pociągami - podobnie jak z klockami - nigdy nie brakuje mu pomysłów i praktycznie się nie nudzi
nie marudzę więc i zostawiam go z nową autostradą na długie kwadranse (może nawet uda mi się jakąś książkę w dzień przeczytać :o)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz