święta, święta...


święta, święta... i po świętach
chyba się starzeję, bo roku mijają mi szybciej

na szczęście, choć coraz częściej to tylko dwa krótkie dni oderwania od pracy i codziennych obowiązków, nadal udaje się stworzyć wokół nich wyjątkową atmosferę
pieczemy z chłopakami pierniczki (tak, S. już też "pomaga"!), stroimy choinkę (w tym roku J. sam wybrał i ubrał drzewko, które przynieśli z tatą), przygotowujemy kartki i drobiazgi dla bliskich (w tym roku mniej niż zwykle, ale mam nadzieję, że wrócimy do formy) i zdjęcia z calego roku do kalendarza dla dziadków, planujemy rodzinne spotkania (tym razem tylko giścinno-wyjazdowe, za co jestem niezmiernie wdzięczna zapraszającym :) ), zachowujemy wigilijne tradycje
a także, oczywiscie, czytamy

w imieniu najmłodszego w rodzinie, jako pierwszą świąteczną lekturę polecam przy tej okazji "Wieczór gwiazdkowy na placu budowy"
książeczka umiejętnie łączy bliskie młodym czytelnikom tematy i bożonarodzeniowe klimaty w formie krótkiego, lekkiego tekstu
zgromadzone na placu maszyny ciężko pracują, by jeszcze przed świętami zakończyć pewien bardzo ważny projekt
jednocześnie same otrzymują gwiazdkowe niespodzianki
o każdej ktoś pamięta, podrzucając najbardziej pożądany prezent
zanim na placu zapadnie zmierzch, wszyscy dźwigowo-koparkowo-wywrotkowi pasjonaci powinni w błogim świątecznym nastroju dć się ukołysać melodyjnym rymowankom...

starszy w tym roku w ramach adwentowego zadania domowego przygotowywał prezentację na temat tradycji bożonarodzeniowych
pomocą posłużyła mi.in. książka "Idą święta. O Bożym Narodzeniu, Mikołaju i tradycjach świątecznych na świecie"
J. w swojej pracy podsumowywał polskie zwyczaje
prócz tych powszechnie znanych i kultywowanych także w naszej rodzinie, miał okazję poznać także te mniej popularne lub starsze, jak wieszanie podłaźniczki i słomianych pająków, dzielenie się opłatkiem ze zwierzętami, czy przygotowywanie kutii
przy okazji dowiedział się wiele o świętowaniu za granicą - o niemieckich jarmarkach, skandynawskim koźle i "święcie światła", hiszpańskich tańcach w kosciele, holenderskim pływającym Mikołaju, włoskich szopkach...
"Idą święta" w kilkudziesięciu rozdziałach ukazała zarówno niesamowitą mnogość okołoświątecznych przesądów i różnorodność postaw, jak powszechną radość towarzyszącą chrześcijamnom przy tej okazji i, co tu dużo mówić, "magię świąt"
bardzo polecamy ją jako cenne, ciekawe i dopracowane graficznie źródło wiedzy o kulturze różnych krajów, w duchu jedności ponad podziałami

na koniec, zamiast fotografii wnetrza wspomnianych książeczek (które poznać zdecydowanie warto, ale z pewnością znajdziecie gdzie indziej w sieci, albo w sprzedaży stacjonarnej), tym razem rzut oka na fragmenty Jankowego dzieła

do książek wrócimy na pewno za rok!

 

za obie pozycje dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia

Czytaj dalej

Wspaniała planeta Ziemia / Znikające królestwo

takie piękne rzeczy mam tu do pokazania


a nie wiem sama, komu bym mogła...

czytanie książek od dawna nie plasuje się w czołówce popularnych hobby, a aktualna wszechobecność mediów elektronicznych z pewnością nie przysłuży się zmianie tego stanu na lepsze
mało kto przyznaje się do oglądania filmów przyrodniczych, kiedy w modzie są coraz to nowe netflixowe seriale
niewielu potrafi tak po prostu wyjść z domu, wyjechać za miasto, zachwycić urodą, różnorodnością i naturalną harmonią przyrody,
docenić piękno, które być może także dlatego właśnie gaśnie...

książki, do których można zajrzeć poniżej adresowane są w moim odczuciu głównie do dzieci
przemawia za tym sposób formułowania zdań, cierpliwe tłumaczenie podstaw ekologii (w pierwszej - na powyższym zdjeciu z lewej), czy dobór podtytułów i ciekawostek (w drugiej - po prawej)
do lektury zachęcić ma z pewnością także oprawa graficzna
przepyszna!
duży format, twarde oprawy, calostronicowe ryciny szczegółowo, lecz artystycznie przedstawiające wybrane gatunki (w drugiej) lub całe ekosystemy, mapy i łańcuchy zależności

takie książki trzeba jednak dzieciom umieć pokazać
polecam je zatem do przeglądania każdemu - rodzinom do wspólnej lektury, uczniom jako uzupełnienie podręczników biologii, młodszym dzieciom jako zbiory "prawdziwych baśni" pełne fascynujących obrazków 
oraz - na równi z nimi - samym dorosłym
niejeden z nich, nawet (a może przede wszystkim ;) ) pasjonat nauk przyrodniczych, mógłby znaleźć w takiej lekturze przyjemność, a pewnie i garść nie poznanych wcześniej / zapomnianych informacji

nie jestem w stanie zweryfikować merytorycznie wszystkich podanych w nich informacji
raz, że jest ich naprawdę wiele, dwa - nie wszystko jeszcze przeczytałam...
z pełnym przekonaniem zachęcam jednak do sięgnięcia w kierunku obydwu i samodzielnej lektury  
wszelkie ewentualne wątpliwości zawsze można rozwiać zgłębiając temat korzystając z innych źródeł, te zaś po prostu z przyjemnością smakować, a treści i ilustracjom pozwolić sobie otworzyć oczy na wspaniałości świata przyrody

"Znikajace królestwo" stanowi poruszający zbiór krótkich esejów na temat kilkudziesięciu ginących gatunków zwierząt

to krótkie notki, w prostych słowach opowiadające o mniej lub bardziej znanych zwierzakach wpisanych do Czwewonej Księgi (czyli na listę organizmów zagrożonych wyginięciem) uzupełnione o och artystyczne portrety
ciekawy spis, podzielony według siedlisk, o których niekorzystnych zmianach również można się przy przy tej okazji co nieco dowiedzieć




przemawia do zmysłów i wyobraźni, nie pozwala pozostać obojętnym, a na koniec podpowiada, co we własnym zakresie robić, by choć trochę pomóc


"Wspaniała planeta Ziemia i jej przyroda" stanowi bogate kompendium wiedzy przyrodniczej - w słowach i obrazach

przedstawia poszczególne ekosystemy globu jako ciekawe, złożone i piękne, każdy na swoj sposób, układy, w których poszczególne organizmy zajmują swoje nisze
podkreśla wagę wzajemnych powiązań wszystkiego co żyje i pozwala poszerzyć wiedzę na wiele tematów z dziedziny ekologii
przekazuje informacje w nowoczesnej, pełnej infografik, zwiezlych akapitów i "klimatycznych" ilustracji, absolutnie nie kojarzacej się z nudnym podręcznikiem, formie



uczy o tym, co nas otacza, jak działa i dlaczego zasługuje na uwagę i dbałość ze strony człowieka



czytajmy zatem, poznawajmy, chrońmy
zobaczcie sami, że warto...



"Znikające królestwo. Przewodnik po swiecie zagrożonych zwierząt" ukazało się nakładem wydawnictwa Nasza Ksiegarnia
"Wspaniała planeta Ziemia i jej przyroda" należy do serii EgmontArt
obydwu oficynom, za obie, równie ważne i potrzebne - bardzo dziękuję


Czytaj dalej

Pucio PIERWSZE ZABAWY ze słowami i dźwiękami

pani logopeda, Marta Galewska-Kustra właśnie zaprosiła nas na kolejne spotkanie z Puciem
(kto zacz można sobie sprawdzić/przypomnieć tutaj >>KLIK<<)
tym razem naszemu roczniakowi Mikołaj* przyniósł PIERWSZE ZABAWY "sprzyjające rozwojowi mowy i myślenia" :o


 eleganckie pudełko, podobne kształtem i trwałością do poprzednich gier-zabawek z serii o Puciu (patrz tutaj >>KLIK<<), tym razem zawiera 40 kwadratowych i prostokątnych tekturek

połowa z nich to kartoniki z obrazkami - proste ilustracje, na których główny bohater, obserwowane przez niego zwierzę lub używany sprzęt, wydają dźwięki
odpowiednie wyrażenia dźwiękonaśladowcze zapisane są na nich w komiksowym dymku lub inaczej zaznaczone jako wydobywające się z danego źródła
wszystkie można sobie obejrzeć na pudełku
druga część to same "podpisy" - zapis tych samych słówek na białym prostokącie


"Wyrażenia dźwiękonaśladowcze są wypowiadane już przez roczne dzieci i stanowią bardzo ważny element rozwoju mowy"
- jak czytamy we wstępie i obserwujemy na co dzień :)

"Obrazki dają okazję do rozmaitych zabaw, w zależnosci od możliwości intelektualnych i potrzeb dziecka"
- będziemy testować i dostosowywać!


autorka proponuje następujące sposoby wykorzystania zestawu:
  1. przeglądanie i nazywanie obiektów na ilustracjach
  2. pokazywanie i zakrywanie obrazków z wydawaniem zapisanych na nich dźwięków (o, "koko" - nie ma "koko")
  3. wyszukiwanie ilustracji do danych wyrażeń dźwiękonaśladowczych (gdzie jest "miau"?)
  4. zabawa w podawanie (daj "bzz bzz")
  5. dopasowywanie ilustracji do realnych przedmiotów (tu "szu szu" i tu "szu szu")
i wreszcie

     6. dopasowywanie podpisów do ilustracji

ale oczywiście zabaw może być więcej,
np.
grupowanie lub szeregowanie wg dowolnego klucza,
poszukiwanie wybranych obiektów lub "dźwięków" w książeczkach,
opowiadanie historyjek,
tworzenie "hałaśliwych" wierszyków i piosenek,
memo obrazkowo-napisowe
itp.
ogranicza nas tylko własna pomysłowość (i cierpliwość malucha ;) )


dzięki ilustratorce, Joannie Kłos, całość "ubrana" jest w łagodne pastelowe barwy, a obrazki czytelne nawet dla głównego zainteresowanego (u nas lat 1)
co mi się szczególnie w zestawie podoba to także twarde, "dziecioodporne" kartoniki, które naprawdę mają szansę przetrwać wielokrotne używanie
Stasia, póki co, potrafią zająć maksymalnie na 5-10 minut, ale skutecznie zachęcają do miałczenia, pukania i kląskania, dlatego na pewno będziemy do nich wracać,
jako jednej z pierwszych zabawek-gier logopedyczno-edukacyjnych


wpis zgłaszam do projektu "Grajmy!", w którym nie brakuje podobnych propozycji również dla najmłodszych


* Nasza Księgarnia - dziękujemy :)
Czytaj dalej

błyskawiczne pierniczki matematyczne = matematyka na święta 2019

nasze tegoroczne pierniki lepiej smakują niż wyglądają ;)


ich największą zaletą jest prosta receptura (patrz na końcu) i błyskawiczne wykonanie,
a największą wartością dodaną, że pozwoliły napisać tu choć dwa słowa w ramach tradycyjnego już projektu przedświąteczno-matematycznego :)

w ramach akcji "Matematyka na święta", o której więcej u organizatorki, czyli tutaj: >>KLIK<<,
bawiliśmy się już w pieczenie, a tym samym odmierzanie, odważanie, przeliczanie ilości i objętości nie raz
(wpisy z poprzednich lat znajdziecie tu: >>KLIK<<)
kuchnia jest jednak nieograniczonym źródłem matematycznych inspiracji!

tym razem, jako że J. nadal utrwala tabliczkę mnożenia, zapraszamy na

pierniczkowe zadania tekstowe


najpierw J. ustalił podstawowe dane (układając wielopierniczkowe prostokąty)
  • ile upiekliśmy pierniczków każdego kształtu? /w liczeniu wykorzystaj mnożenie!/
  • których jest najwięcej? których najmniej? o ile różni się ich liczba?

później na zmianę dawaliśmy sobie różne zadania,
np.:
  • małych gwiazdek jest 6 rzędów po dziesięć - czy można je ułożyć inaczej i też uzyskać prostokąt? ile będzie wtedy rzędów po ile sztuk?
  • z drugiej porcji ciasta wyszło o połowę więcej kółek niż małych gwiazdek - ile to razy więcej niż dużych gwiazdek? 
  • dużych gwiazdek jest 10 - ile to daje razem wierzchołków? a jeśli 4 się ukruszyły? ;)
  • ile razy więcej (od dużych) mamy małych gwiazdek? jak myślisz, ile to razy więcej wierzchołków?
  • motyli jest szesnaście - ile to skrzydełek do ozdobienia?
(zdjęcia wspomnianych motylków być może się jeszcze pojawią
 wyszły bardzo ładne, ale jak wspomniałam, pierniki okazały się także smaczne... nie wiem, czy zdążę uwiecznić :P)
  • jeśli zjemy dwie duże gwiazdki, ile razy więcej będzie motyli?
  • ile motylków trzeba zjeść, żeby zostało ich cztery razy mniej niż małych gwiazdek?
  • po lukrowaniu zostały 52 małe gwiazdki - ile zjadła mama, jeśli J i S po tyle samo i więcej niż po dwa?
  • jeśli ja wezmę jedną gwiazdkę, Staś dwie, mama trzy i tak dalej, zawsze o jedną więcej, kto weźmie ostatnią? kto będzie miał wtedy najwięcej?
  • z dużych gwiazdek ubyły 2 - ( ile zjadła mama? - to pytanie poza konkursem ;) ) - jeśli chcielibyśmy otoczyć je małymi gwiazdkami tak, żeby do każdego wierzchołka dotykał czubeczek małej gwiazdki, ile małych nie zostanie zużytych do stworzenia tej kompozycji?
itd., itp.


pozostałe pierniczki - wersja bezforemkowa, dla jeszcze bardziej leniwych, wróć, zabieganych ;),
posłużyły do zabaw geometrycznych


ale tu liczyć także można
np. 
  • ile pięcioramiennych gwiazdek uda się ułożyć z dziewięciu pasków ciasta przekrojonych pod skosem na pół i jeszcze raz na pół? 
  • ile rombów (względnie równoległoboków) zostanie wówczas "bez przydziału" = do zjedzenia?
  • ilu takich pierniczków potrzeba do ułożenia choinki w której kolejne "piętra" różnią się o dwa, jak na zdjęciu powyżej? a o "piętro" większej? a mniejszej? a z gwiazdą na szczycie?
itd. ...

a na koniec wszystko trzeba by zsumować i poodejmować...
czy wiadomo,
ile pierniczków upiekliśmy łącznie?
i ile pachnących i polukrowanych pozostało do zjedzenia?

a u Was - udało się nadążyć z liczeniem pierników? 
a może właśnie liczycie... pierogi ;)

życzymy dobrej zabawy i smacznego!


inne przedświąteczne zabawy z matematyką
znajdziecie tu:


---
przepis na najprostsze pierniczki, bez chłodzenia ciasta
(idealne na przykład na przedłużające się - powiedzmy S-zależne - trwanie w niedoczasie)

2 szklanki mąki, przyprawa korzenna*
 pół szklanki cukru, 40 g masła, 2 łyżki miodu, jajko, 1 łyżeczka sody

łączymy składniki suche (mąka cukier, soda, przyprawy),
masło i miód rozpuszczamy, lekko studzimy, wlewamy do mąki, dodajemy jajko
po zmieszaniu łyżką wyjmujemy i zagniatamy ciasto
wałkujemy, wycinamy pierniki
pieczemy 8 minut w 180 st. C

*w tym roku lepsze wyszły bezglutenowe - z mąki kukurydzianej ze skrobią,
a przyprawa Prymat okazała się dużo bardziej aromatyczna niż ta z Cykorii

lukier:
szklanka cukru pudru + sok z pomarańczy q.s. (około łyżki)

też jeszcze zdążycie sobie takie zrobić!
mniam :)
Czytaj dalej

Vademecum przetrwania


słyszeliście kiedyś o prepperach/preppersach?

jeden z nich właśnie zdecydował się opowiedzieć o sobie i podejściu do życia, jakie prezentują jemu podobni, w książce pod tytułem:

Vademecum przetrwania. Jak wyjść cało z kataklizmu, katastrofy i konfliktu

możemy się z niej dowiedzieć, dlaczego, według pana Piotra Czuryłło, kluczowe jest posiadanie choćby podstawowego zapasu wody i żywności, zapałek i ostrego noża
oraz, chyba przede wszystkim, bliżej poznać filozofię i kilka najważniejszych zasad przyświecających ludziom, dla których życiową doktryną zdaje się być hasło: Expect the best. Prepare for the worst.
 

jedno z pierwszych zdań w tekście brzmi: "Nasze życie to nieprzerwane pasmo lęków."
w pewnym sensie definiuje ono strach, jako jeden z głównych motorów działania człowieka
abstrahując od tego, jak wydało mi się to poruszające i do jakich osobistych i uniwersalnych przemyśleń zainspirowało, z całą pewnością przybliża źródło życiowej postawy autora
pomyli się jednak ten, kto ad hoc wysnuje z powyższego wniosek, iż preppersi np. budują schrony, bo boją się życia - przeciwnie! oni "ubezpieczają się" na przyszłość, by móc teraz spokojnie się owym życiem cieszyć, a "w godzinie próby", je zachować

jednym z ukrytych miedzy wierszami przesłań wydaje mi się być mądra rada, żeby próbować oswajać swoje lęki, traktować je jako motywację do pracy nad sobą i czerpać siłę ze znajdywania sposobów na ich pokonanie


nie traćmy jednak z oczu motywu przewodniego!
Dobrobyt, w którym żyjemy, uśpił naszą czujność, ale być może pewnego dnia w gniazdkach zabraknie prądu, zbiorniki na stacjach benzynowych opustoszeją, a z kranu nie poleci woda. Co wtedy zrobimy?
autor stawia nas przed powyższym pytaniem, a jednocześnie stara się odpowiedzieć na nie sobie, zawczasu rozpatrując przeróżne scenariusze, przygotowując drogi ucieczki, opracowując plany i praktyczne rozwiązania 

książka stanowi zbiór porad i wskazówek, sformułowanych na bazie własnych przekonań i doświadczeń
dla postronnego obserwatora jest to jednocześnie fascynujący obraz pasji, która staje się treścią życia człowieka
niesamowite jest to, jak "doktryna przetrwania" wpływa na postrzeganie otaczającej rzeczywistości i staje się punktem wyjścia do przeorganizowania codziennego życia
a przy okazji uczy samodzielności, samowystarczalności, zaradności, motywuje do przełamywania obaw i barier, otwiera na kontakt z przyrodą...

obok ogólnych podpowiedzi kierowanych do wszystkich, którzy chcieliby czuć się zabezpieczeni na wypadek takiego, czy innego "końca świata", znajdziemy tu konkretne przykłady i historie "z życia wzięte" oraz całkiem sporo fotografii


więcej można zobaczyć na stronie wydawcy, czyli tutaj: >>KLIK<<

a w książce przeczytać m. in. o wartościowych umiejętnościach, które ułatwią przetrwanie w każdych warunkach, sposobach zabezpieczenia swojego domu z myślą o różnych kataklizmach, możliwościach samodzielnego zdobywania pożywienia, czy podstawowym sprzęcie, który warto zgromadzić "na wszelki wypadek"


"Vademecum przetrwania" to ciekawa, bardzo przystępnie napisana i starannie edytorsko przygotowana lektura
czy, albo jaką naukę czytelnik z niej wyniesie, zależy tylko od niego



za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia  
Czytaj dalej

kalendarz adwentowy (od cioci W.)

z powodu czasu upływającego szybciej, niż ktokolwiek zdołałby choćby odnotować kolejne daty (a co dopiero obmyślić, a później jeszcze wykonać zadane na poszczególne dni wyzwania), miało go u nas w tym roku nie być
od czego jednak rodzina!
dzięki pomysłowości, talentowi i zaangażowaniu cioci W., J. posiada kalendarz adwentowy :)

o, taki:


ciocia zadziałała z rozmachem:
wykorzystała zapas rolek od papieru toaletowego, krepę, kolorowy papier do pakowania prezentów i sporo kleju na gorąco oraz tonę słodkości
i stworzyła aż sześć takich choinek (!)

jak widać na załączonym obrazku, dzieci doskonale sobie z nimi poradziły ;)


dziękujemy za niespodziankę,
a pomysł na taki "recyklingowy" upominek polecamy w ramach akcji #nowezycie

więcej pomysłów na kreatywne wykorzystanie różnych surowców - tutaj >>KLIK<<


Czytaj dalej

jeszcze raz Basia

choć wydawałoby się, że J. wyrósł już z większości prostych, w założeniu przeznaczonych dla przedszkolaków opowiadań, jest taka seria, do której sam często wraca...
BASIA
jak dotąd nie tylko nie udało mi się przekazać młodszym dzieciom większości spośród książeczek z opowieściami o tej rezolutnej dziewczynce (o których pisałam tu pod #Basia),
ale i coś nam znów do kolekcji przybyło :)
 

najnowszy zbiór opowiadań w tej serii to

Basia do słuchania

czyli książeczka z jedenastoma opowiadaniami, do której dołączono płytę z ich wersją audio
 

J. zaczął klasycznie - od tekstu pisanego
w tej kwestii książeczki o Basi przyzwyczaiły nas już do ciepłej, "prorodzinnej" tematyki, spokojnej w tonie analizy emocji, mimochodem przemycanych wartości,
a w warstwie graficznej czytelnej czcionki i doskonale uzupełniających treść ilustracji Marianny Oklejak

nie było zaskoczenia,
nie ma rozczarowania!
  

niektóre tematy, choć przedszkole już dawno za nami, nadal bliskie...


pewne ideały wciąż nieosiągalne,
najprostsze prawdy - stale aktualne


kilka opowiadań znaliśmy już z innych źródeł (to o opiekunce także w wersji do słuchania - aż dziw, że się mimo wszystko nie znudziło!), nowością było jednak między innymi to o koledze z Haiti (świetnie obrazujące problemy z asymilacją w nowym środowisku) oraz o dzielnej mamie w podróży (ha!), "kuchennych rewolucjach" (w tym wiecznie rozrabiającym i wymagającym przebierania Stasiu, wróć, Franku ;) ) czy rodzinnym biwaku

J. ponownie nie odłożył zbioru, póki nie przeczytał wszystkich - od deski do deski...


uczciwie będzie jednak dodać, że gdy w końcu zdecydował się włączyć płytę, uważnie i z przyjemnością słuchałam i ja!

nie ma się co więcej rozpisywać - zerknijcie do poprzednich wpisów, by przekonać się, za co lubimy i cenimy serię o Basi
tu tylko prosty przekaz:
polecamy wszystkie "Basie" do czytania,
a najnowszą, czytaną głosem pani Marii Seweryn, także do posłuchania


za egzemplarz dziękuję Egmont.pl
Czytaj dalej

wielkie "wow" i karaluch zombie (czyli Niezwykła księga owadów)

dzisiejsze zdjęcie tytułowe to ilustracja z naszej nowej książki


rysunek niesamowicie szczegółowy, realistyczny niczym fotografia, a jednocześnie pomysłowo, artystycznie skomponowany
zapada w pamięć i skutecznie pobudza ciekawość, czyż nie?
aż się chce od razu sprawdzić, czy to prawda - czy to możliwe, że 
istnieją owady wielkości myszy?!
Czytaj dalej

dobre gry w niezłej cenie - polecamy bestsellery Egmontu

jak pewnie już dawno zauważyliście, całkiem sporo czasu spędzamy grając w gronie rodziny i ze znajomymi w planszówki
wśród wielu opisywanych na blogu gier, poczesne miejsce, a w kategorii familijnych być może nawet pierwsze, zajmują tytuły pochodzące z bogatej oferty wydawnictwa EGMONT

ponieważ 
1. są to naprawdę godne polecenia tytuły, sprawdzone przez graczy w różnym wieku i odmiennych gustach, w licznych rozgrywkach w domach, Klubie Grajmy! i na spotkaniach z uczniami
oraz
2. wydawnictwo ogłosiło właśnie super promocję cenową,
przypomnę poniżej gry, które mieliśmy już okazję wypróbować z krótkim podsumowaniem i linkami do pełnych opinii


a na końcu podam sposób na zdobycie wybranej (albo nawet kilku) z 40% rabatu
brzmi ciekawie?
zapraszam do lektury! :)

poznajcie / przypomnijcie sobie :

Ubongo!

naszej planszówkowej półki nie wyobrażam już sobie bez tego pudełka
a w zasadzie trzech ;)

ta seria ma swoich fanów wśród graczy w każdym wieku - od przedszkolaka po seniora
i to nie tylko wśród zdeklarowanych zwolenników układanek i łamigłówek logicznych
do zabawy zachęca dobre wykonanie (trwałe planszetki, kolorowe elementy, błyszczące kamyki-punkty, a w przypadku kart przejrzysta grafika), tłumaczenie zasad zajmuje chwilę, a każda rozgrywka jest inna

"Ubongo" >>KLIK<<, "Ubongo gra karciana" >>KLIK<< i "Ubongo 3D" >>KLIK<< 
moim faworytem jest ta ostatnia, ale warto poznać wszystkie :)

Pędzące żółwie, Pędzące ślimaki

to tytuły, które z pewnością dawno zasłużyły na tytuł bestsellerów Egmontu - gry znane i sprawdzone przez setki rodzin, które od lat nie tracą na popularności
ponieważ ostatnio J.zachęcił do zabawy z żółwikami nawet mniej "planszówkowych" dziadków N., polecam bez mrugnięcia okiem :)

tylko trudno wybrać, która lepsza... o czym pisałam już dawno temu tu:
"Pędzące żółwie" kontra "Pędzące ślimaki" >>KLIK<<

Duuuszki

ha, tę grę po raz pierwsze opisywałam nawet jeszcze dawniej niż "Pędzące..."
i, uwierzcie, od tego czasu - przez ponad 5 lat! - wcale nam się nie znudziła :)
idealne połączenie ćwiczenia spostrzegawczości, koncentracji i refleksu plus drewniane figurki i przystępne reguły czynią z tej gry dobrą zabawę dla początkujących graczy, ale i miły przerywnik przy "cięższych" rozgrywkach

w najbliższym czasie napiszę jeszcze o "Duuuszkach w kąpieli", które można traktować jako dodatek urozmaicający podstawowe "Duuuszki", albo samodzielną grę,
ale już teraz zachęcam do zerknięcia jak J. bawił się wersją podstawową jeszcze zanim skończył 4 lata:
"Duuuszki" >>KLIK<<

Polska Luxtorpeda 

to z kolei hit spotkań "planszówkowych", które prowadzę w szkołach i bibliotekach
doskonałe w swej prostocie, można powiedzieć nowatorskie, podejście do mechaniki "memo", ładne wykonanie, duże karty, proste zasady plus pewna dawka edukacji - to przepis na zaciekawienie starszych i młodszych, uczniów i nauczycieli
niezły patent na ćwiczenie pamięci i poszerzenie wiedzy o naszym kraju - w aspekcie historycznym, przyrodniczym, ogólnym - ponownie, sprawdzone wśród graczy w wieku od przedszkolaka po emeryta

u nas na stole goszczą obie - indywidualnie lub przemieszane "Polska Luxtorpeda" >>KLIK<< i "Polska Luxtorpeda Odjazd" >>KLIK<<

FITS

mimo że to jedno z naszych nowszych pudełek, już ma swoich wiernych wielbicieli :)
połączenie zasad znanego przez wielu "tetrisa" i świetnego wykonania (trwałe elementy z dobrej jakości plastiku!) zapewnia dobrą, na pewno nie jednorazową zabawę

kto nie zna / nie pamięta, może o niej przeczytać więcej tu: "FITS" >>KLIK<<
a potem spokojnie można poprosić Gwiazdora, żeby i Wam podrzucił pod choinkę ;)

gry do plecaka

to z kolei niezła podpowiedź na prezent mikołajkowy

niewielkie pudełka kryją ciekawe rozwiązania i sporo dobrej zabawy dla młodych i początkujących graczy
u nas szczególnie dobrze sprawdza się "Lato z komarami" >>KLIK<< - prosta karcianka z jedyną akceptowalną wersją tych owadów, które ilustrator (T. Samojlik <3) uczynił naprawdę sympatycznymi :)

ze zniżką (o której już za chwilę) kosztują około 20 złotych - przy takiej cenie nawet nie warto się zastanawiać!


lista niebezpiecznie się wydłuża, więc żeby nie zniechęcić nikogo zanim dotrzemy do wspomnianej propozycji promocyjnej, jeszcze tylko coś dla najmłodszych:

rodzinka wygrywa

stanowi serię gier polecanych dla maluchów już od 3 r.ż.
również sprawdziliśmy - ciekawe dla przedszkolaków tematy (kotki, dinozaury, czekająca na odwiedziny babcia) i kolorowe elementy zachęcają do gry, a kooperacja, na której bazują zasady ułatwia start w planszówkowy świat i łagodzi gorycz ewentualnej porażki

"Park dinozaurów", Kotek Psotek", "Wyprawa do babci" i "Mali detektywi" >>KLIK<<


jeszcze więcej recenzji gier Egmontu
- od ulubieńca znajomych dzieci, którym jest "Tata miś" >>KLIK<<, przez "imprezowe" zabawy dla całkiem dorosłych, jak "Wtedy, kiedy..." >>KLIK<<, "Dopasowani" >>KLIK<<, coś dla geeków = "El Gaucho" >>KLIK<<, po nasze ostatnie super odkrycie, czyli "Polowanie na robale" >>KLIK<< -
można przejrzeć w blogowej zakładce Egmont gry, czyli tutaj: >>KLIK<<
jestem pewna, że czeka tam coś dobrego dla każdego

a gdy już traficie na swojego faworyta...


wydawnictwo proponuje Wam, czyli naszym czytelnikom, rabat w wysokości 40% od ceny wyjściowej na wszystkie produkty z działu gry planszowe na https://egmont.pl/gry-planszowe
trzeba się zarejestrować i zalogować na stronie (co trwa tylko chwilę) i już można do woli buszować wśród ciekawych rodzinnych tytułów :)
cena gier planszowych obniży się po wpisaniu kodu rabatowego: mamajanka podczas finalizacji zakupów (przy podsumowaniu "koszyka")

zniżka obowiązuje od 12 listopada do końca bieżącego roku
Edit: tylko do 15. grudnia 2019!

według mnie - warto!

Czytaj dalej

polowanie na robale

 tak wyglądają elementy naszej nowej gry:


gry pod bardzo zachęcającym dzieci tytułem "Polowanie na robale"

być może mieliście już okazję w nią zagrać, bo choć na naszej półce zagościła niedawno, w Polsce i Europie znana jest już od wielu lat
jeśli tak, dajcie znać pod wpisem, czy podzielacie naszą opinię, w przeciwnym razie myślę, że warto poświęcić chwilę i przyjrzeć się jej bliżej 


według opisu na pudełku do zabawy możemy zaprosić od dwóch do nawet siedmiu graczy w wieku powyżej ośmiu lat

choć gra się zwykle sprawnie i dość krótko (j.w. - łącznie ok. 20 min.), polecałabym pierwsze próby w gronie max. 3-5 osób, bo gdy jest ich więcej długo czeka się na swój ruch i niektórzy mogą się niecierpliwić
granicy wieku nie określałabym natomiast tak sztywno - jak sprawdziliśmy z P., spokojnie poradzą sobie też lubiące dodawanie siedmiolatki
a najważniejsze elementy, czyli twarde, przyjemnie stukające żetony polubiły nawet niemowlaki ;)


ale do rzeczy!
do przeprowadzenia rozgrywki niezbędna jest stabilna płaska powierzchnia (stołu/podłogi), która pomieści 16 "kafelków" z numerami i podobiznami sympatycznych robali ułożonych w szeregu (patrz zdjęcie powyżej)
oraz miejsce do rzucania ośmioma kośćmi

kosteczki przypominają standardowe sześciany K6, jedynie "szóstkę" zastąpiono tu, jakżeby inaczej, robalem
wyrzucenie go i włączenie do swojej puli będzie kluczowe w osiągnięciu celu, którym jest uzyskanie jak największej sumy robaczków na zbieranych ze środka żetonach 

jako ze autorem gry jest Reiner Knizia, można podejrzewać, że zasady nie będą zawiłe, a zabawa, wymagająca podejmowania decyzji i, czasem, ryzyka, mimochodem nauczy przewidywania i utrwali co nieco z zakresu podstawowej matematyki...


gramy po kolei

pierwszy gracz rzuca wszystkimi kostkami i decyduje, które chce zatrzymać
warunek - musi wybrać jeden "nominał" (od 1 do 5 lub robaczki) i zebrać wszystkie kostki, na których wyrzucił wskazanyny wynik
może ponownie rzucić pozostałymi
i znów, decyduje, które odłoży, zachowując wcześniejszą zasadę (wszystkie kostki z jednym wynikiem) i trzymając się kolejnej: nie może to być liczba oczek wskazana poprzednio

schemat powtarza się tak długo, aż:
a) po rzucie nie da się wybrać spełniających warunki kostek
b) gracz zdecyduje się zakończyć rzucanie kośćmi
w pierwszym przypadku, podobnie jak w sytuacji, gdy wśród wybranych kości nie ma ani jednego robala, rzuty uważa się za "spalone" - gracz nic nie zyskuje w tej turze, a jeśli wcześniej zdobył już jakiś żeton - traci go
dodatkowo zasłonięty i wykluczony z dalszej gry zostaje kafelek z największą liczbą robali leżący na stole
lub
jeśli mamy do czynienia z opcją b) - gracz sumuje wartości na wszystkich wybranych kościach (uwaga! każdy robal jest wart tyle co piątka!) i może pozyskać - ze stołu lub zasobów przeciwników - żeton z numerem odpowiadającym uzyskanej sumie (lub ewentualnie niższym)

kolej przechodzi na następną osobę

w praktyce reguły nie są trudne do przyswojenia i już po chwili jedynym wyzwaniem staje się umiejętne szacowanie ryzyka i skuteczne "chuchanie na szczęście" na kostki ;)


prawdą okazało się wszystko, co wydawca wypunktował na opakowaniu - w tym, co najważniejsze:
  • proste zasady
  • zabawa + nauka liczenia dla dzieci
  • doskonała rozrywka - także dla dorosłych


gracze w każdym wieku lubią "turlanie", wesołe robaczki zachęcają do współzawodnictwa, a fakt, że sporo zależy także od szczęścia ubarwia rozgrywkę, dodając niby zwykłej zabawie w sumowanie emocji
zaryzykować stratę i rzucać dalej, czy zadowolić się słabszym trofeum? zgarnąć robale ze stołu, czy podebrać konkurentowi? na pewno nie poddawać się po pierwszym niepowodzeniu - los może się jeszcze odwrócić!

przy "Polowaniu na robale" dobrze bawić może się cała rodzina, a dzieci na początku szkoły z pewnością odniosą dodatkową korzyść w postaci praktycznych ćwiczeń dodawania i mnożenia w podstawowym zakresie

bardzo polecamy jako szybką, łatwą, niebanalną grę familijno-edukacyjną
w dodatku z całkiem zabawną okładką :)



wpis powstał w ramach projektu Grajmy!
grę przekazało wydawnictwo Egmont.pl

Czytaj dalej