Wojna cukierkowa 2: Awantura w salonie gier

pół roku minęło od poprzedniej "Wojny cukierkowej", czyli pierwszego kontaktu J. z literaturą dla młodzieży autorstwa Brandona Mulla
wrażenia jakie wywarła, a którymi dzielił się za pośrednictwem niniejszego bloga (tutaj: >>KLIK<<) pozostały niezatarte
lektura ta stała się, pośrednio, impulsem do dalszego zgłębiania literatury przygodowo-fantastycznej, w tym "nadrobienia zaległości" ze znajomości serii J.K. Rowlling o Harrym Potterze, a "apetyt" na fantasy się zaostrzył
można powiedzieć, że ciąg dalszy był intensywnie wyczekiwany
i oto jest!

Wojna cukierkowa 

Awantura w salonie gier


czy druga część przygód z magicznym tłem spodobała się tak, jak poprzedni tom? czy i tym razem ktoś spróbuje zawładnąć umysłami bohaterów przy pomocy czarów? w co i komu powinni wierzyć?
ponownie oddaję głos głównemu zainteresowanemu:

" Uważam, że to bardzo interesująca książka.
Jest równie udaną kontynuacją pierwszej części.
Opowiada o dalszych przygodach Klubu Niebieskich Sokołów, czyli Nate'a, Trevora, Gołębia i Summer, tym razem wraz z Lindy - odmłodzoną Belindą White z wyczyszczoną pamięcią.
Po tym, jak John Dart i Mozag zniknęli w niewyjaśnionych okolicznościach, dzieci udają się do podejrzanego salonu gier.
Chcą tam zdobyć magiczne stemple, które mogą naprowadzić je na jakiś trop...
Powieść mówi o wielkiej przyjaźni i niesamowitym zaufaniu oraz o tym, że coś małego, ukrytego może zniszczyć świat (buahahahaha!) "
J. lat 11

jak podkreśla autor powyższej notki, sztuka w tym, żeby zainteresować czytelnika, ale nie zdradzić od razu za wiele
czy zrobił to umiejętnie? z pewnością się starał, nie będę zatem i ja dekonspirować szczegółów fabuły 
dodam tylko, że Brandon Mull własną dbałością o nieoczywiste zwroty akcji i nieoczekiwane rozwiązania raz jeszcze zasłużył w tej materii na uznanie swojego fana

"Czy młodym przyjaciołom uda się odnaleźć zaginionych, zdobyć zaufanie White'a, a potem pokrzyżować mu plany?" 
- koniecznie przekonajcie się sami :)


za egzemplarz recenzencki dziękujemy GW Foksal

Czytaj dalej

Akceptuję co czuję Złość/Moja Rodzina

trudnych tematów ciąg dalszy...

Akceptuję co czuję

Złość - jak sobie z nią poradzić

o naszych przeprawach z opanowywaniem złości już kiedyś wspominałam

dziś tamte problemy bledną w konfrontacji z pokładami gniewu i wybuchami, z którymi mierzę się od kilkunastu miesięcy...

nie ulega wątpliwości, że powody do złości są

od wielkich i ze wszech miar słusznych - jak wobec jawnego naruszania suwerenności państw ościennych i ludobójstwa cywilów, przez irytujące lokalne afery, niesprawiedliwości i politykę (jak tu >>klik<<), wieczny niedoczas i bałagan nie do ogarnięcia, po codzienną walkę z i/lub o "ale ja chcę!!!"

skąd się bierze złość i czemu służy?

co dzieje się w naszym ciele w czasie 'ataku szału'?

jak sprawić, by gniew dawał siłę, a nie skutkował przemocą?

jak złość wyrazić bez agresji i jak się uspokoić?

bawimy się naklejkami, kolorujemy, czytamy odpowiedzi profesora Złośnika na powyższe pytania

któregoś pięknego dnia na pewno uda się nam (tak, mama też caaały czas się uczy...) okiełznać tę emocję 


Akceptuję co czuję 

Moja rodzina

rodzina - słowo-klucz uruchamiające łańcuch skojarzeń

te najważniejsze - z bezpieczeństwem, ciepłem, miłością, powinny być uniwersalne...

co do samej struktury "podstawowej komórki społeczeństwa", bywa różnie

przeczytamy tu jak sobie poradzić z rozstaniem rodziców i funkcjonowaniem w "rodzinie patchworkowej",

dowiemy się w jaki sposób tworzyć i pielęgnować więzi, komunikować się, czy określać swoje granice tak, by czuć się dobrze w swojej rodzinie,

być może zaplanujemy 'zebranie rodzinne'...

przy okazji ćwicząc rękę i kreatywność, wymyślając własne postulaty,  rysując członków rodziny, wycinając, kolorując, bawiąc naklejkami



oba zeszyty, jak to w tej serii, poruszają sprawy ważne z punktu widzenia dziecka, są ciekawe i pomocne

ostatnie strony dodatkowo służą podpowiedziami dla dorosłych

"Akceptuję co czuję" sprawdza się jako kolorowanka (choć grafika specyficzna) i jako wstęp do rozmowy

inne u nas także tu: 


za egzemplarze dziękuję HarperKids





Czytaj dalej

solidarni z Ukrainą


tuż za naszą granicą trwa wojna
to trudny temat nawet dla dorosłych, a co dopiero dla dzieci...

trzeba rozmawiać, 
a jeśli mamy potrzebę działać - pozwolić także im

można razem poczytać/posłuchać
o wojnie jako takiej
3 audiobooki na YouTube:
„Asiunia”, autorka: Joanna Papuzińska [czyta Agata Kulesza]
„Czy wojna jest dla dziewczyn”, autor: Paweł Beręsewicz [czyta Joanna Pach-Żbikowska]
„Zaklęcie na W”, autor: Michał Rusinek [czyta Zbigniew Zamachowski]
Combrzyńska-Nogala

o obecnej migracji 
- opowiadania stworzone z potrzeby chwili, dostępne również w języku ukraińskim i rosyjskim


także ZHP swoją służbą włącza się w pomoc Ukrainie
u nas to zbiórka darów przekazanych do Lwowa oraz "pudełka radości" (info na F b >>KLIK<<)
myślę, że ta ostatnia jest szczególnie cenna i ważna z perspektywy młodego zucha/harcerza
przygotowanie kilku drobiazgów w paczuszce na powitanie dzieci z Ukrainy, których rodziny zamieszkały w naszej okolicy to kropla w morzu aktualnych potrzeb, ale pomaga oswoić zmiany, uczy empatii, aktywizuje na miarę możliwości
i jest przy tym po prostu miłym gestem gościnności

tworzymy
(ok, przyznaję, 'craftowanie' pudełek cieszy i uspokaja przede wszystkim mnie ;) )




załączamy wydrukowane karteczki z przywitaniem po ukraińsku  (znalezione w internecie, z linkiem do strony autorki) >>KLIK<
 
c.d.n.


* zdjęcie z dzisiejszego wypadu rowerowego (nota bene min. na piknik z 'solidarnościową' grochówką) - może nie tak piękne jak wszechobecne ostatnio niebo i rzepak, ale przez 'myślowy filtr' tego przedwiośnia dla mnie też niebiesko-żółte...) 


Czytaj dalej

ja buduję, Ty budujesz, my budujemy... Recto Verso

granie w konstruowanie, wiadomo, lubimy bardzo*
dobrą zabawą również nie pogardzimy :)

Recto Verso. Buduj imprezowo!

brzmi zatem jak stworzone dla J. i rodzinki!
z drugiej strony,"przestrzenny tetris" znamy już w tylu odsłonach... jeszcze jedna "planszówka" oparta o budowanie z kolorowych klocków?
hmm... trzeba sprawę zbadać dokładniej!

 
okładka zapowiada "kolorowy zawrót głowy", który na szczęście nie opanował całkowicie wnętrza pudełka
warto przyjrzeć się jej bliżej już po poznaniu zawartości i zasad - dopiero wtedy w pełni docenimy pomysłowość i kunszt ilustratora!
pierwszy rzut oka na komponenty nie zdradza wiele: ot, klocuszki (porządne wszak, niemałe, drewniane!), karty z wzorami (dwustronne), trochę żetonów, kwadratowa plansza...
ciekawe, że po wyjęciu "pieniążków" z ramek, wkładamy te ostatnie z powrotem do opakowania, a wypraska z tworzywa i samo pudełko stają się także elementem, tudzież areną, gry
 
ładnie, sprytnie, frapująco...
 
 
montujemy zatem planszę, do specjalnej przegródki wrzucamy jedną z kart i zasiadamy po jej dwóch stronach  
teraz, jak to mówią, "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia"

co dalej?
 
"Celem (...) jest jak najszybsze skonstruowanie budowli pokazanej na karcie.
Gra się w parach, a cała trudność polega na tym, że każdy z graczy widzi jedynie swoją stronę budowli: przód (recto) lub tył (verso). 
Gracze mogą się porozumiewać, by skutecznie móc ułożyć drewniane elementy. Każdy z klocków musi się znaleźć na właściwym miejscu. Im szybciej razem zbudują przedstawioną na karcie konstrukcję, tym więcej punktów otrzymają."

  
tyle instrukcja
"na sucho" można ułożyć sobie jedną, czy kilka konstrukcji bez pomiaru czasu, jak również w ten sposób bawić się z młodszymi dziećmi, do regularnych rozgrywek niezbędny będzie stoper (zdaje się, że autorzy założyli, że nikt nie chodzi już "na planszówki" bez zegarka lub telefonu...)
dzięki podziałowi talii na dwa zestawy zadań mamy do dyspozycji wariant podstawowy (z wyłączeniem jednego z klocków) lub zaawansowany
 
jeśli gramy tylko we dwójkę, chodzi wyłącznie o kooperację - podczas 7 rund staramy się wspólnie bić rekordy w budowaniu na czas
w większym gronie gra nabiera rumieńców i imprezowego charakteru  
używając kolorowych żetonów do losowania partnera, co turę zmieniamy się przy planszy
mamy pewność, że każdy z każdym zagra dokładnie 2 lub 3 razy
z jednej strony - konkurujemy, bo na koniec porównamy swoje salda punktowe, z drugiej - zdobędziemy je w danej turze tylko jeśli obie strony budowli zostaną poprawnie odtworzone... 
super pomysł na naukę gry do wspólnej bramki, w której nie ma przy tym "efektu lidera" (gdy jeden gracz wpływa na decyzje innych) ani braku motywacji do dbania o indywidualny wynik

co prawda zawsze jednocześnie grają tylko dwie osoby, a pozostałe (nawet do 4) mogą wtedy tylko "kibicować", ale żeby myśleć o zwycięstwie, runda nie może przekroczyć 2 minut - ten czas mija bardzo szybko! 
uczciwość nakazuje jednak przyznać, że niektóre dzieci mogą się niecierpliwić oczekiwaniem na swoją kolej, a starsi przejawiać tendencje do wtrącania swoich pięciu groszy "poza kolejką"... może warto potraktować to jako ukryty aspekt edukacyjny tej gry ;)
 
osobiście bardzo doceniam ideę tej koo-łamigłówki
nawet gdy nie mamy trudności z odtworzeniem własnej części układu, często pułapka kryje się w tym, czego żaden z partnerów nie powinien widzieć... 
no i trzeba umieć o tym z każdym rozmawiać ;)    
czuć "powiew świeżości" na tle rozmaitych dwu- i trójwymiarowych układanek!

 
co do podstawowej wartości "Recto Verso" rozwijającej różne kompetencje nie ma wątpliwości:
to gra, która przez zabawę uczy koncentracji, orientacji przestrzennej, współpracy i komunikacji 
najmłodszym pozwala ćwiczyć motorykę, a wszystkim spostrzegawczość, cierpliwość, umiejętność formułowania i wspólnego rozwiązywania problemów oraz dostosowywania się do partnera
 
gra jest przy tym ciekawie pomyślana i wydana w dobrej jakości,
pozwala zgromadzić przy stole od 2 do nawet 6 graczy,
a minimalny wiek graczy, czyli podane na opakowaniu 8 lat nie jest sztywnym ograniczeniem!
 
 
 
polecam wraz z grupką "testerów" od lat 5 do 105 :)

* patrz: Klocki GEO >>KLIK<<, Ubongo 3D >>KLIK<<, Ubongo Junior 3D>>KLIK<<

z egzemplarz dziękuję egmont.pl

Czytaj dalej