tuż przed Gwiazdką - pracowite elfy życzą pięknych Świąt!

wszystko gotowe na Wigilię?
u nas o poranku 24.12. zazwyczaj jeszcze nie...
ale male rączki dzielnie pracowały przez ostatnich kilka dni, więc jednego na pewno nie zabraknie - pięknych prezentów "od serca" dla wszystkich, którzy nie wierzą już w Mikołaja (albo byli trochę niegrzeczni) pod choinką   

Czytaj dalej

choinka 2015

już jest!

tak jak w zeszłym roku chłopcy już na kilka dni przed Wigilią wybrali i wtaszczyli spore drzewko (z donicą!) do naszego salonu
pół dnia + kilkanaście stęknięć przy przesuwaniu mebli oraz westchnień, jęków i ponagleń podczas porządkowania ozdób, rozplątywania lampek i wywożenia opadłego igliwia składem towarowym później, 
stanęła w pełnej krasie 


Czytaj dalej

prezent-ujemy kolorowanki

panująca od jakiegoś czasu moda na nieszablonowe kolorowanki dla dzieci i dorosłych trwa!
idąc z duchem czasu zaopatrzyłam się w dwie tego typu nowości od Naszej Księgarni, które podrzucę Mikołajowi do worka
prezentuję niniejszym "Samolotowy blok rysunkowy" i "Tajemny ogród dla wtajemniczonych"
Czytaj dalej

Gdynia na niepogodę - cz.2: Experyment

jest takie miejsce w Trójmieście, które od kilku lat przyciąga miłośników wiedzy i żądnych przygód małych eksperymentatorów
wiadomo, każdy lubi co innego, ale osobiście uważam, że nie ma lepszej lokalizacji, by schronić się przed kapryśną aurą podczas zwiedzania Gdyni

a właściwie, warto nawet przyjechać specjalnie po to, by odwiedzić

Centrum Nauki Experyment


co tu dużo mówić - jest to świetne miejsce dla wszystkich (nie tylko dzieci!), którzy lubią z bliska poznawać otaczający świat, docierać do sedna, zgłębiać przyczyny i rozpracowywać mechanizmy działania, chłonąć wiedzę przez doświadczenie

dla maluchów największym atutem wystawy jest fakt, że niemal wszystkiego można samemu dotknąć, starszakom pozwala
z nowej perspektywy spojrzeć na znane zjawiska, a dorosłych zachęca do zabawy


dla Janka najciekawsze okazały się wszelkie doświadczenia w obrębie galerii Hydroświat -  obserwacja fascynującego zachowania cieczy, strzelanie z wodnych pistoletów, korzystanie z pomp,  budowanie tam, otwieranie śluz...
w zasadzie pozostałe działy mogłyby nie istnieć, ale w końcu "zmusiliśmy" go do dalszej eksploracji Centrum, by uniknąć dokumentnego przemoczenia



w ciągu następnych godzin poznaliśmy z bliska "niewidoczne siły" - magnetyzm i elektryczność, pobawiliśmy się dźwiękiem, obserwowaliśmy złudzenia optyczne i własne podobizny 'przeniesione' na powierzchnię innej planety (za pomocą techniki blue box), sfotografowaliśmy się na kładce pod wulkanem, sprawdziliśmy, dlaczego fakirom całkiem wygodnie leży się na gęsto powbijanych gwoździach i jak kilkulatek może podnieść prawdziwy samochód



nawet nie zauważyłam, kiedy przestałam fotografować - zbyt zajęta tłumaczeniem dziecku modelu układu pokarmowego człowieka, udawaniem nietoperza, czy może rozpoznawaniem tropów leśnych zwierząt

doskonale się bawiliśmy, niepostrzeżenie ucząc czegoś nowego (a w przypadku J. również dziesiątki razy witając
z interaktywnym panem Kulką), zupełnie nieświadomi upływającego czasu
osobiście nie zauważyłam ani przesadnego tłoku, ani zepsutych eksponatów na które skarżą się w internecie malkontenci
dostrzegłam za to ogromną różnorodność zagadnień i metod przekazywania wiedzy oraz - przede wszystkim - ogromne zainteresowanie naszego przedszkolaka,
dlatego bez wahania polecam wszystkim taką wyprawę do świata nauki


dwa słowa na tematy organizacyjne:
✓ dojazd, nawet jeśli nie podróżuje się autem, jest absolutnie niekłopotliwy - trolejbusy zatrzymują się tuż przy budynku, a zaledwie kilka kroków dalej znajduje się stacja SKM
/w przypadku J. jak zwykle sam w sobie stanowił atrakcję - wszystkim przedszkolakom zapewne poleciłby w tym miejscu empiryczne zapoznanie się z szybko startującymi ekologicznymi pojazdami gdyńskiej komunikacji miejskiej i przynajmniej kilkuminutową obserwację mijających się pociągów z pobliskiego wiaduktu.../
✓ w pobliżu można coś przekąsić (jako że jechaliśmy tam bezpośrednio z Gdyńskiego Akwarium, wstąpiliśmy na niedrogi i dość smaczny obiad do restauracji Eureka), ale w obrębie samego Centrum jadłodajni nie ma
✓ na miejscu nie trzeba martwić się o kurtki i torby - zostawia się w dość pojemnych szafkach zamykanych na kluczyk, a w każdej chwili można do nich wrócić, podobnie jak skorzystać z toalety
✓ ceny biletów, które uprawniają do nieograniczonego zwiedzania w godzinach otwarcia Centrum (max. 9 godzin!) są porównywalne do tych kinowych; w jesienne niedzielne popołudnie kolejki nie było
✓ dodatkową  atrakcją (uwaga! kuszącą, ale niebezpieczną dla portfela!) jest sklepik znajdujący się w holu - pełen gadżetów, gier i książek edukacyjnych
/szkoda nam było czasu na przekonywanie J., że nie potrzebuje tych wszystkich modeli, puzzli, narzędzi i sprytnej plasteliny i świecących gwiazdek, więc przemknęliśmy bokiem - w pełni doceniłam to posunięcie, gdy sama znalazłam potem w sieci sciencestore.pl i przepadłam na kilka kwadransów :P/  

zainteresowanym polecam zajrzeć na stronę www Centrum >> TU, gdzie można znaleźć aktualne informacje o wystawach sezonowych i organizowanych warsztatach


nie wiem, czy to kwestia samej sali - wysokiej, przestronnej, z jedną całkowicie przeszkloną ścianą, dającą wrażenie niemal nieograniczonej przestrzeni i swobody, czy rzeczywiście "uczeń przerósł mistrza", ale tym razem podobało mi się nawet bardziej niż w pierwszym eksperymentatorium - Exploratorium, które odwiedziłam lata temu 
wirtualnie chętnie tam wracam, by podglądać galerie i pomysły na doświadczenia do przeprowadzenia w domu i nie ukrywam, że bardzo chętnie zobaczyłabym ekspozycje w nowej siedzibie... na kolejną wycieczkę do San Francisco się jednak póki co nie zanosi, tymczasem więc rekomendujemy z Jankiem wizytę w Gdyni Redłowie i poważnie zastanawiamy się nad powtórzeniem podobnej przygody w Toruniu albo Warszawie


Czytaj dalej

książka do przechowywania wspomnień

J. właśnie skończył 5 lat - już? dopiero? w każdym razie kilka pięknych kartek swojej historii już zapisał :D
co roku o tej porze siadam i próbuję podsumować czego nowego się nauczył, czym nas zaskoczył, jak się zmienił,
wybieram zdjęcia do wywołania
łatwo nie jest, ale dobrze wiem, jak ulotna jest pamięć, jaką radość któregoś wieczora sprawi nam powrót do tworzonych dziś albumów i jakie znaczenie mogą mieć one dla kształtowania u Janka poczucia własnej tożsamości, świadomości miejsca w rodzinie, silnych korzeni
a poza tym - choć dla mnie czasem odpowiadanie na niektóre pytania jest trudne, kolorowanie "Albumu przedszkolaka" to dla obojga wielka frajda :)

sama mam skrupulatnie uzupełnioną przez mamę taką książkę ze wspomnieniami z mojego dzieciństwa
zawsze podobały mi się też albumy z własnoręcznie wklejanymi i opisywanymi zdjęciami - jeden taki od kilku lat czeka na półce na oryginalną aranżację, ale tworzenie takich pamiątek wymaga czasu, pomysłu, ogromnego zaangażowania
z łezką w oku wspominam podobny album z domu mojej babci - ma na okładce bukiet bratków, wewnątrz piękne kredowe kartki i setki czarno-białych zdjęć, które kiedyś razem przeglądałyśmy z myślą o uporządkowaniu
każde wiązało się z jakąś historią - babcia zamyślała się, przywoływała imiona dawno utraconych znajomych, rodziny, próbowała przypomnieć sobie daty
to były piękne wieczory! niestety dość bezproduktywne - album do dziś pozostał pusty, zdjęcia leżą w kilku grubych kopertach
babcia już ich z nami nie opisze

już wiem, jak cenne są wspomnienia najbliższych, którzy tylko tu i teraz mogą się nimi z nami podzielić
nie tylko fakty i zdarzenia, ale też uczucia, które towarzyszyły im w tak odmiennych od dzisiejszych czasach popadną w zapomnienie, jeśli nie poświęcimy im uwagi dziś
a przecież właśnie dzięki wcześniejszym pokoleniom jesteśmy tu, gdzie jesteśmy - warto pamiętać, skąd się wywodzimy!
od dawna marzyła mi się kronika, którą (ostatnia już, niestety) prababcia Janka mogłaby - dla siebie, by powspominać "dobre czasy" i dla nas, na przyszłość - wypełnić
jako że czasem łatwiej podążać za podpowiedzią, odpowiadać na podsuwane w gotowych albumach pytania, segregować fotografie według klucza, zapisałam nawet znalezioną w sieci listę pytań, które warto zadać*
wyszło jak zwykle
   
z tym większa radością powitałam nowość na rynku wydawniczym - piękne, ponad stustronicowe albumy, pełne prostych, lecz jakże istotnych pytań, o codzienne życie, zapamiętane historie, najcenniejsze wspomnienia Babci i Dziadka


mam przed sobą pachnąca nowością "Opowiedz mi, Babciu" - podziwiam ładną, grubą oprawę, przerzucam twarde strony, doceniam wyraźna czcionkę i fakt, że przewidziano wygodne miejsce do pisania - wykropkowane, tylko na prawych, nieparzystych stronach - pozostawiając miejsce na wklejenie zdjęć lub spontanicznie dodawane komentarze
książka jest w zasadzie nieskomplikowanie skonstruowana - proste drzewo "genealogiczne" obejmujące dwa pokolenia wstecz, kilkadziesiąt pytań o rodziców, męża, dzieci, pasje, kilka cytatów, oszczędne ilustracje
wiem jednak, że jeśli tylko Najstarsza w Rodzinie zechce poświęcić swój czas i zasiądzie nad nią z nami, wypełni ją bezcenną zawartością

nasza księga "Opowiedz mi..." już niedługo trafi w odpowiednie ręce i - mam nadzieję - zapełni się historiami z przeszłości, stając się jedną z naszych najcenniejszych książek
myślę, że Mikołaj nie mógł wybrać lepiej!







wpis powstał w ramach projektu


we współpracy z moidziadkowie.pl


* niestety nie zanotowałam źródła, na pewno pochodzą z jakiegoś bloga, są też bardzo zbliżone do tych, które znajdują się w "Opowiedz mi, Babciu" - pozwalam sobie udostępnić >>KLIK, bo może komuś posłużą do stworzenia własnej książki - ja znalazłam formę, która mi bardziej odpowiada... kto wie, czy jednak nie posłużą jeszcze do stworzenia podobnych zeszytów dla czwórki Jankowych młodszych dziadków - wszak oni też mają już sporo do opowiedzenia!


Czytaj dalej

5 lat O tym, że..., czyli jak nie wieża, to pociąg

dwa lata temu, mniej więcej o tej porze,
by dać wyraz swemu czytelniczemu zaangażowaniu i zadać kłam statystyce,
pierwszy raz ustawiliśmy z Jankiem książkową wieżę, w ramach pięknego zrywu zainicjowanego przez Olgę z O tym, że...
Miasto książek 2013, które wówczas powstało, można podziwiać TU

rok później (odpowiednio większa) wieża stanęła ponownie
zajęła miejsce wśród dziesiątek innych (tu) i została moją choinką, pod którą wylądowały najpiękniejsze prezenty - książkowe inspiracje zgromadzone dzięki naszemu pierwszemu udziałowi w projekcie Przygody z książką (o, tu)

a w tym roku... Olga nie daje hasła do budowy wieży!
jakże to tak!?

tak sobie myślę, że i tak coś postawimy, bo szkoda byłoby takiej pięknej tradycji, 
ale tymczasem - na pocieszenie - pojawił się na wspomnianym blogu KONKURS z okazji jego jubileuszu
2.3 Konkurs polega na:
a) Przygotowaniu pracy konkursowej - zadanie polega na kreatywnym odtworzeniu okładki dowolne wybranej książki dla dzieci w jednej z trzech metod:
fotografia zainspirowana okładką wybranej książki (zaaranżowanie sytuacji z okładki i zatrzymanie jej w kadrze),
- skan/fotografia pracy plastycznej wykonanej samodzielnie przez dziecko (technika pracy dowolna),
- zdjęcie - sleeveface (zdjęcia przedstawiające osobę fotografowaną z zasłoniętą przez okładkę książki częścią ciała).

no to zrobiliśmy w salonie bałagan książkowy innego rodzaju :)

powyciągałam z półek książki, które wydawały się mieć odpowiedni potencjał i wyłuszczyłam zasady Janowi
problemu z wyborem tej jedynej nie było - "TA jest moja ulubiona!"
z wyborem techniki, też nie - kwadrans ciszy (+ mała pomoc w uzupełnianiu nazwiska autorki, bo nie bardzo chciało się zmieścić) i powstała:


ale właściwie po co się ograniczać - lokomotyw, torów i wagonów u nas przecież w bród! -
poustawiał, no i pstryk:


na tle galerii prac nadesłanych, jakoś mi te nasze fotki jednak blado wypadały... nie było rady, jak tylko ruszyć głową (+ kilkoma innymi częściami ciała, umeblowania i garderoby)


oraz powołać odpowiednie organa administracyjne (J., wdrapując się z książką na oparcie kanapy: "tu będzie moje biuro sprawdzaniowe poprawności - będę patrzył, czy wszystko jest tak samo")

wersje próbne wymagały licznych poprawek, zanim ta finalna została zatwierdzona!

znajdź (co najmniej) 3 różnice

aż w końcu mój kochany maszynista in spe raczył zająć miejsce honorowe
i oto jest - nasza "Maltanka" No3:


zgłoszenie wysłane :)

pora na apel do Was
nasi drodzy czytelnicy-książkomaniacy - do dzieła!
konkurs nadal trwa, piękne nagrody czekają,
a my gwarantujemy, że zabawa przy tworzeniu własnych "odpowiedzi" jest przednia

to co, widzimy się w tej galerii?

Czytaj dalej

Opowiem ci, mamo, co robią... i skąd się bierze miód


Janek dorasta i powoli kończy się nasza przygoda z całokartonowymi książkami z niewielką ilością tekstu
trochę szkoda, bo niektóre z nich są naprawdę ciekawe i przyjemnie się je nam obojgu ogląda

z okazji poszerzenia serii książeczek wydawanych pod hasłem Opowiem Ci, mamo... przedstawiam cztery z nich
Czytaj dalej

gry, zabawy, to i owo

napisałam w poprzednim wpisie, że bawimy się, działamy, rozwijamy kreatywnie...
a tu na blogu wcale tego nie widać!
tylko książki i książki :P

nadrabiam więc natychmiast i wrzucam fotki (w większości słabe, ale cóż, taka pora, taki aparat)
z serii

nasze zabawy DIY z dzieckiem 

z ostatniego miesiąca

1. rysunkowo-wycinankowy plan miasta


powstał pewnej deszczowej soboty, całkowicie według pomysłu i w 100% samodzielnie wykonany przez J. (w przededniu 5-tych urodzin) - chłopcy zaczęli przed południem, ale Janek przez cały dzień  nie stracił zapału i dorabiał drogi jeszcze nawet po moim powrocie z pracy
* na zdjęciu brak tramwajów, których nadal przybywa :)

2. Minionek recyklingowy


przyjechał z przedszkolnej wycieczki do Centrum Edukacji Ekologicznej w Zakurzewie przy Zakładzie Gospodarki Odpadami MWiO
"zrobiłem jak byliśmy w sortarni... sortowarni... tam gdzie widzieliśmy jak się segreguje śmieci"

3. gniotki DIY


zrobiliśmy je już dawno temu, ale zainteresowanie powraca falami
są w sumie cztery: z mąką, mąka ziemniaczaną, ziarnami lnu i grochem
mają różna fakturę i tworzą mniej lub bardzie stabilne kształty, każdy jest inny w dotyku, a ten ze skrobią w dodatku "skrzypi" przy ugniataniu 
J. naciska, rzuca, depcze, a na tym tradycyjnym - z mąką - "ustawia" różne miny
i ma frajdę 

4. łódeczki z łupinek


orzechy tej jesieni robią u nas furorę - tłuczemy oboje i zajadamy włoskie, laskowe i pistacje
a ze skorupek - wiadomo :)

5. klocki 


konstrukcyjny zestaw Baufix (taki - zbieram się, żeby więcej o nim napisać, bo doskonale się sprawdził - dzięki wujku M.!) od dłuższego czasu cieszy się powodzeniem - obecnie wchodzimy w etap "wolę bez instrukcji"
na zdjęciu - jedynym, które wyszło nieporuszone, bo potem latał ;) - helikopter  


LEGO - to samo - bez instrukcji jest ciekawiej (szczególnie w przypadku starszych zestawów, które się juz opatrzyły)
codziennie powstaje coś innego według autorskiego pomysłu J. - najczęściej pojazdy
póki co 1 fotka, ale na dysku mam wieeelką galerię - może się kiedyś pochwalimy

6. "proste" układanki


wydrukowałam kilka układanek podsuniętych przez Bubę - w tym tę podobną do naszych Samochodów wyd. Alexander (btw świetna zabawka za 2 zł - polecam! podobna tu)
pokolorowaliśmy i...
cóż, faktycznie - nie wszystko zawsze się udaje... ale chwile skupienia w ciszy - bezcenne :)
* jeśli też chcecie podjąć wyzwanie - linki do plików do wydruku na blogu Bajdocja

7. rysowanie


czy ja kiedyś nie pisałam, że J. nie bardzo lubi rysować? albo, co gorsza, że nie umie? odwołuję!
niemal codziennie powstają nowe "dzieła" - przede wszystkim portrety... lokomotyw i tramwajów :)
na zdjęciu inne podejście - eksperyment z użyciem nowego zestawu geometrycznego (na razie pomagam w obsłudze cyrkla, ale "samoobsługowe" ekierki i kątomierz też budzą wielkie zainteresowanie - szczególnie, że ten ostatni doskonale nadaje się do stworzenia szkicu garbusa) oraz kredek akwarelowych (właściwie sobie kupiłam, ale się dzielę!)
wróciły do łask również szablony - najnowszym wielkoformatowym obrazkiem pod roboczym tytułem "Pojazdy w mieście - szkic ołówkiem" zamierzam się pochwalić gdy tylko uda się zrobić lepiej doświetlone zdjęcie

8. a na deser...


niby wiem, że to nie specjalnie pedagogiczne (panie w przedszkolu się trochę skarżą, więc może lepiej nie róbcie tego w domu...), ale od czasu do czasu nadal pozwalamy sobie na zabawy jedzeniem

za to na własne urodziny J. dzielnie pomagał przygotowywać kopiec kreta (na zamówienie jubilata) i jeden z tortów
taką zabawę, mimo ogromu późniejszego sprzątania - polecamy :)



a poza tym oczywiście 
czytamy,
czytamy,
:)


jutro na blogu książeczki z serii Opowiem ci, mamo...

Czytaj dalej

gry i zabawy z dziećmi

w poszukiwaniu pomysłów na zabawy ruchowe z moim przedszkolakiem trafiłam na książeczkę "Gry i zabawy z dziećmi" Jackie Silberg

okazało się, że zupełnie czego innego szukałam, ale chętnie podzielę się tym, co w niej znalazłam
Czytaj dalej

Rok z Findusem


jest coś wyjątkowego w książkach skandynawskich autorów książek dla dzieci - pewien rodzaj pozbawionej infantylizmu naturalności w przedstawianiu świata, szacunek dla natury, umiłowanie swobody

już jako dziecko upodobałam sobie prostolinijnych, ceniących ważne wartości i blisko związanych z przyrodą bohaterów książek szwedzkojęzycznych pisarek - Astrid Lindgren i Tove Jansson
od kiedy czytam z Jankiem, dołączają do nich kolejni - miedzy innymi Ela i Olek (aut. Catarina Kruusval), Albert (aut. Gunilla Bergstrom), Karusia i Piaskowy Wilk (aut. Asa Lind) oraz - chyba najbardziej oryginalni z tej grupy - zrzędliwy staruszek i jego zabawny kot

Pettsona (i przy okazji Findusa) przedstawiałam już jakiś czas temu (TU), przywołując jedną z wielu opowieści Svena Nordquista o ich komicznych perypetiach
dziś pojawiają się u nas ponownie - odsłaniając bardziej dociekliwą (i pracowitą!) stronę swojej natury



trafiła bowiem do nas książka

Rok z Findusem

- łącząca w ciekawą całość opowiadania, przepisy i propozycje doświadczeń miniencyklopedia przyrodnicza w 12 rozdziałach, która przekonująco zaprasza do wstania z fotela i odkrywania świata w najlepszy z możliwych sposobów - przez doświadczanie  

Pettson i Findus (oraz ich domowe mukle i podwórkowe kury) wiosną łapią kijanki, latem pieką domowe ciasta, jesienią budują wiatrowskazy, zimą plotą dywaniki i robią pompony z wełny
ich zabawy angażują ręce (łapki?) i umysły, ale nie portfele - większość eksperymentów można przeprowadzić używając materiałów, które znajdują się w domu i na podwórku
do ich samodzielnego przeprowadzenia zachęcają krótkie historyjki z życia staruszka i kota oraz proste wyjaśnienia autorów, którzy zwracają się bezpośrednio do młodego czytelnika
"Czy kiedykolwiek widziałeś wykonaną w domu suszarkę na jabłka? (...) Może też taką zbudujesz?" 

naiwne próby ciekawego świata Findusa i spokojne tłumaczenia Pettsona są wymownym przykładem relacji mały-duży,
w której obie strony mają szansę nauczyć się czegoś nowego
(między innymi o tym, co może stać się z zakopanym na później klopsikiem!)
i skłaniają do bliższego przyjrzenia się otaczającym nas, podlegającym uniwersalnym prawom fizyki, zjawiskom
"... by również dorośli mogli zrozumieć, że przyroda i technika są ze sobą połączone"

całości dopełniają charakterystyczne, jak zwykle pełne uroczych niuansów, ilustracje autorstwa Svena Nordquista
o, na przykład takie:






choć zwykle nie przepadam za publikacjami, w których znani bohaterowie są tylko dodatkiem, "znakiem firmowym", który ma przyciągnąć czytelnika, ta książka marzyła mi się od kiedy poznałam Pettsona i Findusa
na co dzień obcujący z naturą i wykorzystujący niezbadane zasoby przydomowej "drewutni" po prostu idealnie pasują do tematów typu DIY,
które również u nas są na porządku dziennym


Janek dostanie książkę dopiero w grudniu (od Mikołaja), ale spodziewam się, że przyjmie ją entuzjastycznie i z góry cieszę się na nasze przyszłoroczne wspólne majsterkowanie, babranie w ziemi, chlapanie wodą i odkrywanie świata pod przewodnictwem kota w zielonym wdzianku
damy znać, co udało się nam zrobić :)

tymczasem
bohaterów "Roku z Findusem" możecie spotkać w wielu książeczkach wydanych w Polsce przez Media Rodzina (TU),
a setki podobnie ciekawych, zabawnych, inspirujących postaci
w innych odsłonach projektu


w obu przypadkach - polecam!

Czytaj dalej

Sto wierszyków nowych do ćwiczeń wymowy


już od niemal dwóch lat (tak, tak - klik), ze zmiennym zapałem, mniej lub bardziej systematycznie - na różne sposoby ćwiczymy z Jankiem wymowę
każdy, kto zetknął się z zagadnieniem ćwiczeń logopedycznych wie, że najtrudniejsze w nich bywa często samo zachęcenie dziecka do współpracy i przełamanie rutyny zajęć usprawniających aparat mowy
nam pomagają w tym przeróżne zabawy - ot na przykład z widocznymi na zdjęciu słomkami i kwiatkiem-wiatraczkiem -
i oczywiście książeczki
ostatnio

Sto wierszyków nowych do ćwiczeń wymowy

Czytaj dalej

Gdynia na niepogodę - cz.1: Akwarium

mogłoby się wydawać, że szare, jesienne dni nie sprzyjają podróżom nad polskie morze
okazuje się jednak, że najważniejsze to wyjść z domu, zamiast narzekać na pochmurną pogodę, a wszędzie da się znaleźć coś ciekawego!

w jeden z deszczowych jesiennych weekendów wybraliśmy się do Gdyni z zamiarem odwiedzenia znajomych (pozdrawiamy!) oraz dwóch miejsc dających schronienie przed opadami i kuszących wieloma atrakcjami

cel pierwszy - Molo Południowe
oprócz podziwiania (na razie z zewnątrz) ORP Błyskawica i reprezentacyjnego polskiego żaglowca - Daru Młodzieży, które można (i warto!) zobaczyć niezależnie od aury, zwiedziliśmy tu

Gdyńskie Akwarium 


z pełnym przekonaniem polecam je wszystkim, którzy nigdy w takim miejscu nie byli *

zdecydowanie warto skorzystać z możliwości przyjrzenia się z bliska przeróżnym stworzeniom morskim i słodkowodnym, żywym rybom, bezkręgowcom, płazom i gadom z niemal całego świata jaką dają liczne ekspozycje akwaryjne -
różnorodność zebranych tu okazów potrafi zadziwić nie tylko kilkulatka, ale i jego rodziców!
dla ciekawych świata przedszkolaków, takich jak Janek, wypatrywanie płaszczek przy dnie zbiornika i błazenków wśród koralowców (Nemo!) czy możliwość pogłaskania żywego jesiotra będą doskonałą - emocjonującą, a przy okazji edukacyjną - zabawą

dodatkowe ekspozycje muzealne, choć niestety nie zachwycają nowoczesnością, a miejscami wręcz straszą liniejącymi wypchanymi okazami, również przyciągają uwagę przedszkolaków - zależnie od zainteresowań: imponującymi okazami wielkich ryb, modelami łodzi podwodnych, "obrotowymi" puzzlami, czy dioramami przedstawiającymi pingwiny na Antarktydzie i wielkie meduzy Morzu Sargassowym
Janek - miłośnik makiet wszelkiego rodzaju - pół godziny spędził nad plastyczną mapą dna Bałtyku :)


co krok zatrzymywało nas coś nowego - ścienny "model ewolucji" (uproszczone drzewo filogenetyczne), śmieci wyciągnięte z Bałtyku, kryjące się wśród skałek egzotyczne mureny, zabawne koniki morskie, pospolite chełbie modre...
bogate opisy wszystkich ekspozycji, które udostępniane są zwiedzającym również w wersji audio, niosą ładunek wiedzy który nie sposób przyswoić w ciągu jednej wizyty (osobiście nie przeczytałam nawet połowy, ale zamierzam zrzucić całą winę na kłopotliwe towarzystwo żywiołowego, gnającego co chwilę w inna stronę kilkulatka), a naprawdę liczne zbiorniki wodne fascynują rozmaitością podwodnych form życia

jestem pewna, że gdyby nie kusząca wizja przejażdżki trolejbusem, spędzilibyśmy tam o wiele więcej niż 4 godziny :)






w tej chwili Akwarium Gdyńskie zaprasza do udziału w obchodach Tygodnia Rekina, ale do odwiedzin - o każdej porze roku!
wstęp dla dzieci do lat 4 jest bezpłatny - podobnie jak wirtualna podróż przez jego korytarze :)

więcej informacji i (lepszych) zdjęć na stronie internetowej Akwarium >>> KLIK


a kolejny wpis o gdyńskich atrakcjach na niepogodę - niedługo!


* ci, którzy widzieli wcześniej inne, naprawdę wielkie i nowoczesne akwaria (jak w moim przypadku Akvariehallen w goeteborskim Universeum, czy Birch Aquarium at Sripps w San Diego) mogą odczuć pewien niedosyt, ale "jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma" :)



Czytaj dalej