Sagrada (bez familii)

tę grę pewnie już wszyscy znacie, bo to żadna nowość
długo opierałam się urokowi jej ślicznych, błyszczących kosteczek, myśląc niezbyt ciepło o zasadniczo suchej, abstrakcyjnej idei...

Sagrada

w międzyczasie zdążyła osiągnąć astronomiczną cenę (w okresie oczekiwania na dodruk), co stanowiło tylko kolejny argument przeciw zakupowi
jednak przewijające się w sieci polemiki pomiędzy miłośnikami (także bardzo ładnego i równie pozornie 'klimatycznego') Azula* a Sagrady, na dobre wydrukowały w podświadomości potrzebę osobistego sprawdzenia, o co ten cały szum

i tak od jakiegoś czasu sobie w końcu sprawdzam :)


oprawa jest niezaprzeczalnie efektowna
wykonanie - pełen profesjonalizm
to widać na pierwszy rzut oka
niewielkie kosteczki idealnie pasują do zagłębień w planszetkach graczy, a dzięki wykonaniu z przejrzystego tworzywa idealnie wkomponowują w układankę ala witraż
karty zadań doskonale pasują, gdzie powinny
dodatkowe żetony mile ciążą w dłoni i odbijają światło gładką szklaną powierzchnią

nawet nocne zdjęcia z samotnych rozgrywek nie ujmują Sagradzie uroku

  
a sam fakt, że można sobie nad nią posiedzieć nie tylko w grupie, a również samodzielnie, tylko dodaje atrakcyjności!

zasady gry dla 2-4 osób zdradzają, że niewiele tu interakcji
każdy otrzymuje własną planszetkę, dobiera kartę z układem startowym (może wybrać jedną z dwóch stron, modyfikując stopień trudności), losuje indywidualne zadania 
tylko rzut kośćmi jest jeden (na turę) dla wszystkich

nasze zadanie to tak uzupełnić okno (tu - z kartonu, w domyśle - znanej katedry) kostkami (sugerując się zasadą sąsiedztwa, kolorami i wartościami), by zdobyć jak najwięcej punktów (tj. najwyższy prestiż witrażysty)

oczywiście fakt, że aby wypełnić swój "witraż" wybieramy kosteczki ze wspólnej puli, niecierpliwie wyczekując swojej kolejki, daje pewne poczucie zależności od decyzji pozostałych... w istocie wszakże "pobieranie" sobie 'szkła' to raczej kwestia wyroków losu niż autentyczna negatywna interakcja
odrobinę konkurencji o te "najcenniejsze" wprowadzają jawne zadania oraz rosnące opłaty za korzystanie z pomocniczych narzędzi (jeśli chcemy ich użyć później niż przeciwnicy)

w przypadku gry jednoosobowej podstawowa różnica to jeszcze trudniejszy moment podejmowania decyzji przy każdym doborze kostek
przebieg rozgrywki i sposób punktowania jest zasadniczo ten sam
mamy co prawda aż dwa kolory wiodące i tylko dwa zadania 'grupowe', a na liczbę dostępnych narzędzi sami wpływamy - wybierając od 1 do 5, by grać w trybie od ekstremalnego po bardzo łatwy, rzucamy czterema kostkami, z których dla siebie wybieramy dwie, każdego narzędzia można użyć tylko raz, kara za puste miejsca jest wyższa... 
ale dopiero kwestia istotności kostek, z których nie skorzystamy, realnie wpływa na odmienność i skalę trudności trybu indywidualnego
fakt, że nasz wynik końcowy musi przekroczyć sumę wartości na kościach odrzuconych, determinuje dobór kostek o najwyższej liczbie kropek jako bardziej cennych... choć nie zawsze idzie to w parze z podstawowymi zadaniami
dla mnie - super rozwiązanie, sprawiające, że 'walka z samym sobą' nabiera rumieńców

po kilkunastu rozgrywkach solo i multi- stwierdzam, że zaangażowanie i satysfakcja z wygranej w obu przypadkach są porównywalne
natomiast sugerowany wiek gracza (13+ ?!) zdecydowanie zawyżony

podoba mi się ogólna idea, pełne barw wykonanie, subtelne, choć nic nie wnoszące nawiązania do tematu (nazwy narzędzi, tytuły witraży), nie przeszkadza element losowości
uważam, że to bardzo przyjemna i nie bardzo zaawansowana układanka logiczna, którą można polecić wrażliwym na walor estetyczny graczom rodzinnym
- również do gry jednoosobowej**

a co z kwestią #teamazul / #teamsagrada?
cóż, moja odpowiedź jest prosta:
po co wybierać, kiedy można mieć obie ;)


__
* mój Azul Letni Pawilon - tutaj >>KLIK<<
** więcej gier z trybem jednoosobowym - w cyklu 'samograjki mamajanki' - tutaj >>KLIK<<
Czytaj dalej

bajki dźwiękowe

w cyklu "dla najmłodszych" c.d. rekomendacji wydawniczych
tym razem:
oryginalne, zupełnie nowe, interaktywne, nie cukierkowe

bajki dźwiękowe

czyli połączenie tradycyjnej książeczki z obrazkami ze słuchowiskiem, na podobieństwo tych radiowych

w odróżnieniu od audiobooka, nie mamy tu lektora, który czyta tekst (i dobrze! wspólne przytulenie nad książką i głos dorosłego opiekuna dla kilkulatka nie do zastąpienia)

do klasycznej treści (podanej w zwięzłej formie 2-3 zdań na stronę) i nieprzesłodzonych ilustracji (autorstwa znanych francuskich rysowników) dołączono te dźwiękowe - w postaci specjalnie nagranych melodii i odgłosów 

inaczej niż w znanych mi książeczkach, gdzie obok, najczęściej kartonowych stron, znajduje się listwa z guziczkami, które niecierpliwi mali czytelnicy wciskają na chybił trafił racząc rodzica kakofonią trąbek, pisków i kwakania, tu "głosy" sprytnie powiązano z poszczególnymi scenami 
przyciski uruchamiające głośnik oraz bateryjka wbudowane są w tylną okładkę, lecz dzięki cienkim stronom i symbolom narysowanym na nich w odpowiednich miejscach, włączamy zawsze ten właściwy 

w tej serii pojawiły się już m.in:
"Czerwony Kapturek”, „Kot w butach” i „Trzy małe świnki"
ja wybrałam bardziej "egzotyczne" opowieści,  dzięki czemu S. będzie miał okazję poznać bohaterów klasyki światowej - Aladyna i Mowgliego 
 


 
hasło marketingowe towarzyszące serii to >>bajki dla dzieci XXI wieku<<, a stronie wydawcy czytamy, że dzięki angażującej zmysły formie, taka lektura ma szansę konkurować z telewizją
wszyscy wiemy, że słowo pisane przechodzi do historii, a dzieci nie wyobrażają już sobie przyszłości bez ekranów...
dla mnie to jednak nadal zupełnie inne medium, a książki, kiedy już pozna się ich magię, są poza wszelką konkurencją!
w tym przypadku elementy dźwiękowe ciekawie uzupełniają tekst i stymulują wyobraźnię
myślę że to warte uwagi ubarwienie początków przygody z czytaniem 

"Melodie oraz dźwięki wzbogacają każdą opowieść, tworzą trzeci wymiar i przenoszą maluchy do świata wyobraźni, na gwarny orientalny targ, w zakamarki zamku, do lasu czy chatki babci Czerwonego Kapturka. Czytelnik może usłyszeć bohaterów poszczególnych historii i z łatwością wczuje się w panujący w nich nastrój. Każda opowieść od razu staje się bardziej pasjonująca. Muzyka nie tylko łagodzi obyczaje, ale też poprawia humor, wprowadza dobry nastrój i daje dziecku szansę na pozbycie się nadmiaru emocji, relaksuje."

co prawda nasz trzylatek od Mikołaja zażyczył sobie Monster Trucka Lego Technic, ale takie grajko-czytajki z pewnością też go zainteresują...

 

dziękujemy, Miko-HarperKids!

Czytaj dalej

Pierniczki A.D. 2021

grudzień = świąteczne pierniki :)

w tym roku u nas takie:



zgodnie z przepisem:

250 g mąki pszennej*
150 g mąki kukurydzianej
2 duże jajka
100 g cukru pudru
100 g masła (stopionego)
8 łyżek miodu rzepakowego
1 paczka przyprawy do piernika**
1 łyżka kakao
1 łyżeczka sody oczyszczonej

8-10 min. 180 st. C

naprawdę miękkie!

* w wersji bezglutenowej ok. 200g mąki kukurydzianej, 100 g ryżowej i 100 skrobii ziemniaczanej

**w zależności od przyprawy:
Kamis - imbirowe, Prymat - korzenne (jedyne bezglutenowe!), Cykoria - takie sobie...

niektóre z cukierkowym okienkiem

polukrowane z rozmachem i fantazją


częściowo rozdane Mikołajkowo i przeznaczone na świąteczny kiermasz, a w większości... dawno zjedzone ;)

dobrze, że jest już dwóch pomocników, bo trzeba będzie jeszcze dorobić!

 



Czytaj dalej

Ubongo Junior 3D

"Ubongo 3D" od lat gości na naszej półce*
stanowi trzon kolekcji gier w kategorii "rodzinna, nieco bardziej wymagająca"
osobiście bardzo je lubię, ale dostrzegam jedną poważną wadę:
o ile "płaskie" Ubongo** bez cienia wątpliwości nadaje się dla całej rodziny, wymagając jedynie umiejętnego rozdysponowania zadań o różnym stopniu trudności, tak nasze "Ubongo 3D" niejednokrotnie okazywało się po prostu za trudne, a przez to frustrujące, dla najmłodszych
 
na szczęście jest już rozwiązanie!

Ubongo Junior 3D

zaczynając niejako od końca, jeśli chodzi o tę grę, najbardziej ucieszyła mnie sugestia twórców, którzy już w instrukcji trójwymiarowej wersji dla dzieci proponują dokładnie to, czego mi brakowało: wspólne, wielopokoleniowe rozgrywki z wykorzystaniem nowego i "klasycznego" Ubongo 3D

bomba! tego było nam trzeba!

ale nauczmy najpierw naszych juniorów podstaw...

w Ubongo Junior 3D mamy do dyspozycji:
50 kart-plansz ze 100 różnymi zadaniami, 32 plastikowe klocki w różnych kształtach i kolorach, 120 błyszczących "klejnotów", bawełniany woreczek, kartonową żyrafę z "nóżkami" do postawienia oraz klepsydrę

ta ostatnia, podobnie jak "brylanciki" stanowiące nagrodę za wykonane zadania, nie jest niezbędna, jednak zarówno pewna presja czasu, jak punktowa rywalizacja mogą dodać rozgrywkom kolorytu

najistotniejsze będą:

karty - każdy z graczy otrzymuje kilka z nich, w odpowiednim do wieku/doświadczenia kolorze oznaczającym stopień trudnosci (od najłatwiejszych, niebieskich, przez żółte i zielone, po czerwone - dla ekspertów)
klocki - po komplecie złożonym z 8 przestrzennych figur w różnych kształtach
 i... żyrafka :)
bo to właśnie ona, sympatyczna żyrafa na plastikowych nóżkach, ocenia sukcesy graczy
 

zadanie polega na zakryciu białych pól na karcie wybranymi figurami - dowolnymi, ale pasującymi idealnie, nic nie może wystawać za linie!
pozostałe klocki układamy na tej podstawie w pionie - najwyżej jak się da 
po 90 sek. odmierzanych przez klepsydrę (lub, w wersji 'low stress' po prostu, gdy wszystkie dzieci zakończą budowę) stawiamy 'żyrafometr' w pobliżu każdej wieży
skala wskazuje, ile klejnotów z woreczka ma prawo wyciągnąć budowniczy 
w standardowej rozgrywce odbywa się 6 takich rund
 
 
brzmi prosto i przyjemnie?
i tak jest, choć, szczególnie pod presją czasu, dla najmłodszych wcale nie jest ZA łatwo!
bawią się klocuszkami, cieszą z kryształków, ale i ćwiczą skupienie, sprawność dłoni, muszą ocenić układ przestrzenny i balans figur...
 
a dorośli? w tej grze nie mają równych szans, zatem po prostu nie powinni przeszkadzać ;) 
albo - jak wspomniałam na początku - równolegle wyciągają swoje Ubongo 3D
i tu zaczyna się zacięta rywalizacja! w 90 sek. wykonać standardowe zadanie (zakryć pole w dwóch warstwach) i dodatkowych kilku elementów stworzyć na tej bazie wieżę nie będzie już tak łatwo
własny sukces będzie równie satysfakcjonujący, jak uczciwie zasłużone zwycięstwo dziecka :)
 
podsumowując:
Ubongo Junior 3D to świetna gra dla juniorów, tak jak podaje wydawca, od 5 lat spokojnie***,
a połączenie z wersją klasyczną - super sprawa dla całej rodziny
 
 

* o klasycznym Ubongo 3D tutaj: >>KLIK<<

** Ubongo "płaskie" - tu: >>KLIK<< 

*** zabawę można zacząć wcześniej, S. - lat dopiero co 3 - też chętnie bawi się kryształkami i zawzięcie układa klocki! (tylko za nic ma czyjeś zasady ;) )

za egzemplarz dziękuję wyd. Egmont

Czytaj dalej