ferie, ferie i po feriach


dziwna ta tegoroczna zima - raz mróz i śnieg, a raz ich ni ma ;)

styczeń i połowa (już!) lutego dziwnie zlały mi się w całość - pełną wycieczek, grania, saneczkowania, stania na przystankach autobusowych i (co najmniej kilku dni) migreny i przeziębienia, których niemal nie pamiętam
próby fotografowania nowym telefonem* sprawiły, że praktycznie nie mamy zdjęć z tego okresu, ale coś "ku pamięci" udało się z różnych zakamarków wygrzebać

wycieczka do Gdyni i nocna wyprawa do Sopotu pozostawiły wspomnienie nieskrępowanych rodzinnych zjazdów "z górki na pazurki", próbach zdobycia "Szmalu" i 'jazdy' "Ciężarówką przez galaktykę" oraz wielkiej radości ze spacerowania w ciemnościach, odkrycia zamarźniętego piasku i sopli pod molo


z konieczności (trzeba korzystać z tych nielicznych dni ze śniegiem, choćby tylko po godzince po przedszkolu!), motywowani dziecięcym entuzjazmem, nie unikaliśmy popołudniowego saneczkowania
dziadek i babcia ponownie okazali się niezawodnym napędem i towarzystwem!


ferie rozpoczął wyjazd do Brodnicy
liczyłam choćby na krótki spacer po polubionej latem okolicy (tej), Brodnicon okazał się jednak zbyt absorbujący... co prawda Mini Games Room Grajmy! średnio spodobał się Jankowi, ale już towarzyszenie tacie w turnieju Heartstonea jakby bardziej...
planszówkowe hity popołudnia to zdecydowanie zabawne i dynamiczne karciane "Voodoo", które rozruszało nawet matkę-sztywniarę oraz "Hocki-Klocki" - gra marzenie młodego Legomaniaka, w której wyrównane szanse miał jedynie tata :)


ferie tym razem bez urlopu - na szczęście jest babcia! dzięki niej ani opieki, ani atrakcji J. nie zabrakło
wśród tych ostatnich na czołowych miejscach znalazły się: wycieczki autobusowe (do cioci M. i centrum), leśne spacery, kreatywne spotkania w bibliotece (Filia Nr 1), czy zajęcia "w garnizonie" - w tym spacer fotograficzny po mieście, warsztaty z "Bystrzakami" i bal przebierańców
na pamiątkę zostały fotki (jedna nawet nagrodzona!) i własnoręcznie wykonane drobiazgi



Janek dobrze przygotował się też na 14.02.


dzięki wzajemnej motywacji udało się popływać ze znajomymi (w Parku Wodnym w Świeciu)
ogłoszenie miesiąca: J. przełamał strach przed nurkowaniem - brawo!


koniec ferii to ponownie planszowanie ("mamo, po co znów!?") Grajmy! - w kinie i na Marinie
mistrz drugiego planu pograł tylko trochę (ostatnie hity, prócz Colt Express dającego możliwość zabawy wagonikami, to "Pentago" i "Santiago"), na szczęście umie sobie już znaleźć towarzystwo i zajęcie bez mamy


a w przeddzień Walentynek - mroźne Chełmno
szare, przejmujące chłodem popołudnie zdecydowanie umiliły harce w wesołej gromadzie :)
niektórym spodobała się opowieść przewodnika o Walentym i jego powiązaniach z "miastem na 9 wzgórzach" [tym, których całkiem nie uśpiła ;)], innym makiety okolicznych zamków krzyżackich...
wszystkim najbardziej chyba słodki deser i ciepła herbata :)


tym razem nie olśnił nawet najpiękniejszy widok na Świecie...


suma sumarum okazuje się jednak, że mamy co z rodzinką i przyjaciółmi wspominać
dziękujemy!
a zimy wszak jeszcze nie koniec...


*stary złośliwie trafił szlag tuż przed planowanym wyjazdem do Olsztyna :( mam tylko nadzieję, że to nie zły znak i dane nam będzie jednak i tam w tym roku dotrzeć

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz