ćwiczenia antyreraniowe i zabawy (nie)logopedyczne

J. bardzo polubił swoją panią logopedę
do tego stopnia, że ostatnio gdy po odebraniu z przedszkola zapytałam go co chciałby robić podpowiedział: "może pojedziemy gdzieś autobusem? najlepiej pojedźmy do logopedy!"
same ćwiczenia w domu już go niestety tak nie pasjonują... po ciekawych zabawach na rozruszanie aparatu mowy (takich), do których jeszcze co jakiś czas wracamy i które wcale się nie nudzą, przyszedł czas na ddd - i zaczęły się schoddddy :)

w poprzednim miesiącu przede wszystkim dążyliśmy do wyćwiczenia koniuszka języka tak, aby dotykał wałeczka na podniebieniu za górnymi zębami przy otwartych ustach - najpierw bez ruchu ("przyklejony język na gumce"), potem - delikatnie się odrywał i wracał do pozycji wyjściowej, w końcu - drgał w czasie powtarzania D w następujących konfiguracjach:
d d d  --  dd dd dd -- ddd ddd ddd -- dddd dddd dddd -- ddddddddddddddddd....
Jankowi ćwiczenia wydają się trudne - buzia sama się zamyka, język kłapie i często wychodzi dedede zamiast dydydy, ale się nie poddaje i jest dumny z własnych postępów
na kolejnym spotkaniu w gabinecie sam wyrywał się, żeby pokazać jak długo potrafi już trzymać język "przyklejony" :) (faktycznie początkowo opadał natychmiast, a teraz J. potrafi długo przytrzymać go przy podniebieniu - brawo!)

zamiast nużącego powtarzania bawimy się też w zastępowanie R przez ddd w różnych słowach - ta zabawa spodobała się od razu i wcale się nie nudzi
na nowo uczymy się mówić w dziwnym języku wołając do siebie np. pdddoszę, pdddalka, tdddamwaj, tddawa... a Janek także (oczywiście) todddy i (bez sensu) pociądddd :P

a oto garść ćwiczeń z ostatniej konsultacji:
td, td, td  -- tili, tili, tili --- tele, tele, tele -- tulu, tulu, tulu -- dili, dili, dili -- dele, dele, dele -- dulu, dulu, dulu -- dli, dli, dli -- tli, tli, tli -- tede, tede, tede -- tedu, tedu, tedu -- luli, luli...
nadal z otwarta buzią i drgającym językiem
to dopiero trudno i nudno brzmi...
popróbujemy, ale dobrze, że w sumie jesteśmy z tym Jankowym frrrancuskim rrrrrr pogodzeni :P

a spotkania z panią Asią mają inny, dodatkowy plus - dzięki nim pojawiły się u nas KSZTAŁTY
- zalaminowane wycinanki miały służyć ćwiczeniom oddechowym (przenoszenie z miejsca na miejsce za pomocą słomki J. opanował bez trudu), ale przydają nam się do wielu innych zabaw
min.
* segregowania według kształtu i koloru,
* ćwiczenia spostrzegawczości (czasem żeby było też trochę ruchu rozsypuję na dywanie i na hasło J. jak najszybciej biegnie, wyszukuje dany kształt i przenosi na drugi koniec pokoju),
* liczenia, porównywania, opisywania,
* układania według schematu
itp.


z kontynuacją wzoru J. nie ma już żadnych problemów

a oprócz tego rodzina śnieżynek chętnie jeździ w corvetcie i poważnie miedzy sobą dyskutuje - ale to już zupełnie inna historia... :)

1 komentarz :

  1. Ehh a moja Wiki dalej nie wiele mówi. Byliśmy u neurologopedy i pani powiedziała, że mamy dać jej czas do 3 roku życia. Więc czekamy. Ćwiczymy języczek. Czytamy. W żłobku logopeda się nią zajmuje. Ale jakoś efektów nie widzę. Mówi serce, a nie chce powiedzieć np. dziadzio. I ogólnie tak mało słów mówi. Coraz bardziej mnie to martwi. Zaczynam się zastanawiać czy do innego neurologopedy nie iść.

    OdpowiedzUsuń