bestsellery państwa M.

Aleksandra i Daniel Mizielińscy to jedni z najpopularniejszych obecnie autorów ilustrowanych książek dla dzieci
wiele z nich, w tym wyrastające na "kultowe" Mapy cieszy się ogromną popularnością - zdobywa międzynarodowe wyróżnienia i serca młodych (i starszych) czytelników
klika pozycji ich autorstwa nie mogło więc nie pojawić się i na półce Janka


przez chwilę mieliśmy w domu małą kolekcję ich książeczek - niech więc ten wpis poświadczy, że dziecię jest w dziedzinie literatury na bieżąco, a ja jak zwykle znajdę coś do podziwiania i coś na co można ponarzekać :)



MAM OKO NA LITERY

mamy na stałe
"czytamy" od roku, bawiąc się w wyszukiwanie słów na daną literę, rozpoznawanie przedmiotów i zwierząt, opowiadanie historii o postaciach umieszczonych na poszczególnych kartach
znajdujemy słowa po polsku, angielsku, niemiecku – sama mam przy tym niezłą zabawę, a przy okazji powtórkę słówek :)
zadajemy sobie na zmianę zadania typu – gdzie jest wiosłujący królik? i ćwiczymy spostrzegawczość
książeczka przyciąga oko mnogością szczegółów na każdej stronie i charakterystyczną „kreską” Mizielińskich oraz często zabawnymi/absurdalnymi pomysłami na stroje, miejsca, czynności wykonywane przez zwierzęta.
całość jest z grubego kartonu z zaokrąglonymi rogami – bezpieczna i nie ma obawy, że się zniszczy, mimo że używamy naprawdę często

MAPY

Od razu przyznam – nie kupiłam „Map”. Górę wzięło podejście pragmatyczne. Według mnie jak na atlas jest zbyt wybiórcza i niedokładna, jak na książeczkę z obrazkami – za droga. Ale fascynuje, dlatego wypożyczyłam z biblioteki – raz, ale już cieszę się na myśl, że w każdej chwili mogę pożyczyć ponownie :)  (a może kiedyś się jednak skuszę, by mieć na własność…)
Do pewnego stopnia rozumiem fenomen jej popularności – w przystępnej formie prezentuje ciekawostki geograficzne i kulturowe z różnych zakątków świata (nie trzeba nawet zbyt dobrze umieć czytać). Może być ciekawym wstępem do planowania podróży, nauki geografii, poznawania różnorodności świata – i tak też się nią z synkiem „bawimy” poszerzając swoją wiedzę. Nie nudzi się dzieciom, ani dorosłym, bo za każdym razem można ją czytać inaczej – wyszukując informacje o znanych ludziach, miejscowych potrawach, zwierzętach i roślinach z danego obszaru.
Książka jest więc ciekawa, prawdopodobnie trwała (bardzo twarda, ciężka oprawa i pogrubione stronice), ale jak dla mnie zbyt wybiórczo i stereotypowo prezentuje niektóre kraje – a przy tym pozostawia ogromny niedosyt, bo przedstawia TYLKO 42 kraje!
Nie zgadzam się jedynie z przeczytaną gdzieś opinią, ze jest piękna – dla mnie specyficzna kreska Mizielińskich jest co najwyżej… oryginalna.

MAPOWNIK

„Mapownik” to taka nieco większa i bardziej inspirująca kolorowanka
wymaga ze strony użytkownika pewnej wiedzy i zaangażowania,
pobudza kreatywność i pozwala utrwalić wiadomości z zakresu geografii oraz różnić kulturowych/politycznych/przyrodniczych różnych zakątków świata
niestandardowy format utrudnia kopiowanie, ale pozwala działać z większym rozmachem
do nas trafił trochę nie w porę – jak dla mnie za późno (już się raczej rysować nie nauczę;)), a dla synka za wcześnie – jeszcze nie jest zainteresowany kolorowaniem map, dorysowywaniem ludziom charakterystycznych ubrań i/lub domów, tworzeniem flag, spokojnie mogę jednak polecić tę pozycję uczniom – szczególnie tym zainteresowanym geografią (chociaż nie koniecznie – jest też zadanie dla fanów piłki nożnej :P)
jedyny minus polega na tym, że każde zadanie można wykonać tylko raz…

MIASTECZKO MAMOKO

oj pamiętam jak dziś, jak w konkursie na otymże.pl nie potrafiłam odpowiedziec na pytanie Ewki w jakiej książeczce można śledzić Olafa..
na rozwój i poszerzanie wiedzy jednak nigdy nie jest z późno - już wiem - i śledziłam :P (Janek również, choć zdecydowanie bardziej interesowały go losy rodziny królików)
Mamoko to miasteczko ciekawe, ruchliwe, pozwalające zaprzyjaźnić się z mieszkańcami,
jednak dużo mniej eleganckie i estetyczne niż nasza ulubiona ulica Czereśniowa... zajrzeć do Mamoko można, czemu nie, ale niedługo oddamy tę książkę do biblioteki i wrócimy do naszych starych "ludzkich" przyjaciół (oraz ich kotów i papug o czysto zwierzęcych wyglądzie i zwyczajach) oraz domów o prostych ścianach

może to przejaw małej wrażliwości artystycznej i prostego (prostackiego?) gustu, ale mnie maniera państwa M. dość szybko męczy...
w przeciwieństwie do ich pomysłowości i doskonałego wyczucia potrzeb młodego "czytelnika"
dlatego już czekamy na kolejne bestsellery :)


linki do wielu więcej ciekawych recenzji TU:
Print

3 komentarze :

  1. Wiesz, mam podobne odczucia do Twoich. Mamy na własność "Mam oko na litery" i "Mam oko na liczby". Mateusz je uwielbia, ale chyba nie skuszę się na "Miasteczko Mamoko" i te duże wydania książek. Kupię pewnie "Mam oko na miasteczko", bo jestem ciekawa nowości a mniejszy format bardziej do mnie przemawia. No, i ja jestem jednak większą fanką Czereśniowej ;)
    A ten konkurs na Otymże pamiętam doskonale. Ile ja się naszukałam, w jakiej książce ten Olaf jest, to moje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Mapowniku przeczytałam z przyjemnością, bo wciąż się zastanawiam czy warto go kupić. Jak myślisz, dla dziecka w jakim wieku będzie odpowiedni? A z jednorazowymi kartkami w ciekawych kolorowankach ja radzę sobie przy pomocy XERO ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w przypadku Mapownika z ksero byłoby trochę zachodu, bo kartki są większe niż A4 (my czasem używamy twardych koszulek i pisaków suchościeralnych do wielokrotnego kolorowania ulubionych stron, ale tu ten patent też odpadł)
      myślę, że najbardziej spodoba się dzieciom w wieku wczesnoszkolnym (7-12?) - ale to teoria :)

      Usuń