czytałam
i razem z autorami odkrywałam, poznawałam, dziwiłam się, marzyłam...
za każdym razem sięgając po książkę o wyjazdach, dalekich stronach, innych kulturach, mam ambiwalentne uczucia
z jednej strony je uwielbiam - niesamowicie rozszerzają horyzonty, pozwalają poznać obce kraje, poczuć się przez chwilę jak w podróży
z drugiej - boleśnie uświadamiają, jak wielki jest świat i jak niektóre miejsca odległe - geograficznie, "czasowo", finansowo...
ale i tak (masochistycznie?) sięgam ciągle po nowe :)
powstaje jednak pytanie, czy tym (nieuleczalnym!) wirusem miłości do podróży, odkrywania nowych miejsc, poznawania innych ludzi i "światów" - zarówno w rzeczywistości, jak i choćby tylko na kartach książek (po to tylko by potem pół życia mamiły, kusiły), zarażać niewinne dziecię...
szczęśliwym (?) trafem zostałam właścicielką "W poszukiwaniu Grzmiącego Smoka", autorstwa małżeństwa Sophie i Romio Shrestha, i dylemat prysł - widać tak miało być!
Janek po prostu musiał już jako omc czterolatek zobaczyć po raz pierwszy Himalaje i poczuć zew dalekiej Azji :P
mogę się tylko cieszyć, ze dzięki tak pięknej historii w zgoła magicznej oprawie
poznać je łatwo - dziadek o błyszczących oczach przy migoczącym w tradycyjnym bhutańskim domu ogniu opowiada o nich dzieciom niesamowite historie -
ale spotkać... to już inna bajka!
bajka o locie na tygrysicy, baraszkowaniu w chmurach, dziecięcej fantazji i odwadze realizowania marzeń
pełna magii baśń o tym, że nie trzeba się bać i że wszystko może się zdarzyć...
a może o czymś jeszcze innym?
historia jest wyjęta bezpośrednio z innej kultury, egzotyczna i momentami niejasna, ale przy tym tak fascynująca i pełna emocji, że od razu ją pokochałam
a i Janka wyraźnie zainteresowała
niesamowite ilustracje doskonale uzupełniają tekst i w pełni oddają jego specyfikę (niezwykle "azjatycką" mieszaninę prostoty i pompatyczności, realizmu i magii)
są bajecznie kolorowe, szczegółowe, ale czytelne, artystyczne (autorzy to profesjonaliści w tej dziedzinie), ale i zwyczajnie ładne - ja już widząc okładkę całkowicie przepadłam, a kolejne ilustracje wewnątrz jedynie wzmocniły poczucie oczarowania
Janka zafascynowała niesamowita sztuczka graficzna, dzięki której jeśli tylko wytężymy wzrok, uda się odnaleźć smoki na każdej stronie :)
całości dopełnia fakt, że książeczka jest pięknie wydana - ma grubą, przyjemną w dotyku okładkę z połyskującymi elementami, strony z kredowego papieru i po prostu miło ją wziąć do ręki
nie jest to typowa książeczka dla dzieci, a nawet nie typowa baśń
dla mnie jest zaproszeniem do bliższego poznania kultury Bhutanu, legend z podnóży Himalajów, środkowoazjatyckich zwyczajów, czy nawet założeń buddyzmu
dla dziecka - pierwszym kontaktem z dalekowschodnią sztuką, grafiką, orientalną Azją jako taką...
bardzo się cieszę, że zagościła w Jankowej biblioteczce :)
mieliśmy pretekst do powtórki z geografii
(wiesz dokąd poleciała Amber? (J: do Bhutanu, bo jak przylecieli to był napis "Dzień dobry w Bhutanie!") popatrz, gdzie to jest na mapie! co to są Himalaje? a jaki jest najwyższy szczyt na Ziemi?)
i wyjaśnienia sobie pojęcia legendy* (J: to jest taka historia trochę prawdziwa, a trochę nie)
* a także opowiedzenia o rycerzach śpiących w Giewoncie i stworzenia zupełnie wyjątkowej legendy o tramwaju podwieszanym - ale to już zupełnie inna historia :P
i wiele, wiele przyjemności ze wspólnego czytania!
jeśli podobnie jak ja pokochaliście "W poszukiwaniu Grzmiącego Smoka" od pierwszego wejrzenia, albo przy najmniej książka Was zaintrygowała - mam niespodziankę:
ponieważ podczas trafiły do nas dwa egzemplarze jednym chętnie się podzielę! - po szczegóły zapraszam TUTAJ
więcej ciekawych pozycji i propozycji - u innych uczestników projektu "Przygody z książką":
Mnie książka może i nawet trochę zaciekawiła ale nie jestem pewna czy spodobałaby się mojemu Dziecku ;-)
OdpowiedzUsuńtez nie byłam przekonana, ale Janek dał się wciągnąć opowieści - może warto spróbować? :)
UsuńW sam raz na azjatycki miesiąc w Dziecku na Warsztat :)
OdpowiedzUsuńpewnie!
Usuńa do kwietnia spokojnie zdążę wysłać książeczkę jakiejś warsztatowej rodzince :D
To samo pomyślałam. Jednak niezależnie od tego recenzja dostatecznie mnie zaciekawiła, by się za tą książką orzejrzeć.
Usuńnie znałam tej książki a wydaje się fajna. Muszę poszperać
OdpowiedzUsuńOoo, podoba mi się! Bardzo piękna recenzja. My też się pozarażałyśmy przygodami - Milo pokochała misia Muki :)
OdpowiedzUsuńŚliczna recenzja :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Piękne wydanie. Mnie jednak najbardziej zaintrygował ten podwieszany tramwaj!
OdpowiedzUsuńTeż ją mam, bardzo mi się podoba, taka inna.
OdpowiedzUsuńM.
Jest świetna, byłyśmy obie zachwycone :)
OdpowiedzUsuń