i po Świętach

udało się wszystko - łącznie z nieco oklapniętym chlebkiem orzechowym bez mąki i całkiem rześkim wstaniem o poranku po niemal całonocnym plotkarskim posiedzeniu z siostrami i szwagrami oraz ogarnięciem przedświątecznego podziału gromadzonych po kątach skarbów do odpowiednich paczek (oczywiście głównie dla czwórki maluchów, której od dawna niczego już nie brakuje)

Jankowi udało się (i upiekło :P) jeszcze więcej
- biorąc pod uwagę jak ostatnio bywa nieznośny, przekorny i hałaśliwy, może sobie do woli kpić z krótkowzroczności Mikołaja jak na załączonym obrazku
...phi! taki jestem niegrzeczny, a i tak dostałem MASĘ prezentów!

i gdzie ta rózga?!

i jeszcze jedna refleksja...
Czytaj dalej

to już TEN czas

czas wyłączyć komputer na 3 dni...
i niech nam będzie rodzinnie :)



Czytaj dalej

szpatułkowo i świątecznie

sprzątanie, pieczenie, pakowanie, długie kolejki na ostatnich zakupach i w pracy...
w tym całym zamieszaniu uspokajająco zadziałało na mnie klejenie :)
zużyliśmy całkiem sporo lekarskich patyczków - najpierw z Jankiem a potem, gdy zasnął - bez, na upominkowe szopki, ramki i bransoletki (niespodzianki - zdjęć nie będzie :P) oraz ścienne ozdóbki - w tym choineczkę inspirowaną taką
nasza mi się nawet bardziej podoba :D


Czytaj dalej

Mikołaj w przedszkolu

zagapiłam się...
Janek  po kolejnym tygodniu przerwy w chodzeniu do przedszkola (wyjazd do Bydgoszczy - sanki - antybiotyk) wczoraj z radością wrócił do Krasnali, które.. co do jednego ubrane galowo tego dnia przygotowane były ba spotkanie z Mikołajem!
no cóż... jeszcze nie zadomowiliśmy się w nowym przedszkolu, "gazetki" nie przeczytałam, nie przeszło mi przez myśl, żeby przestudiować grafik imprez w internecie - moja wina! Janek spotkał się ze Świętym w dresie :o

na szczęście rózgi nie było, a nawet, w przeciwieństwie do Mikołaja z 6.12, Gwiazdor przyniósł prezencik nie tylko czekoladowy (grę memo) i faktycznie nawiązujący do Świąt (kartki pocztowe z wizerunkiem Świętej Rodziny)

dziś wykorzystałam je jako pomoc do dalszego wprowadzania w temat Bożego Narodzenia (tj. że nie tylko Mikołaj przychodzi  i z okazji Świąt będziemy jak mówi J. "dziamdziać czekoladki", ale będziemy wspominać narodziny Jezusa) i przygotowania szopki
takiej:

/jest dwustronna, więc może spokojnie wisieć w oknie albo pod żyrandolem/


Janek dzielnie pomagał - szczególnie podobała mu się rola operatora szczypiec - kleił i mocował klamerki z wielkim zapałem, więc w zastępstwie skrzatów przygotowaliśmy też kilka szpatułkowych niespodzianek
wiadomo - prezenty przynosi Mikołaj, ale jakby o kimś przypadkiem zapomniał (dużo ma na głowie...), to plan jest taki, że podrzucimy pod choinkę :D
Czytaj dalej

przedświąteczne prace plastyczne

więcej robimy niż fotografujemy,
a w internecie czas mija głównie na wyszukiwaniu ostatnich prezentów :P
ale muszę docenić choć te niewielkie przejawy Jankowej twórczości:


origami płaskie z koła - cierpliwości starczyło J. tylko na dwie skromne kompozycje...

i kilka ozdób na choinkę



więcej cekinów trafiło na małą bombkę, ale przy dużej radości było więcej, bo przyklejanie krepy idzie szybciej :)

// na razie mamy tylko badyle, ale jest już pomysł na małą choinkę...//



zimowe malowanki (starym kremem przeciw odparzeniom) też nie trwały długo - śniegu w końcu za oknem nie widać...
trochę entuzjazmu wzbudziła jedynie możliwość namalowania całkowicie zaśnieżonego pociągu elektrycznego (pantograf też cały zaśnieżony! i koła! i tor! i caaały dach! i okna!)



no i jak zwykle - fajne jest robienie odcisków dłoni :)


jednak dokończyć aniołka będę już chyba musiała sama...
Czytaj dalej

spacerki mało zimowe

katar i kaszel odpuściły - podobnie jak mrozy
szkoda, że śniegu brak, ale jak się nie ma co się lubi...

korzystamy choć trochę z krótkich grudniowych słonecznych dni




Czytaj dalej

gadułek dwulatka ostatnia garść

z notatek jesiennych 2013

przy stole
siedzimy obytroje...
jesteśmy trzema człowiekami!

na lodówce można ułożyć z liter słowa (tak, słowa też:P) albo długaśną rzekę z meandrami, 
ale okazuje się, że nie tylko...
najnowsze dzieło:
to mechanizm do produkcji margaryny!

a czasem
trzeba wznowić literki! w odnawiarce - przez dłuższy czas!
??tylko jak??

"myję zęby..."
a wiesz tato, że moja mama kiedyś miała kłopoty?  tam, w głębi.. czarny ząbek się zrobił i musiała iść do dentysty!
a za kilka dni przy szorowaniu z babcią
babciu! a mama miała kłopoty! 
(czasem mama powinna się ugryźć w język, zamiast za dużo dziecku tłumaczyć :D)

buty zdejmujemy w przedpokoju... ale nie u babci ;P
to nie jest przedpokój! to przedkuchnia!!!

dla każdego co innego...
dzieci nie piją takiej kawy, tylko inną...
dla dorosłych jest bardziej kawista

J. śpiewa "Jedzie pociąg..." i ogłasza, że pora wsiadać
mama sobie podryguje do rytmu 
- do czasu...
nie można tańczyć w czasie odjazdu!!
(wyraźnie się tańcowanie nie spodobało)

własnosłowie
J. mruczy pod nosem, słychać, że ćwiczy wymowę: 
zieźby, zieźby
rzeźby?
nie, zieźby! pole zieźby i drzewo zieźby!

J. na podłodze otulony kocem:
jestem sturalny i zwiniony

podsłuchane innym razem, przy klockowej budowie
tu wzdłużam... tu dach... jestem zdolnym budowniczym!


ciekawe co nam jeszcze powie trzylatek...*

edit * w temacie świątecznym już co nieco wymyślił:

zobaczył Świętą Rodzinę w stajence na jakimś obrazku - wiadomo kto leży w żłóbku...
to mały Jezusek
a kto to jest ta pani?
Maryja. Można też mówić Matka Boska
Matka Boska? (myśli) to znaczy mama bosa!
(jeszcze myśli...) po angielsku mummy boss!

a dziś w przedszkolu śpiewali kolędę "Przybieżeli..."
babcia (zaskoczona) odkryła, że J. bardzo szybko nauczył się słów - ale nic dziwnego, przecież to chyba o jednym z ulubionych aut!
śpiewał wyraźnie: "Przybieżeli do Bentleyem" :)
Czytaj dalej

Calineczka i ciocine święto

dziś ciocia Gosia zaprosiła nasze starsze maluchy do Teatru!

kolejne podejście Janka do teatru w ogóle i teatrzyku Miszmasz w szczególności okazało się bardziej udane niż poprzednie
dzisiejszy spektakl - "Calineczkę" - chociaż jak dla mnie (i Jana też - widziałam, że chwilami zakrywał uszy) nadal za głośny, jednak udało się obejrzeć w całości i nawet z pewną przyjemnością :)

żródło:teatr.grudziądz.pl
najciekawsza w naszych spotkaniach z tym amatorskim Teatrem Lalek jest możliwość osobistego poznania aktorów (tu młodych aktorek) i dokładnego obejrzenia pacynek z bliska po spektaklu
piszę "pacynek", ale akurat w tym przypadku do zbadania i rozpoznania było dużo więcej różnych rodzajów lalek - sama nie wiedziałam, że istnieje na przykład taka jak tintamareska :P (na zdjęciu animowana przez szczególnie trafiająca mi do serca, utalentowaną Natalkę Wasiewską w roli Szczepana Chrabąszcza)



radość z przedstawienia była wielka, ale nieporównywalna oczywiście nijak z późniejszą zabawą z Justynką, Piotrusiem i Oleńką na imprezie w Boguszewie do późnego wieczora

jak zwykle po kilkunastu godzinach bez drzemki J. zasnął twardo już w samochodzie w drodze do domu -
trudno, narysowane wąsy i zegarek zmyjemy jutro :D

Sto lat ciociu Grażynko!
Czytaj dalej

pieczemy pierniczki :)

udało mi się rozpracować piekarnik w nowej kuchni,
więc upiekliśmy z Jankiem świąteczne ciasteczka


* rozpracowałam jak się okazało nie do końca - nie przewidziałam, że z brzegu grzeje mocniej, więc z kilku pierników z pierwszej partii trzeba było zeskrobać nadmiar węgla :P, pozostałe wyszły nieźle - następna zabawa w planie - ozdabianie!




Czytaj dalej

blogowe Mikołajki

http://dzieciowo-nam.blogspot.com/2013/10/mamowo-blogowa-wymianka-mikoajowa.html?showComment=1382641769483#c4888515059476162195 od kiedy zaczęłam publikować mamajankowe notki w sieci (to już rok temu!), trafiło do nas całkiem sporo prezentów - nagród za udział w konkursach, upominków w blogowych rozdaniach...
tym razem, żeby mieć też radość z dawania, a nie tylko otrzymywania, zgłosiłam się do wymiany z okazji Mikołajek

Janek dostał więc dodatkowy upominek via mail
od... Mikołaja oczywiście (za pośrednictwem pani Sylwii i jej córeczki)

  
a i dla mnie i taty Janka jak widać też coś w paczuszce było :)

gra mimo późnej pory została od razu rozpakowana i przetestowana
zdecydowanie trafiła w gust (jest "zegaropodobna" i można, a nawet trzeba przy niej liczyć) i sprawiła wiele radości


DZIĘKUJEMY!

a nasza paczuszka trafiła TU - i jak widać na zdjęciach też wywołała uśmiech na buzi, co zawsze najbardziej cieszy Mikołaja :)
Czytaj dalej

dlugotrwałych przygotowań niesamowite efekty

ostatnie tygodnie listopada minęły pod znakiem przygotowań
- najpierw do urodzin Janka, a potem przeprowadzki

czasu na siedzenie przed ekranem nie było, były za to gruntowne porządki, kuchenna krzątanina i werbowanie pomocników-kuchcików i ekipy tragarzy

o dziwo - nie wiadomo, czy to dzięki szeroko zakrojonej i akcji przygotowawczej, czy towarzyszącego nam z Jankiem niemal zawsze szczęścia - a z pewnością dzięki Rodzinie, na którą zawsze możemy liczyć! - zarówno impreza dla naszego trzylatka jak i przenosiny na nowe miejsce okazały się sukcesem :)

"tort" dla solenizanta był zainspirowany takim i wzbudził spodziewany entuzjazm - podobnie jak oczekiwane od rana tłumy gości i świetne prezenty (zdjęcia wkleję jak się ogarnę i sensownie rozmieszczę te wszystkie skarby w Jankowym nowym pokoju)

póki co bardzo DZIĘKUJĘ wszystkim za upominki, wsparcie logistyczne i zaopatrzeniowe oraz dzielne pokonanie trzech pięter w dół i czterech w górę z przekraczającym udźwig statystycznego Polaka ładunkiem wszystkim zaangażowanym
tylko dzięki Wam szczęśliwy trzylatek śpi sobie teraz spokojnie w łóżeczku w nowym pokoju, a ja mogę sobie poklikać wśród kartonów :P
Czytaj dalej

deszcz... i marzenia o podróżach

jak powszechnie wiadomo...

Janek jest wielkim fanem wszelkich środków transportu. Szczególnym sentymentem darzy kolej oraz komunikację publiczną. W każdej podróży od małego (pierwsze moje obserwacje dotyczą w wieku 1,5 roku, kiedy to w drodze w Beskidy uważnie wypatrywał autobusów i wołał: "aubs stoi!", "aubs jedzie", "aubs bedzie..", "aubs jeec!") bardzo interesuje się CZYM jedziemy (lecimy/płyniemy) - może nawet bardziej niż tym dokąd :P Stąd Poznań to dla niego głównie szybkie tramwaje przegubowe i kolejka w ZOO ("ale na gumowych kołach, bo nie ma torów"), USA - Amtrak ("taki jakim jechaliście?"), Szyndzielnia, Tatry i Szwajcaria - kolejki górskie, Francja - TGV ("Joel może nim jeździć!"), Japonia - Shinkansen ("bardzo szybki!"), Rosja - "Kolej Transsyberyjska oczywiście"! (i trzeba słyszeć "niecałego" trzylatka jak te nazwy płynnie wymawia :D)

We wszelkich zabawach domowo-deszczowych również królują lokomotywki, autobusy, tramwaje, samochodziki...

Ostatnio do nauki angielskiego przygotowałam Jankowi sporo wycinanek z pojazdami do grupowania. W ramach rozszerzania wiedzy dodaliśmy do nich kilka ciekawych środków transportu. Zaplanowałam pogadanki o niecodziennych sposobach przemieszczania się np. na wielbłądzie, który chodzi w karawanie na pustyni, słoniu na którym można jeździć w Indiach, w rikszy - pchanej lub ciągniętej przez rower... (tu mój schematyczny rysunek nie wystarczył - musieliśmy zajrzeć do grafik google, gdzie J. zauroczyła riksza rowerowa z nadbudówką z samochodu osobowego i motoriksze, a żeby nie zabrakło tradycyjnej wersji ciągnionej tatajanka "machnął" całkiem niezłego Chińczyka)...


Dla urozmaicenia postanowiłam, że połączymy te "pojazdy" z miejscami, gdzie są używane. Niektóre Jane sam łatwo dopasował (od ręki czerwonego piętrusa i typowo polski tramwaj :) - do Europy zaczął dokładać wiele więcej obrazków, ale okazała się za mała na mapie świata... trochę więc podpowiadałam. Wielką ciężarówkę umieścił bez problemu - wystarczyło przypomnieć, że niektóre jeżdżą połączone w... wielkie "pociągi" przez bezdroża Australii :P,  kajak - wiadomo - służy do pływania po rzekach - a że na mapie największa to Amazonka, więc nasz trafił na nią, jak jako uniwersalny tragarz wysokogórski miał trafić w okolice Mongolii (jak teraz patrzę to chyba nieco zboczył ku Kazachstanowi :P) itd. Łodzie, statki i żaglówki oraz transport powietrzny Jane rozmieszczał  "jak popadnie" - byleby pływające trafiły na wodę, a airbus (z tatą na pokładzie) leciał do Kanady :D


I tak całkiem miło i "podróżniczo" minęło nam deszczowe popołudnie. A że nawet nie wspomnieliśmy o saniach, tuk-tukach, gondolach czy kambodżańskiej kolei bambusowej - myślę, że niejedno jeszcze przed nami :) *

* to była jedna z naszych jesiennych zabaw i (zwycięskie) zgłoszenie do konkursu na ciekawym blogu rodzicielsko-podróżniczym - "W podróży przez życie" 
do pomysłu wykorzystywania mapy do zabawy na pewno jeszcze wrócimy, bo daje niezliczone możliwości (zabawę ze zwierzakami opisywałam TU)
a może jakieś podpowiedzi? 
Czytaj dalej

pociąg ze wspomnieniami

Z każdego naszego wspólnego wyjazdu staram się przywieźć widokówkę albo sama zrobić "kolażówkę" na pamiątkę dla Janka. Ma ich już całkiem sporo!
Od kiedy J. interesuje się pociągami chodzi mi po głowie pomysł, żeby wykorzystać je do stworzenia wagoników i zawiesić na ścianie (raczej ścianach :P) jego pokoju. Ostatniego deszczowego wieczora zrobiliśmy próbę. Wycięłam kilkadziesiąt papierowych kółek i razem zrobiliśmy papierową lokomotywkę.
Janek sam zajął się resztą


Nie spodziewałam się, że układanie z naszych pamiątek pociągów różnych typów - min. jadącego w góry, regionalnego, zagranicznego i w końcu tego najdłuższego okaże się tak wspaniałą zabawą.
Powspominaliśmy przy tym oboje nasze wojaże...
Bardzo polecam na szare wieczory, kiedy o urlopie można tylko pomarzyć :)

* niniejszy wpis to też jedno z naszych zgłoszeń do konkursu na blogu "W podróży przez życie" - dziś ostatni moment, żeby się przyłączyć do zabawy! - link u nas w zakładce Konkursy i CANDY
Czytaj dalej

placuszkowa pizza domowa :)


Czytaj dalej

konkurs, wąsy i dziewczęce okulary

jako zgłoszenie w jesiennym konkursie u yllli (trzeba było narysować portret Pana Pierdziołki z popularnej [podobno] książeczki) wspólnymi siłami zrobiliśmy z Jankiem TO:


jak wspominałam J. ostatnio rysuje więcej, ale zdecydowanie nie jest to jego ulubiona aktywność

postanowiłam więc jakoś obejść ten problem i do minimum ograniczyć konieczność posługiwania się przez niego kredkami i urozmaicić proces tworzenia
przygotowywałam niezbędne do zabawy elementy na szybko - wycinałam wąsy, brody, szaliki i okulary z tego co pod ręką (potem razem pokolorowaliśmy niektóre elementy), podglądając, jak w tym czasie J. [oczywiście pisakiem] rysuje pana
do końca nie wiedziałam, czy zdecyduje się na całą postać, "plan amerykański", profil...
narysował twarz idealną do dalszej zabawy!
okazało się, że ja sprawiłam się gorzej, bo nie dałam mu żadnego wyboru okularów - panu pasowały tylko czarne, bo "różowe i serduszkowe są dziewczęce, tylko te czarne męskie - tata takie nosi!"
trochę na siłę dokładałam więc te niepasujące bryle pozwalając mu robić zdjęcia i komentować - "NIE PASUJĄ!"
wybór wersji ostatecznej - ze stylowymi dwukolorowymi wąsiskami był bezdyskusyjny :)

jeśli komuś Jankowy Pierdziołka się podoba można głosować TU
- widząc, co się tam dzieje w komentarzach porzuciłam nadzieję na zwycięstwo - ale zostaje miejsce na podium, osobista satysfakcja i duma z dziecięcia :D

trochę byłam nawet zaskoczona, że zabawa tak Jankowi przypadła do gustu, ale samego siebie przeszedł następnego ranka, gdy jeszcze przed śniadaniem zupełnie nie zachęcany podszedł do zostawionych w kąciku kartek i dodatków i narysował całą rodzinkę (panią i dziewczynkę, którym kolorowe okulary świetnie pasowały) oraz dziadka (to ten z wysokim czołem :P - "okrągła głowa..." mruczał do siebie, trochę mu widać zbyt kanciasta pierwotnie wyszła...)
wszystkim nowym członkom rodziny dorysował zęby, żeby mogli dobrze pogryźć kanapki (niektóre musiałam na prędce przygotować) - "rozdał" posiłek sprawiedliwie i dopiero sam ruszył do kuchni :)


Czytaj dalej

"Opowiastki dla małych uszu"

książeczkę "Opowiastki dla małych uszu" Joanny Wachowiak z ilustracjami Anity Głowińskiej kupiłam dla Janka po przeczytaniu wpisu Olgi na otymze.pl *

*ostrzegam! - blog bardzo niebezpieczny dla portfela rodziców czytających dzieciom! trafne i przekonujące recenzje i piękne zdjęcia, a do tego uśmiech Ewki sprawiają, że zakupowi niektórych pozycji naprawdę nie sposób się oprzeć :)

kto ciekawy może sobie o niej poczytać właśnie tam - u nas tylko kilka słów:

bardzo się cieszę, że opowiastki są u nas - Janek je bardzo polubił, słucha z zainteresowaniem, oglądamy  ilustracje i dyskutujemy o treści opowiadań
wyraźny tekst zachęca do prób samodzielnego czytania - Janek chętnie wyszukuje na stornie poszczególne słowa ['ślimak' powtarza się na kilku po 4 razy! ;)]
 
ja staram się czytanki dawkować (dwie i koniec!), ale dziadek raz wpadł w pułapkę typu "proszę, jeszcze jedno!" i "musiał" przeczytać wszystkie po kolei :D


zachęcająca szata graficzna, wartościowa treść i przystępny język - dla o-mało-co-trzylatka świetnie się sprawdza jako wstęp do dłuższych czytanek
a myślę, że o "głębszym przesłaniu" opowiadań będziemy mogli nawet za kilka lat jeszcze porozmawiać...
albo po prostu pooglądać obrazki :)


Czytaj dalej

"wkuwanie" słówek

dawno nie pokazywałam nowości, których używamy do nauki angielskiego
głównie dlatego, że nie było ich zbyt wiele...
co nieco jednak robimy :)

z nowości pojawiły się:

* dopasowywanka - w ulubionym temacie, więc się nie nudzi :) :


po kilku "sesjach" zapoznawczych wycięłam pojazdy i podpisy z wydrukowanych kart typu flashcards
i teraz Janek sam łączy obrazki z podpisami (czytam głównie ja - J. próbuje literować po polsku i nie bardzo mu się wymowa zgadza:/)
chętnie dodaje też własne naklejki,  rysunki i zabawki do odpowiednich grup :)


* książeczki do rysowania i zmazywania


 J. chętnie łączy mały obrazek z dużym, radośnie powtarzając rymowane zwroty oraz liczy morskie stworzenia


* karty ze zwierzątkami


można rozpoznawać, grupować, segregować według pierwszej litery nazwy itd.
mnie się bardzo podobają, Jankowi niestety mniej, ale na chwilę uwagę przyciągają, a za jakiś czas (dłuższy..) może rozdzielę obrazek i podpis - będzie mógł dopasowywać
dziadek wydrukował nam je już dawno ze strony http://youronlinenglishclass.com.pt/ na której było też sporo innych materiałów - niestety w tej chwili nie mogę jej otworzyć - mam nadzieję, że wróci, a póki co jak komuś się zwierzaki podobają mogę przesłać .pdf
 
do tego oczywiście
dużo rozmawiamy, ale czasem mam wrażenie, że tylko ciągle powtarzamy te same słówka...
jednak powoli Janek sam zaczyna dopytywać o nowe - nie tylko rzeczowniki dotyczące otaczających przedmiotów - myślę, że to wyraźny sygnał: mamo, ja chcę więcej!

szukam więc nowych inspiracji :)

Czytaj dalej

Dzień Niepodległości na Cytadeli


chłodno, ale ciekawie - dla Janka najciekawsze okazały się: widok na Wisłę z "z dachu na którym rośnie trawa", pokaz lotu sterowanych modeli śmigłowców i prezentacja musztry uczniów klasy mundurowej ("ile wojskowych!"), "czołg z maleńką lufą" (rosomak) i nieoczekiwanie nie tylko wojskowe motocykle




huk wystrzałów mocno go jednak wystraszył...
a że przedpołudnie było pełen wrażeń najlepiej świadczy fakt, że o 15 nie przymuszany zapadł w drzemkę :)

edit - jeszcze jedno zdjęcie:
 
 koszulka prezent od Podsiadłych

10.11 Janek paradował w niej cały dzień, ale 11. już nie chciał założyć i dać sobie zrobić zdjęcia
ale "Katechizm.." zna!
Czytaj dalej

mój pierwszy... periodyk :)

jakiś czas temu przypadkiem trafiła na nie w kiosku ciocia Grażynka - kupiła pod wpływem impulsu i okazał się to strzał w dziesiątkę...
mowa o kolorowych, zachęcających do zabawy i nauki czasopismach dla dzieci wydawnictwa Aksjomat pt. "ABECADŁO"


każdy numer jest pełen zagadek i informacji związanych z aktualną porą roku i dodatkowym tematem przewodnim, zawiera dłuższe opowiadanie do wspólnego czytania i stronę poświęconą nauce angielskiego
Janek i Justysia bardzo je polubili - czytają, przeglądają, kolorują... chętnie wracają do ulubionych stron z poprzednich numerów
polecam!
my już planujemy prenumeratę :)

Czytaj dalej