prezent od Egmontu - dla Was też!

dostałam taką wiadomość:
 basia_mailing2.jpg

może kogoś też zainteresuje - pliki mp3 i pdf w prezencie od Wydawnictwa Egmont można znaleźć TU

my z Jankiem jeszcze serii o Basi nie czytaliśmy, ale pobrałam, zobaczymy czy się spodoba :)
Czytaj dalej

J. wśród kwiecia

i jeszcze trochę fotek
- seria słonecznych wiosennych fotografii na ubarwienie ostatnich pochmurnych dni
(uchwycone okiem i telefonem babci i dziadka P.)



Czytaj dalej

z babcią w lesie

dostałam trochę majowych zdjęć od babci Janka - tłumaczą, skąd J. wie co to padalec i dlaczego już nie uważa, ze w lesie jest nudno :)

babcia jest opiekunką idealną - nie dość, że mam pewność, że potrafi wychować porządnego człowieka (znam nawet kilka przykładów), dziecko zawsze najedzone, zadowolone i codziennie na spacerze, to jeszcze lekcje biologii gratis :P

a taką hubę, to bym sama chętnie zobaczyła!
Czytaj dalej

zamiast laurki

z okazji dzisiejszego święta zrobiłam sobie sama prezent i zrealizowałam pomysł dawno podpatrzony TU
czyli przeniosłam jeden z moich ulubionych obrazków namalowanych przez Janka na koszulkę

"projekt" powstał pół roku temu, napis w ostatnim tygodniu (tak, J. napisał samodzielnie - jak widać jest mały [duży:P] problem ze skalą, ale zupełnie nieistotny przy pisaniu patykiem w piaskownicy :)


muszę przyznać, że wyszłam z wprawy w operowaniu igłą i nitką, ale jakoś dałam radę :)
oto efekt dumnie prezentowany przez współtwórcę i najwdzięczniejszego modela:


właściwie myślałam o pełnowymiarowej wersji dla mnie, ale na początek niech będzie opcja mini
- do działania zmotywował mnie konkurs MAMbaby na facebooku (do 28.05 - może jeszcze ktoś chciałby zgłosić swój projekt?)

PS. coś mi nie grało z tymi "włosami", bo się raczej nie czeszę jak księżniczka Lea, w słuchawkach też mnie mały widzi rzadko, ale skoro tak namalował, to starałam się jak mogłam oddać jego wizję... nie do końca się udało - J. widząc T-shirt zdziwił się "a co tu tak zrobiłaś czarne uszy?" :P
ale generalnie mu się koszulka spodobała
Czytaj dalej

Caretero Sport Turbo - wygoda i bezpieczeństwo(?)

wygoda
- nie mnie oceniać -
na szczęście mam od tego ludzi!
w foteliku zagościł kolejny mały tester - Emilek :)




zgodnie z załączonym materiałem zdjęciowym z przebiegu testu:
- wsiadanie/zapinanie - bez problemu
- nic nie uwiera, nóżki luźno ułożone, główka podparta
- widoki widać
a w chwili słabości
- można się spokojnie zdrzemnąć

jak dla mnie opinia Emila, mimo że bez słów, bardzo pozytywna :)

bezpieczeństwo
- oby nie dane nam było sprawdzić -
najlepiej byłoby pewnie zapewnić dziecku maksymalne bezpieczeństwo poparte dobrym wynikiem fotelika w niezależnym teście konsumenckim (typu testów ADAC)
ale nie oszukujmy się - testowany obecnie przez nas fotelik kosztuje około 300 złotych - za tę cenę NIE MA na rynku fotelika z testami, gwiazdkami i tego typu potwierdzeniami zapewnienia dziecku maksymalnego bezpieczeństwa
trzeba by dopłacić co najmniej drugie, a przy wyniku rzędu 4 gwiazdek najczęściej i trzecie tyle...
Careterro Sport Turbo posiada homologację ECE R 44/04
co oznacza cyt.: "Foteliki, które otrzymały certyfikat ECE pozytywnie przeszły testy zderzeniowe, m.in zderzenie czołowe przy prędkości 50 km/ h i zderzenie z tyłu fotelika."

biorąc pod uwagę jakość wykonania, stabilność w samochodzie po montażu i opinie znalezione w internecie zdecydowaliśmy się jeździć z dzieckiem w foteliku 9-25kg podobnej do Caretero klasy (a nawet dwóch - Janek używał fotelików Coneco i Ramatti), pamiętając, że w kwestii bezpieczeństwa na drodze bardzo wiele zależy od prawidłowego zamocowania fotelika i zapięcia dziecka, marki samochodu, jego stanu technicznego, umiejętności  kierowcy...
mam jednak nadzieję, że niedługo producent zdecyduje się na udział w jakimś poważnym, nowoczesnym teście, uwzględniającym zderzenia z boku i dachowanie, aby dowieść swojej klasy
Czytaj dalej

gdy nie krzyczy...

ostatnio J. jest znów głośniejszy...
przede wszystkim oczywiście przed drzemką, ale też w czasie zabawy - pokrzykuje, gada do siebie, biega i wpada na ludzi, popisuje się, podskakuje i wystawia język, przekręca słowa i wykrzykuje je coraz głośniej jako swoje odkrycia
(a już najbardziej lubi powtarzać słowa/zdania, które już wcześniej raz wywołały u słuchacza uśmiech - np. sam do siebie chichocze jeszcze zanim ni stąd ni zowąd przybiegnie i powie radośnie "karaluch!" :D)
muszę przyznać, że czasem mnie to denerwuje i przynudzam - "mów wyraźnie", "wolniej, ostrożniej" i "ciszej", zamiast cieszyć się, że dziecko kreatywne, wesołe, żywotne
ech...

i przez te nerwy (niepotrzebne?) chyba tak mało w maju go naprawdę słuchałam, bo nawija non stop, a tu zaledwie kilka tekstów wynotowalam :(
ale i tak są niezłe :P

1
do siebie, przy zabawie:
"jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę... ten wagon to będzie wteczka!"
innym razem
mama: "chodź coś przekąsić"
"Ja sie zajmuję ciężką pracą - budowaniem z klocków i lokomotywy takiej!"

2
Czytaj dalej

to się teraz czyta...

po szczęśliwym czasie spędzanym nad książkami ze starymi dobrymi wierszykami Tuwima i Brzechwy powoli zaczynamy poznawać aktualnie (i w przypadku wielu pozycji najpewniej chwilowo) popularną literaturę dziecięcą

chyba to nie wstyd przyznać, że jeszcze kilka miesięcy temu nawet nie słyszałam o Tupciu i Elmerze?
dziś, mimo moich ambiwalentnych uczuć po pierwszym spotkaniu, są naszymi dobrymi znajomymi

a ciągle przed nami do odkrycia
szeroko zachwalana twórczość Grzegorza Kasdepke (Janek uwielbia "Niesforny alfabet" - cytaty z tej książki wtrącane przez niego ni stąd ni zowąd do rozmów to materiał na osobny wpis :); powoli przygotowuję się do wspólnego czytania "Ostrożnie" i "Bon tonu...")
"Pan Kuleczka" Wojciecha Widłaka
i wiele innych - polecanych przez natrętne newslettery rozmaitych wydawnictw i blogowe recenzje mam zachwyconych chwilami ciszy w domu - mi na pokuszenie :P 

na razie mamy dwie książeczki z bogatych serii o słoniu w kratkę i wesołej myszce:
"Elmer i nieznajomy" i "Tupcio Chrupcio. Nie mogę zasnąć"

Jankowi obie postaci bardzo przypały do gustu i często sam prosi o jedną z wymienionych pozycji
- nawet tuż po obudzeniu :)


dzięki temu, że w obu książkach pojawia się całkiem sporo - jak dla dwu(i pół)latka - tekstu, Janek zwraca uwagę na litery, tytuły i słówka na obrazkach z Tupciem "czyta" albo literuje sam


ale muszę przyznać, że nie do końca rozumiem fenomen popularności tych książeczek...

Czytaj dalej

Caretero Sport Turbo - do wozu!

w mijającym tygodniu nasz testowany fotelik


trafił na swoje właściwe miejsce = do auta

fotelik, jak większość tego typu, ma dwie opcje montażu:
I - dla dzieci o masie w przedziale 9-18kg - pas samochodowy przytrzymuje tylko fotelik, a mały pasażer jest zapięty szelkami z osłonkami stanowiącymi część fotela
i II - dla starszaków - dziecko i fotelik są przypięte pasem samochodowym
(tego sposobu jeszcze długo nie będziemy potrzebować, ale jest nawet prostszy niż I; w tym foteliku szczególnie podobają mi się plastikowe elementy na złączeniu siedziska i oparcia, które może będą trochę zabezpieczać pas przed przesuwaniem, a tapicerkę przed przecieraniem)

zgodnie z przeznaczeniem (według I sposobu) fotel w samochodzie montowali wujek Paweł i tatajanka - oczywiście bez zaglądania do instrukcji, co potwierdza, że można to bez większych problemów zrobić intuicyjnie
poszło im bardzo sprawnie :)



na wszelki wypadek całą akcję nadzorowały mamajanka i ciocia Ola oraz oczywiście Janek jako główny zainteresowany - poprawność montażu można (trzeba!) łatwo skontrolować zgodnie z listą kontrolna zamieszczoną w instrukcji

fotel w wozie prezentuje się dobrze, a dziecko - tu tester No1 (Jan, lat 2,5 / 90 cm wzrostu / ok. 14 kg wagi) - daje się w nim zapiąć łatwo (tzn. bez protestów, bo do budowy zapięcia jeszcze wrócę...) i mieści się idealnie
widać, że jest jeszcze spory zapas miejsca - zarówno na szerokość jak i wysokość i Janek bez trudu mógłby korzystać z tego fotelika przez kolejne lata


uważam, że to dobrze, iż część siedząca nie jest zbyt wklęsła - zostawia pewną swobodę dla nóżek i gwarantuje wygodę dziecku nawet w grubszym ubranku zimowym
z kolei zagłówek na pierwszy rzut oka wydaje się być trochę za płytki - może dlatego, że porównuję z fotelikiem, którego budowa mocno ogranicza ruchy głowy (podobnie jak Caretero Diablo XL Plus) - zastanawiam się, czy boczne części będą wystarczająco podtrzymywać głowę, jeśli mały pasażer zaśnie...

na szczęście dla niemowląt, które najczęściej śpią w podróży dołączona jest dodatkowa wkładka-podgłówek, a kilkustopniowa regulacja pozwala odchylić fotel do pozycji półleżącej i dzięki temu nawet w razie drzemki maluchowi powinno być wygodnie
- w przyszłym tygodniu sprawdzimy to we współpracy z 9-miesięcznym  Emilem i zdamy szczegółową relację :)
Czytaj dalej

a teraz maj dokoła, maj...

uciekliśmy na jeden dzień z miasta
całkiem niedaleko, ale w zupełnie inny świat
- pełen zapachu bzu, rzepaku i świeżo skoszonej trawy


słonko przygrzewało, wiatraki, ku zachwytowi Janka, kręciły się w najlepsze,  dzieci (szczególnie Piotruś) hasały w dobrych humorach...



było czuć przedsmak lata

dobrze, że gościnne progi czekają z obiadem i miejscem na drzemkę
- uwaga ciociu i wujku! - zamierzamy wpadać częściej :D

Czytaj dalej

ROZDAwaNIE - losowanie

zgodnie z zapowiedzią wczoraj minął termin zgłaszania się do wiosennego rozdania

a dziś przeprowadziliśmy losowanie

metodę postanowiłam zastosować tradycyjną - wypisałam w dwóch kolumnach imiona/nicki uczestników, pocięłam, przemieszałam i oddałam w ręce J.


dla dociekliwych, którzy będą dokładnie analizować powyższe zdjęcie - na liście brakuje kilku zgłoszeń - 2 osoby nie spełniły warunków rozdania, a przed pocięciem losów po ostatnim sprawdzeniu dopisałam jeszcze przypadkiem pominiętą Emilę W na kosmetyki...

żeby uniknąć podejrzeń o kolesiostwo i/lub nepotyzm - poniżej krótkie relacje filmowe z przebiegu losowania:

 


czyli wylosowane zostały dwie panie Grażyny!

gratuluję i czekam na dane do wysyłki od pani Grażyny Ryndak
do Grażynki - mamy Justynki - adres znam :)

dziękuję za wszystkie komentarze, które pojawiły się pod postami w związku z rozdaniem, a także te spontanicznie zamieszczane przez wiernych i/lub przypadkowych czytelników
na razie nie zdecydowałam się przyznać nikomu nagrody-niespodzianki za najciekawszy/najcelniejszy/najbardziej pomocny komentarz, ale nic straconego -

zapraszam do kolejnych odwiedzin i nadal czekam na Wasze opinie i podpowiedzi :)
Czytaj dalej

Caretero Sport Turbo - pierwsze wrażenie

wielki karton z fotelikiem samochodowym, który otrzymaliśmy do testowania - już otwarty!

Janek pomagał dzielnie - dokładnie obejrzał pudło, zapoznał się z marką, przeczytał pięknie nazwę sprzętu

   

i pomógł w jego rozpakowaniu i wstępnej regulacji pasów


po to, by jak najszybciej "na sucho" go wypróbować


fotelik trafił do nas w wersji klasycznej, "męskiej" - czarno-czarnej
(ten kolor tapicerki budzi we mnie obawy co do łatwości utrzymania w czystości - trochę się martwię, że będzie na niej mocno widać wszelkie paprochy i okruszki, ale przekonamy się) 
jego podstawowe parametry to szerokość 50 cm, długość 45 cm wysokość 74 cm i waga 7,8 kg 
 
oczywiście załączona została instrukcja obsługi
- według mnie jest ona prosta (większość czynności dotyczących wstępnych regulacji i umieszczania pasażera w foteliku wykonuje się intuicyjnie), ale wyczerpująca
można sobie przejrzeć TU

<< podoba mi się rysunek z pierwszej strony
 - wiadomo, panowie instrukcji nie czytają, i tak wiedzą lepiej :P


fotelik jest przeznaczony dla dzieci od ok. 6 miesiąca do 6 lat (9-25 kg), więc  powinien być dla Janka w sam raz
poniżej kilka zdjęć z pierwszej przymiarki -
widać, że zdecydowanie nie jest za wąski, za ciasny, ani za niski
również głównemu zainteresowanemu wydaje się być całkiem OK :)


za kilka dni kolejne zdjęcia 
- lepsze, bo do pomocy w testowaniu zgłosił się tatajanka ze swoim sprzętem i talentem fotograficznym :) 
i krótki komentarz dotyczący montażu w aucie
Czytaj dalej

Naciśnij mnie! DIY

przy okazji ogłoszenia rozdania wspomniałam, że chcemy oddać książeczkę dwukrotnie używaną - już wyjaśniam jak to było...

na "Naciśnij mnie!" Hervé Tulleta skusiłam się po przeczytaniu opinii na lubimyczytac.pl i kilku blogach

była szczególnie zachwalana jako "interaktywna", rozwijająca, zdolna zainteresować i zająć na dłużej prawie każde dziecko itd. itp.

i w zasadzie nie zawiodłam się - książeczka jest kolorowa, oryginalna,
a Janka faktycznie zaciekawiło co się będzie działo gdy wykona polecenie i przewróci kartkę
i chętnie przy czytaniu współpracował,
ale...

jest ALE
przeczytaliśmy razem raz i nie zauważyłam chęci Janka do ponownej lektury
i wiem dlaczego
- mama mu przeszkadzała!
książka mimo że z założenia ma inspirować dziecko do (samodzielnej?) zabawy - potrząsania, dmuchania, klaskania - ma dość cienkie kartki (wydaje mi się, że zostawiona sam na sam z pełnym energii dwulatkiem mogłaby długo nie pozostać w jednym kawałku, a na pewno strony uległyby wygnieceniu podczas energicznego przewracania) i wymaga obecności osoby dorosłej w czasie czytania także dlatego, że tekst jest napisany małymi literami, a dodatkowo również w wersji francuskiej, co niepotrzebnie utrudnia orientację w odnalezieniu polecenia
czyli
sam pomysł jest super, kropki z łatwością "wciągają" i małych i starszych - aż się chce z książką "współpracować" żeby się przekonać co będzie dalej,
ale wykonanie jakoś mnie nie zachwyca
prawdopodobnie za kilka miesięcy Janek dałby sobie z jej prawidłowym "używaniem", a polecenia po kilku sesjach znałby na pamięć, ale postanowiłam jednak tymczasem przekazać nasz egzemplarz innemu dziecku, a dla nas zrobić wersję uproszczoną i bardziej "dziecioodporną"

łatwo powiedzieć...
podpatrując wyczyny innych mam, które na blogach z duma prezentują niesamowite pomoce edukacyjne i zabawki "wyczarowane" dla swoich dzieci, nabieram czasem przekonania, że wszystko da się zrobić własnymi rękoma - dopiero gdy się za to zabieram okazuje się, że jednak nie każdemu...

plan jest prosty - bazując na sprawdzonym pomyśle na białych kartkach malujemy kropki, które z każdą kolejną stroną zmieniają swoją ilość/układ/kolory/wielkość, dodajemy zwięzłe i wyraźne napisy - polecenia, następnie kartki laminujemy lub umieszczamy w koszulkach i łączymy w całość, która da się bezpiecznie i samodzielnie używać nawet nieco zbyt "dzikiemu" dwulatkowi

i tak po raz drugi użyłam książeczki podpatrując jak na poszczególnych stronach zmienia się układ kropek i wynotowując pomysły na kolejne polecenia


zaczęliśmy sprawnie wykorzystując metodę stempelkową - Janek trochę oponował przeciw użyciu silikonowej szczotki do zębów, ale za to bardzo spodobało mu się malowanie patyczkami higienicznymi :)
niestety okazało się, że zabrakło nam w domu sztywnych kartek (lol), a napisów nie mam jak wydrukować, bo tatajanka "uniesprawnił" nam drukarkę... tak więc jeszcze nie mogę się pochwalić efektem finalnym, a Janek nadal czeka na swoją ksiażeczkę :(
c.d.n.

tymczasem dziś mija ostatni dzień rozdania, w którym można wylosować oryginalny egzemplarz - zapraszamy, bo warto - wesołe kropki obojgu się nam spodobały i chciałbym, żeby komuś sprawiły radość

a sama mam nadzieję, że wystarczy mi siły woli, żeby naszą wersję handmade ukończyć, w przeciwnym razie trzeba będzie kupić "Naciśnij mnie!" jeszcze raz :D
Czytaj dalej

J. zasypia sam

nie chciałam wcześniej zapeszyć, ale mija trzeci tydzień i chyba już mogę wszem i wobec ogłosić:
Janek na noc zasypia SAM
(to znaczy z Gzitkiem, ale BEZ MAMY)

już czy dopiero - kwestia sporna
były takie okresy kiedy miałam już dość tego wieczornego przynajmniej półgodzinnego układania, utulania i lulania, czasem wręcz widziałam, że J. nie usypia bo widzi, że jeszcze można z mamą pogadać, więc trzeba okazję wykorzystać...
ale też te nasze rozmowy przedsenne i śpiewanki-kołysanki bardzo lubiłam :)
toteż specjalnie nie naciskałam po części nie chcąc siebie pozbawiać przyjemności z wspólnego zasypiania, lecz pora snu zaczęła się robić coraz późniejsza i energii na wstanie po takim usypianiu miałam coraz mniej, a trochę czasu dla siebie i domu wieczorem jednak potrzebuję
no i decyzja zapadła
zrobiłam mały wstęp przez kilka wieczorów czytając z Jankiem książeczkę Tupcio Chrupcio. Nie mogę zasnąć (recenzja, która zachęciła mnie do zakupu >> TU, niedługo zamieszczę naszą)
a potem po prostu jednego razu oznajmiłam
- teraz buziak na dobranoc, mama idzie się umyć i zrobić porządki, śpij kochanie, wrócę potem w nocy też spać -
i tyle

J. tylko raz wyszedł z łóżka jak usłyszał jakiś hałas, ale poza tym nie było żadnych problemów - spanie i już
kolejny raz (po odstawianiu od piersi, a potem od butli) przekonałam się, że bardzo często to nie dziecko ma kłopoty ze zmianą przyzwyczajeń, tylko dorośli robią z tego problem


do drzemki w ciągu dnia nadal utulamy się razem, ale w tym wypadku to czasem sukces, że w ogóle zasypia :P
pozostało nam już tylko pożegnanie z pieluchami
i będę mieć całkiem dorosłego synka
:)
:(
Czytaj dalej