przeczytałam ostatnio w krótkim odstępie czasu trzy książki dla rodziców - o dzieciach, sposobach na wychowanie, odkrywaniu niesamowitych możliwości umysłu oraz amerykańskim podejściu do edukacji
między innymi taką:
dlaczego mnie zainteresowała i czego nowego się z niej dowiedziałam?
po odpowiedź zapraszam - szczególnie fanów "Młodych gniewnych" i metody naukowej - do poniższej (ostrzegam - przydługiej!) recenzji:
Znam wielu rodziców, którzy ponad wszystko chcieliby, żeby ich dzieci odniosły w życiu sukces - potrafiły sobie poradzić z wyzwaniami, jakie postawi przed nimi życie i odnalazły szczęście. Sama widząc okładkę "Jak dzieci osiągają sukces" zapragnęłam ją przeczytać, by nauczyć się czegoś nowego, co mogłoby mi pomóc lepiej pokierować synkiem i ułatwić mu start w dorosłość.
"Nauka siły woli i ciekawości świata" - podtytuł zapowiada, że można (i, jak się dowiadujemy z treści, trzeba) kształtować u dzieci te cechy jako pozwalające łatwiej radzić sobie w życiu. Tylko jak?
Cóż, na to pytanie książka nie daje prostej odpowiedzi...
Tytuł tego nie-poradnika Paula Tougha powinien według mnie brzmieć "Jak amerykańskie dzieci z biednych rodzin osiągają sukces w zdobywaniu wykształcenia". Dawałoby to pełniejsze pojęcie o treści.
Ale pewnie ten, który wybrano jest lepszy marketingowo :)
Autor, opierając się się w swoich wywodach na wielu różnorodnych, często najnowszych badaniach amerykańskich uczonych, zastanawia się czy i w jaki sposób doświadczenia z dzieciństwa wpływają na osiąganie celów - głównie podejmowania (i kończenia) studiów i zdobywania dobrej pracy - w dorosłym życiu.
Hasła z okładki głoszące takie rewelacje jak: "światowy bestseller" i "rewolucyjna książka" są jednak według mnie sporo przesadzone.
Po pierwsze większość opisywanych badań dotyczy rzeczywistości amerykańskiej - społeczeństwa o zauważalnym rozwarstwieniu społecznym, z poważnym problemem dyskryminacji rasowej i biedy. Wiele przykładów dotyczy dzieci ze slumsów, rodzin, w których od pokoleń nikt nie odebrał należytego wykształcenia, a na start dziecka w życie dodatkowo silny wpływ wywierają traumy związane z bezrobociem, nałogami i przemocą w rodzinie. Nie wydaje mi się, żeby w naszym kraju aż tak wielka część społeczeństwa cierpiała z powodu ograniczonego dostępu do dobrej jakości edukacji.
(jakkolwiek muszę przyznać, że dysproporcje między szkołami i uczniami na przykład w mieście i na wsi niewątpliwie czasem są spore - chyba muszę to jeszcze przedyskutować z mamą - nauczycielką z doświadczeniem na obu tych polach...)
Po drugie -Tough, moim zdaniem zbyt pochopnie, proponuje zupełnie odrzucić hipotezę poznawczą na rzecz kształtowania charakteru, nie dopuszczając jakby myśli, że jedno wcale nie wyklucza drugiego...
Autor próbuje całkowicie podważyć sens ćwiczenia u dzieci (szczególnie do lat trzech) zdolności zapamiętywania, czytania, liczenia i tym podobnych umiejętności poprawiających wyniki w testach na iloraz inteligencji, dowodząc, że nabyte w ten sposób umiejętności nie wykazują lepszej korelacji z końcowymi ocenami uczniów niż np. rezultaty testów wytrwałości, czy niewymagającego wysokiego IQ testu szybkości kodowania.
Niektóre hasła wokół których krąży temat całej publikacji są bardzo przekonujące. Otóż by umożliwić dzieciom osiągnięcie sukcesu (w znaczeniu szczęśliwego i dostatniego dorosłego życia, którego wymiernym wskaźnikiem jest w przytaczanych badaniach głównie wysokość zarobków) należy na wszystkich etapach edukacji kształtować w nich charakter. Szczególnie pożądane są następujące cechy: wytrwałość, samokontrola, ciekawość, sumienność i wiara w siebie (w innym miejscu tłumaczone też jako pozytywne nastawienie i samodyscyplina / elastyczność i samokontrola poznawcza)
Co ciekawe sam zapał i samozaparcie oraz wiara we własne siły mogą w znacznym stopniu wpływać na wymierne wyniki testów umiejętności matematycznych, czy zdolności zapamiętywania. Odwrót od kształtowania umiejętności stricte percepcyjnych, na rzecz kształtowania cierpliwości i poczucia własnej wartości także niewątpliwie mogą przynieść wiele dobrego. Jednak już nadmiar samokontroli (szczególnie docenianej również w polskich szkołach) powoduje "masową produkcję pszczół robotnic" - punktualnych, cierpliwych, odpowiedzialnych, pracowników pozbawionych jednocześnie niezależności i kreatywności. Stąd nawet najlepsi uczniowie z teoretyczną szansą na odniesienie wielkich sukcesów - po studiach okazują się okazują się strachliwi i stłamszeni, sami nadmiernie się ograniczają, z trudem podejmują decyzje i wybierają mniej ryzykowną, mało spektakularną ścieżkę kariery.
(skąd ja to znam...?)
Ważnym i bliskim mi zagadnieniem przedstawionym w książce jest ocena wpływu relacji dziecka z matką (lub obojgiem rodziców) na jego predyspozycje do osiągnięcia sukcesu. Tough przytacza badania mówiące o silnym, negatywnym wpływie traumy z dzieciństwa i/lub przewlekłego stresu, czy powtarzających się sytuacji stresowych na szkolne osiągnięcia dzieci. Podkreśla (potwierdzone w testach przeprowadzanych na szczurach) istotną rolę neuroprzekaźników osi podwzgórzowo-przysadkowo-obwodowej wydzielanych w odpowiedzi na stres, nie tylko na procesy fizjologiczne jak wzrost ciśnienia, kształtowanie chwilowego nastroju, czy predysponowanie do zachowań agresywnych, lecz także kształtowaniu długotrwałych wzorców psychologicznych. Dzieci (i szczurzęta) "bezpiecznie przywiązane" - doświadczające czułej opieki matki, skutecznie uspokajane w przypadku sytuacji stresowej - nawet dużo później lepiej radzą sobie w testach samodzielności, są spokojniejsze i lepiej radzą sobie z trudnościami. Silna więź z rodzicem oparta na poczuciu bezpieczeństwa i otrzymywaniu wsparcia zdecydowanie predysponuje więc człowieka do osiągnięcia sukcesu w życiu.
Podsumowując, uważam wiele postulatów autora - min. idee, zgodnie z którymi ważne jest mądre wspieranie dziecka od najmłodszych lat, kształtowanie koncentracji, porządkowania myśli i umiejętności komunikacyjnych, uczenie samodzielności i pozwalanie na ponoszenie porażek oraz nauka radzenia sobie z nimi - za mądre i wartościowe. Zgadzam się także, że reforma oświaty (nie tylko w USA) powinna uwzględniać większe zaangażowanie nauczycieli w proces kształcenia takich cech jak zaradność i kreatywność, a nie tylko bierne przyswajanie wiadomości przez uczniów.
Z lektury wyniosłam dużą porcję wiedzy - popartej silnymi dowodami w postaci wyników badań naukowych i cieszę się, że mogłam ją przeczytać. Niemniej nie jest to moja ulubiona książka. Wydaje mi się mało zróżnicowana i pełna powtórzeń, a przy tym nie daje właściwie żadnych podpowiedzi - prócz rady, by okazywać swoim kilkulatkom czułość, ewentualnie nieco starsze dzieci zachęcić do gry w szachy - jak w warunkach domowych kształtować wymienione pozytywne cechy charakteru.
Choć trzeba przyznać, że "Jak dzieci odnoszą sukces" poszerza horyzonty, jednak prawdopodobnie jej lektura może przynieść więcej korzyści nauczycielowi w amerykańskiej szkole, czy pracownikowi opieki społecznej w "czarnej dzielnicy", niż przeciętnej polskiej matce...
przeczytałam uważnie, ale mimo to nie jestem ani trochę bardziej pewna szans Janka na przyszły sukces...
wydaje mi się, że wystarczająco okazuję mu czułość, kształtuję siłę charakteru i wiarę w siebie, ale może trzeba jednak namówić jego tatę do nauczenia syna gry w szachy :P
jeśli książka kogoś zaciekawiła - wstęp można przeczytać TUTAJ, a własny egzemplarz nabyć na stronie Naszej Księgarni (obecnie z rabatem 20%)
O jak dobrze że napisałaś o tej książce! Właśnie chwilę wcześniej wpisałam ją sobie jako do kupienia bo niby taka fajna (ktoś polecał). Teraz już wiem że jej nie kupię. Dziękuję Ci za tą recenzję.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, po tytule można spodziewać się czegoś innego niż książka zawiera. Szkoda bo mogła być bardzo wartościowa
Ależ ona jest bardzo wartościowa! Tylko może też za wiele obiecywałam sobie po tytule.
UsuńZe względów poznawczych bardzo się cieszę, że ją mam :)
Twój blog jest super! Jeszcze nie mam dzieci, więc tematyka nie dla mnie, ale jak już z mężem postaramy się o bobasa to wrócę do Ciebie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
dziękuję i zapraszam :)
UsuńNa razie nie interesuje mnie ta tematyka, raczej nie skuszę się na tę książkę także w przyszłości, gdyż nie za bardzo do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńM.
do mnie przemówiła - autor pisze naprawdę sensowne rzeczy i dokumentuje je wynikami badań
Usuńmoże trochę za ostro ją oceniłam - wszystko przez ten mylący tytuł i wygórowane oczekiwania! - ale lektury nikomu bym nie odradzała