jesteś nasz Janek Staś

http://humahuppa.blogspot.com/2014/10/nadciaga-bliskopad.html
mimo, że nie wiedziałam wcześniej o projekcie #bliskopad
okazało się, że zbiegiem okoliczności mam dziś o czym napisać na pierwsze z zaproponowanych przez Humę tematów :)

pomysł na listopad jako miesiąc bliskości bardzo mi się spodobał, z góry jednak zakładam brak regularności w realizacji jego założeń - kolejne wpisy w tej serii pojawią się więc... lub nie
niech ten pierwszy będzie wyrazem poparcia dla słusznej idei zacieśniania rodzinnych relacji w szare, chłodne popołudnia :)


Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny każdego roku wiąże się dla całej mojej rodziny z wizytą na cmentarzu i wspominaniem tych, którzy odeszli
na szczęście J. nie doświadczył do tej pory bezpośrednio śmierci nikogo z najbliższych i nie do końca wie co to znaczy odwiedzać grób prababci, ale podobnie jak w zeszłym roku towarzyszył mi w tych odwiedzinach, bo uważam, że listopadowe święta są dobrym pretekstem, żeby mu pokazywać, że ludzie nie są nieśmiertelni, ale pamięć o nich - tak
o tym, że z każdym rokiem więcej widzi i ogarnia świadczy fakt, że już tak nie szaleje między grobami, ale usiłuje różne rzeczy zrozumieć, pyta: "dlaczego się ludzi po śmierci zakopuje?", albo (na moje próby wyjaśnienia, że ciało przestaje działać, ale to co wiemy, pamiętamy i umiemy nie umiera) "to znaczy, że potem człowiek jest niewidzialny?" (a także "dlaczego ten grób jest taki długi?" - przy zbiorowej mogile, oraz "a te kabelki na ziemi przenoszą piosenkę od mikrofonu  do głośnika?":P)


a wracając do tematu -
słucha, kiedy opowiadam o mojej babci i dziadku

babcia - mama mojej mamy - miała dla swoich wnucząt zawsze miły uśmiech, ramiona gotowe do przytulania i ciepłą zupę, pomagała, kiedy nasz tata wyjeżdżał za granicę na kilka miesięcy, gościła w swoim domu czasie wakacji, a resztę z zakupów zawsze nakazywała wydawać na ulubione smakołyki...
ma na płycie nagrobnej napisane Antonina, ale dla swoich wnuków zawsze będzie babcią Stasią, bo używaliśmy tylko zdrobnienia drugiego imienia

dziadek - tata mojego taty - przyjeżdżał do nas na motocyklu (a czasem pozwalał się na nim przejechać), zabierał na spacery do niesamowitej hydroforni, kolejowej kasy biletowej (pamiętam automat z kartonowymi biletami - szkoda, ze żadnego nie zachowałam) albo na oranżadę, dawał do głaskania małe króliczki i pokazywał jak podawać lucernę starym królikom tak, żeby nie ugryzły paluszka; zawsze dziwił się, jak szybko rośniemy pozwalając się porównywać z wysokością kolejnych guzików na koszuli - przynajmniej dopóki starczało guzików :)
miał na imię Jan
- podobnie jak pradziadek N., ale o nim już kto inny musi opowiedzieć swoje wspomnienia

czytałam kiedyś książkę, w której pojawił się piękny opis przygotowań „ducha” poczętego dziecka do przyjścia na świat - taki nienarodzony maluch przebywał w „niebie” w otoczeniu tych, którzy z naszego świata odeszli i uczył się „pijąc” literaturę, „pływając” w kulturze i tym podobnie chłonąc dotychczasowe osiągnięcia cywilizacji i nauki, a doświadczone dusze zmarłych bliskich dawały mu wsparcie i opiekę dopóki nie przyszedł czas „zejścia na Ziemię” - jest to dla mnie jedyne sensowne wytłumaczenie faktu, że Jankowi nie dane było poznać swoich wyjątkowych pradziadków

mam nadzieję, że zawsze będzie z dumą i radością nosił imiona, które dla niego wybraliśmy, bo już wie, że nie bez powodu nazywa się Janek Staś


5 komentarzy :

  1. Ja nie pamiętam za bardzo ani dziadków, jedna babcia zmarła przed nami, druga żyje. Ważne jest kultywowanie pamięci o bliskich.
    P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że dołączyliście! :) Będzie mi raźniej ;-) Życzę wytrwałości i czekam na relacje:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałych Dziadków miałaś :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiki w tym roku, idąc przez cmentarz śpiewała ługi bugi, nawet nie starałam się jej mocno w tym ograniczać bo i tak oczekiwanego efektu bym nie odniosła (radość z umiejętności użycia prawdziwych słów tej piosenki zwyczajnie rozpierała małą). Jednak jak doszliśmy do grobu jej dziadka i zaczęłam jej tłumaczyć, kto to jest, zupełnie się wyciszyła i wysłuchała tego co miałam do powiedzenia. Nie mam pewności ile zrozumiała, jeszcze z nią nie można tak porozmawiać jak z Jankiem, ale myślę, że odnotowała najważniejsze: jest jeszcze jeden dziadzio.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że jest taki dzień, w którym przypominamy sobie bliskich, których już z nami nie ma, idziemy "do nich", mamy chwilę by zastanowić się nad własnym życiem i relacjami z bliskimi osobami. Trudniej przeżyć ten czas, gdy ktoś z naszych bliskich odchodzi na zawsze.

    OdpowiedzUsuń