trzeciomajowe święto spędziliśmy pod znakiem zabawy
dzień był chłodny, ale Jankowi to na pewno nie przeszkadzało - najpierw szalał na placu zabaw z Weroniką i Szymonem (a nawet rodzicom się udzieliło :D), potem w piaskownicy z Konradem,
a w końcu w Rulewie na trampolinie
niepocieszony, ze do "małpiego gaju" wpuszczają dopiero ośmiolatki - dzielny chłopak!
[ale zdaje się, że jeszcze namartwię się o niego zanim (i jak) dorośnie...]
a ciągoty do wspinaczki albo "strzeleckie" (jak Giga za młodu), albo coś jednak we krwi, bo
mama też sobie podniebnego hasania nie odmówiła :)
no i przesadziliśmy, bo z powodu braku snu i ogólnej niechęci do rozstania ze skorym do harców kuzynostwem wieczorny powrót do domu mieliśmy "na sygnale"...
ale dzień wspaniały - aktywny i radosny, więc to Jankowy śmiech, a nie łzy i swoje podniebne emocje zamierzam zapamiętać
to był bardzo przyjemnie spędzony czas
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy!