Ahoj, piraci! Grajmy!

zaledwie niecały rok temu zachwycałam się tu zwiastunami nowej serii gier dla dzieci, wydawanej przez Egmont pod hasłem "zagraj ze mną"
pochwaliliśmy się, jak świetnie bawimy się przy Kolorowych biedronkach (niebieskie opakowanie oznaczało rekomendację dla dzieci w wieku 4+) i, chyba nawet jeszcze lepiej, ze Zwierzakami na tratwie (kartonik żółty - 5+)  
tym razem trafiło do nas kolejne pudełko z tej serii, czerwone = polecane w nowej kategorii wiekowej (6+),
które kryje grę

Ahoj, piraci!


w jej skład wchodzą:
bardzo ładna, przejrzysta plansza przedstawiająca wyspy skarbów i morskie trasy między nimi,
unikatowe, drewniane "pionki" w kształcie statków,
"skarbiec" złożony z 64 kółeczek-trofeów
oraz niby-busola z ruchomą wskazówką

jednym słowem - same śliczności!


podstawowe zasady gry są banalne
zaryzykuję stwierdzenie, że dowolny, przeciętny sześciolatek pojmie je w minutę i natychmiast zażąda rozegrania pierwszej partii, licząc na rychłą możliwość zakręcenia kuszącą, czerwoną strzałką

może się zdarzyć, że długo sobie na ten moment poczeka, turlając w międzyczasie kostką, przesuwając swój okręt pomiędzy wyspami i rabując pozostawione na nich skrzynie...
ostatecznie prawdopodobnie jednak doczeka się spotkania na jednym polu z przeciwnikiem, czyli okazji do abordażu! "koło fortuny" zadecyduje w tym przypadku, czy będzie mógł skraść ładunek konkurenta i przenieść go na własny pokład


rozgrywkę dodatkowo ubarwić może mu także grożące statkom na niespokojnych, tropikalnych wodach tornado - kolejna okazja do pokręcenia wskazówką i zdobycia/zaprzepaszczenia cudzych skarbów lub spowolnienia nieprzyjacielskiej łajby


niestety, mam wrażenie, że przy grze zgodnej z regułami spotkanie huraganu (który nota bene wygląda bardziej jak grzybek niż trąba powietrzna), mimo pozornej możliwości "sterowania", jest w ogromnej mierze przypadkowe
tornado często mija się ze statkami i jego spotkanie przytrafia się naprawdę sporadycznie - dużo rzadziej niżby mogło, na przykład gdyby poruszało się w zmiennych kierunkach, działało także napotkane na wyspie, albo potrafił generować je jakiś pokładowy szaman
wypróbowałam z synkiem kilka alternatywnych możliwości i wówczas emocje wydawały się być z mojego punktu widzenia nieco większe...


grę "Ahoj, piraci!" testowały u nas Zuchy w rekomendowanym wieku 5/6+ i dziewięciolatek

dzieciom podobał się bodaj każdy element zabawy:
począwszy od losowego wyznaczania kolejnych kroków (i chuchania na kostkę),
przez prawo do decyzji przy zdobywaniu skarbów i samodzielne "nawlekanie" ich na maszty,
zasady abordażu i porywania zdobyczy przez tornado,
wzajemne pilnowanie uiszczania opłaty za korzystanie ze skrótów i konieczność bezpiecznego powrotu do portu na rozładunek, a potem przeliczanie zasobów i kalkulowanie "strategii" kolejnego okrążenia,
aż po zróżnicowane grafiki przedstawiające postaci w poszczególnych przystaniach, na które sama prawdopodobnie nawet nie zwróciłabym uwagi...

totalnie nie przeszkadzały im dość poważne (według mnie) wady tej gry, takie jak bardzo małe pole manewru gracza i ograniczanie wszelkiej decyzyjności przez rzut kostką, zupełnie przypadkowy rozkład narażenia na klęskę żywiołową, czy szansę na obrabowanie przeciwnika i jedyną słuszną "taktykę" załadunku (lepiej nie więcej niż 5!)*

niezależnie od płci, preferencji tematycznych i szczególnych zainteresowań, wszystkie (!) nasze starszaki były grą wprost zachwycone i od początku do końca w 100% zaangażowane w rozgrywki,
a do grupy fanów gry dodatkowo dodać należy upominających się głośno o swoją kolej na zabawę stateczkami trzylatków!

co tu więcej pisać - zdaje się, że wobec tak zgodnego frontu starszych przedszkolaków i młodszych uczniów, którzy stanowią wszak główną grupę docelową produktu, moje prywatne opinie tracą na znaczeniu...

"Ahoj, piraci!" okazała się wprost fascynująca dla młodzieży młodszej!


cóż, najważniejsze, że zainteresowani spokojnie radzą sobie z nią sami, wiec rodzice zyskują czas na własne rozgrywki :)

a to oznacza, że ciąg dalszy planszówkowych recenzji w ramach projektu Gramy! - tym razem dla bardziej doświadczonych graczy - nieuchronnie nastąpi!


* edit: po kolejnych kilku partyjkach z synem (sam wyciąga i namawia!) jestem już bardziej skłonna przyznać, że czasem ryzyko jednak może się opłacić - porzucam myśl o jednej, najlepszej "strategii", zwracam honor twórcy gry i zapominam o asekuranctwie - od dziś będę dwa razy zastanawiać się, czy czasem nie ładować do 6 ;)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz