szału nie ma...

przez chwilę postała mi w głowie myśl, jakby tu ciekawie i "z przytupem" zacząć Nowy Rok
no cóż - zdecydowanie krótką chwilę...

Janek od tygodni "zdrowy" z nieprzemijającym kaszlem, ja w pracy w Wigilię i Sylwestra, widoków na urlop nie ma, z tatąjanka ciągle jakieś zgrzyty
eh...

i stanęło na tym, że najważniejsze, że dziecko szczęśliwe, kwestia mieszkania ogarnięta i w ogóle mam czas poczytać wieczorami - pamiętam, jak rok temu było z tym ciężko, a dwa - nawet nie marzyłam!
czyli najważniejsze, że jest progres
no i wanna do tego wieczornego czytania duuużo lepsza... :D
więc żadnego tam "szału nie ma...", tylko kończę narzekanie, postanawiam więcej działać i myśleć pozytywnie
  
czego i Wam życzę!


P.S. Janek w tym roku też bał się fajerwerków - tzn. "oficjalnie" się nie boi ("są takie piękne..."), ale w nocy odmówił oglądania cały schowany pod kołdrą  i zakrywał dłońmi uszy, żeby tylko nie słyszeć "wybuchów"
rano chyba trochę żałował, bo przekonywał nas, że jak się ściemni to zobaczy "bszystkie fajerberki!"
żeby dziecko cały rok nie musiało czekać rozczarowane tata na szczęście zadbał o nagranie sylwestrowego nieba nad miastem
jak dla mnie taka wersja jest nawet lepsza - mniej huku, smrodu i śmieci, a efekt (jak się umiejętnie - tj. jak Jan - używa rew i play) zdecydowanie bardziej długotrwały :D
teraz możemy pokaz sztucznych ogni powtarzać każdego wieczora!

2 komentarze :

  1. Zdrowia!
    M. póki co nie boi się fajerwerków, a do północy dotrwała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiki też się bała. Później dwie noce z rzędu płakała przez sen, prawdopodobnie przeżywała te fajerwerki właśnie.

    OdpowiedzUsuń