jak powszechnie wiadomo...
Janek jest wielkim fanem wszelkich środków transportu. Szczególnym sentymentem darzy kolej oraz komunikację publiczną. W każdej podróży od małego (pierwsze moje obserwacje dotyczą w wieku 1,5 roku, kiedy to w drodze w Beskidy uważnie wypatrywał autobusów i wołał: "aubs stoi!", "aubs jedzie", "aubs bedzie..", "aubs jeec!") bardzo interesuje się CZYM jedziemy (lecimy/płyniemy) - może nawet bardziej niż tym dokąd :P Stąd Poznań to dla niego głównie szybkie tramwaje przegubowe i kolejka w ZOO ("ale na gumowych kołach, bo nie ma torów"), USA - Amtrak ("taki jakim jechaliście?"), Szyndzielnia, Tatry i Szwajcaria - kolejki górskie, Francja - TGV ("Joel może nim jeździć!"), Japonia - Shinkansen ("bardzo szybki!"), Rosja - "Kolej Transsyberyjska oczywiście"! (i trzeba słyszeć "niecałego" trzylatka jak te nazwy płynnie wymawia :D)
We wszelkich zabawach domowo-deszczowych również królują lokomotywki, autobusy, tramwaje, samochodziki...
Ostatnio do nauki angielskiego przygotowałam Jankowi sporo wycinanek z pojazdami do grupowania. W ramach rozszerzania wiedzy dodaliśmy do nich kilka ciekawych środków transportu. Zaplanowałam pogadanki o niecodziennych sposobach przemieszczania się np. na wielbłądzie, który chodzi w karawanie na pustyni, słoniu na którym można jeździć w Indiach, w rikszy - pchanej lub ciągniętej przez rower... (tu mój schematyczny rysunek nie wystarczył - musieliśmy zajrzeć do grafik google, gdzie J. zauroczyła riksza rowerowa z nadbudówką z samochodu osobowego i motoriksze, a żeby nie zabrakło tradycyjnej wersji ciągnionej tatajanka "machnął" całkiem niezłego Chińczyka)...
Dla urozmaicenia postanowiłam, że połączymy te "pojazdy" z miejscami, gdzie są używane. Niektóre Jane sam łatwo dopasował (od ręki czerwonego piętrusa i typowo polski tramwaj :) - do Europy zaczął dokładać wiele więcej obrazków, ale okazała się za mała na mapie świata... trochę więc podpowiadałam. Wielką ciężarówkę umieścił bez problemu - wystarczyło przypomnieć, że niektóre jeżdżą połączone w... wielkie "pociągi" przez bezdroża Australii :P, kajak - wiadomo - służy do pływania po rzekach - a że na mapie największa to Amazonka, więc nasz trafił na nią, jak jako uniwersalny tragarz wysokogórski miał trafić w okolice Mongolii (jak teraz patrzę to chyba nieco zboczył ku Kazachstanowi :P) itd. Łodzie, statki i żaglówki oraz transport powietrzny Jane rozmieszczał "jak popadnie" - byleby pływające trafiły na wodę, a airbus (z tatą na pokładzie) leciał do Kanady :D
I tak całkiem miło i "podróżniczo" minęło nam deszczowe popołudnie. A że nawet nie wspomnieliśmy o saniach, tuk-tukach, gondolach czy kambodżańskiej kolei bambusowej - myślę, że niejedno jeszcze przed nami :) *
* to była jedna z naszych jesiennych zabaw i (zwycięskie) zgłoszenie do konkursu na ciekawym blogu rodzicielsko-podróżniczym - "W podróży przez życie"
do pomysłu wykorzystywania mapy do zabawy na pewno jeszcze wrócimy, bo daje niezliczone możliwości (zabawę ze zwierzakami opisywałam TU)
a może jakieś podpowiedzi?
Ale fantastyczny pomysł na zabawę. Staś też bardzo lubi wszelkie pojazdy, a gdy to połączyć z mapą też ostatnio ulubioną, to będzie super spędzony czas. Dziękujemy za inspirację :)
OdpowiedzUsuńJanek to mądry chłopczyk :)
OdpowiedzUsuńFajne zabawy wymyślacie :)