ale wystarczy, że rzucę - "to może poćwiczymy", albo znajdziemy się w gabinecie logopedy i od razu sobie przypominam
nie ma nic gorszego, niż nazwać naukę nauką - odbiera jej to całą przyjemność!
na szczęście dla małych buntowników, ich rodziców i terapeutów, gimnastykę buzi i języka (a dla pedagogów, jeśli już o tym mowa - edukację) można przemienić w zabawę
z nową książką Marty Galewskiej-Kustry - "Z muchą na luzie ćwiczymy buzie" - nawet bardzo łatwo
źródło: nk.com.pl |
będę szczera - tak naprawdę to nie bardzo przypadła mi do gustu ta cała musza historia
książka w zasadzie nie odpowiada mi ani koncepcyjnie, ani graficznie
jąkam się przy czytaniu, bo tekst mi się miejscami nie klei
(hmm... sama autorka czyta go* jak dla mnie mało przekonująco,
ale może to po prostu kwestia braku rymów i wyraźnego rytmu?),
a same propozycje ćwiczeń wydają się jakieś takie mało ambitne...
ale cóż -
czytałam dotąd piątce mniej lub bardziej zainteresowanych dzieci w wieku przedszkolnym
i 5/5 w końcu zaczynało powtarzać "uuuuu!" i "i-o, i-o!", cmokać i kląskać!
niechętna wszelkim zabiegom logopedycznym Justynka zgodziła się posłuchać tylko pod warunkiem, że nie będzie wykonywać żadnych ćwiczeń, a już przy pierwszym poleceniu najgłośniej perorowała w odpowiedzi na pytanie zadane przez tytułową Fefe,
a początkowo onieśmielona Zosia w końcu nawet pokazała język :)
Janka do tego akurat specjalnie zachęcać nie trzeba :P |
i jak tu krytykować?
100% rozruszanych buziek to przecież nic innego, jak kolejny niewiarygodny sukces na długiej liście opisanych w książeczce osiągnięć zwykłej (?) muchy!
na kolejnych stronach muszka Fefe jeździ na nartach, śpiewa w operze, biega w maratonie i na wiele innych niesamowitych sposobów przyciąga uwagę młodych czytelników - odwracając ją jednocześnie od faktu, że pytania, które im zadaje są podchwytliwe ("kto umie zrobić balonik z buzi tak jak ja?"), a proponowane zadania służą doskonaleniu wymowy
a dodatkowo (po cichu) podpowiada rodzicom, jak poszczególne ćwiczenia powinny być wykonywane
i tak niepostrzeżenie sprawia, że dzieci pracują nad artykulacją świetnie się przy tym bawiąc
starszym miłośnikom językowych akrobacji polecam raczej "Wierszyki ćwiczące języki" z tej samej serii wydawniczej,
ale ostatecznie dla młodszych przedszkolaków, zaczynających dopiero przygodę ze słowem mówionym i wymagającym po prostu uelastycznienia aparatu mowy "Mucha na luzie" też nie jest taka zła...
nasz egzemplarz już znalazł nowy dom - jestem pewna, że zarówno w tym, do którego trafiła, jak i w wielu innych zadziorna muszka zdziała jeszcze wiele dobrego!
* autorka czyta fragmenty i opowiada o procesie twórczym TU
Tak naprawdę nie mam zbyt wielkiego doświadczenia z ćwiczeniami logopodecznych i gdzieś tam chyba tylko jedną tego typu książeczkę przerobiłyśmy. Niestety nie pamiętaj już nawet tytułu.
OdpowiedzUsuńczłowiek nawet się nie zastanawia jak skomplikowaną sprawą jest artykułowanie dźwięków, dopóki nie zetknie się z wadami wymowy i nie podejmie prób ich korygowania - żmudna praca, a efekty często mizerne
Usuńa w przypadku dzieci często już samo zachęcenie do ćwiczeń nie jest łatwe...
widocznie Was ten problem ominął - szczęściary!
super, tego mi akurat trzeba, bo właśnie zaczynamy walkę o "r" i "kw" (np. "hadrat")
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! Czytałam z wielką przyjemnością od deski do deski. ;)
OdpowiedzUsuńMy czytamy raczej pochlebne opinie, aczkolwiek nie możemy się na ten temat bliżej wypowiadać. W planach jednak mamy zakup tej książeczki za kilka lat.
OdpowiedzUsuń