Jane ślicznie opowiada
sam spontanicznie snuje opowieści w czasie zabawy, mówi co mu się w ciągu dnia przydarzyło, albo przypomina sobie jakieś wydarzenia - nasze wyjazdy, zabawy z Justysią, naprawianie pralki z dziadkiem...
zachęcany już się trochę hamuje - za bardzo stara się wpleść "konieczne" zwroty typu "dawno, dawno temu żył sobie..." i bardzo uważa na narrację, żeby wszystko było po kolei (i potem... a potem...) i zrozumiałe
ale zaangażowania i żywiołowości również tym monologom nie brakuje
cieszę się z tych opowieści, słucham i... poprawiam
poprawiam oczywiście niepotrzebnie i dopiero potem zastanawiam się czy nie weźmie uwag za bardzo do siebie i się wcale ponownie nie odezwie :(
ale odzywa się, gada, gaduli, gestykuluje i pokrzykuje, aż mam znów ochotę przytemperować :P
tu się trzeba przede wszystkim cieszyć
nie marzyłam nawet o tak wspaniałych rozmowach z "niecałym" trzylatkiem
(chociaż, przyznam, miałam nadzieję i prowokowałam go niemal od urodzenia ciągłym zagadywaniem)
do tego książki i czytanie na każdym kroku - myślę, że to procentuje
-- polecam zajrzeć TU - nie tylko ja tak myślę :) --
na pamiątkę "wklejam" małą próbkę Jankowej twórczości przed-literackiej
napisałam ten wstęp do wpisu chyba ze sto lat temu
J. jest już dawno "całym" trzylatkiem
a ja nie wkleiłam
i przepadło - większości opowieści już nigdy nie odtworzę :(
na szczęście ciągle powstają nowe :D
np. kilka dni temu przy podwieczorku
J. skubie pestki z bułki z dynią
i gada:
"i wezmę to ziarenko i to i jeszcze cztery i pójdę tam do mojego ogródka, na trawnik koło Biedronki (biedne dziecko, wiem..), i zrobię dołek
potem wrzucam to, i to, i to...
i zostaną
i popatrzę jak urosną
i będzie dynia!
pójdę
potem zabrana - do piekarnika!
włożyłem
teraz pieczenie - 1000 dni
jeden, dwa, (...) dziesięć, dziewięćdziesiąt, sto
drrrryń! - gotowe!
teraz smacznie ZJEM!"
a przed zaśnięciem
"jedzie ten pociąg na Antarktydzie
(matka się wtrąca: jak to? tam przecież nie ma torów) są! pan położył - BUDOWNICZY TORÓW!
jedzie na śniegu
a dalej zjazd do morza
i pod wodą a potem dalej pociąg jedzie
i wyjedzie na trawkę zieloną
(m: i tam też tory?) tak, oczywiście, też pan położył!
i zapiszczy piiiisk! i zagwiżdże gwiiiizd! i ruszy w dalszą podróż"
a to na temat "dzieła" z poprzedniego wpisu:
"ten autobus jeździ przez cały świat - do Himalajów, do Berlina, do Jabłonowa, do Tarpna, do Czech ..
a w Pradze pan wyskoczył i zobaczył Krecika!
złapał, kupił i popędził z powrotem
i dał mi takiego (pokazuje)
bo to był tata!
i ja byłem i mama
taka nasza opowieść o tej podróży"
a autobus jeździł nie tylko z nami:
"i tu jeździł i tu (pokazuje na mapie trasy w całej Eurazji)
i raz do Antarktydy popłynał takim statkiem
jeździł, jeździł
i drugi przypłynął do niego i był już u niego i wjechał do niego
i tu się wjazd schował
i znalazł się w Australii
i tu przez tą górę przejechał
a teraz sam pływa, bo nauczył się pływać
i trochę zanurkował tutaj
i woła:
cześć statku, którego ciebie spotkałem tutaj
cześć delfiny!
UMIEM PŁYWAĆ!"
Cudne :) Ja też uwielbiam te dziecięce opowiadania trochę bajkowe, trochę prawdziwe. Poprawiać błędy dziecięce trzeba, ale najlepiej jak skończy myśl - nie przerywać.
OdpowiedzUsuńPiękne opowieści :)
OdpowiedzUsuńPięknie! Bubalek również tak zaczyna
OdpowiedzUsuń