nowe książki na Dzień Dziecka - Basia wielka księga pytań, Ale samoloty, Moje emocje

co najmniej kilka razy w roku mam wrażenie, że zewsząd otaczają nas reklamy, nagabywania i porady, co też najlepiej kupić dziecku z okazji nadchodzącego święta
w maju, gdy tylko skończy się czas pierwszych komunii, rusza intensywna kampania promocji z okazji Dnia Dziecka
oczywiście, Drodzy Rodzice, jeśli macie w zwyczaju robienie "zakupowych" prezentów swoim pociechom, jestem przekonana, że jak najbardziej warto kupić książkę
czy jednak koniecznie musi być to nowość wydawnicza, która rzutem na taśmę z premierą "załapała się" na czas akurat przed danym świętem...?

tytuł wpisu miał być zatem trochę przekorny, bo (choć Dzień Dziecka tuż, tuż!) pokażę trzy wydane tej wiosny książki dla dzieci, które po prostu mi się spodobały i które wybrałam z oferty wydawnictwa z myślą o J. i moich siostrzeńcach
będą wręczone 1.06., albo kiedy indziej, z innej okazji, a nawet zupełnie bez ;)

oto co trafi w najbliższym czasie do małych rączek i biblioteczek:

- dla rezolutnej przedszkolaczki

Basia. Wielka księga pytań


Basię znamy i lubimy od dawna
(historię naszej Basio-czytelniczej znajomości można prześledzić tutaj: >>KLIK<<)
osobiście doceniam prosty, naturalny sposób w jaki autorka wplata w jej przygody ważne prawdy i wartości, bawi i uczy, bez nadmiernego moralizatorstwa i pouczania
ale przede wszystkim, tak jak Janek, chyba po prostu darzę sympatią całą jej wesołą rodzinkę, w której od początku widzimy nie obce, "papierowe" postaci, tylko jakby starych znajomych, kolegów z sąsiedztwa

tym razem dziewczynka w bluzeczce w paski, jak większość maluchów na pewnym etapie swojego życia, "przepytuje" rodziców, chcąc lepiej poznać i zrozumieć otaczającą rzeczywistość
zadaje zarówno trudne pytania na tematy egzystencjalne (jak: "a po co ja właściwie jestem na świecie?") jak, też trudne, o budowę i działanie przedmiotów, zdrowie, zwierzęta, uczucia
odpowiedzi, których udzielają Basi najbliżsi, ujęto w formę krótkich opowiadań i posegregowano tematycznie

graficznie książka jest nieodrodną siostrą pozostałych "Baś" - charakterystycznie ilustrowana przez Mariannę Oklejak, drukowana wyraźną, bezszeryfową czcionką, w twardej oprawie - bardzo dobrze się czyta także najmłodszym już samodzielnym czytelnikom
dzieci mogą się z niej dowiedzieć ciekawych rzeczy, a przede wszystkim, że warto zadawać pytania,
a rodzice - że nie tak trudno spokojnie i mądrze odpowiedzieć, tak, żeby usatysfakcjonować ciekawskiego przedszkolaka





- dla młodego pasjonata

Ale samoloty! Odlotowe historie lotnicze


to kontynuacja pomysłu Michała Leśniewskiego na opowiadanie dzieciom o maszynach
znając pierwszą (niezależną) książeczkę dotyczącą historii samochodów ("Ale auta!" wspominałam tu: >>KLIK<<), nie miałam wątpliwości, że znów poznamy wiele ciekawych informacji, postaci i wydarzeń , a historia - tym razem lotnictwa - zostanie opowiedziana ze swadą, bez zadęcia, ale profesjonalnie

autor prowadzi czytelnika przez stulecia, od wydarzenia do wydarzenia, obrazowo przedstawiając kamienie milowe na drodze rozwoju transportu powietrznego
od marzeń o podbiciu przestworzy, przez pierwsze starty balonów i sterowców, loty przez ocean i bitwę o Anglię, docieramy do współczesności - ery samolotów odrzutowych i ponaddźwiękowych Concorde'ów
nie brakuje polskich akcentów, szczegółów dotyczących komunikacji i nawigacji powietrznej, informacji praktycznych na temat pracy lotniska, przystępnego słowniczka oraz - ponownie - ciekawej bibliografii, po którą sięgnąć mogą bardziej zainteresowani

wydawca podkreśla szczególną rolę formy graficznej, zaliczając książkę do zbioru najbardziej wyjątkowych pod tym względem "rarytasów", czyli serii Egmont ART
potwierdzam - przyjemnie się czyta, miło przegląda,
a wiedza na temat kolejnych kroków człowieka na drodze zdobywania przestworzy poszerza się przy tym zupełnie niepostrzeżenie




- dla mnie ;) i syna, który (pewnie po mnie...) ma czasem "nerwy na wierzchu"

Moje emocje. Akceptuję, co czuję 


wewnątrz tej intensywnie kolorowej okładki kryje się bardziej niepozorny, bo czarno-biało-żółty i pełen częściowo pustych stron, "zeszyt ćwiczeń" do wypełnienia barwami
książeczka, w części przeznaczonej dla dziecka, nie zawiera wiele tekstu, nie chodzi tu bowiem o uczenie definicji, lecz zachęcenie do samodzielnego odkrywania i nazywania stanów emocjonalnych
autorzy proponują współtworzenie tego "albumu" przez kolorowanie ilustracji, wycinanie obrazków, czy dyplomów, naklejanie nalepek
dziecko krok po kroku poznaje podstawowe uczucia, zachęcane do analizy własnych doświadczeń, prób postawienia się w konkretnych sytuacjach, empatii
  
a gdy już uda się nazwać poszczególne emocje, przechodzimy do części trudniejszej, czyli zdobywania umiejętności radzenia sobie z nimi
bardzo pozytywnie oceniam fakt, że mimo iż otrzymujemy całkiem poważne, skuteczne narzędzia do nauki panowania nad trudnymi uczuciami, całość utrzymana jest w lekkiej konwencji żartu
jako specjalista szczególnie doceniam też uwzględnienie roli chemii w temacie często traktowanym li tylko jako psychologiczne fanaberie...


nie ma tu kwestionowania zasadności takiego, czy innego przeżywania poszczególnych stanów ducha, znajdą się za to sposoby na ułatwienie sobie i otoczeniu przetrwania emocjonalnych burz i zawirowań, a profesor Feelings przedstawia je w sposób równie profesjonalny, co zabawny
książka polecana jest dla dzieci od 5 roku życia, ale mój ośmiolatek też dobrze się przy niej bawi

ostatnią (nie najmniej ważną!) część stanowi zeszyt dla rodziców
warto wziąć pod uwagę, że sztuka samoregulacji, rozumienia i panowania nad emocjami to bezcenna umiejętność, której owoce zbieramy cale życie
być wsparciem i dobrym przewodnikiem dla swojego dziecka w oswajaniu tego tematu - bezcenne

oboje z synem musimy się jeszcze wiele nauczyć
fajnie, że możemy też w takiej bezstresowej, przystępnej formie





za egzemplarze dziękuję wydawnictwu Egmont

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz