Grajmy! Sportostworki i Podwodne królestwo

dzięki projektowi Grajmy! mieliśmy ostatnio z Jankiem i jego kuzynostwem szansę poznać dwie gry, które w innym wypadku pewnie nie znalazłyby się na naszej półce
dlaczego sądzę, że sama bym ich prawdopodobnie nie kupiła
i czy byłaby to słuszna decyzja?

poznajcie dwie propozycje gier dla dzieci w wieku 4+ z logo wydawnictwa Zielona Sowa:

1. Sportostworki

gra, w której dziwaczne, kolorowe stworzenia zgodnie z hasłem: Sport jest dla każdego - również dla Ciebie! zachęcają maluchy do bliższego poznania poszczególnych dyscyplin sportowych


podstawowe elementy gry to barwna plansza przedstawiające rozmaitych kształtów nierealne stworzenia, z których każde dzierży atrybuty swojej ulubionej aktywności fizycznej i tor z polami w dwóch kolorach oraz karty zadań w tych samych barwach
rzut kostką decyduje o miejscu lądowania pionka i rodzaju polecenia do wykonania dla jego właściciela


zadania, których podejmują się gracze należą do 2 niezbyt skomplikowanych kategorii: "Pokaż dyscyplinę" lub "Znajdź Sportostworka", a na każdej karcie poza krótkim tekstem znajduje się dość sugestywny obrazek, dzięki czemu nawet najmłodsi powinni poradzić sobie bez pomocy dorosłych
choć, wbrew pozorom, zadania nie koniecznie okażą się dla nich banalne


jeśli gracz nie chce lub nie potrafi wykonać zadania, rzuca kością i cofa swój pionek o tyle pól ile oczek wskazała;
podczas wyścigu można też trafić na pole z narysowaną szklanką wody, które oznacza stratę kolejki
wygrywa oczywiście gracz, którego pionek pierwszy przekroczy linię mety


w pudełku znajdziemy duże papierowe medale dla dzielnie walczących o palmę pierwszeństwa - najmłodsi, którzy nie bardzo lubią przegrywać, zapewne docenią fakt, że wszystkie są złote :)


w instrukcji wymieniono dodatkowo propozycje drobnych modyfikacji zasad, które zapobiegną monotonii kolejnych rozgrywek
warta uwagi jest też alternatywna możliwość wykorzystania "sportostworkowych" kart - w ramach rewanżu, albo jako zastępcza, zajmująca dużo mniej czasu, a dostarczająca masy uciechy forma rozgrywki
nam - i najmłodszym, i tym nieco starszym - bardzo spodobały się Sportowe Kalambury
  

w czasie klasycznej rozgrywki Janek miał wielką satysfakcję z odnajdywania określonych Sportostworków, z kolei Justynka i Piotrek najbardziej cieszyli się z możliwości wykonywania zadań aktywizujących - każdy znalazł coś dla siebie, ale musiał też zmierzyć się z mniej lubianymi wyzwaniami

osobiście odniosłam wrażenie, że "Sportostworki" to całkiem niezły pomysł na przeniesienie zainteresowania lekkoatletyką z biernej obserwacji olimpijskich zmagań na ekranie telewizora na prostą formę współzawodnictwa "bez prądu",
skąd wszak tylko krok do zawodów na płycie stadionu, zamiast planszy :)



2. Podwodne królestwo

to z kolei coś dla fanów Małej Syrenki i drogocennych błyskotek!

wcielamy się oto w postać syrenki lub młodego trytona przygotowujących się do podmorskiej imprezy
przesuwając się wokół planszy zbieramy perły, które należy następnie wymienić na karty przedstawiające elementy niezbędnego wyposażenia pływającej elegantki
celem jest zebranie czterech kart przedstawiających dodatki w 4 różnych kolorach 


gracze kolejno rzucają kostką i wykonują polecenia zapisane na planszy - dobierają perłę, czekają kolejkę, wykonują dodatkowy rzut lub dobierają jedną z 3 odkrytych kart w zamian za 3 perełki
ot, cała filozofia


dzieciom bardzo podoba się oprawa graficzna - duża, błyszcząca plansza, zgrabne syrenki, drobne perełki gromadzone we własnych muszelkach
trzeba przyznać, że wykonanie jest staranne i miłe oku 
sama mam już kilka pomysłów na wykorzystanie pięknej, spodniej strony planszy...

niestety, przy grze zgodnie z instrukcją, cała zabawa opiera się o banalny rzut kostką, zdobywanie "środków płatniczych" i możliwość zakupu "kart zwycięstwa" zależy wyłącznie od ślepego losu, a zdobytych kart nie można miedzy sobą odsprzedawać czy wymieniać (dlaczego!?), co wyklucza jakąkolwiek interakcję między graczami
brakuje też pewnego zbalansowania rozgrywki - bywa, że partia bardzo długo trwa, a w dodatku po jakimś czasie jeden z graczy ma już całkiem sporo kart, gdy tymczasem inny jedynie gromadzi perełki i nie jest w stanie ich "zainwestować"


faktem jest, że dzieciom (w wieku od lat 3 do 5) bardzo spodobały się obie przedstawione wyżej pozycje

osobiście mam im jednak co nieco do zarzucenia - jak choćby bardzo (i naprawdę niepotrzebnie) duże pudełka, losowość, niedopracowaną mechanikę "...królestwa", czy pstrokaciznę planszy "Sportostworków" 
w obu przypadkach miałam nieodparte wrażenie 'przerostu formy nad treścią'
jestem pewna, że gdybym skusiła się na zakup "Podwodnego królestwa" na podstawie pierwszego wrażenia jakie sprawia opakowanie, byłabym rozczarowana!
z kolei patrząc na "potworki" na drugim pudełku, zapewne nawet nie rozważałabym zakupu, bo
na planszy pełnej kolorowych ludków królują tak nie lubiane przeze mnie tłok i chaos
skąd mogłabym wiedzieć, że po bliższym poznaniu ich roześmiane mordki i zabawna różnorodność nie pozwalają wydać oprawie graficznej zdecydowanie negatywnej oceny?

ostatecznie, widząc entuzjazm najmłodszych "testerów" i ich zaangażowanie w sportową walkę o papierowe medale, jestem jednak w tym miejscu skłonna polecić "Sportostworki" jako sympatyczną formę rozrywki dla przedszkolaków, idealną na deszczowe popołudnia, kiedy to w czterech ścianach zdecydowanie brakuje im ruchu 
"Podwodne królestwo" rekomendują zaś Państwu "zerówkowicze" - J&J, z których zachwytem nie jestem w stanie polemizować...

koniec końców, to nie dla zaawansowanych wiekiem malkontentek te gry stworzono ;) 


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz