duże i wielkie litery

niechcący, a przy tym niejako wbrew zaleceniom autorytetów w dziedzinie nauki czytania najmłodszych, Jane bardzo szybko poznał alfabet - w większości literuje i składa słowa zamiast je odczytywać jako całość, czyta też litery zarówno pisane jak i drukowane, małe i wielkie...
plany miałam inne (modyfikowana metoda Domana, poznawanie tekstu jako obrazu, czytanie "po cichu" - z pominięciem "wewnętrznego lektora" etc.), ale jak wyszło, tak wyszło...

i cóż - większych problemów na razie nie mamy (może poza wiecznym dylematem czy to I czy L oraz wahaniem przy odczytywaniu "p") - ale nie upieram się, że J. nie jest wyjątkowy :P
dziś zaskoczył mnie spontanicznie odczytując szyldy i litery w czasie spaceru po mieście - apteka, sklep, "M" na busie na Lotnisko, "N - autobus nocny" na rozkładzie jazdy - symbole mu znane, ale w nowej kolorystyce, sytuacji, samodzielnie wypatrzone i nazwane - chyba mogę z dumą powiedzieć, że faktycznie zaczyna naprawdę CZYTAĆ!

teraz skupiam się głównie na tym, żeby się samodzielnym czytaniem nie zmęczył i nie znudził

żeby urozmaicić zabawy z literkami kupiłam kilka płyt "Od piosenki do literki" (w sumie nie najlepszych jak na mój gust - dzieci często śpiewają szybko i niewyraźnie, pani baaardzo wysoko, ale zawsze to jakaś odmiana) i piszę (piszemy :D) "do muzyki" utrwalając kształt liter pisanych i drukowanych przy wtórze śmiesznych wierszowanych tekstów


z pomocą w rozpoznawaniu literek przyszedł też


"Alfabecik przedszkolaka" - niewielka (i niedroga), bardzo kolorowa i poręczna książeczka z wierszykami o zwierzętach, których nazwy zaczynają się na poszczególne litery alfabetu,
mój przedszkolaczek dzielnie odczytuje w niej 4 formy literki (wielka drukowana, mała drukowana, wielka pisana, mała pisana) i nazwy rodzajów, a potem słucha wierszyka (i/lub ewentualnie zaczyna zajmować się udawaniem jeża zwijającego się w kulkę odmawiając dalszej współpracy :P)

na półce już czekają "Zaczynam czytać z Zuzią i Leonem cz.1" i "Umiem czytać. Uczymy się czytać i kolorujemy", nie przestajemy się też bawić z "Zestawem do nauki czytania" (najczęściej ostatnio robię quiz - które z trzech pokazanych słów to..., albo dopasowujemy wyrazy do przedmiotów - proszę przynieś -napis- i Jane przynosi), co jakiś czas wracamy do "Franka..", piszemy na lodówce, Janek próbuje sam odczytywać pojedyncze słowa w swoich książeczkach (ostatnio w "Maltance")

w sumie jeśli o takie zabawy chodzi to jak dla mnie wieczory mogą być coraz dłuższe :)

2 komentarze :

  1. Gratuluję takich postępów. Staś jest w podobnym wieku. Też wbrew zaleceniom zna już litery, literuje wyrazy, a te znane odczytuje. Myślę, że ta wiedza nie zaszkodzi naszym chłopakom, a nawet doda pewności siebie w szkole. Pracuje właśnie nad wpisem na temat książeczek o literkach :)

    OdpowiedzUsuń