kocham Cię jak duuuży kangur

(czyli chyba baardzo?)


uśmiecha się we mnie matczyne serce słysząc takie słowa :)

tym bardziej, że Jane nigdy nie był "przytulasem" i synusiem mamusi - nawet jako niemowlę specjalnie nie chciał się dawać tulić - krótko wytrzymywał spokojnie przy karmieniu, prężył się wiązany w chuście, krótko wytrzymywał na kolanach...

wydaje mi się, że przez ostatnie pół roku całego naszego "miziania" było więcej niż przez pierwsze dwa lata!
teraz za to już chętnie daje buziaki, przytula, włazi na nas oboje (o dziadkach nie wspomniawszy), ale też (tu już się sprawa ma gorzej) obłapia za nogi kogo bądź (włączając zupełnie obcych spacerowiczów), zawraca głowę swoim "czeeeść" i na pytanie "idziesz ze mną?" niezmiennie odpowiada "tak!", nawet dopiero co poznanym sąsiadom...

kiedy jednak rano zarzuca mi rączki na szyję i zaraz po radosnym "witaj mamo!", składa szeroko uśmiechnięte usteczka do pocałunku (np. na dobranoc "mamo, pocałuj w polik..  a teraz w usta... i kangurka też w buźkę" ;P) bardzo, baaardzo się cieszę, że taki się zrobił otwarty :)

dla zachowania równowagi gdy wychodzę do pracy i chcę się pożegnać rzuca tylko "no to pa!" i biegnie do swoich spraw
(no, ewentualnie robi pokaz tańca "gangnam style", bo tata go nauczył wiedząc, że mnie irytuje - no zatańcz dla mamy na do widzenia ;/ )
ale dziś rano nawet przesłał mi buziaka!
słodziak :D

1 komentarz :