So many things

w świetle ostatnich kilku(nastu) miesięcy tytuł wpisu, a zarazem książeczki, o której chcę
opowiedzieć, jest bardzo znaczący

wraz z nowym członkiem rodziny przybyło zajęć w planie dnia, a w domu przedmiotów, wszechobecnego rozgardiaszu i hałasu
jednocześnie, zapewne dla zachowania równowagi wszechświata, matce ubyło znacząco kilogramów, cierpliwości i czasu dla siebie...
tak wiele rzeczy pozostaje nie dokończonych, tak wiele nie może trafić znów na swoje tory!

ale dość tego inspirowanego tytułem

"Tak wiele rzeczy"

offtopu

jest świetna książka do pokazania!

książka pełna ciekawych rzeczy
o, takich:


takich:


i takich...


i wielu, wielu innych, reprezentujących kilkanaście kategorii


to książka pełna koloru, zabawy kształtem i fakturą, w której słowa wydają się być jedynie drobnym dodatkiem do obrazu
w rzeczywistości dyskretne, dopisane drobnym drukiem podpisy, dzięki temu, że zostały jakby "doklejone" do każdej z rzeczy, stają się nieodłącznym elementem całości
niepostrzeżenie przyswajamy ich treść w dwóch językach
bo taki też jest ukryty cel tej książeczki - obrazkowego słownika, który z wieloma wydawnictwami tego typu konkuruje przepiękną formą
artystyczny chaos jest tu w pełni kontrolowany, grupy tematyczne ciekawie skomponowane
dzieci mają szansę zupełnie bezboleśnie przyswoić kilkadziesiąt słówek, nie kojarząc tego ze żmudnym wkuwaniem
taka nauka jest czystą przyjemnością!

chętnie sięgają po nią najmłodsi, nieco starsi i dorośli
S. (lat 1) jest testowany ze zrozumienia języka ojczystego i chętnie pokazuje "gdzie jest auto?",
J. sprawdza , czy wszystko wie i z zaskoczeniem odkrywa, że bardzo dużo,
mama, z równym zaskoczeniem, że musi jeszcze doszkolić się z botaniki...
nawet wujek Ł. sięgnął z ciekawości i docenił urok gazetowych wycinanek!

 
polecamy uwadze, szczególnie wzrokowcom, na start przygody z językiem

za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz