kic, kic... (Aksamitny królik, Tru i O zajączku Filipie...)

tak się jakoś złożyło, że tej zimy pojawiło się na Jankowej półeczce całkiem sporo szaraków ;)

oto trzy opowieści o króliczkach i/lub zajączkach - zupełnie różne, ale jednakowo warte uwagi:
"Aksamitny królik" Margery Williams, "Tru" Barbary Kosmowskiej i "O zajączku Filipie, który ze strachu dokonał wielkich czynów" 
zbiegiem okoliczności (?) wszystkie autorstwa kobiet, wszystkie niosące głębszy przekaz, wszystkie "przytulne" i ciepłe, jak futerka głównych bohaterów :)


Aksamitny królik


historia pierwsza - bodaj najbardziej "niedzisiejsza" (nie ma się co dziwić, wydana wszak w 1922r.!) i tym samym najtrudniejsza w odbiorze z wszystkich wymienionych, jednocześnie jednak najbardziej poetycka i wieloznaczna - to opowieść o pluszowej przytulance
w pewnym sensie...

cóż, tytułowym bohaterem rzeczywiście jest wypchany króliczek z aksamitu, a kanwą opowiadania jego losy
w warstwie dosłownej obserwujemy jak trafia do domu pewnego chłopca jako niedoceniony prezent gwiazdkowy, stopniowo staje się ulubionym pluszakiem, towarzyszy dziecku na każdym kroku, aż w końcu... hm, doczytajcie sobie sami!

dużo ważniejszy od prostej w gruncie rzeczy fabuły jest jednak ogromny ładunek emocjonalny, jaki niesie ze sobą ta historia
wrażliwy czytelnik przeżywa wraz z Aksamitnym gorycz odrzucenia i radość bycia docenionym, doświadcza nie porównywalnej z niczym mocy poczucia bycia potrzebnym i kochanym
bycia Prawdziwym

"Gdy jesteś prawdziwy, nawet to, że jesteś stary czy wyleniały nie ma znaczenia. Bo skoro już jesteś prawdziwy, to w oczach tego, kto cię kocha, nie możesz być brzydki. Brzydkim mogą cię nazwać tyko ci, którzy niczego nie pojmują, którzy nie rozumieją, jakie to piękne być prawdziwym."

zdecydowanie "coś" jest w tej baśniowej opowieści o przemijaniu, sile przyjaźni i mocy marzeń

najnowsze wydanie oficyny Prószyński i Ska w twardej oprawie zawiera oryginalne ilustracje autorstwa sir Williama Nicholsona sprzed niemal wieku, a czcionka sprzyja samodzielnemu czytaniu przez młodsze dzieci

doskonale utula do snu


Tru


pomysł na opowiadanie, wydawałoby się, banalny - ot, pamiętnik zajączka
ile jednak znaczy osobowość autora!
Tru (w żadnym wypadku nie Truś! - nie można się wszak nie zgodzić, że "to imię dla galaretki z owocami albo dla tchórza" ;) ) to zając w każdym calu niestandardowy, obdarzony wielką wyobraźnią i zdolnościami inżynierskimi, a przy tym bujną sierścią i wyjątkową rodziną

treść książeczki to pierwszoosobowa relacja z wydarzeń "wstrząsających" codziennością niewielkich Koniczyn Dolnych i życiem zaradnego, ale i bardzo wrażliwego, zaangażowanego w życie społeczności szaraczka, który przejawia chęci (i umiejętności) na miarę przyszłego Naprawiacza Wysokiego Lasu

tło wydarzeń stanowi "zwykłe" (choć może nie dla przeciętnego zająca...) życie - w tym między innymi problemy różnic klasowych, nietolerancji, emigracji, równouprawnienia kobiet i samotnego macierzyństwa, mód, podziałów i pierwszych miłości w gronie szkolnych kolegów
znalazłam w sieci opinie, według których wplatanie tego typu tematyki w opowieść dla dzieci jest "odbieraniem im dzieciństwa", a całość stanowi "jakiś propagandowy traktat"
pozwolę sobie mieć inne zdanie
abstrahując od, fakt, widocznych między wierszami poglądów społeczno-politycznych autorki, historia jest niesamowicie ciepła, pełna humoru i ponadczasowych "życiowych mądrości" w stylu "nie futro zdobi zająca!"
sposób prowadzenia narracji, wyraziste postaci i pełen pozytywnej energii przekaz, że każdy może zmienić świat na lepsze to ogromne atuty tej przywołującej na usta uśmiech opowieści  
Jankowi bardzo podobały się też szczegółowe relacje Tru z wdrażania w życie pomysłów na kolejne wynalazki
nieprzekonanych nie przekonamy, ale faktem jest, że oboje mieliśmy z lektury sporo przyjemności
cóż, jak (mądrze!) mówi mama głównego bohatera:

"Wszystko jest kwestią smaku, Tru, każdy zachwyca się po swojemu"



jeszcze tylko dwa słowa o oprawie graficznej!
autorki ilustracji, nie trzeba chyba przedstawiać? nie raz pisałam już o zachwycającej, naturalnej palecie Emilii Dziubak - któż poza nią byłby w stanie stworzyć tak ciepły (sic!) okładkowy obraz mroźnej zimy? 
reprodukcję "Królika przy biurku" powiesiłabym sobie bez wahania w gabinecie, a "Tru przy pracy" - w garażu (gdybym tylko je miała) - wyobrażam sobie jaką siłę i motywację do pracy dawałoby spoglądanie na nie!
niewielka liczba obrazków jest w wypadku tej książeczki poważnym mankamentem... 
(niezmiennie - żeby wspomnieć choćby "Rok w lesie" - nie podobają mi się co prawda "dziwne" oczy zwierzaków pani Emilii, ale jestem w stanie przymknąć na nie oko ;) ) 
myśl, że panie "popełniły" w duecie jeszcze kilka innych tytułów, pozwala jednak z radością patrzeć w naszą czytelniczą przyszłość :)

lekturę polecamy zgodnie wszystkim ceniącym zabawę słowem (i światłocieniem), wyraziste poglądy oraz innowacyjną myśl techniczną: matka-feministka i synek-konstruktor ;)



O zajączku Filipie, który ze strachu dokonał wielkich czynów


bohater tej (i kolejnej, książeczka ma bowiem wiosenną kontynuację, której nie omieszkamy także wypożyczyć z naszej biblioteki) opowieści to również zajączek zmagający się z typowo ludzkimi problemami
autorka nie posunęła zabiegu antropomorfizacji tak daleko, jak twórczyni "Tru", nadała jednak Filipowi nie tylko swojsko brzmiące imię, ale też takie cechy jak nieśmiałość i brak pewności siebie
najmniejszy spośród rodzeństwa, odtrącany i wyśmiewany, dzięki przyjaźni odnajduje w sobie siłę i odwagę i, cóż, dokonuje wielkich czynów :)

pewnie mogłabym umieścić tu także trochę krytyki - że całość trochę przegadana, przesłanie wyłożone łopatologicznie, fabuła przewidywalna... ale po co? 
czy nie lepiej po prostu cieszyć się lekturą i doceniać, że ktoś w prostej, potrafiącej zainteresować przeciętnego siedmiolatka podkreśla wartości, które - niezależnie od wieku! - warto wziąć sobie do serca?

"Nie wycofuj się, to nie jest rozwiązanie - perswadowała z powagą - Jeśli przegrasz, będziesz wiedział, że przed przyszłymi zawodami musisz więcej ćwiczyć, aby poprawić wynik. Jeśli wygrasz, będziesz miał wielką satysfakcję. Zaryzykuj. Cokolwiek się zdarzy, wyjdzie ci na dobre."


całości dopełniają proste, ale pomysłowe ilustracje - kolaże zimowych zdjęć zwykłych, ale bliskich sercu (północnopolskich, nie mam co do tego wątpliwości!) krajobrazów i rysunków przedstawiających bohaterów opowieści
J. zapalił się do pomysłu, żeby podobnie "ulepszyć" część naszych szarych fotografii
ale to już zupełnie inna historia :)



"Uczucie wdzięczności czyni nasza duszę piękniejszą. 
Kiedy się zachwycamy, stajemy się szczęśliwsi, a tego nie kupisz za żadne pieniądze"

czasem warto przystanąć i zachwycić się otaczającym nas światem, innym razem - dobrą książką, nawet jeśli to tylko pole za domem, albo bajki o trusiach :) 



jako że dwie z wyżej wspomnianych książeczek trafiły do nas z ulubionych bibliotek, zgłaszam opinię o "Tru" i "O zajączku Filipie..." do nowo podjętego wyzwania, o którym więcej >>TU<<



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz