lato z ptakami odchodzi


lato odchodzi...
co ważniejsze jednak - było! 
trzeba przyznać, że dla nas w tym roku wyjątkowo pełne ptaków
od czasu wiosennej przygody z sowami "spotkaliśmy" gdańskie jastrzębie, tysiące brzegówek w okolicy Błotnika, bociana czarnego w Górach Łosiowych, płomykówkę w Świeciu, szlamniki w Mikoszewie i wiele, wiele innych, zupełnie niespodziewanych i dotąd nieznanych!
na własne oczy przekonaliśmy się, że wystarczy mieć je szeroko otwarte, by dostrzec jak wiele dzieje się nad naszymi głowami

całkiem podobnie jak autorzy pewnej kolorowej, wydanej na grubym papierze książki,
pełnej barwnych plam, dziobków, piórek, szmatek i nitek,
czyli Ewa i Paweł Pawlakowie, którzy w charakterystyczny dla siebie (czyli piękny) sposób postanowili podzielić się z nami swoimi obserwacjami ptaków odwiedzających ich ogródek

spójrzcie tylko, co przygotowali:


czytelnik, zarówno najmłodszy, jak ten nieco starszy, dostaje oto jedyne w swoim rodzaju zaproszenie do niezwykłego świata, który tworzą przecudnej urody tkaninowe kolaże i subtelne akwarele autorów oraz tworzone niewprawną ręką, ale jakże celne, rysunkowe portrety autorstwa Hani Cisło



doceniając artyzm ilustracji i przyjemną lekkość kompozycji, nie można jednocześnie oprzeć się wrażeniu serdecznego kontaktu między portretującymi a ich skrzydlatymi "sąsiadami"
spoglądając na zdjęcia pani Ewy możemy z łatwością wyobrazić sobie, że to za naszymi oknami lub w zaroślach często odwiedzanego parku spotykamy szpaka, kosa, czy słowika i nabrać ochoty na podobne "zaprzyjaźnienie się" z wróbelkami, które codziennie spotykamy przed domem

w tym bodaj tkwi największa, niezwykła wartość "Małego atlasu...", który stanowi doskonały sposób na uwrażliwienie dzieci na sztukę i dyskretne piękno przyrody, ale i otwarcie na codzienny kontakt z naturą, budzenie uważności i ciekawości świata

nie sposób jednak odmówić mu wszak także bezpośredniej wartości edukacyjnej - uczy bowiem mianowicie miedzy innymi

"jak odróżnić makolągwę od pokrzewki, skoro obie wyglądają jak wróbel?" :)


za powyższy cytat zaczerpnięty z tylnej okładki oraz konsultację merytoryczną "Małego atlasu..." odpowiada Stanisław Łubieński, czyli mój drugi z kolei ulubiony ptasiarz-gawędziarz

opowieści o zimowym "polowaniu" z obiektywem na puszczyka uralskiego, smutnym losie krasek i ortolanów, czy kosie poprawiającym Mozarta, którymi dzieli się w zbiorze felietonów pt. "Dwanaście srok za ogon" (przy okazji polecam!), intrygują, zachęcają do przemyśleń, zapadają w pamięć i uwiarygadniają jego osobę jako pasjonata, który dobrze wie, co znaczy wspomnienie pierwszych samodzielnych obserwacji

nie można nie uśmiechnąć się do siebie widząc dość nieporadną próbę wykazania się przez pana Łubieńskiego empatią z ptasimi ignorantami (dla których wszystko co mniejsze od gołębia to pewnie wróbel), ale zdecydowanie warto uwierzyć słowom zachęty do sięgnięcia po "Mały atlas..." umieszczonej na tylnej okładce, które do nas kieruje
dzięki jego konsultacji nie ma dla mnie wątpliwości co do wiarygodności informacji zawartych w notatkach na temat poszczególnych "sąsiadów" państwa Pawlaków przedstawionych w książeczce 



choć tekstu nie jest wiele, a pierwsze wrażenie dominuje zdecydowanie warstwa graficzna, nie dajmy się zwieść pozorom - to książka, którą można (i warto!) nie tylko oglądać, ale także czytać
dowiemy się z niej o zwyczajach raniuszków, upodobaniach szczygłów i charakterze sójek, wrażeniu, jakie wywiera obserwacja dudków, czemu swoje nazwy zawdzięczają pokrzewki, dzwońce i grubodzioby oraz co najbardziej lubi dzięcioł zielony

każdemu ptaszkowi poświęcono zaledwie kilka zdań, ale tak zgrabnie sformułowanych, że brzmią jak przedstawienie dobrego znajomego - zachęcają do kolejnych spotkań i bliższego poznania - sprawdzenia, jak wyglądają i zachowują się "na żywo" i sięgnięcia do kolejnych źródeł

Mały atas ptaków Ewy i Pawła Pawlaków

to książka dla dzieci, czyli - parafrazując słowa pana Stanisława z okładkowego blurbu - otwartych umysłów niezaśmieconych szumem codzienności i setkami nieistotnych informacji
to one uczą się najszybciej, najłatwiej zapamiętują i rozpoznają "cechy diagnostyczne" poszczególnych rodzajów i gatunków, najbardziej też ucieszą się z porównywania znalezionych na podwórku piórek z tymi "doklejonymi" na stronach książki
przyjemność z przeglądania gwarantuję jednak również rodzicom - wszystkim, którzy potrafią docenić dzieło Matki Natury, pozwalającej nam cieszyć się tak wielką różnorodnością skrzydlatej menażerii pól i ogrodów oraz kunszt artystów oryginalnie ją portretujących


dziękuję Naszej Księgarni i autorom "Małego atlasu..." za tę książkę, która złagodziła tegoroczne rozstanie z latem,
natomiast za odkrycie, że piosenka, z której pochodzi tytuł wpisu jest nie tylko o górach (!) i pokazanie z bliska dziesiątków przedstawicieli mniej i bardziej pospolitych gatunków "skrzydlatej fauny" w ciągu ostatnich miesięcy - A.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz