w zasadzie jeszcze nie zobaczył miasta, a już mu się podobało
- bo ma fajny dworzec! :D
faktycznie - dworzec Wrocław Główny jest przestronny, zadbany, czysty
(o porównaniu z dworcem PKS, na który zajrzeliśmy od razu, żeby zorientować się co do możliwości przejazdu do Karpacza nie ma co mówić...)
świeżo wyremontowany z zewnątrz prezentuje się naprawdę imponująco...
ale dla J. i tak najważniejsze, że to STACJA KOLEJOWA :P
żeby go stamtąd jakoś wyciągnąć musiałam wymyślić ciekawszą atrakcję
zaproponowałam przejazd tramwajem na Rynek, gdzie może spotkamy jakieś KRASNALE (bo wiesz, Wrocław to miasto krasnali i dużo ich tu można spotkać)
dał się przekonać - chociaż, jak mi się wydawało, bardziej chyba ze względu na tramwaj, niż krasnale...
w czasie jazdy jednak opowiadałam mu o nich tyle, że w końcu zaczął sam się dopytywać, kiedy te krasnale zobaczymy? - dobra nasza! będzie motywacja do spacerów po mieście - pomyślałam
do czasu spotkania pierwszego...
przy Syzyfkach, które dumnie przedstawiłam jako nasze pierwsze znalezione Wrocławskie Krasnale Jane zrobił smutną minę, rozczarowanie ogromne, łezki w oczach...
?
"Myślałem, że spotkamy
DZIECI z mojej grupy!"
masz... trzeba było być precyzyjnym!
w końcu jakoś przezwyciężyliśmy kryzys, J. pogodził się z rzeczywistością...
w informacji turystycznej przy Rynku (wejście koło krasnala Turysty) kupiłam krasnoludkowy plan miasta*
*przywiązanie do papierowych map robi swoje, zakupu więc w zasadzie nie żałuję - kilka krasnalków znaleźliśmy nawet w lokalizacjach zaznaczonych na planie - ale poważnie podchodzącym do zadania poszukiwaczom bardziej polecam krasnale.pl :)
i mimo szarego nieba w miarę sprawnie ruszyliśmy na poszukiwania... no, nie krasnali jeszcze, lecz noclegu
ze względów praktycznych (niedaleko Rynku, przystanków tramwajowych i sklepów, w przystępnej cenie - noclegi ze śniadaniem) wybrałam Cinnamon Hostel, który niniejszym mogę polecić*
* chociaż pewnie nie zaszkodzi zapoznać się z opiniami i zdjęciami na tripadvisor.com
z mojego punktu widzenia było spokojnie (pokój Szafran, w którym spaliśmy jest na samym końcu ciągu komunikacyjnego, wiec nikt nam nie tupał), łazienki wspólne, ale czyste, atrakcji dla dzieci dość - piłkarzyki, klocki Jenga i plac zabaw za oknem - wejście od strony Straży Pożarnej :P; zmieniające się towarzystwo innych turystów w pokoju nam nie przeszkadzało - zwykle wychodzili jak my wracaliśmy i kładliśmy się spać i spali kiedy my wychodziliśmy :)
sama miałam mały "dorosły" przewodnik po mieście,
ale specjalnie dla Janka - po pozytywnych doświadczeniach z "Jadę tramwajem i Poznań poznaję" Elizy Piotrowskiej - kupiłam "Wrocław. Zwiedzaj z nami KRASNALAMI!" tej samej autorki
książeczka kilka razy pomogła "zapowiedzieć" J. co danego dnia zobaczymy, przedstawić wrocławskich Jasia i Małgosię, pokazać jak to możliwe, że przechodzimy przez tyle mostków i każdy z nich, mimo, że są nierównej długości prowadzą w różnych kierunkach, łączy brzegi Odry...
przyznam jednak, że nasz pierwszy "przewodnik" z tego cyklu (podobnie jak drugi, bo mamy też uwielbianą przez Janka "Maltankę.." pani Piotrowskiej) bardziej przypadł nam obojgu do gustu
"Wrocław..." jest przeznaczony chyba dla nieco starszych dzieci - z dużą ilością niezbyt spójnego i jak dla nas mało wciągającego tekstu, za to bez sympatycznych rymowanek, które pamiętaliśmy z "Poznania.."
a wspomniane w tytule krasnale tylko bez ładu i składu panoszą się na poszczególnych stronach, nie podpowiadając przy tym zupełnie, gdzie ich naprawdę szukać!
postanowiliśmy po prostu mieć oczy otwarte i zgodnie z maksymą (zdaje się Janka ulubioną, zwłaszcza jeśli chodzi o wszelkie środki transportu) "ważna jest droga, nie cel" spacerować, jeździć tramwajami, rozglądać się i poznawać miasto - a krasnale na pewno same się pokażą
i tak było :)
znajdowaliśmy je w przeróżnych zakątkach miasta - przy chodnikach, zabytkach, lokalach - okazuje się, że każdy chciałby mieć niedaleko krasnalka, więc przybywa ich w jak grzybów po deszczu
oto niektóre z nich:
Życzliwek, Pożarki, Panoramik, Hipoczyściciel, Kapitański Bliźniak, OddLudek, Papa Krasnal, Krasnale Wodne i Krasnal Rycerzyk
na początku trochę "oszukiwałam", spoglądając czasem na mapkę i podpowiadając gdzie warto zwolnić i przyjrzeć się okolicy uważnie, ale szybko okazało się, że w końcu poszukiwania krasnalków na tyle się J. spodobały, że ich wypatrywanie szło mu zdecydowanie lepiej niż mi :)
Janek i Marysia Pięknisia - ja nie zauważyłam i prawie na nią nadepnęłam :P |
na koniec wyjazdu Janek dostał jeszcze na dworcu (no naprawdę, świetne miejsce!) broszurkę - Legendę o wrocławskich krasnalach - ładnie wytłumaczyła, skąd i po co w mieście tyle krasnalków - zdecydowanie do niego przemówiła
szkoda tylko, że nie poznał jej na samym początku, a dopiero wyjeżdżając...
rodzice! - poproście o "Legendę.." pana w informacji na dworcu od razu po przyjeździe do Wrocławia z dziećmi - unikniecie niedomówień, a maluchy na pewno chętniej będą wyszukiwać i głaskać na pocieszenie napotkane krasnale :)
prawdopodobnie można spędzić kilka dni we Wrocławiu jedynie na poszukiwaniu krasnali, ale miałam też dla nas inne plany
tym razem nie zaplanowałam dla J. super atrakcji w postaci oglądania parowozów (może powinnam - Jaworzyna Śląska tak niedaleko... no, ale ile można!)
zwiedziliśmy za to sporo innych miejsc - krasnalki na zdjęciach trochę już zdradziły :)
tak więc...
c. d. (na pewno) n.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz