Wielki Kanał Brdy.. i my :)

miniony weekend mimo drobnych (wilgotnych i chłodnych) przeciwności losu spędziliśmy na wodzie
konkretnie - wybraliśmy się na spływ kajakowy Wielkim (sobota) i Małym (niedziela) Kanałem Brdy - z przerwą na biwak w okolicy Fojutowa

było super!

trasa jest łatwa - dzięki czemu nie mieliśmy obaw popłynąć z trzylatkami , ale malownicza - dzięki czemu wspomniane maluchy (łącznie szóstka, w sześciu kajakach) nie miały czasu się nudzić
wzdłuż szlaku mogliśmy obserwować różne ekosystemy - las, łąki, pola, eksplorować rozlewiska, podziwiać łabędzie (J. naocznie przekonał się, że "biały to rodzic", młode są szare, ale wcale nie takie brzydkie...) i płoszyć niezliczone zgraje nartników oraz błękitnych (mniej) i czarno-granatowych (duuużo więcej) ważek



Justynka z mamą wypatrzyły też dwa razy małego błękitnego ptaszka (mi mignęło tylko raz coś niebieskiego w locie) - teraz szukam w internecie i myślę, ze może to kraska? (z opisu wynika, że jest rzadka i musiałoby sprzyjać nam szczęście, ale innego kandydata nie znajduję)

startując z Rytla
tata wiosłuje, mama fotografuje :)
powspominaliśmy sobie z tatą Janka pierwszy spływ we trójkę sprzed 4 lat

Rytel lato 2010, mama i Janek w dwupaku

wówczas płynęliśmy Brdą, teraz wybraliśmy bezpieczniejszy, płytki kanał, ale obie trasy są warte polecenia :)


nieprzewidzianych wypadków na wodzie nie było
nasze trzylatki co do jednego, mimo, że dotąd albo wcale nie pływały, albo spędziły na kajaku czy łódce tylko kilka kwadransów na jeziorze, od razu poczuły się na spływie zupełnie swobodnie - każdy chętnie dzierżył wiosło (organizator zadbał o "połówki" świetne do takiej zabawy) i uważał za całkowicie naturalne, że siedzi sobie w przydużym kapoku w unoszonej na wodzie konstrukcji :o

słuchały rodziców, nie wychylały się za bardzo, czasem drzemały pod parasolami (wspomniałam, że na sporych odcinkach trasy mżyło/kropiło/padało?), moczyły kije, mąciły rzęsę wodną, wyciągały wodorosty tymi zaimprowizowanymi wędkami i szalały na postojach - naprawdę miło było popatrzeć i szukać kolejnych odpowiedzi na Jankowe pytanie "jakie czekają nas teraz atrakcje?"

na dłuższy postój zatrzymaliśmy się przy akwedukcie w Fojutowie, gdzie przespacerowaliśmy się kładką POD kanałem którym płynęliśmy i jednocześnie PONAD krzyżującą się z nim rzeczką (Czerską Strugą) - przedziwne wrażenie...
na postawionej w pobliżu drewnianej wieży, na którą wszyscy dzielnie się wdrapali, można oddać się podziwianiu widoków, albo jak woleli niektórzy - dzikiej gonitwie dookoła konstrukcji :)
swoją drogą to niesamowite jak szybko najmłodsi integrują się z grupą i znajdują wspólne zajęcia!

niedaleko znajduje się też pełen atrakcji dla starszych i młodszych Zajazd Fojutowo
pierwszego dnia minęliśmy nie poświęcając mu jednak wcale uwagi
/okazało się, że słusznie - gdy zabraliśmy J. na tamtejszy plac zabaw w niedzielę wieczorem powrót do domu stanął pod wielkim znakiem zapytania, bo zjeżdżalnie (dla mnie dość przerażające, z duszą na ramieniu zjechałam może z dwóch) i drewniane konstrukcje wykazały niesamowitą moc przyciągania :P/

noc spędziliśmy pod namiotami (TU - pole dla średnio wymagających, ale nikt nie narzekał), gdzie na przemoczone skarpetki i nieco zrezygnowane miny (wspominałam o opadach? :P) dobrze podziałało wspaniałe ognisko, a na burczące brzuchy smaczne kiełbaski :)
dzieciaczki dzielnie pomagały w stawianiu namiotów, zbierały chrust, a potem szalały do późna na zjeżdżalni, huśtawce i trampolinie
zdecydowanie miały więcej energii niż każdy z dorosłych, ale samo patrzenie na ich entuzjazm pomagało zregenerować siły :)  

następnego dnia (już chwilami nawet ze słońcem) z Wielkiego Kanału Brdy wpłynęliśmy na Mały, a na przyjemnym popasie przy kolejnym, już nie tak okazałym, akwedukcie udało nam się nazbierać jagód i przeprowadzić z przedszkolaczkami stary jak świat misio-patysiowy eksperyment z mostem i patykami - jaka była radość gdy wrzucane po jednej stronie patyki, źdźbła i kawałki kory pojawiały się po drugiej! a jeszcze większa, gdy wyśledziliśmy je i minęliśmy potem na dalszej trasie :)

osobiście wysiadałam z kajaka zupełnie nie zmęczona, z poczuciem wieeelkiego niedosytu - ale może właśnie tak powinno być, żeby kolejny spływ kusił...


jeśli ktoś nabrał ochoty na podążenie naszym śladem
sporo informacji można znaleźć na blogu turystycznym na temat atrakcji Pomorza,
a spływ zaplanować korzystając i wynająć kajaki korzystając ze stron www - tej  albo tej...
w naszym przypadku wszystkim zajął się profesjonalista - wytrawny turysta i tataFranka(i Tosi)
jeszcze raz dziękujemy za zaproszenie i zgromadzenie doborowego towarzystwa :)


publikuję ten wpis z logo projektu "Przyroda pod lupą", bo czego jak czego, ale kontaktu z przyrodą człowiekowi w kajaku zdecydowanie nie brakuje :)
http://www.kreatywnymokiem.pl/2014/06/przyroda-pod-lupa-uczestniczki-projektu.html
w czasie wycieczki zachęcałam Janka, żeby opowiadał, co widzi, co mu się najbardziej podoba
odpowiedział pięknie:

"ja obserwuję CAŁĄ przyrodę!"

zamilkłam i ochoczo się przyłączyłam
co i Wam na wakacyjnych szlakach polecam :)

2 komentarze :