Ubongo Junior

Ubongo: słowo-klucz otwierające drzwi do licznej serii łamigłówkowych "gier bez prądu" dla starszych i młodszych graczy, autorstwa Grzegorza Rejchtmana

do tej rodziny, liczącej już ponad 10 tytułów, zbliżonych pod względem podstawowych założeń, ale w szczegółach odpowiednio interesująco różnorodnych, należy kilka chwalonych już wcześniej przeze mnie tytułów (patrz tutaj >>KLIK<<)
do tej pory przeznaczona stricte dla dzieci (od lat 5) była wśród nich jedna - Ubongo Junior 3D
właśnie trafiła do nas druga:

Ubongo Junior 

wszystkie Ubongo sprowadzają się do jak najsprawniejszego układania płytek (w zależności od wersji: w formie przestrzennych klocków, plastikowych lub, jak tu, kartonowych wielokątów) na wyrysowanej na planszetce powierzchni 

spójna szata graficzna serii nawiązuje do afrykańskiej symboliki i fauny, a wspólny przekaz głosi, że próby błyskawicznego rozwiązywania dziesiątek zadań logicznych kryjących się w pudełkach 'wykręcają mózg '

"najmłodsze" Ubongo to układanka, do której zwierzaki w wersji rysunkowej zachęcają dzieci w wieku już od 4 lat
w związku z powyższym dostosowano czas gry do cierpliwości przedszkolaka (ok. 20 min.), a planszetki do umiejętności malucha, konstruując zadania wymagające dopasowania do siebie dwóch lub góra trzech elementów
samo hasło przewodnie zapowiada mniej skomplikowane wyzwanie:
Szybko! * Łatwo! * Ubongo!


grać można samodzielnie - po prostu ćwicząc dopasowywanie wskazanych na planszetce komponentów tak, by dokładnie zakryły białe pola przed upływem czasu mierzonego przez załączoną klepsydrę

alternatywą jest współzawodnictwo, w grupie od dwóch do maksymalnie czterech osób 
w tym przypadku, na tego, który najszybciej upora się z zadaniem, czeka nagroda w postaci błyszczących kryształków 
to motywacja, która zawsze działa doskonale :)


w pudełku znajduje się 50 dwustronnych plansz z zadaniami
zielone tło zapowiada łamigłówki łatwiejsze, żółte - nieco trudniejsze, de facto zbliżone poziomem do prostszej strony wersji klasycznej

jako fanka wspomnianego klasyka, siłą rzeczy na każdym kroku mierzę się tu z porównaniami...
prócz zinfantylizowanej grafiki i skróconych zasad, różnice sprowadzają się do uproszczenia planszetek i reguł, zmniejszenia liczby elementów, którą dysponują gracze 
wydaje się również (chociaż instrukcja tego nie precyzuje), że płytki nie są tu już traktowane jako dwustronne

tak - dobrze:


tak - niedobrze:


wprowadzono zatem kilka zmian, by wyróżnić wersję dziecięcą 
czy były to zabiegi konieczne? 
z pewnością nie
to raczej ukłon w kierunku najmłodszych i ich rodziców mniej obeznanych w świecie gier planszowych, niż autentyczna innowacja

klasyczne, podstawowe Ubongo, które posiadam od siedmiu lat, było u nas układane dziesiątki razy przez dzieci dużo młodsze niż sugerowane przez wydawcę 8 lat
z perspektywy matki-graczki, na co dzień obcującej z młodszą młodzieżą, stawiającą pierwsze kroki wśród planszówek, uważam to stare, dobre Ubongo, za całkowicie wystarczające dla całej rodziny 
pod względem rozwojowym, również dla przedszkolaków, może być ono wręcz znacząco lepsze, jeśli uwzględnimy konieczność obracania elementów i większego wysilenia wyobraźni geometrycznej
a i rodzic się przy nim nie znudzi...

faktem jest wszak, że najmłodszych na pewno bardziej przyciągają "zwierzątkowe" obrazki, a łatwiej przychodzące sukcesy podbudowują morale i podtrzymują motywację do kolejnych wyzwań 


czy warto zatem rozważyć Ubongo Junior jako jedną z pierwszych gier-łamigłówek dla 3-4-latków?
jak najbardziej!
chociaż nie jest to "gra na lata", możemy spokojnie liczyć na to, że tak jak przy przesiadce z biegówki na rower na dwóch kołach, po roku-dwóch wyciągniemy Ubongo-wersję-dla-starszaków i naturalnie przejdziemy do kolejnego etapu - już autentycznie wspólnej, rodzinnej rozrywki

Ubongo!


wpis należy do cyklu opinii o grach planszowych w ramach akcji projekt Grajmy

za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Egmont


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz