Świerszczyk wczoraj i dziś

Janek poznał ostatnio pewnego niezwykle żwawego siedemdziesięciolatka
dziwny z niego jegomość, niczym filmowy Benjamin Button - im starszy tym... młodszy?
cóż, na pewno ładniejszy i ciekawszy

pojawił się na świecie w 1945 roku, przetrwał liczne zawirowania dziejów (cała jego barwna historia - TU),
wciąż uczy i bawi kolejne pokolenia dzieci, promując polską twórczość artystyczną dla najmłodszych
zmienia się i rozwija, utrzymując niezmiennie wysoki poziom merytoryczny i oryginalną szatę graficzną

jego tytułowy bohater od kilku lat znany jest jako Bajetan Hops, ale dla całych pokoleń zaczytujących się w gazetkach z tęczowym tytułem zawsze będzie to po prostu

ŚWIERSZCZYK


muszę się do czegoś przyznać - w świetle powyższego wstępu nie świadczy to pewnie o mnie najlepiej, ale nigdy nie należałam do zagorzałych fanów "Świerszczyka"
już jako przedszkolak zdecydowanie bardziej lubiłam prostszego w odbiorze i kuszącego kartonową "wkładką" z prostym modelem-zabawką do złożenia "Misia", a nawet wiele lat później (jakieś 3 po przyjściu na świat J., czyli stosunkowo niedawno) "Świerszczyk" w nowej odsłonie, zamówiony "na próbę" nie przeszedł jej w mojej ocenie pomyślnie i ostatecznie pierwszym regularnie kupowanym dla J&J tytułem zostało dużo mniej ambitne "Abecadło"

dopiero kolejne lata - wieczory spędzone na czytaniu synkowi licznych współczesnych książeczek dla dzieci oraz noce zarywane w sieci - na czytelniczych forach, blogach i ubieraniu w słowa własnych opinii (które to zajęcie zmusza do dłuższego namysłu, dogłębnej oceny treści, formy i przekazu lektury) znacząco wpłynęły na moje gusta, uformowały wrażliwość na piękno artystycznej ilustracji i przygotowały do kolejnego, dojrzałego spojrzenia na fenomen najstarszego polskiego czasopisma dla dzieci

dzięki wydanemu z okazji 70. jubileuszu gazetki przeglądowi "Świerszczyk. Wielka księga" mogę dziś śmiało stwierdzić, że chcąc mienić się znawcą i koneserem współczesnej literatury dziecięcej, nie można nie zaprzyjaźnić się z Bajetanem...


"Wielka księga", podobnie jak samo czasopismo, czaruje bogactwem kolorów, technik i rozwiązań artystycznych w postaci ilustracji plejady popularnych i mniej znanych twórców (jak na przykład Jan Bajtlik, Daniel de Latour, Agata Muszalska, Joanna Rusinek, Beata Zdęba)
jak we wstępie pisze redaktor naczelna: "Tajemne sposoby rożnych barwnych połączeń znają wszystkie Świerszczykowe ilustratorki i wszyscy Świerszczykowi ilustratorzy. Każdy z nich robi to na swój sposób i każdy jest wyjątkowy."
jeśli - podobnie jak ja - dokładnie pamiętacie okładki i obrazki niektórych książek z dzieciństwa, na pewno przyznacie, że ich rola jest niebagatelna
"Świerszczyk" pomaga pokazać najmłodszym coś więcej, ponad cukierkowe obrazki rodem z popularnych kreskówek

nie lubię Kotka Mamrotka, Zająca Kicaja też nie bardzo... ba, sama personifikacja tytułowego Świerszczyka wydaje mi się mało pociągająca
jednak choć nadal nie każda rubryka do mnie przemawia, do magazynu przyciąga ogromna różnorodność treści - zarówno tekstów prozatorskich, jak poetyckich - od lekkich, zabawnych, baśniowych, przez edukacyjne, proekologiczne, a nawet feministyczne (doskonałe opowiadanie "Na zboczach Szklanej góry" Staneckiej!), po poruszające trudne tematy (wojna, wykluczenie) i skłaniające do refleksji, dyskusji

dzięki takim gazetowym rubrykom jak "Litery znam, więc czytam sam" i "Wielkie czytanie", których doskonałe próbki znajdziemy w książce, początkujący czytelnik ma szansę stopniowo doskonalić sztukę czytania, przenosząc się w świat wyobraźni ze znakomitymi autorami (by wymienić choćby moich ulubionych - Dorotę Gellner, Wojciecha Widłaka, Natalię Usenko)
warto, bo nie ma według mnie lepszego elementarza niż pisana piękną polszczyzną literatura wysokiej klasy

ku mojej wielkiej radości, Janek bardzo pozytywnie zareagował na kilka tekstów, zaintrygowany zadawał pytania o bohaterów, próbował wymyślać dalsze ciągi opowieści
fakt, że sam próbuje czytać nawet długie opowiadania i chętnie wraca do "Wielkiej księgi" doskonale wróży na przyszłość
nawet pomijając wszystkie wyżej wymienione Świerszczykowe zalety, dobrze żeby raz na jakiś czas spotkał się z Bajetanem, bo (jak dowiadujemy się z "ulotki", czyli okładkowej zachęty): "czytanie dobrze działa na rozum i chroni od kataru" :)








i jeszcze małe postscriptum

lubicie stare książki i gazety? ja żywię do nich ambiwalentne uczucia
z jednej strony uwielbiam odkrywać treści czasopism sprzed lat - pamiętam spory zbiór pożółkłych egzemplarzy "Młodego Technika" taty, wakacyjne wieczory spędzone na buszowaniu w zbiorach babci i cioci - przeglądanie starych "Przyjaciółek" pełnych niemodnych już stylizacji i stale aktualnych porad , czy "Kobiety i życia" z zabawną "Satyrą w krótkich majteczkach" na ostatniej stronie...
z drugiej - kruszejące, zakurzone strony i nieczytelny druk momentalnie wywołują u mnie reakcję alergiczną i łzawienie oczu, bardzo utrudniając lekturę

z okazji tak wyjątkowej rocznicy powstania oraz pierwszego spotkania Janka ze "Świerszczykiem" nie mogłam nie pokazać
(i jemu, i Wam) innej naszej "wielkiej księgi" - połączonych jedną okładką kilkunastu wydań dwutygodnika z roku 1947 - świadectwa początków czasopisma
co ciekawe, choć wiele tekstów nie przeszło próby czasu, da się też znaleźć całkiem sporo ciekawych i wciąż aktualnych, co bardzo dobrze świadczy o ówczesnych redaktorach (i oczywiście autorach)





a na łonie natury nawet lektura mocno pachnącego starością "zabytku" staje się całkiem przyjemna


relacją z naszego wyjątkowego spotkania ze Świerszyczkami z przeszłości i teraźniejszości dzielimy się w ramach projektu:
  
"Świerszczyk. Wielka księga" a.d. 2015 stanowi egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Egmont - dziękujemy!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz