wszędzie dokoła obserwuję galopujący postęp technologii
ciągle mam wrażenie, że dopiero co młodsza siostra cieszyła się z jedynego w naszej rodzinie walkmana, tata kupił pierwszy komputer (z miękkimi dyskietkami - macie pojęcie?), nie bez trudności, posiłkując się dwoma poradnikami (papierowymi - nie żadnym tam e-kursem :P), założyłam pierwsze konto dostępu do poczty internetowej...
ledwie przyzwyczaiłam się do brzęczącego dźwięku łączenia modemu z internetem przez linię telefoniczną i obsługi gadu-gadu, a tu już wkroczył internet radiowy, routery, wi-fi...
przecież jeszcze tak niedawno telefon (duży i ciężki, a często na stałe przymocowany do ściany) służył po prostu do dzwonienia!
tymczasem z roku na rok trzeba ogarniać coraz to nowe sprzęty, oprogramowanie, serwisy społecznościowe
przyznam, że osobiście bez specjalnej przyjemności ledwie-ledwie za tym nadążam :(
póki co nie ma jednak wyboru - nowoczesne media, komputery, czytniki, smartfony,
odtwarzacze mp3 na dobre zadomowiły się w rzeczywistości XXI wieku, a obecne przedszkolaki (urodzone wszak już w innym stuleciu niż ja!) znają je praktycznie od urodzenia
nie da się uczyć czegoś, czego się nie zna, nie sposób ochronić przed niebezpieczeństwami, których się nie pojmuje - stąd, między innymi z myślą o Jankowej przyszłości i mimo pewnej wewnętrznej niechęci, coraz bardziej zanurzam się w ten cyfrowy świat, próbuję ogarniać "internety", coraz więcej "bywam" na facebooku...
no i po niemal roku ignorowania faktu, że zostałam obdarowana tabletem zaczęłam wreszcie z niego korzystać :)
i tu dochodzimy do naszej najnowszej
- przygody z książką dla dzieci inną niż ta tradycyjna, papierowa...