Strony
▼
jesteś nasz Janek Staś
mimo, że nie wiedziałam wcześniej o projekcie #bliskopad
okazało się, że zbiegiem okoliczności mam dziś o czym napisać na pierwsze z zaproponowanych przez Humę tematów :)
pomysł na listopad jako miesiąc bliskości bardzo mi się spodobał, z góry jednak zakładam brak regularności w realizacji jego założeń - kolejne wpisy w tej serii pojawią się więc... lub nie
niech ten pierwszy będzie wyrazem poparcia dla słusznej idei zacieśniania rodzinnych relacji w szare, chłodne popołudnia :)
Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny każdego roku wiąże się dla całej mojej rodziny z wizytą na cmentarzu i wspominaniem tych, którzy odeszli
na szczęście J. nie doświadczył do tej pory bezpośrednio śmierci nikogo z najbliższych i nie do końca wie co to znaczy odwiedzać grób prababci, ale podobnie jak w zeszłym roku towarzyszył mi w tych odwiedzinach, bo uważam, że listopadowe święta są dobrym pretekstem, żeby mu pokazywać, że ludzie nie są nieśmiertelni, ale pamięć o nich - tak
o tym, że z każdym rokiem więcej widzi i ogarnia świadczy fakt, że już tak nie szaleje między grobami, ale usiłuje różne rzeczy zrozumieć, pyta: "dlaczego się ludzi po śmierci zakopuje?", albo (na moje próby wyjaśnienia, że ciało przestaje działać, ale to co wiemy, pamiętamy i umiemy nie umiera) "to znaczy, że potem człowiek jest niewidzialny?" (a także "dlaczego ten grób jest taki długi?" - przy zbiorowej mogile, oraz "a te kabelki na ziemi przenoszą piosenkę od mikrofonu do głośnika?":P)
a wracając do tematu -
słucha, kiedy opowiadam o mojej babci i dziadku
babcia - mama mojej mamy - miała dla swoich wnucząt zawsze miły uśmiech, ramiona gotowe do przytulania i ciepłą zupę, pomagała, kiedy nasz tata wyjeżdżał za granicę na kilka miesięcy, gościła w swoim domu czasie wakacji, a resztę z zakupów zawsze nakazywała wydawać na ulubione smakołyki...
ma na płycie nagrobnej napisane Antonina, ale dla swoich wnuków zawsze będzie babcią Stasią, bo używaliśmy tylko zdrobnienia drugiego imienia
dziadek - tata mojego taty - przyjeżdżał do nas na motocyklu (a czasem pozwalał się na nim przejechać), zabierał na spacery do niesamowitej hydroforni, kolejowej kasy biletowej (pamiętam automat z kartonowymi biletami - szkoda, ze żadnego nie zachowałam) albo na oranżadę, dawał do głaskania małe króliczki i pokazywał jak podawać lucernę starym królikom tak, żeby nie ugryzły paluszka; zawsze dziwił się, jak szybko rośniemy pozwalając się porównywać z wysokością kolejnych guzików na koszuli - przynajmniej dopóki starczało guzików :)
miał na imię Jan
- podobnie jak pradziadek N., ale o nim już kto inny musi opowiedzieć swoje wspomnienia
czytałam kiedyś książkę, w której pojawił się piękny opis przygotowań „ducha” poczętego dziecka do przyjścia na świat - taki nienarodzony maluch przebywał w „niebie” w otoczeniu tych, którzy z naszego świata odeszli i uczył się „pijąc” literaturę, „pływając” w kulturze i tym podobnie chłonąc dotychczasowe osiągnięcia cywilizacji i nauki, a doświadczone dusze zmarłych bliskich dawały mu wsparcie i opiekę dopóki nie przyszedł czas „zejścia na Ziemię” - jest to dla mnie jedyne sensowne wytłumaczenie faktu, że Jankowi nie dane było poznać swoich wyjątkowych pradziadków
mam nadzieję, że zawsze będzie z dumą i radością nosił imiona, które dla niego wybraliśmy, bo już wie, że nie bez powodu nazywa się Janek Staś
Ja nie pamiętam za bardzo ani dziadków, jedna babcia zmarła przed nami, druga żyje. Ważne jest kultywowanie pamięci o bliskich.
OdpowiedzUsuńP.
Cieszę się, że dołączyliście! :) Będzie mi raźniej ;-) Życzę wytrwałości i czekam na relacje:)
OdpowiedzUsuńWspaniałych Dziadków miałaś :-)
OdpowiedzUsuńWiki w tym roku, idąc przez cmentarz śpiewała ługi bugi, nawet nie starałam się jej mocno w tym ograniczać bo i tak oczekiwanego efektu bym nie odniosła (radość z umiejętności użycia prawdziwych słów tej piosenki zwyczajnie rozpierała małą). Jednak jak doszliśmy do grobu jej dziadka i zaczęłam jej tłumaczyć, kto to jest, zupełnie się wyciszyła i wysłuchała tego co miałam do powiedzenia. Nie mam pewności ile zrozumiała, jeszcze z nią nie można tak porozmawiać jak z Jankiem, ale myślę, że odnotowała najważniejsze: jest jeszcze jeden dziadzio.
OdpowiedzUsuńDobrze, że jest taki dzień, w którym przypominamy sobie bliskich, których już z nami nie ma, idziemy "do nich", mamy chwilę by zastanowić się nad własnym życiem i relacjami z bliskimi osobami. Trudniej przeżyć ten czas, gdy ktoś z naszych bliskich odchodzi na zawsze.
OdpowiedzUsuń