Strony

koniec 2014

źródło

nie bardzo mi idą takie podsumowania, ale w końcu nie ma to jak zacząć nowy rok z czystym kontem - rozliczmy więc ten 2014!



przejrzałam pobieżnie zapiski z ubiegłego roku i co się okazało...

jak mądrze dokarmiać ptaki


z ziaren lnu i nasion słonecznika pozostałych po przygotowywaniu ozdób świątecznych, orzechów i suchych okruszków oraz smalcu i wytłaczanki po jajkach zrobiliśmy


czyli świąteczne miseczki z przysmakami dla sikorek, kosów i wróbli (których chyba coraz mniej w okolicy...)

życzymy


To właśnie tego wieczoru,
gdy mróz lśni, jak gwiazda
na dworze, przy stołach są
miejsca dla obcych, bo nikt
być samotny nie może.



To właśnie tego wieczoru,
gdy wiatr zimny śniegiem
dmucha, w serca złamane
i smutne po cichu
wstępuje otucha.



To właśnie tego wieczoru
zło ze wstydu umiera,
widząc, jak silna i
piękna jest Miłość,
gdy pięści rozwiera.



To właśnie tego wieczoru,
od bardzo wielu wieków,
pod dachem tkliwej kolędy
Bóg rodzi się w człowieku.


"To właśnie tego wieczoru"
Emilia Waśniowska



w tym roku Święta Bożego Narodzenie nie będą białe i mroźne...
 niech będą jednak czasem refleksji, odpoczynku, uśmiechu dla najbliższych

czego sobie i Wam życzę :) 

 

pracowity czas dla elfów

w warsztacie Świętego Mikołaja o tej porze roku praca wre...
u nas też małe rączki (i te większe do pomocy) nie próżnują!

prócz nie do końca udanego ciasta (pomocnik był dzielny, zawiódł raczej piekarnik)
sporo powstało u nas w ciągu weekendu

Janek dał się wciągnąć w zabawę w elfy
no, możemy udawać, że produkujemy prezenty...


gdy śniegu brak

jako że na dworze +10 stopni i nie ma mowy o śniegu, a tym bardziej bałwanach, to jednak przedświąteczne tradycje zobowiązują...

Janek ulepił:

oraz sporą grupkę jego dwuwymiarowych znajomych i innych ozdóbek z masy solnej

Przygody z książką VI - do miłego... poczytania

w tym roku celowo spóźniłam się z tworzeniem naszej wieży z książek (jakby ktoś jeszcze nie słyszał to mowa o akcji Miasto Książek edycja II)
gdy tylko stało się jasne, że ostatni tegoroczny wpis z cyklu Przygody z książką przypadnie na drugą połowę grudnia, wymyśliłam sobie, że wybuduję ją w kształcie choinki, pod którą wylądują książeczki opisywane przez nas w ramach cyklu
no cóż... trochę trzeba było ten zamysł zmodyfikować - po trzech podejściach wieża jednak została wieżą (wyobrazić sobie taką "choinkę" niby łatwo, ale zdecydowanie zabrakło zdolności architektonicznych i konstrukcyjnych :P)
za to "prezentów" pojawiło się ostatecznie więcej niż planowałam...


odliczamy czas (do Świąt?)

ostatnio dookoła królują kalendarze adwentowe, gazetki reklamowe i komunikaty radiowe o tym jak niewiele już dni pozostało do Świąt - jakby nagle wszyscy zaczęli podzielać zainteresowanie Janka upływem czasu :) 

od pamiętnych okrzyków zachwytu:
"TIK-TAK! z bimbomem!" minęły już ponad dwa lata
i Jankowa fascynacja zegarami nieco przygasła

na szczęście nie na tyle, żeby ostrzegawcze "spójrz! zbliża się siódma!" nie zachęcało skutecznie do porannego pospiechu i (ze wszech miar pożądanego) biegu do szafki z butami :)

nadal czasomierze pełnią w jego życiu ważną rolę (przecież nie może być porządnej stacji bez zegara, no i rozkład jazdy do czegoś się musi odnosić - to wie chyba każdy miłośnik transportu zorganizowanego?)
dopytuje, która godzina, albo "co będzie jak gruba wskazówka przesunie się na dziewiątkę, a chuda tu?"
mycie zębów najlepiej udaje się, gdy czas odmierza stoper albo minutnik
a od czasu do czasu zdarzają się przemyślenia w rodzaju:
"duża wskazówka porusza się tak wolno jak rośliny rosną..."


do tej pory do prostych zabaw służyły nam zegarowe układanki, karteczki, książeczki




Cards from Poland - od dzieci dla dzieci

jednak nie odpuściłam przedszkolakom i ostatnie przedświąteczne czytanie nie obyło się bez zadania...
a wszystko przez autorkę bloga Zabawy z N.!
okladkaale po kolei


tym razem do przedszkola wzięłam krótkie całokartonowe książeczki o Świętach:
"Święty Mikołaj", "Podróż Świętego Mikołaja", "Kulig" i "Boże Narodzenie"
miały być mało wymagającą lekturą i pretekstem do rozmowy
okazało się, że ostatnie dwie (niestety) traktują o sprawach zupełnie dla maluchów nieoczywistych...

zaczęłam spotkanie od pytania z czym kojarzą się naszym czterolatkom nadchodzące Święta, co to będzie w tę Wigilię i Boże Narodzenie?
i nie zdziwiłam się słysząc takie odpowiedzi jak: choinka, Mikołaj, dostawanie prezentów
trochę zaskoczyło mnie jednak, że dalsze drążenie tematu (i co jeszcze?) dało jednie takie odpowiedzi jak śnieg i sanki :(
jakoś nikomu do głowy nie przyszło wspomnieć o narodzinach Jezuska, szopce, nawet rodzinnej kolacji wigilijnej, kolędach, wzajemnym obdarowywaniu...

Przygody z książką V - z książką w przedszkolu

od dawna marzyło mi się, żeby usiąść wśród gromadki dzieci z książką
- z dwójką, czy trójką czyta mi się zawsze super, ale kilkanaścioro to dopiero wyzwanie :D

jak wiadomo chcieć to móc,
więc
po kilkumiesięcznym zbieraniu się na odwagę i zeszłorocznych wstępnych rozmowach z przedszkolną wychowawczynią Janka, jesienią zwróciłam się z oficjalną prośbą do opiekuna grupy oraz dyrekcji i zostałam "bajarką" Biedronek :)

za nami już dwa spotkania - jutro kolejne! - myślę więc, że to dobra pora, żeby się podzielić doświadczeniem i poprosić o rady, podpowiedzi, propozycje kolejnych lektur...


nie bardzo wiedząc jak zacząć i zainteresować czytaniem większą grupę maluchów, ucieszyłam się niezmiernie, gdy w pierwszej odsłonie "Przygód z książką" znalazłam podpowiedź w postaci wpisu  na blogu książkowe zabawy (na razie inspirowałam się formą zajęć, ale o samym Kreciku jako ich bohaterze też na pewno pomyślę!)

plan (konspekt, który przygotowałam) był taki:

wierszyki ćwiczące języki

mimo że Janek szybko nauczył się mówić i właściwie od początku gada nie tylko dużo, ale też bardzo wyraźnie i zrozumiale, nie ominęła nas konieczność skorzystania z poradni logopedycznej
co ciekawe - sama pewnie do dziś nie zdecydowałabym się na taka wizytę, bo jakoś nic mi w jego wymowie nie przeszkadzało... jednak po kilku uwagach na temat "dziwnego" R w końcu poprosiłam o skierowanie
no i ćwiczymy (trochę tak i trochę tak), ale jak wiadomo nawet próba polizania czubka nosa i radosne prychanie jak konik, a co dopiero powtarzanie w kółko tych samych głosek, szybko może się znudzić, dlatego poszukuję coraz to nowych, ciekawych sposobów na ćwiczenie Jankowego języka
a że oboje lubimy czytać, często są to sposoby "książkowe" :)

sama uwielbiam wierszyki - łamańce językowe, więc miałam sporo frajdy przy czytaniu Jankowi na przykład "Gimnastyki dla języka" Małgorzaty Strzałkowskiej, a ostatnio także przy przeglądaniu nowoodkrytej strony fb Izabeli Mikrut
dla małych dzieci jednak nie zawsze takie bardzo trudne teksty są wskazane
cóż z tego, że na przykład dla mnie bajka 659. z wyżej wspomnianego fanpejdża, albo wierszyk o kocurze turlającym perły (z "Gimnastyki..") są fantastyczne! na razie Jankowi mogłaby tylko utrwalić to nieszczęsne rrrr...
a w przypadku dzieci z trudnościami w artykulacji kilku różnych głosek, próby "zmuszania" do powtarzania chrząszcz brzmi w trzcinie..., czy zabawy z moją ulubioną piosenką z płyty "Otto dzieciom" (TU) mogłyby zupełnie zniechęcić do wszelkich ćwiczeń logopedycznych

dlatego , mimo że w pierwszej chwili uważałam rymowanki z naszej najnowszej książeczki za zbyt łatwe, szybko się do nich przekonałam i od kilku dni z przyjemnością czytamy sobie z Jankiem "Wierszyki ćwiczące języki, czyli rymowanki logopedyczne dla dzieci"


blogowe Mikołajki 2

Biorę udziałpodobnie jak w zeszłym roku skusiła mnie




- akcja, która pozwala poznać nowe blogujące mamy, ich dzieci i strony,
a także już na początku grudnia 
poczuć świąteczną atmosferę przygotowywania prezentów 
 i radość z rozpakowywania paczki-niespodzianki :)


tym razem przyleciała do nas paczuszka od Mamy Asi

a w niej same wspaniałości:


znalazło się coś dla mamy i coś dla synka, coś słodkiego i coś bożonarodzeniowego... 
a ku radości Janka, także coś o pojazdach!

bardzo dziękujemy naszemu Mikołajowi :)


drobiazgi ode mnie trafiły do pewnego małego chłopca i jego rodziców - mama Filipka już się pochwaliła na blogu i wygląda na to, że również sprawiły trochę radości... i o to chodziło!

list do świętego Mikołaja

nie wiem, czy wiecie, ale dzisiejszy wieczór to ostatni moment, żeby napisać list do Świętego Mikołaja...

bo w nocy przychodzi "mały Mikołaj", zabiera listy do tego prawdziwego, "dużego Mikołaja" od Laponii i pokazuje elfom co mają w swoim warsztacie wyprodukować!
a w zamian może zostawić w buciku jakiś drobiazg

Janek "napisał":

dla pewności zaadresował:


list już czeka w bucie

żądania nie są wygórowane - myślę, że elfy dadzą radę :)

Jak dzieci osiągają sukces

przeczytałam ostatnio w krótkim odstępie czasu trzy książki dla rodziców - o dzieciach, sposobach na wychowanie, odkrywaniu niesamowitych możliwości umysłu oraz amerykańskim podejściu do edukacji

między innymi taką:

dlaczego mnie zainteresowała i czego nowego się z niej dowiedziałam?
po odpowiedź zapraszam - szczególnie fanów "Młodych gniewnych" i metody naukowej - do poniższej (ostrzegam - przydługiej!) recenzji:

kalendarz adwentowy

u nas w tym roku najprostszy z możliwych:


ale swoją rolę spełnia - Janek nie musi codziennie pytać "jak długo jeszcze?"
i obyło się bez czekolady...


#bliskopad - podsumowanie miesiąca bliskości


zachęcona przez Humę zdecydowałam się umacniać więź z J. według planu,
który w listopadzie powiesiłam zamiast kalendarza na lodówce :P

sama idea wydała mi się bliska, jednak nie przewidziałam, że po pierwsze pewne poczucie wtłoczenia w schemat, a po drugie brak czasu co drugi dzień, bardzo utrudni realizację wszystkich założeń...
niemniej dzięki części z podpowiedzi udało się nam przeprowadzić zupełnie nowe zabawy, a i tata Janka pogłębił związek z synkiem - czyli dobrze, ze dołączyliśmy!

poniżej podsumowuję krótko
co nam się udało:

nasze drzewo rodzinne - ostatnie kolorowe liście tej jesieni

po hucznej imprezie urodzinowej z okazji Jankowych czwartych urodzin zostało nam sporo (już coraz miej) kruchych babeczek, pięknych prezentów (głównie pociągi, pociągi.. i tramwaj - Janek zachwycony!), ogólnego bałaganu (spokojnie, opanowałam :D)
oraz TO:
 

drzewko jeszcze uzupełnię imionami, albo owockami-fotografiami jak znajdę chwilę, ale nawet takie bardzo mi się podoba - ładnie wygląda w pokoju Janka i przypomina, że otaczają go pomocne dłonie całej rodziny

DZIĘKUJEMY!

mam w domu czterolatka!

to już dwa lata temu zastanawiałam się, czy mój dwulatek dobrze się rozwija


teraz nie mam najmniejszych wątpliwości, że nadal wszystko jest w normie
(a nawet lepiej),
bo głośne "Nie!" i tupanie nogą - Jane ma opanowane do perfekcji :)
a to właśnie podobno jeden z naturalnych etapów rozwoju powszechny u czterolatków

zgodnie z bardzo ciekawym artykułem, który znalazłam na dziecioludki.pl, mamy w domu "trudny do opanowania żywioł, radosny i chłonny", który - jak napisano tutaj - "chciałby mieć nad wszystkim kontrolę" i "żyje na granicy fantazji i rzeczywistości",
posiada już całą masę umiejętności
i przejawia duże dążenie do samodzielności

niemal wszystkie punkty "kontrolne" rozwoju  społecznego i emocjonalnego - stąd  - wymieniłabym bez namysłu, gdyby tylko ktoś zapytał mnie "co tam u Janka?" :)

• Okres buntu i uporu
• Bije, kopie, ucieka
• W chwilach złości niszczy przedmioty
• Ma napady złości
• Może używać brzydkich wyrazów i niegrzecznie zwracać się do innych ludzi
• Przeciwstawia się poleceniom
• Przekracza wszelkie granice i łamie umowy
• Fantazjuje, ale nadal nie potrafi oddzielić rzeczywistości od imaginacji
• Zdarza się, że jest zbyt pewny siebie
 Uwielbia prowadzić dyskusje
• Potrafi być opiekuńczy  i współczujący
• Bawi się w grupie
• Zaczyna się interesować różnicami płci


co do rozwoju fizycznego i motorycznego  - źródło j.w. - absolutnie nie widzę problemów:

• W czasie jedzenia korzysta z widelca i noża (do przysuwania potraw, smarowania pieczywa a nie krojenia)
• Ubiera się i rozbiera przy niewielkiej pomocy z zewnątrz
• Samodzielnie korzysta z toalety
• Myje się, czyści samodzielnie zęby
• Polepsza się sprawność motoryczna,  np.: narysowany  człowiek ma ręce, nogi i głowę
• Skacze na 1 nodze
• Naśladuje rys. kwadratu
• Wspina się na drabiny
• Świetnie radzi sobie z 3 kołowym, rowerkiem
• Nakłada nakrętki na słoiki, butelki
• Układa puzzle do 10 kawałków
• Ubiera i rozbiera się samodzielnie


a w rozwoju intelektualnym, J. nadal zdecydowanie wyprzedza przeciętnego rówieśnika
(od dawna) 
• Zna około 1500 słów
• NIE Ma jeszcze problemU z używaniem zaimków, np.: mamo, czy mogę wyjść z ci państwo?
• Rozróżnia, gdzie jest : przód, tył, na górze , pod spodem
• Potrafi policzyć do czterech (4?!)
• Może pisać pierwsze litery i np.: swoje imię
• Zaczyna rozumieć następstwo czasów, wie, że kiedy wstanie jest śniadanie ,  potem II śniadanie, obiad, itp.
• Pyta, co oznaczają różne  słowa
• Chętnie słucha długich historii
• Rozumie niektóre przeciwieństwa, np. mały/duży
• Zadaje mnóstwo pytań
• Potrafi się bawić w jedna zabawę 10 -15 min.
• Rozpoznaje ok. 8 kolorów
• Powoli zaczyna rozumieć znaczenia
• Zna piosenki i wierszyki, czasem sam układa piosenki
• Rozróżnia czas
• Pamięta dużo imion, nazw
• Mowa jest zrozumiała
• Lubi się bawić w zabawy tematyczne, np. w sklep, wyścigi samochodowe, teatr


w przyszłym tygodniu wybieramy się na bilans czterolatka,
ale nie spodziewam się poważniejszych komplikacji - pewnie pediatra zaleci nam (obojgu :P) więcej jeść


Janku - czterolatku! mama jest z Ciebie dumna!
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQxgpaYKj-lfGhxSXUY7qIM9X0t1nhyBt8boRIp08fli6HlADkg_K3cH-Tidl4pVcRSLkm8erXW58D0r36-48S-eoNdzs51EJk2tJgnWR8uPLS3jQiSDVNTj9Kto7AzSfAFFY3Woe2zu1d/s1600/tort4.jpg
Sto lat!

papierowe książki? - jak długo jeszcze?

wszędzie dokoła obserwuję galopujący postęp technologii

ciągle mam wrażenie, że dopiero co młodsza siostra cieszyła się z jedynego w naszej rodzinie walkmana, tata kupił pierwszy komputer (z miękkimi dyskietkami - macie pojęcie?), nie bez trudności, posiłkując się dwoma poradnikami (papierowymi - nie żadnym tam e-kursem :P), założyłam pierwsze konto dostępu do poczty internetowej...
ledwie przyzwyczaiłam się do brzęczącego dźwięku łączenia modemu z internetem przez linię telefoniczną i obsługi gadu-gadu, a tu już wkroczył internet radiowy, routery, wi-fi...
przecież jeszcze tak niedawno telefon (duży i ciężki, a często na stałe przymocowany do ściany) służył po prostu do dzwonienia!
tymczasem z roku na rok trzeba ogarniać coraz to nowe sprzęty, oprogramowanie, serwisy społecznościowe
przyznam, że osobiście bez specjalnej przyjemności ledwie-ledwie za tym nadążam :(

póki co nie ma jednak wyboru - nowoczesne media, komputery, czytniki, smartfony, odtwarzacze mp3 na dobre zadomowiły się w rzeczywistości XXI wieku, a obecne przedszkolaki (urodzone wszak już w innym stuleciu niż ja!) znają je praktycznie od urodzenia


nie da się uczyć czegoś, czego się nie zna, nie sposób ochronić przed niebezpieczeństwami, których się nie pojmuje - stąd, między innymi z myślą o Jankowej przyszłości i mimo pewnej wewnętrznej niechęci, coraz bardziej zanurzam się w ten cyfrowy świat, próbuję ogarniać "internety", coraz więcej "bywam" na facebooku...
no i po niemal roku ignorowania faktu, że zostałam obdarowana tabletem zaczęłam wreszcie z niego korzystać :)

i tu dochodzimy do naszej najnowszej
Print

- przygody z książką dla dzieci inną niż ta tradycyjna, papierowa...

samochodowy blok rysunkowy

Janek nie lubi kolorowanek
ale za to lubi pojazdy... i rozwiązywać zadania
 
"podstępem" przekonuję go więc do rysowania, uzupełniania, łączenia kropek i tym podobnych ćwiczeń małej motoryki przygotowujących rękę do pisania, podrzucając kreatywne kolorowanki z pociągami (taką - z bazgroszyt.pl - zalaminowałam i wypełnia ją z niesłabnącym zapałem co jakiś czas od nowa), autobusami, koparkami..

nie zdziwiłam się, że z wielkim entuzjazmem przywitał swój prezent urodzinowy od Naszej Księgarni
 

"Samochodowy blok rysunkowy" to zbiór rysunkowych łamigłówek, zadań pobudzających wyobraźnię i "nowoczesnych" kolorowanek w bliskiej sercu wielu przedszkolaków tematyce motoryzacji
został wydany jako uzupełnienie całokartonowej książeczki "Co robią auta" z popularnej ostatnio serii "Opowiem Ci mamo", ale oczywiście można się nim świetnie bawić także nie znając tej książki - jak my :) 


szybcy i bystrzy - Dobble :)


dziś dwa słowa o kolejnej grze imprezowej, która oprócz świetnej zabawy zapewnia odpowiedni trening szarych komórek i refleksu

zapraszam na partyjkę

DOBBLE


jeśli ktoś jeszcze nigdy się z nią nie zetknął - tytułem wstępu:
mowa o prostej w założeniu grze opartej na wyszukiwaniu podobieństw między kartami - na czas
w talii znajduje się 55 okrągłych (i niestety dosyć miękkich = narażonych na stopniowe niszczenie) kart, na których umieszczono po 8 kolorowych obrazków
całość mieści się w poręcznej puszce, którą można ze sobą zabrać praktycznie wszędzie,
a reguły da się wytłumaczyć praktycznie każdemu w ciągu minuty
brzmi nieźle, czyż nie?


no to gramy?

jak to ze lnem było

dlaczego mielibyśmy siać rzeżuchę i owies, albo hodować na parapecie żonkile tylko wiosną?
wtedy przecież i tak za oknem jest zielono i słonecznie...
my postanowiliśmy być "zimozieloni" i właśnie teraz walczyć z zaokienną jesienną szarugą barwą świeżych listków i kwiatów :)
a przy okazji utrwalamy wiedzę o budowie i cyklu życia roślin oraz systematyczność - w podlewaniu!



na naszym parapecie rosła już dynia (wysuszyłam trochę nasion przy okazji zaprawiania - sporo zjedliśmy, ale kilka zasadziliśmy i podglądaliśmy jak kiełkują - tak jak Kubuś Puchatek w chętnie czytanej i słuchanej "Niespodziance w ogródku Kubusia" z serii Disney English First Readers! - Janek, chociaż początkowo niecierpliwił się, gdy przez kilka dni nasionka nie chciały puścić kiełków, był zaskoczony jak szybko później rozwinęły się duże liście, a nawet paczek kwiatowy)
teraz pojawiły się len i hiacynt
niedługo będzie amarylis... (oby tym razem kwiat, a nie tylko liście - jeśli ktoś ma na to dobry sposób dobre rady mile widziane!)

taka mini hodowla to fajna zabawa i pole do obserwacji dla malucha - a przy okazji można się wiele nauczyć
 w odniesieniu do naszego lnu znalazłam ciekawą stronę z informacjami dla starszych i baśniami dla młodszych

Jak to ze lnem byłopamiętacie "Len" Andersena, albo opowiadanie Konopnickiej z dzieciństwa?

<< ja miałam taką książeczkę

niestety pewnie jej już w domu rodzinnym nie odnajdę,
ale dobrze pamiętam losy "złotonośnych" ziarenek i "poniewieranych" na rozkaz rozzłoszczonego króla lnianych łodyg
cieszę się, że teraz mam pretekst, żeby opowiedzieć o tym synkowi

a on słucha...


i przygląda się przyrodzie - z bliska :)

http://mamajanka.blogspot.com/p/pomysowe-projekty-w-sieci.html

matematyk Szymon Patyk - kształtowanie umiejętności matematycznych u dziecka

najpierw chwila prawdy...
(jeśli ktoś do tej pory nie wiedział)
mamajanka lubi matematykę

i drugie szokujące (?) wyznanie
(na ile byłam się w stanie dotąd zorientować)
Janek także lubi matematykę!

fakty są takie, że oboje lubimy liczyć, mierzyć, rozwiązywać zadania i nie boimy się cyferek, zbiorów, figur płaskich i brył (mi nie straszne nawet procent składany, algebra i całki :P)
a kalkulator należy do ulubionych zabawek Janka
czy/jaki ciąg przyczynowo-skutkowy tu zadziałał pewnie nigdy się do końca nie dowiemy (może to po prostu geny? taka budowa mózgu...), ale że pozytywne nastawienie do tematu można (i należy!) kształtować od najmłodszych lat - na co dzień pokazujemy J., że matematyka jest fajna
  
jakiś czas temu trafiłam w sieci na ciekawy materiał dotyczący edukacji domowej, a konkretnie sposobów budowania umiejętności w zakresie matematyki, czytania i pisania (ortografii oraz tworzenia dłuższych form)
materiały (pdf. po angielsku i hiszpańsku) pobrałam z świetnego bloga pełnego materiałów edukacyjnych  primary junction  (jako, że nie tak łatwo się rozeznać w jego zasobach, dla zainteresowanych także tematami humanistycznymi, pozwalam sobie wkleić TU)

okazało się, że (czasem nie zupełnie świadomie) stosuję się w zabawach z Jankiem do praktycznie wszystkich zawartych tam podpowiedzi JAK BUDOWAĆ UMIEJĘTNOŚCI MATEMATYCZNE dziecka w domu
tj.

duuuszki

przedstawiam najnowszy nabytek w naszym zbiorze planszówek , czyli

Duuuszki

po mojemu "Łapu capu!" 
 i myślę, że po bliższym poznaniu przyznacie, że taki tytuł pasuje lepiej :)


nie wdając się zbytnio w komentarze na temat samej nazwy

//która z mojego punktu widzenia jest nieprzekonująca marketingowo, bo do końca nie wiadomo właściwie ile tego "u" w nazwie wpisać np. w wyszukiwarkę, niezupełnie adekwatna do treści - chociaż temat to w takich gierkach niby sprawa drugorzędna... no i duchy wcale nie grają tu głównej roli!//

zapraszam do gry!

11.11

co prawda jest już trochę późno na planowanie dalekich wyjazdów na jutrzejszy dzień, ale może ktoś z Was ma blisko...

na cel spaceru 11 listopada polecam grudziądzką Cytadelę

http://svdgg.republika.pl/nowa/layout/foto_galeria/okolice/glowna_pliki/foto_duze/photo3.html


Jak twierdzą znawcy tematu "Jest jedną z największych fortyfikacji tego typu w Europie i ciekawym przykładem obiektu militarnego z przełomu wieków XVIII i XIX, posiadającym cechy kilku systemów architektury fortyfikacyjnej z tamtego okresu. " (więcej w ciekawej audycji TU)
Nie obawiajcie się - znajdą tu coś dla siebie nie tylko pasjonaci historii (wiem, bo osobiście do nich nie należę). W Dniu Niepodległości wstęp jest wolny, a dodatkowo gwarantowane są dodatkowe atrakcje - min. pokazy musztry, koncerty, możliwość przejazdu wojskowym pojazdem i/lub zrobienia sobie zdjęcia ze sprzętem typu rosomak lub armata ☺, zjazd motocykli, pokazy lotów modeli, wejście do krętych tuneli lub na dach schronu z przewodnikiem.
Jako że na miejscu serwowana jest gorąca żołnierska grochówka i ciepłe przekąski, więc myślę, ze spokojnie da się tam spędzić ładne kilka godzin :)

11.11.2014  Cytadela będzie otwarta dla wszystkich chętnych od godziny 11.00 do 15.00
- więcej informacji na www.rawelin-grudziadz.pl


Janek trochę kaszle, więc nie jestem pewna, czy się wybierzemy, ale byliśmy w zeszłym roku i nie żalujemy :)

udanego świętowania!

gadułki, czyli Janek kombinuje

wariacje na temat wierszyka o kotku
kotek wypił mleczko i potem była noc
i poszedł (pod koc)
skulił się i spał i wtedy miał sen
że wszyscy ludzie na świecie wzięli miski z mlekiem i wiaderka 
i z wiaderkami lub miskami poszli
i wlali ze wszystkich misek mleko do suchej rzeki


wspomnienie o Figielku...
(kotek cioci i wujka sobie poszedł i nie wiadomo, czy wróci)
poszedł? i kiedy wróci?
może za 100 miesięcy?
a może po zimie?
może idzie do ciepłych krajów!
(to nie ptak przecież :))
koto-ptak! albo poleci w kotoprotomobilu! 
(???)
kota Prota mieszkaniu, które lata i pływa i inne rzeczy robi i zmniejsza się!



a gdy Janek słabo je - samoloty wkraczają do akcji...
leci samolot...
niemiecki!
niemiecki, że aż strach!
w ogóle nie wie, czy się zmieści do Janka paszczy... i trach!
a potem francuski
kołuje, kołuje...
powoli kołuje
(tak kołował, że wędlinka z chleba spadła) 
zepsuł silnik!
nakładamy silnik!
 :)


absurdalnie przeziębieniowo:
ogromne worki kataru
siedzą sobie na ławkach
i grają na skrzypcach, gitarach... 
a największe na kontrabasie
w nochalu




kocham tatę, bo układa ze mną LEGO i się wieczorem bawimy
kocham babcię, bo patrzy jak się z Justysią bawimy
i Ciebie też kocham mamo
a za co?
no z miłości!
a my Ciebie kochamy!


i na koniec mój faworyt :D

na czasie - o kiełbasie:

w naszej kuchni jest duuużo wyborczego jedzenia!



a co słychać u Was?

jesień po angielsku

---
wszystkim, którzy trafiają tu pytając wyszukiwarkę o prostą odpowiedź na hasło tytułowe, odpowiadamy: jesień po angielsku to autumn, albo fall

za Merriam-Webster Dictionary:
Autumn and fall are used interchangeably as words for the season between summer and winter. Both are used in American and British English, but fall occurs more often in American English. Autumn is considered the more formal name for the season.

tyle edycji, mam nadzieję, że pomogłam ;)
poniżej - stary, oryginalny wpis o jesiennej nauce języka z przedszkolakiem
---

jak wspominałam we wpisie na temat leśnych jesiennych spacerów wróciliśmy z Jankiem do bardziej regularnych "lekcji" angielskiego
w związku z tym uzupełniam nasze zasoby o mniej lub bardziej profesjonalne pomoce

w tym miesiącu pomaga nam między innymi książeczka:


według opisu przeznaczona jest dla dzieci starszych (6-8 lat) i faktycznie, niektóre zadania są jeszcze dla J. za trudne - szczególnie te wymagające czytania i pisania w obu językach (ale jestem pewna, że to i dla sześciolatka byłby problem, bo nie są łatwe), ale większość go zainteresowała


do tej pory najsprawniej poszło zadanie utrwalające liczebniki i nazwy kolorów
- Janek bezbłędnie (chociaż w trzech podejściach) pokolorował portret Pani Jesieni!


zabawy okołozaprawowe


po tym jak tata Janka niemal pomylił mus jabłkowy z dodatkiem pigwy z musztardą konieczne okazało się przygotowanie etykietek przynajmniej na część naszych skromnych "zapasów zimowych"

jesteś nasz Janek Staś

http://humahuppa.blogspot.com/2014/10/nadciaga-bliskopad.html
mimo, że nie wiedziałam wcześniej o projekcie #bliskopad
okazało się, że zbiegiem okoliczności mam dziś o czym napisać na pierwsze z zaproponowanych przez Humę tematów :)

pomysł na listopad jako miesiąc bliskości bardzo mi się spodobał, z góry jednak zakładam brak regularności w realizacji jego założeń - kolejne wpisy w tej serii pojawią się więc... lub nie
niech ten pierwszy będzie wyrazem poparcia dla słusznej idei zacieśniania rodzinnych relacji w szare, chłodne popołudnia :)


Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny każdego roku wiąże się dla całej mojej rodziny z wizytą na cmentarzu i wspominaniem tych, którzy odeszli
na szczęście J. nie doświadczył do tej pory bezpośrednio śmierci nikogo z najbliższych i nie do końca wie co to znaczy odwiedzać grób prababci, ale podobnie jak w zeszłym roku towarzyszył mi w tych odwiedzinach, bo uważam, że listopadowe święta są dobrym pretekstem, żeby mu pokazywać, że ludzie nie są nieśmiertelni, ale pamięć o nich - tak
o tym, że z każdym rokiem więcej widzi i ogarnia świadczy fakt, że już tak nie szaleje między grobami, ale usiłuje różne rzeczy zrozumieć, pyta: "dlaczego się ludzi po śmierci zakopuje?", albo (na moje próby wyjaśnienia, że ciało przestaje działać, ale to co wiemy, pamiętamy i umiemy nie umiera) "to znaczy, że potem człowiek jest niewidzialny?" (a także "dlaczego ten grób jest taki długi?" - przy zbiorowej mogile, oraz "a te kabelki na ziemi przenoszą piosenkę od mikrofonu  do głośnika?":P)


a wracając do tematu -
słucha, kiedy opowiadam o mojej babci i dziadku

dynia

nie wydrążyliśmy dyni, nie mamy strasznych przebrań, a Janek w ogóle o Halloween nie słyszał...

a nie, poprawka, czytaliśmy kiedyś o misiu Blue i duchach w "Bajkach o misiach z czterech stron świata", więc jednak słyszał - ale nie przypominałam mu tego opowiadania ostatnio, więc na jutrzejszy dzień nie jest specjalnie przygotowany

jakoś wcale mnie to nie martwi - a na pewno nie bardziej, niż to, czy jest przygotowany na pojutrze

w każdym razie dzięki dzisiejszej akcji zamykania darów jesieni w słoiki jesteśmy choć trochę przygotowani na zimę :D

czyli dynia u nas dziś nie straszy! 

 

Przygody z książką III - W poszukiwaniu Grzmiącego Smoka

tak sobie - zamiast egzotycznego urlopu :P - czytałam tego lata:
czytałam
i razem z autorami odkrywałam, poznawałam, dziwiłam się, marzyłam...


za każdym razem sięgając po książkę o wyjazdach, dalekich stronach, innych kulturach, mam ambiwalentne uczucia
z jednej strony je uwielbiam - niesamowicie rozszerzają horyzonty, pozwalają poznać obce kraje, poczuć się przez chwilę jak w podróży
z drugiej - boleśnie uświadamiają, jak wielki jest świat i jak niektóre miejsca odległe - geograficznie, "czasowo", finansowo...
ale i tak (masochistycznie?) sięgam ciągle po nowe :)

powstaje jednak pytanie, czy tym (nieuleczalnym!) wirusem miłości do podróży, odkrywania nowych miejsc, poznawania innych ludzi i "światów" - zarówno w rzeczywistości, jak i choćby tylko na kartach książek (po to tylko by potem pół życia mamiły, kusiły), zarażać niewinne dziecię...


szczęśliwym (?) trafem zostałam właścicielką "W poszukiwaniu Grzmiącego Smoka", autorstwa małżeństwa Sophie i Romio Shrestha, i dylemat prysł - widać tak miało być!
Janek po prostu musiał już jako omc czterolatek zobaczyć po raz pierwszy Himalaje i poczuć zew dalekiej Azji :P
mogę się tylko cieszyć, ze dzięki tak pięknej historii w zgoła magicznej oprawie


"W poszukiwaniu Grzmiącego Smoka" - oddam jeden egzemplarz

"W poszukiwaniu Grzmiącego Smoka" to pięknie wydana książka o oryginalnej treści
od kiedy pierwszy raz zobaczyłam okładkę bardzo, bardzo chciałam, żeby do nas trafiła...
i w rezultacie dostałam dwie :)

chętnie odstąpię jedną z nich czytelnikowi tego bloga,
który w komentarzu poniżej krótko uzasadni, dlaczego powinna trafić właśnie do niego
i w dowolny sposób udostępni informację o rozdaniu



obserwujesz? / lubisz fanpage? / zaglądasz i/lub komentujesz? - nie? najlepiej szybko to zmień i zgłoś się :)


zapraszam do przeczytania wpisu o naszych wrażeniach z lektury
i próbowania szczęścia :)

na podpisane (tak, żeby umożliwić weryfikację spełnienia warunków i kontakt z autorem zwycięskiej odpowiedzi) zgłoszenia czekam do 15. listopada
do 3 dni po tym terminie pojawi się informacja do kogo trafi książka

 
dlaczego powinna zagościć właśnie na Twojej półce?


 KONKURS ZAKOŃCZONY


dziękuję za wszystkie zgłoszenia!
szkoda, że nie jestem Świętym Mikołajem i nie mogę spełnić każdej z próśb, bo wszystkie uzasadnienia są przekonujące...
w drodze dogłębnej analizy, stopniowej eliminacji i ostatecznego losowania decyzja zapadła:

Smoki zamieszkają u pani Karoliny - autorki odpowiedzi:
 "(...) Chciałabym, żeby egzemplarz "W poszukiwaniu Grzmiącego Smoka" trafił właśnie do nas, bo byłby jedną z pierwszych książek moich dzieci pokazujących, że świat nie kończy się na naszym podwórku, państwie czy nawet kontynencie. Ze daleko stąd są miejsca tak odmienne i fascynujące, że wydają się... baśnią."

i jej córek

pani Karolino - czekam na adres do wysyłki!

a wszystkich zapraszam do kolejnych odwiedzin na blogu i fb/mamajanka - na pewno jeszcze nie raz czymś się będę chciała podzielić :)

jesienna kolacyjka


pomysł i wykonanie: Janek N. :)





las - przystanek od szarości

czyż to nie piękne hasło?
"LAS - przystanek od szarości" przeczytałam pierwszy raz w zeszłym roku na... wiacie przystanku autobusowego w moim mieście :)
i od tamtej pory chodzi mi po głowie wpis na taki temat

rzeczone wiaty ubarwiają nam nieco miasto, posiadają walor edukacyjny i przypominają, że w codziennym zabieganiu warto sobie od czasu do czasu pozwolić na przerwę i spacer wśród drzew
wszak las mamy w granicach Grudziądza!

Janek - jako fan komunikacji miejskiej (i wszelakiej) - oczywiście też już się z naszą najbliższą oklejoną wiatą zapoznał
przyznam, że mimo braku cierpliwości do opisów poszczególnych gatunków, rozpoznawanie drzew po liściach i owocach udawało mu się całkiem nieźle