Strony
▼
święta, święta...
święta, święta... i po świętach
chyba się starzeję, bo roku mijają mi szybciej
na szczęście, choć coraz częściej to tylko dwa krótkie dni oderwania od pracy i codziennych obowiązków, nadal udaje się stworzyć wokół nich wyjątkową atmosferę
pieczemy z chłopakami pierniczki (tak, S. już też "pomaga"!), stroimy choinkę (w tym roku J. sam wybrał i ubrał drzewko, które przynieśli z tatą), przygotowujemy kartki i drobiazgi dla bliskich (w tym roku mniej niż zwykle, ale mam nadzieję, że wrócimy do formy) i zdjęcia z calego roku do kalendarza dla dziadków, planujemy rodzinne spotkania (tym razem tylko giścinno-wyjazdowe, za co jestem niezmiernie wdzięczna zapraszającym :) ), zachowujemy wigilijne tradycje
a także, oczywiscie, czytamy
w imieniu najmłodszego w rodzinie, jako pierwszą świąteczną lekturę polecam przy tej okazji "Wieczór gwiazdkowy na placu budowy"
książeczka umiejętnie łączy bliskie młodym czytelnikom tematy i bożonarodzeniowe klimaty w formie krótkiego, lekkiego tekstu
zgromadzone na placu maszyny ciężko pracują, by jeszcze przed świętami zakończyć pewien bardzo ważny projekt
jednocześnie same otrzymują gwiazdkowe niespodzianki
o każdej ktoś pamięta, podrzucając najbardziej pożądany prezent
zanim na placu zapadnie zmierzch, wszyscy dźwigowo-koparkowo-wywrotkowi pasjonaci powinni w błogim świątecznym nastroju dć się ukołysać melodyjnym rymowankom...
starszy w tym roku w ramach adwentowego zadania domowego przygotowywał prezentację na temat tradycji bożonarodzeniowych
pomocą posłużyła mi.in. książka "Idą święta. O Bożym Narodzeniu, Mikołaju i tradycjach świątecznych na świecie"
J. w swojej pracy podsumowywał polskie zwyczaje
prócz tych powszechnie znanych i kultywowanych także w naszej rodzinie, miał okazję poznać także te mniej popularne lub starsze, jak wieszanie podłaźniczki i słomianych pająków, dzielenie się opłatkiem ze zwierzętami, czy przygotowywanie kutii
przy okazji dowiedział się wiele o świętowaniu za granicą - o niemieckich jarmarkach, skandynawskim koźle i "święcie światła", hiszpańskich tańcach w kosciele, holenderskim pływającym Mikołaju, włoskich szopkach...
"Idą święta" w kilkudziesięciu rozdziałach ukazała zarówno niesamowitą mnogość okołoświątecznych przesądów i różnorodność postaw, jak powszechną radość towarzyszącą chrześcijamnom przy tej okazji i, co tu dużo mówić, "magię świąt"
bardzo polecamy ją jako cenne, ciekawe i dopracowane graficznie źródło wiedzy o kulturze różnych krajów, w duchu jedności ponad podziałami
na koniec, zamiast fotografii wnetrza wspomnianych książeczek (które poznać zdecydowanie warto, ale z pewnością znajdziecie gdzie indziej w sieci, albo w sprzedaży stacjonarnej), tym razem rzut oka na fragmenty Jankowego dzieła
do książek wrócimy na pewno za rok!
za obie pozycje dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia
Wspaniała planeta Ziemia / Znikające królestwo
takie piękne rzeczy mam tu do pokazania
a nie wiem sama, komu bym mogła...
czytanie książek od dawna nie plasuje się w czołówce popularnych hobby, a aktualna wszechobecność mediów elektronicznych z pewnością nie przysłuży się zmianie tego stanu na lepsze
mało kto przyznaje się do oglądania filmów przyrodniczych, kiedy w modzie są coraz to nowe netflixowe seriale
niewielu potrafi tak po prostu wyjść z domu, wyjechać za miasto, zachwycić urodą, różnorodnością i naturalną harmonią przyrody,
docenić piękno, które być może także dlatego właśnie gaśnie...
książki, do których można zajrzeć poniżej adresowane są w moim odczuciu głównie do dzieci
przemawia za tym sposób formułowania zdań, cierpliwe tłumaczenie podstaw ekologii (w pierwszej - na powyższym zdjeciu z lewej), czy dobór podtytułów i ciekawostek (w drugiej - po prawej)
do lektury zachęcić ma z pewnością także oprawa graficzna
przepyszna!
duży format, twarde oprawy, calostronicowe ryciny szczegółowo, lecz artystycznie przedstawiające wybrane gatunki (w drugiej) lub całe ekosystemy, mapy i łańcuchy zależności
takie książki trzeba jednak dzieciom umieć pokazać
polecam je zatem do przeglądania każdemu - rodzinom do wspólnej lektury, uczniom jako uzupełnienie podręczników biologii, młodszym dzieciom jako zbiory "prawdziwych baśni" pełne fascynujących obrazków
oraz - na równi z nimi - samym dorosłym
niejeden z nich, nawet (a może przede wszystkim ;) ) pasjonat nauk przyrodniczych, mógłby znaleźć w takiej lekturze przyjemność, a pewnie i garść nie poznanych wcześniej / zapomnianych informacji
nie jestem w stanie zweryfikować merytorycznie wszystkich podanych w nich informacji
raz, że jest ich naprawdę wiele, dwa - nie wszystko jeszcze przeczytałam...
z pełnym przekonaniem zachęcam jednak do sięgnięcia w kierunku obydwu i samodzielnej lektury
wszelkie ewentualne wątpliwości zawsze można rozwiać zgłębiając temat korzystając z innych źródeł, te zaś po prostu z przyjemnością smakować, a treści i ilustracjom pozwolić sobie otworzyć oczy na wspaniałości świata przyrody
"Znikajace królestwo" stanowi poruszający zbiór krótkich esejów na temat kilkudziesięciu ginących gatunków zwierząt
to krótkie notki, w prostych słowach opowiadające o mniej lub bardziej znanych zwierzakach wpisanych do Czwewonej Księgi (czyli na listę organizmów zagrożonych wyginięciem) uzupełnione o och artystyczne portrety
ciekawy spis, podzielony według siedlisk, o których niekorzystnych zmianach również można się przy przy tej okazji co nieco dowiedzieć
przemawia do zmysłów i wyobraźni, nie pozwala pozostać obojętnym, a na koniec podpowiada, co we własnym zakresie robić, by choć trochę pomóc
"Wspaniała planeta Ziemia i jej przyroda" stanowi bogate kompendium wiedzy przyrodniczej - w słowach i obrazach
przedstawia poszczególne ekosystemy globu jako ciekawe, złożone i piękne, każdy na swoj sposób, układy, w których poszczególne organizmy zajmują swoje nisze
podkreśla wagę wzajemnych powiązań wszystkiego co żyje i pozwala poszerzyć wiedzę na wiele tematów z dziedziny ekologii
przekazuje informacje w nowoczesnej, pełnej infografik, zwiezlych akapitów i "klimatycznych" ilustracji, absolutnie nie kojarzacej się z nudnym podręcznikiem, formie
uczy o tym, co nas otacza, jak działa i dlaczego zasługuje na uwagę i dbałość ze strony człowieka
czytajmy zatem, poznawajmy, chrońmy
zobaczcie sami, że warto...
"Znikające królestwo. Przewodnik po swiecie zagrożonych zwierząt" ukazało się nakładem wydawnictwa Nasza Ksiegarnia
"Wspaniała planeta Ziemia i jej przyroda" należy do serii EgmontArt
obydwu oficynom, za obie, równie ważne i potrzebne - bardzo dziękuję
Pucio PIERWSZE ZABAWY ze słowami i dźwiękami
pani logopeda, Marta Galewska-Kustra właśnie zaprosiła nas na kolejne spotkanie z Puciem
(kto zacz można sobie sprawdzić/przypomnieć tutaj >>KLIK<<)
tym razem naszemu roczniakowi Mikołaj* przyniósł PIERWSZE ZABAWY "sprzyjające rozwojowi mowy i myślenia" :o
eleganckie pudełko, podobne kształtem i trwałością do poprzednich gier-zabawek z serii o Puciu (patrz tutaj >>KLIK<<), tym razem zawiera 40 kwadratowych i prostokątnych tekturek
połowa z nich to kartoniki z obrazkami - proste ilustracje, na których główny bohater, obserwowane przez niego zwierzę lub używany sprzęt, wydają dźwięki
odpowiednie wyrażenia dźwiękonaśladowcze zapisane są na nich w komiksowym dymku lub inaczej zaznaczone jako wydobywające się z danego źródła
wszystkie można sobie obejrzeć na pudełku
druga część to same "podpisy" - zapis tych samych słówek na białym prostokącie
"Wyrażenia dźwiękonaśladowcze są wypowiadane już przez roczne dzieci i stanowią bardzo ważny element rozwoju mowy"
- jak czytamy we wstępie i obserwujemy na co dzień :)
"Obrazki dają okazję do rozmaitych zabaw, w zależnosci od możliwości intelektualnych i potrzeb dziecka"
- będziemy testować i dostosowywać!
autorka proponuje następujące sposoby wykorzystania zestawu:
ale oczywiście zabaw może być więcej,
np.
grupowanie lub szeregowanie wg dowolnego klucza,
poszukiwanie wybranych obiektów lub "dźwięków" w książeczkach,
opowiadanie historyjek,
tworzenie "hałaśliwych" wierszyków i piosenek,
memo obrazkowo-napisowe
itp.
ogranicza nas tylko własna pomysłowość (i cierpliwość malucha ;) )
dzięki ilustratorce, Joannie Kłos, całość "ubrana" jest w łagodne pastelowe barwy, a obrazki czytelne nawet dla głównego zainteresowanego (u nas lat 1)
co mi się szczególnie w zestawie podoba to także twarde, "dziecioodporne" kartoniki, które naprawdę mają szansę przetrwać wielokrotne używanie
Stasia, póki co, potrafią zająć maksymalnie na 5-10 minut, ale skutecznie zachęcają do miałczenia, pukania i kląskania, dlatego na pewno będziemy do nich wracać,
jako jednej z pierwszych zabawek-gier logopedyczno-edukacyjnych
wpis zgłaszam do projektu "Grajmy!", w którym nie brakuje podobnych propozycji również dla najmłodszych
* Nasza Księgarnia - dziękujemy :)
(kto zacz można sobie sprawdzić/przypomnieć tutaj >>KLIK<<)
tym razem naszemu roczniakowi Mikołaj* przyniósł PIERWSZE ZABAWY "sprzyjające rozwojowi mowy i myślenia" :o
połowa z nich to kartoniki z obrazkami - proste ilustracje, na których główny bohater, obserwowane przez niego zwierzę lub używany sprzęt, wydają dźwięki
odpowiednie wyrażenia dźwiękonaśladowcze zapisane są na nich w komiksowym dymku lub inaczej zaznaczone jako wydobywające się z danego źródła
wszystkie można sobie obejrzeć na pudełku
druga część to same "podpisy" - zapis tych samych słówek na białym prostokącie
"Wyrażenia dźwiękonaśladowcze są wypowiadane już przez roczne dzieci i stanowią bardzo ważny element rozwoju mowy"
- jak czytamy we wstępie i obserwujemy na co dzień :)
"Obrazki dają okazję do rozmaitych zabaw, w zależnosci od możliwości intelektualnych i potrzeb dziecka"
- będziemy testować i dostosowywać!
autorka proponuje następujące sposoby wykorzystania zestawu:
- przeglądanie i nazywanie obiektów na ilustracjach
- pokazywanie i zakrywanie obrazków z wydawaniem zapisanych na nich dźwięków (o, "koko" - nie ma "koko")
- wyszukiwanie ilustracji do danych wyrażeń dźwiękonaśladowczych (gdzie jest "miau"?)
- zabawa w podawanie (daj "bzz bzz")
- dopasowywanie ilustracji do realnych przedmiotów (tu "szu szu" i tu "szu szu")
i wreszcie
6. dopasowywanie podpisów do ilustracji
ale oczywiście zabaw może być więcej,
np.
grupowanie lub szeregowanie wg dowolnego klucza,
poszukiwanie wybranych obiektów lub "dźwięków" w książeczkach,
opowiadanie historyjek,
tworzenie "hałaśliwych" wierszyków i piosenek,
memo obrazkowo-napisowe
itp.
ogranicza nas tylko własna pomysłowość (i cierpliwość malucha ;) )
dzięki ilustratorce, Joannie Kłos, całość "ubrana" jest w łagodne pastelowe barwy, a obrazki czytelne nawet dla głównego zainteresowanego (u nas lat 1)
co mi się szczególnie w zestawie podoba to także twarde, "dziecioodporne" kartoniki, które naprawdę mają szansę przetrwać wielokrotne używanie
Stasia, póki co, potrafią zająć maksymalnie na 5-10 minut, ale skutecznie zachęcają do miałczenia, pukania i kląskania, dlatego na pewno będziemy do nich wracać,
jako jednej z pierwszych zabawek-gier logopedyczno-edukacyjnych
wpis zgłaszam do projektu "Grajmy!", w którym nie brakuje podobnych propozycji również dla najmłodszych
* Nasza Księgarnia - dziękujemy :)
błyskawiczne pierniczki matematyczne = matematyka na święta 2019
nasze tegoroczne pierniki lepiej smakują niż wyglądają ;)
ich największą zaletą jest prosta receptura (patrz na końcu) i błyskawiczne wykonanie,
a największą wartością dodaną, że pozwoliły napisać tu choć dwa słowa w ramach tradycyjnego już projektu przedświąteczno-matematycznego :)
w ramach akcji "Matematyka na święta", o której więcej u organizatorki, czyli tutaj: >>KLIK<<,
bawiliśmy się już w pieczenie, a tym samym odmierzanie, odważanie, przeliczanie ilości i objętości nie raz
(wpisy z poprzednich lat znajdziecie tu: >>KLIK<<)
bawiliśmy się już w pieczenie, a tym samym odmierzanie, odważanie, przeliczanie ilości i objętości nie raz
(wpisy z poprzednich lat znajdziecie tu: >>KLIK<<)
kuchnia jest jednak nieograniczonym źródłem matematycznych inspiracji!
tym razem, jako że J. nadal utrwala tabliczkę mnożenia, zapraszamy na
pierniczkowe zadania tekstowe
najpierw J. ustalił podstawowe dane (układając wielopierniczkowe prostokąty)
później na zmianę dawaliśmy sobie różne zadania,
np.:
- ile upiekliśmy pierniczków każdego kształtu? /w liczeniu wykorzystaj mnożenie!/
- których jest najwięcej? których najmniej? o ile różni się ich liczba?
później na zmianę dawaliśmy sobie różne zadania,
np.:
- małych gwiazdek jest 6 rzędów po dziesięć - czy można je ułożyć inaczej i też uzyskać prostokąt? ile będzie wtedy rzędów po ile sztuk?
- z drugiej porcji ciasta wyszło o połowę więcej kółek niż małych gwiazdek - ile to razy więcej niż dużych gwiazdek?
- dużych gwiazdek jest 10 - ile to daje razem wierzchołków? a jeśli 4 się ukruszyły? ;)
- ile razy więcej (od dużych) mamy małych gwiazdek? jak myślisz, ile to razy więcej wierzchołków?
- motyli jest szesnaście - ile to skrzydełek do ozdobienia?
wyszły bardzo ładne, ale jak wspomniałam, pierniki okazały się także smaczne... nie wiem, czy zdążę uwiecznić :P)
- jeśli zjemy dwie duże gwiazdki, ile razy więcej będzie motyli?
- ile motylków trzeba zjeść, żeby zostało ich cztery razy mniej niż małych gwiazdek?
- po lukrowaniu zostały 52 małe gwiazdki - ile zjadła mama, jeśli J i S po tyle samo i więcej niż po dwa?
- jeśli ja wezmę jedną gwiazdkę, Staś dwie, mama trzy i tak dalej, zawsze o jedną więcej, kto weźmie ostatnią? kto będzie miał wtedy najwięcej?
- z dużych gwiazdek ubyły 2 - ( ile zjadła mama? - to pytanie poza konkursem ;) ) - jeśli chcielibyśmy otoczyć je małymi gwiazdkami tak, żeby do każdego wierzchołka dotykał czubeczek małej gwiazdki, ile małych nie zostanie zużytych do stworzenia tej kompozycji?
itd., itp.
pozostałe pierniczki - wersja bezforemkowa, dla jeszcze bardziej leniwych, wróć, zabieganych ;),
posłużyły do zabaw geometrycznych
ale tu liczyć także można
np.
- ile pięcioramiennych gwiazdek uda się ułożyć z dziewięciu pasków ciasta przekrojonych pod skosem na pół i jeszcze raz na pół?
- ile rombów (względnie równoległoboków) zostanie wówczas "bez przydziału" = do zjedzenia?
- ilu takich pierniczków potrzeba do ułożenia choinki w której kolejne "piętra" różnią się o dwa, jak na zdjęciu powyżej? a o "piętro" większej? a mniejszej? a z gwiazdą na szczycie?
itd. ...
a na koniec wszystko trzeba by zsumować i poodejmować...
czy wiadomo,
ile pierniczków upiekliśmy łącznie?
i ile pachnących i polukrowanych pozostało do zjedzenia?
a u Was - udało się nadążyć z liczeniem pierników?
a może właśnie liczycie... pierogi ;)
życzymy dobrej zabawy i smacznego!
inne przedświąteczne zabawy z matematyką
znajdziecie tu:
---
przepis na najprostsze pierniczki, bez chłodzenia ciasta
(idealne na przykład na przedłużające się - powiedzmy S-zależne - trwanie w niedoczasie)
2 szklanki mąki, przyprawa korzenna*
pół szklanki cukru, 40 g masła, 2 łyżki miodu, jajko, 1 łyżeczka sody
łączymy składniki suche (mąka cukier, soda, przyprawy),
masło i miód rozpuszczamy, lekko studzimy, wlewamy do mąki, dodajemy jajko
po zmieszaniu łyżką wyjmujemy i zagniatamy ciasto
wałkujemy, wycinamy pierniki
pieczemy 8 minut w 180 st. C
łączymy składniki suche (mąka cukier, soda, przyprawy),
masło i miód rozpuszczamy, lekko studzimy, wlewamy do mąki, dodajemy jajko
po zmieszaniu łyżką wyjmujemy i zagniatamy ciasto
wałkujemy, wycinamy pierniki
pieczemy 8 minut w 180 st. C
*w tym roku lepsze wyszły bezglutenowe - z mąki kukurydzianej ze skrobią,
a przyprawa Prymat okazała się dużo bardziej aromatyczna niż ta z Cykorii
lukier:
szklanka cukru pudru + sok z pomarańczy q.s. (około łyżki)
też jeszcze zdążycie sobie takie zrobić!
mniam :)
Vademecum przetrwania
słyszeliście kiedyś o prepperach/preppersach?
jeden z nich właśnie zdecydował się opowiedzieć o sobie i podejściu do życia, jakie prezentują jemu podobni, w książce pod tytułem:
Vademecum przetrwania. Jak wyjść cało z kataklizmu, katastrofy i konfliktu
możemy się z niej dowiedzieć, dlaczego, według pana Piotra Czuryłło, kluczowe jest posiadanie choćby podstawowego zapasu wody i żywności, zapałek i ostrego noża
oraz, chyba przede wszystkim, bliżej poznać filozofię i kilka najważniejszych zasad przyświecających ludziom, dla których życiową doktryną zdaje się być hasło: Expect the best. Prepare for the worst.
jedno z pierwszych zdań w tekście brzmi: "Nasze życie to nieprzerwane pasmo lęków."
w pewnym sensie definiuje ono strach, jako jeden z głównych motorów działania człowiekaabstrahując od tego, jak wydało mi się to poruszające i do jakich osobistych i uniwersalnych przemyśleń zainspirowało, z całą pewnością przybliża źródło życiowej postawy autora
pomyli się jednak ten, kto ad hoc wysnuje z powyższego wniosek, iż preppersi np. budują schrony, bo boją się życia - przeciwnie! oni "ubezpieczają się" na przyszłość, by móc teraz spokojnie się owym życiem cieszyć, a "w godzinie próby", je zachować
jednym z ukrytych miedzy wierszami przesłań wydaje mi się być mądra rada, żeby próbować oswajać swoje lęki, traktować je jako motywację do pracy nad sobą i czerpać siłę ze znajdywania sposobów na ich pokonanie
Dobrobyt, w którym żyjemy, uśpił naszą czujność, ale być może pewnego dnia w gniazdkach zabraknie prądu, zbiorniki na stacjach benzynowych opustoszeją, a z kranu nie poleci woda. Co wtedy zrobimy?autor stawia nas przed powyższym pytaniem, a jednocześnie stara się odpowiedzieć na nie sobie, zawczasu rozpatrując przeróżne scenariusze, przygotowując drogi ucieczki, opracowując plany i praktyczne rozwiązania
książka stanowi zbiór porad i wskazówek, sformułowanych na bazie własnych przekonań i doświadczeń
dla postronnego obserwatora jest to jednocześnie fascynujący obraz pasji, która staje się treścią życia człowieka
niesamowite jest to, jak "doktryna przetrwania" wpływa na postrzeganie otaczającej rzeczywistości i staje się punktem wyjścia do przeorganizowania codziennego życia
a przy okazji uczy samodzielności, samowystarczalności, zaradności, motywuje do przełamywania obaw i barier, otwiera na kontakt z przyrodą...
obok ogólnych podpowiedzi kierowanych do wszystkich, którzy chcieliby czuć się zabezpieczeni na wypadek takiego, czy innego "końca świata", znajdziemy tu konkretne przykłady i historie "z życia wzięte" oraz całkiem sporo fotografii
więcej można zobaczyć na stronie wydawcy, czyli tutaj: >>KLIK<<
a w książce przeczytać m. in. o wartościowych umiejętnościach, które ułatwią przetrwanie w każdych warunkach, sposobach zabezpieczenia swojego domu z myślą o różnych kataklizmach, możliwościach samodzielnego zdobywania pożywienia, czy podstawowym sprzęcie, który warto zgromadzić "na wszelki wypadek"
"Vademecum przetrwania" to ciekawa, bardzo przystępnie napisana i starannie edytorsko przygotowana lektura
czy, albo jaką naukę czytelnik z niej wyniesie, zależy tylko od niego
za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia
więcej można zobaczyć na stronie wydawcy, czyli tutaj: >>KLIK<<
a w książce przeczytać m. in. o wartościowych umiejętnościach, które ułatwią przetrwanie w każdych warunkach, sposobach zabezpieczenia swojego domu z myślą o różnych kataklizmach, możliwościach samodzielnego zdobywania pożywienia, czy podstawowym sprzęcie, który warto zgromadzić "na wszelki wypadek"
"Vademecum przetrwania" to ciekawa, bardzo przystępnie napisana i starannie edytorsko przygotowana lektura
czy, albo jaką naukę czytelnik z niej wyniesie, zależy tylko od niego
za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia
kalendarz adwentowy (od cioci W.)
z powodu czasu upływającego szybciej, niż ktokolwiek zdołałby choćby odnotować kolejne daty (a co dopiero obmyślić, a później jeszcze wykonać zadane na poszczególne dni wyzwania), miało go u nas w tym roku nie być
od czego jednak rodzina!
dzięki pomysłowości, talentowi i zaangażowaniu cioci W., J. posiada kalendarz adwentowy :)
o, taki:
ciocia zadziałała z rozmachem:
wykorzystała zapas rolek od papieru toaletowego, krepę, kolorowy papier do pakowania prezentów i sporo kleju na gorąco oraz tonę słodkości
i stworzyła aż sześć takich choinek (!)
jak widać na załączonym obrazku, dzieci doskonale sobie z nimi poradziły ;)
dziękujemy za niespodziankę,
a pomysł na taki "recyklingowy" upominek polecamy w ramach akcji #nowezycie
więcej pomysłów na kreatywne wykorzystanie różnych surowców - tutaj >>KLIK<<
jeszcze raz Basia
choć wydawałoby się, że J. wyrósł już z większości prostych, w założeniu przeznaczonych dla przedszkolaków opowiadań, jest taka seria, do której sam często wraca...
BASIA
jak dotąd nie tylko nie udało mi się przekazać młodszym dzieciom większości spośród książeczek z opowieściami o tej rezolutnej dziewczynce (o których pisałam tu pod #Basia),
ale i coś nam znów do kolekcji przybyło :)
najnowszy zbiór opowiadań w tej serii to
niektóre tematy, choć przedszkole już dawno za nami, nadal bliskie...
pewne ideały wciąż nieosiągalne,
najprostsze prawdy - stale aktualne
kilka opowiadań znaliśmy już z innych źródeł (to o opiekunce także w wersji do słuchania - aż dziw, że się mimo wszystko nie znudziło!), nowością było jednak między innymi to o koledze z Haiti (świetnie obrazujące problemy z asymilacją w nowym środowisku) oraz o dzielnej mamie w podróży (ha!), "kuchennych rewolucjach" (w tym wiecznie rozrabiającym i wymagającym przebierania Stasiu, wróć, Franku ;) ) czy rodzinnym biwaku
J. ponownie nie odłożył zbioru, póki nie przeczytał wszystkich - od deski do deski...
uczciwie będzie jednak dodać, że gdy w końcu zdecydował się włączyć płytę, uważnie i z przyjemnością słuchałam i ja!
nie ma się co więcej rozpisywać - zerknijcie do poprzednich wpisów, by przekonać się, za co lubimy i cenimy serię o Basi
tu tylko prosty przekaz:
polecamy wszystkie "Basie" do czytania,
a najnowszą, czytaną głosem pani Marii Seweryn, także do posłuchania
za egzemplarz dziękuję Egmont.pl
BASIA
jak dotąd nie tylko nie udało mi się przekazać młodszym dzieciom większości spośród książeczek z opowieściami o tej rezolutnej dziewczynce (o których pisałam tu pod #Basia),
ale i coś nam znów do kolekcji przybyło :)
najnowszy zbiór opowiadań w tej serii to
Basia do słuchania
czyli książeczka z jedenastoma opowiadaniami, do której dołączono płytę z ich wersją audio
J. zaczął klasycznie - od tekstu pisanego
w tej kwestii książeczki o Basi przyzwyczaiły nas już do ciepłej, "prorodzinnej" tematyki, spokojnej w tonie analizy emocji, mimochodem przemycanych wartości,
a w warstwie graficznej czytelnej czcionki i doskonale uzupełniających treść ilustracji Marianny Oklejak
nie było zaskoczenia,
nie ma rozczarowania!
niektóre tematy, choć przedszkole już dawno za nami, nadal bliskie...
pewne ideały wciąż nieosiągalne,
najprostsze prawdy - stale aktualne
kilka opowiadań znaliśmy już z innych źródeł (to o opiekunce także w wersji do słuchania - aż dziw, że się mimo wszystko nie znudziło!), nowością było jednak między innymi to o koledze z Haiti (świetnie obrazujące problemy z asymilacją w nowym środowisku) oraz o dzielnej mamie w podróży (ha!), "kuchennych rewolucjach" (w tym wiecznie rozrabiającym i wymagającym przebierania Stasiu, wróć, Franku ;) ) czy rodzinnym biwaku
J. ponownie nie odłożył zbioru, póki nie przeczytał wszystkich - od deski do deski...
uczciwie będzie jednak dodać, że gdy w końcu zdecydował się włączyć płytę, uważnie i z przyjemnością słuchałam i ja!
nie ma się co więcej rozpisywać - zerknijcie do poprzednich wpisów, by przekonać się, za co lubimy i cenimy serię o Basi
tu tylko prosty przekaz:
polecamy wszystkie "Basie" do czytania,
a najnowszą, czytaną głosem pani Marii Seweryn, także do posłuchania
za egzemplarz dziękuję Egmont.pl
wielkie "wow" i karaluch zombie (czyli Niezwykła księga owadów)
dzisiejsze zdjęcie tytułowe to ilustracja z naszej nowej książki
rysunek niesamowicie szczegółowy, realistyczny niczym fotografia, a jednocześnie pomysłowo, artystycznie skomponowany
zapada w pamięć i skutecznie pobudza ciekawość, czyż nie?
aż się chce od razu sprawdzić, czy to prawda - czy to możliwe, że
istnieją owady wielkości myszy?!
dobre gry w niezłej cenie - polecamy bestsellery Egmontu
jak pewnie już dawno zauważyliście, całkiem sporo czasu spędzamy grając w gronie rodziny i ze znajomymi w planszówki
wśród wielu opisywanych na blogu gier, poczesne miejsce, a w kategorii familijnych być może nawet pierwsze, zajmują tytuły pochodzące z bogatej oferty wydawnictwa EGMONT
ponieważ
1. są to naprawdę godne polecenia tytuły, sprawdzone przez graczy w różnym wieku i odmiennych gustach, w licznych rozgrywkach w domach, Klubie Grajmy! i na spotkaniach z uczniami
oraz
2. wydawnictwo ogłosiło właśnie super promocję cenową,
przypomnę poniżej gry, które mieliśmy już okazję wypróbować z krótkim podsumowaniem i linkami do pełnych opinii
brzmi ciekawie?
zapraszam do lektury! :)
poznajcie / przypomnijcie sobie :
a w zasadzie trzech ;)
ta seria ma swoich fanów wśród graczy w każdym wieku - od przedszkolaka po seniora
i to nie tylko wśród zdeklarowanych zwolenników układanek i łamigłówek logicznych
do zabawy zachęca dobre wykonanie (trwałe planszetki, kolorowe elementy, błyszczące kamyki-punkty, a w przypadku kart przejrzysta grafika), tłumaczenie zasad zajmuje chwilę, a każda rozgrywka jest inna
"Ubongo" >>KLIK<<, "Ubongo gra karciana" >>KLIK<< i "Ubongo 3D" >>KLIK<<
moim faworytem jest ta ostatnia, ale warto poznać wszystkie :)
ponieważ ostatnio J.zachęcił do zabawy z żółwikami nawet mniej "planszówkowych" dziadków N., polecam bez mrugnięcia okiem :)
tylko trudno wybrać, która lepsza... o czym pisałam już dawno temu tu:
"Pędzące żółwie" kontra "Pędzące ślimaki" >>KLIK<<
i, uwierzcie, od tego czasu - przez ponad 5 lat! - wcale nam się nie znudziła :)
idealne połączenie ćwiczenia spostrzegawczości, koncentracji i refleksu plus drewniane figurki i przystępne reguły czynią z tej gry dobrą zabawę dla początkujących graczy, ale i miły przerywnik przy "cięższych" rozgrywkach
w najbliższym czasie napiszę jeszcze o "Duuuszkach w kąpieli", które można traktować jako dodatek urozmaicający podstawowe "Duuuszki", albo samodzielną grę,
ale już teraz zachęcam do zerknięcia jak J. bawił się wersją podstawową jeszcze zanim skończył 4 lata:
"Duuuszki" >>KLIK<<
doskonałe w swej prostocie, można powiedzieć nowatorskie, podejście do mechaniki "memo", ładne wykonanie, duże karty, proste zasady plus pewna dawka edukacji - to przepis na zaciekawienie starszych i młodszych, uczniów i nauczycieli
niezły patent na ćwiczenie pamięci i poszerzenie wiedzy o naszym kraju - w aspekcie historycznym, przyrodniczym, ogólnym - ponownie, sprawdzone wśród graczy w wieku od przedszkolaka po emeryta
u nas na stole goszczą obie - indywidualnie lub przemieszane "Polska Luxtorpeda" >>KLIK<< i "Polska Luxtorpeda Odjazd" >>KLIK<<
połączenie zasad znanego przez wielu "tetrisa" i świetnego wykonania (trwałe elementy z dobrej jakości plastiku!) zapewnia dobrą, na pewno nie jednorazową zabawę
kto nie zna / nie pamięta, może o niej przeczytać więcej tu: "FITS" >>KLIK<<
a potem spokojnie można poprosić Gwiazdora, żeby i Wam podrzucił pod choinkę ;)
niewielkie pudełka kryją ciekawe rozwiązania i sporo dobrej zabawy dla młodych i początkujących graczy
u nas szczególnie dobrze sprawdza się "Lato z komarami" >>KLIK<< - prosta karcianka z jedyną akceptowalną wersją tych owadów, które ilustrator (T. Samojlik <3) uczynił naprawdę sympatycznymi :)
ze zniżką (o której już za chwilę) kosztują około 20 złotych - przy takiej cenie nawet nie warto się zastanawiać!
lista niebezpiecznie się wydłuża, więc żeby nie zniechęcić nikogo zanim dotrzemy do wspomnianej propozycji promocyjnej, jeszcze tylko coś dla najmłodszych:
również sprawdziliśmy - ciekawe dla przedszkolaków tematy (kotki, dinozaury, czekająca na odwiedziny babcia) i kolorowe elementy zachęcają do gry, a kooperacja, na której bazują zasady ułatwia start w planszówkowy świat i łagodzi gorycz ewentualnej porażki
"Park dinozaurów", Kotek Psotek", "Wyprawa do babci" i "Mali detektywi" >>KLIK<<
jeszcze więcej recenzji gier Egmontu
- od ulubieńca znajomych dzieci, którym jest "Tata miś" >>KLIK<<, przez "imprezowe" zabawy dla całkiem dorosłych, jak "Wtedy, kiedy..." >>KLIK<<, "Dopasowani" >>KLIK<<, coś dla geeków = "El Gaucho" >>KLIK<<, po nasze ostatnie super odkrycie, czyli "Polowanie na robale" >>KLIK<< -
można przejrzeć w blogowej zakładce Egmont gry, czyli tutaj: >>KLIK<<
jestem pewna, że czeka tam coś dobrego dla każdego
a gdy już traficie na swojego faworyta...
Ubongo!
naszej planszówkowej półki nie wyobrażam już sobie bez tego pudełkaa w zasadzie trzech ;)
ta seria ma swoich fanów wśród graczy w każdym wieku - od przedszkolaka po seniora
i to nie tylko wśród zdeklarowanych zwolenników układanek i łamigłówek logicznych
do zabawy zachęca dobre wykonanie (trwałe planszetki, kolorowe elementy, błyszczące kamyki-punkty, a w przypadku kart przejrzysta grafika), tłumaczenie zasad zajmuje chwilę, a każda rozgrywka jest inna
"Ubongo" >>KLIK<<, "Ubongo gra karciana" >>KLIK<< i "Ubongo 3D" >>KLIK<<
moim faworytem jest ta ostatnia, ale warto poznać wszystkie :)
Pędzące żółwie, Pędzące ślimaki
to tytuły, które z pewnością dawno zasłużyły na tytuł bestsellerów Egmontu - gry znane i sprawdzone przez setki rodzin, które od lat nie tracą na popularnościponieważ ostatnio J.zachęcił do zabawy z żółwikami nawet mniej "planszówkowych" dziadków N., polecam bez mrugnięcia okiem :)
tylko trudno wybrać, która lepsza... o czym pisałam już dawno temu tu:
"Pędzące żółwie" kontra "Pędzące ślimaki" >>KLIK<<
Duuuszki
ha, tę grę po raz pierwsze opisywałam nawet jeszcze dawniej niż "Pędzące..."i, uwierzcie, od tego czasu - przez ponad 5 lat! - wcale nam się nie znudziła :)
idealne połączenie ćwiczenia spostrzegawczości, koncentracji i refleksu plus drewniane figurki i przystępne reguły czynią z tej gry dobrą zabawę dla początkujących graczy, ale i miły przerywnik przy "cięższych" rozgrywkach
w najbliższym czasie napiszę jeszcze o "Duuuszkach w kąpieli", które można traktować jako dodatek urozmaicający podstawowe "Duuuszki", albo samodzielną grę,
ale już teraz zachęcam do zerknięcia jak J. bawił się wersją podstawową jeszcze zanim skończył 4 lata:
"Duuuszki" >>KLIK<<
Polska Luxtorpeda
to z kolei hit spotkań "planszówkowych", które prowadzę w szkołach i bibliotekachdoskonałe w swej prostocie, można powiedzieć nowatorskie, podejście do mechaniki "memo", ładne wykonanie, duże karty, proste zasady plus pewna dawka edukacji - to przepis na zaciekawienie starszych i młodszych, uczniów i nauczycieli
niezły patent na ćwiczenie pamięci i poszerzenie wiedzy o naszym kraju - w aspekcie historycznym, przyrodniczym, ogólnym - ponownie, sprawdzone wśród graczy w wieku od przedszkolaka po emeryta
u nas na stole goszczą obie - indywidualnie lub przemieszane "Polska Luxtorpeda" >>KLIK<< i "Polska Luxtorpeda Odjazd" >>KLIK<<
FITS
mimo że to jedno z naszych nowszych pudełek, już ma swoich wiernych wielbicieli :)połączenie zasad znanego przez wielu "tetrisa" i świetnego wykonania (trwałe elementy z dobrej jakości plastiku!) zapewnia dobrą, na pewno nie jednorazową zabawę
kto nie zna / nie pamięta, może o niej przeczytać więcej tu: "FITS" >>KLIK<<
a potem spokojnie można poprosić Gwiazdora, żeby i Wam podrzucił pod choinkę ;)
gry do plecaka
to z kolei niezła podpowiedź na prezent mikołajkowyniewielkie pudełka kryją ciekawe rozwiązania i sporo dobrej zabawy dla młodych i początkujących graczy
u nas szczególnie dobrze sprawdza się "Lato z komarami" >>KLIK<< - prosta karcianka z jedyną akceptowalną wersją tych owadów, które ilustrator (T. Samojlik <3) uczynił naprawdę sympatycznymi :)
ze zniżką (o której już za chwilę) kosztują około 20 złotych - przy takiej cenie nawet nie warto się zastanawiać!
lista niebezpiecznie się wydłuża, więc żeby nie zniechęcić nikogo zanim dotrzemy do wspomnianej propozycji promocyjnej, jeszcze tylko coś dla najmłodszych:
rodzinka wygrywa
stanowi serię gier polecanych dla maluchów już od 3 r.ż.również sprawdziliśmy - ciekawe dla przedszkolaków tematy (kotki, dinozaury, czekająca na odwiedziny babcia) i kolorowe elementy zachęcają do gry, a kooperacja, na której bazują zasady ułatwia start w planszówkowy świat i łagodzi gorycz ewentualnej porażki
"Park dinozaurów", Kotek Psotek", "Wyprawa do babci" i "Mali detektywi" >>KLIK<<
jeszcze więcej recenzji gier Egmontu
- od ulubieńca znajomych dzieci, którym jest "Tata miś" >>KLIK<<, przez "imprezowe" zabawy dla całkiem dorosłych, jak "Wtedy, kiedy..." >>KLIK<<, "Dopasowani" >>KLIK<<, coś dla geeków = "El Gaucho" >>KLIK<<, po nasze ostatnie super odkrycie, czyli "Polowanie na robale" >>KLIK<< -
można przejrzeć w blogowej zakładce Egmont gry, czyli tutaj: >>KLIK<<
jestem pewna, że czeka tam coś dobrego dla każdego
a gdy już traficie na swojego faworyta...
wydawnictwo proponuje Wam, czyli naszym czytelnikom, rabat w wysokości 40% od ceny wyjściowej na wszystkie produkty z działu gry planszowe na https://egmont.pl/gry-planszowe
trzeba się zarejestrować i zalogować na stronie (co trwa tylko chwilę) i już można do woli buszować wśród ciekawych rodzinnych tytułów :)
cena gier planszowych obniży się po wpisaniu kodu rabatowego: mamajanka podczas finalizacji zakupów (przy podsumowaniu "koszyka")
zniżka obowiązuje od 12 listopadado końca bieżącego roku
Edit: tylko do 15. grudnia 2019!
według mnie - warto!
trzeba się zarejestrować i zalogować na stronie (co trwa tylko chwilę) i już można do woli buszować wśród ciekawych rodzinnych tytułów :)
cena gier planszowych obniży się po wpisaniu kodu rabatowego: mamajanka podczas finalizacji zakupów (przy podsumowaniu "koszyka")
zniżka obowiązuje od 12 listopada
Edit: tylko do 15. grudnia 2019!
według mnie - warto!
polowanie na robale
tak wyglądają elementy naszej nowej gry:
według opisu na pudełku do zabawy możemy zaprosić od dwóch do nawet siedmiu graczy w wieku powyżej ośmiu lat
choć gra się zwykle sprawnie i dość krótko (j.w. - łącznie ok. 20 min.), polecałabym pierwsze próby w gronie max. 3-5 osób, bo gdy jest ich więcej długo czeka się na swój ruch i niektórzy mogą się niecierpliwić
granicy wieku nie określałabym natomiast tak sztywno - jak sprawdziliśmy z P., spokojnie poradzą sobie też lubiące dodawanie siedmiolatki
a najważniejsze elementy, czyli twarde, przyjemnie stukające żetony polubiły nawet niemowlaki ;)
gramy po kolei
pierwszy gracz rzuca wszystkimi kostkami i decyduje, które chce zatrzymać
warunek - musi wybrać jeden "nominał" (od 1 do 5 lub robaczki) i zebrać wszystkie kostki, na których wyrzucił wskazanyny wynik
może ponownie rzucić pozostałymi
i znów, decyduje, które odłoży, zachowując wcześniejszą zasadę (wszystkie kostki z jednym wynikiem) i trzymając się kolejnej: nie może to być liczba oczek wskazana poprzednio
schemat powtarza się tak długo, aż:
a) po rzucie nie da się wybrać spełniających warunki kostek
b) gracz zdecyduje się zakończyć rzucanie kośćmi
w pierwszym przypadku, podobnie jak w sytuacji, gdy wśród wybranych kości nie ma ani jednego robala, rzuty uważa się za "spalone" - gracz nic nie zyskuje w tej turze, a jeśli wcześniej zdobył już jakiś żeton - traci go
dodatkowo zasłonięty i wykluczony z dalszej gry zostaje kafelek z największą liczbą robali leżący na stole
lub
jeśli mamy do czynienia z opcją b) - gracz sumuje wartości na wszystkich wybranych kościach (uwaga! każdy robal jest wart tyle co piątka!) i może pozyskać - ze stołu lub zasobów przeciwników - żeton z numerem odpowiadającym uzyskanej sumie (lub ewentualnie niższym)
kolej przechodzi na następną osobę
w praktyce reguły nie są trudne do przyswojenia i już po chwili jedynym wyzwaniem staje się umiejętne szacowanie ryzyka i skuteczne "chuchanie na szczęście" na kostki ;)
prawdą okazało się wszystko, co wydawca wypunktował na opakowaniu - w tym, co najważniejsze:
gracze w każdym wieku lubią "turlanie", wesołe robaczki zachęcają do współzawodnictwa, a fakt, że sporo zależy także od szczęścia ubarwia rozgrywkę, dodając niby zwykłej zabawie w sumowanie emocji
zaryzykować stratę i rzucać dalej, czy zadowolić się słabszym trofeum? zgarnąć robale ze stołu, czy podebrać konkurentowi? na pewno nie poddawać się po pierwszym niepowodzeniu - los może się jeszcze odwrócić!
przy "Polowaniu na robale" dobrze bawić może się cała rodzina, a dzieci na początku szkoły z pewnością odniosą dodatkową korzyść w postaci praktycznych ćwiczeń dodawania i mnożenia w podstawowym zakresie
bardzo polecamy jako szybką, łatwą, niebanalną grę familijno-edukacyjną
w dodatku z całkiem zabawną okładką :)
gry pod bardzo zachęcającym dzieci tytułem "Polowanie na robale"
być może mieliście już okazję w nią zagrać, bo choć na naszej półce zagościła niedawno, w Polsce i Europie znana jest już od wielu lat
jeśli tak, dajcie znać pod wpisem, czy podzielacie naszą opinię, w przeciwnym razie myślę, że warto poświęcić chwilę i przyjrzeć się jej bliżej
według opisu na pudełku do zabawy możemy zaprosić od dwóch do nawet siedmiu graczy w wieku powyżej ośmiu lat
choć gra się zwykle sprawnie i dość krótko (j.w. - łącznie ok. 20 min.), polecałabym pierwsze próby w gronie max. 3-5 osób, bo gdy jest ich więcej długo czeka się na swój ruch i niektórzy mogą się niecierpliwić
granicy wieku nie określałabym natomiast tak sztywno - jak sprawdziliśmy z P., spokojnie poradzą sobie też lubiące dodawanie siedmiolatki
a najważniejsze elementy, czyli twarde, przyjemnie stukające żetony polubiły nawet niemowlaki ;)
ale do rzeczy!
do przeprowadzenia rozgrywki niezbędna jest stabilna płaska powierzchnia (stołu/podłogi), która pomieści 16 "kafelków" z numerami i podobiznami sympatycznych robali ułożonych w szeregu (patrz zdjęcie powyżej)
oraz miejsce do rzucania ośmioma kośćmi
kosteczki przypominają standardowe sześciany K6, jedynie "szóstkę" zastąpiono tu, jakżeby inaczej, robalem
wyrzucenie go i włączenie do swojej puli będzie kluczowe w osiągnięciu celu, którym jest uzyskanie jak największej sumy robaczków na zbieranych ze środka żetonach
jako ze autorem gry jest Reiner Knizia, można podejrzewać, że zasady nie będą zawiłe, a zabawa, wymagająca podejmowania decyzji i, czasem, ryzyka, mimochodem nauczy przewidywania i utrwali co nieco z zakresu podstawowej matematyki...
gramy po kolei
pierwszy gracz rzuca wszystkimi kostkami i decyduje, które chce zatrzymać
warunek - musi wybrać jeden "nominał" (od 1 do 5 lub robaczki) i zebrać wszystkie kostki, na których wyrzucił wskazanyny wynik
może ponownie rzucić pozostałymi
i znów, decyduje, które odłoży, zachowując wcześniejszą zasadę (wszystkie kostki z jednym wynikiem) i trzymając się kolejnej: nie może to być liczba oczek wskazana poprzednio
schemat powtarza się tak długo, aż:
a) po rzucie nie da się wybrać spełniających warunki kostek
b) gracz zdecyduje się zakończyć rzucanie kośćmi
w pierwszym przypadku, podobnie jak w sytuacji, gdy wśród wybranych kości nie ma ani jednego robala, rzuty uważa się za "spalone" - gracz nic nie zyskuje w tej turze, a jeśli wcześniej zdobył już jakiś żeton - traci go
dodatkowo zasłonięty i wykluczony z dalszej gry zostaje kafelek z największą liczbą robali leżący na stole
lub
jeśli mamy do czynienia z opcją b) - gracz sumuje wartości na wszystkich wybranych kościach (uwaga! każdy robal jest wart tyle co piątka!) i może pozyskać - ze stołu lub zasobów przeciwników - żeton z numerem odpowiadającym uzyskanej sumie (lub ewentualnie niższym)
kolej przechodzi na następną osobę
w praktyce reguły nie są trudne do przyswojenia i już po chwili jedynym wyzwaniem staje się umiejętne szacowanie ryzyka i skuteczne "chuchanie na szczęście" na kostki ;)
prawdą okazało się wszystko, co wydawca wypunktował na opakowaniu - w tym, co najważniejsze:
- proste zasady
- zabawa + nauka liczenia dla dzieci
- doskonała rozrywka - także dla dorosłych
gracze w każdym wieku lubią "turlanie", wesołe robaczki zachęcają do współzawodnictwa, a fakt, że sporo zależy także od szczęścia ubarwia rozgrywkę, dodając niby zwykłej zabawie w sumowanie emocji
zaryzykować stratę i rzucać dalej, czy zadowolić się słabszym trofeum? zgarnąć robale ze stołu, czy podebrać konkurentowi? na pewno nie poddawać się po pierwszym niepowodzeniu - los może się jeszcze odwrócić!
przy "Polowaniu na robale" dobrze bawić może się cała rodzina, a dzieci na początku szkoły z pewnością odniosą dodatkową korzyść w postaci praktycznych ćwiczeń dodawania i mnożenia w podstawowym zakresie
bardzo polecamy jako szybką, łatwą, niebanalną grę familijno-edukacyjną
w dodatku z całkiem zabawną okładką :)
wpis powstał w ramach projektu Grajmy!
grę przekazało wydawnictwo Egmont.pl